Adolf Bocheński: Konserwatyzm polski – czym był, czym jest, a czym być powinien?
Zagadnienie konserwatyzmu polskiego zostało ostatnio zaktualizowane przez reorganizację stronnictwa noszącego tą nazwę. Problem ten polega na pytaniu, o ile uzasadniony jest podział prawicy polskiej na dwa zwalczające się bloki – narodowo – demokratyczny i konserwatywny? Kwestią bytu lub nie bytu dla konserwatyzmu polskiego jest pytanie, czy istnieje jakaś poważna przyczyna ideologiczna, która uniemożliwia zlanie się w jedno polskich czynników stojących na gruncie tradycji i katolicyzmu.
Na wiosnę ub. r. wywiązała się dyskusja na ten temat spowodowana artykułem p. A. Wielopolskiego w "Kurierze Porannym". Autorzy biorący w niej udział godzili się, że genus proximum definicji konserwatyzmu polskiego, to pojęcie prawicowości wytworzone w zachodniej Europie. Błędem ich było natomiast doszukiwanie się differentia specifica, różniącej konserwatystów od np. narodowych demokratów, w stopniu natężenia tej prawicowości. Jasnym jest bowiem, że tak wybitni endecy jak np. p. Głąbiński, Dubanowicz, Stroński, posiadają w o wiele większej mierze cechy przypisywane najskrajniejszym prawicowcom na zachodzie Europy, jak leaderzy konserwatywni Jaworski, Krzyżanowski i Estreicher! Wszystkie banialuki o umiarkowaniu, postępie ewolucyjnym, tradycji są właściwie wspólną własnością całej polskiej prawicy nie zaś jednego jej członu więcej od drugiego. Nieumiarkowanym konserwatystą jest Mackiewicz, a nieumiarkowanym endekiem St. Grabski. Umiarkowanym konserwatystą jest Jan Moszyński, umiarkowanym endekiem Rybarski itd.
Czyż więc racją bytu konserwatyzmu jest pozytywny stosunek do reżimu? Tak mogłoby być zaraz po zamachu majowym. Dziś jednak nastąpiło już tyle secesji z endecji do sanacji iż nie można twierdzić, aby konserwatyści byli jednymi prawicowcami reżimowymi. Tak więc po kolei przystąpili do sanacji: "Zespół Stu Mejbauma, "Związek Młodych Narodowców" Wojciechowskiego i Stahla, grupa Rembielińskiego, a wreszcie i spora części "Falangi". Dziś nawet nie wiadomo kto jest w stosunku do reżimu usposobiony bardziej krytycznie: konserwatyści czy te secesje. Zdaje się jednak, że ci pierwsi. O. N. Z. jest przecież w dużej mierze próbą oparcia prawicy reżimowej na tych secesjach zamiast na konserwie.
Trzecią wreszcie możliwością, tłumaczącą podział prawicy polskiej, byłaby kwestia klasowa. Konserwa byłaby ugrupowaniem klasowym ziemian z domieszką kapitalistów i dzięki temu różniłaby się gruntownie od endecji, składającej się w ogromnej części z tradycjonalistycznie usposobionej inteligencji. Gdyby tak było istotnie to musielibyśmy konserwatyzmowi życzyć jak najrychlejszej śmierci. Stronnictwo klasowe na prawicy, zwłaszcza jeśli jest emanacja klas bogatych jest czymś beznadziejnym i czymś głęboko szkodliwym dla państwa. Masaryk powiedział, że jeżeli materializm ludzi ubogich jest wytłumaczalny, to materializm ludzi bogatych jest czymś naprawdę wstrętnym. Nie można oczywiście odmówić klasom społecznym obrony ich interesów o ile oczywiście interesy te nie stoją w sprzeczności z dobrem ogółu, ale na to istnieją zrzeszenia zawodowe jak Związki Ziemian, Lewiatan itp. Stronnictwo, którego jedną racją bytu byłaby obrona interesów stanowych jednej warstwy i które poza tym nie miałoby żadnych specjalnych poglądów – to stronnictwo skazywałoby się samo na ogólną pogardę.
Tak jednak z konserwatyzmem nie jest, czy też tak być nie powinno. Istnienie bloku prawicy polskiej, przeciwstawiającego się narodowej demokracji jest potrzebne z innego powodu. Z powodu związanego z samą istotą przyszłości Rzeczypospolitej. Aby sobie jednak z tej przyczyny zdać sprawę musimy uprzednio zająć się pytaniem: Czym konserwatyzm polski był?
II
Mówiąc o konserwatyzmie polskim ograniczmy się do Galicji. Stronnictwo konserwatywne w b. Kongresówce, czyli tak zwani "realiści" było pod względem ideologicznym bardzo mało interesujące. Gdyby Polska miała tylko ten typ zachowawczości, to istotnie musielibyśmy przyznać, że jest ona tylko ziemiańską dobudówką do narodowej demokracji. Od czasu powstania narodowej demokracji realiści szli bowiem na jej pasku pod względem ideologicznym. Oni to wraz z zachowawcami poznańskimi stanowili główną podporę endekoidalnego stronnictwa Ch. N. W drugim sejmie Rzeczypospolitej. Oddalili się oni od endecji dopiero po zamachu majowym, gdy interes klasowy i oportunizm kazał im połączyć się z reżimem. Ci ludzie nikogo za sobą nie pociągną i w ogóle nic nie reprezentują.
Konserwatyzm krakowski ruchem klasowym nie był. K. Pruszyński w swym nekrologu hr. Zdzisława Tarnowskiego określił ruch krakowski jako alians profesorów z hrabiami. Określenie to dobrze podkreśla nieklasowy charakter ruchu krakowskiego. Była oczywiście jeszcze w XIX w. epoka, w której cała prawie myśląca Polska składała się ze szlachty bardzo blisko związanej z ziemią. Tak np. w stronnictwie jakobińskim trudno znaleźć wybitnych działaczy, którzy by nie byli z pochodzenia ziemianami. W 70 latach XIX w. rola ziemian w kulturze polskiej, była jeszcze niezmiernie większa jak obecnie i z tego powodu w stronnictwie krakowskim "hrabiowie" stanowili większy odsetek, jakby to było dziś w ugrupowaniu o podobnym charakterze. Niemniej jednak obok arystokratów, jak Stanisław i Zdzisław Tarnowscy, Adam i Andrzej Potoccy, w konserwie krakowskiej pierwszą rolę grali inteligenci: Szujski, Kalinka, Bobrzyński, Starzewski, Jaworski itd. Był to ruch par exellence intelektualny i ideologiczny, a nie klasowy. Sławne "Porcje" Stanisława Tarnowskiego w "Tece Stańczyka", były najsilniej wymierzone przeciw materialnym interesom ziemian!
Jakaż więc była differentia specifica ruchu krakowskiego wobec innych ugrupowań prawicowych, a zwłaszcza wobec później powstałej szkoły narodowo – demokratycznej?
Pomijamy tu świadomie różnice w odniesieniu do bieżącej polityki na terenie Austrii, gdyż nas dzisiaj nic nie obchodzą. W ideologii szkoły krakowskiej były jednak pierwiastki, które implikowały pewne określone stanowisko wobec późniejszych zagadnień państwowości polskiej. Pomijamy stanowisko wobec zagadnienia silnej władzy, które silnie wpłynęło na zbliżenie stańczyków do reżimu pomajowego.
To co jest dla nas teraz ważne, to zasadnicza wschodnia orientacja konserwatyzmu krakowskiego, tzn. dostrzeganie przyszłości Rzeczypospolitej nie tyle w drobnostkowych sporach terytorialnych na zachodzie i w obchodach grunwaldzkich, ale w zasadniczym rozwiązaniu konfliktu z Rosją o hegemonię nad ludami, zamieszkującymi między narodem polskim a rosyjskim. Było to stanowisko najbardziej sprzeczne z narodowo – demokratycznym, a w konsekwencji spowodowało stosunek konserwatystów do N. K. N. I do wyprawy kijowskiej. Oczywiście obiektywne i niezależne podejście szkoły krakowskiej do zagadnień racji stanu, nie pozwoliło jej ukrywać momentów dziejowych, w których odbudowanie państwowości polskiej mogło nastąpić właśnie drogą współdziałania z Rosją. To też do najwyższych szczytów doszła szkoła krakowska, może właśnie w "Sejmie Czteroletnim" i w "Polityce Lubeckiego". Nie zmieniało to jednak w niczym zasadniczej linii stańczyków, ujętej w słynne słowa St. Tarnowskiego: "Tu w Galicji nie tępić, ale hodować, pielęgnować narodowość ruską, a wzmocni się ją nad Dnieprem. Tu we Lwowie dać się jej rozwijać, a niebawem będzie ona wciągać w siebie soki z Podola, Wołynia i Ukrainy. Rusią będzie, ale Rusią zbrataną z Polską i jednej poświęconą sprawie".
Państwo polskie w wizji stańczykowskiej nie było państwem nacjonalistycznym, ale federalistycznym, nie państwem narodowym ale narodowościowym. Tu znajdował się korzeń polityki prekonizowanej przez K. Badeniego i N. Bobrzyńskiego w stosunku do Ukraińców galicyjskich. Tu też była zasadnicza płaszczyzna tarcia z narodową demokracją. To głębokie przeciwstawienie zachodniego i wschodniego programu naszej polityki, łączy się nierozerwalnie z problemami polityki polskiej i nie znajduje żadnej analogii w ideologii stronnictw zachowawczych zachodu Europy: Konserwatyzm polski jest tworem par exellence polskim. Specjalnie nieszczęśliwie wypada zestawienie go z konserwatyzmem angielskim, na które nagminnie choruje p. Moszyński z "Czasu". Pomyślmy tylko, że secesja unionistów ze stronnictwa liberalnego do stronnictwa konserwatywnego, nastąpiła właśnie jako protest przeciw temu, co w Polsce jest istotą pojęcia konserwatyzmu, tzn. przeciw liberalizmowi narodowościowemu wobec Irlandii. Między konserwatyzmem polskim a angielskim nie ma też żadnego podobieństwa, choć dla innych powodów jak te, które wyłuszczał p. Alfred Wielopolski.
KONSERWATYZM POLSKI BYŁ TĄ ODMIANĄ PRAWICY, KTÓRĄ WIDZIAŁA PRZYSZŁOŚĆ PAŃSTWA PRZEDE WSZYTSKIM NA WSCHODZIE I PRAGNĘŁA JĄ BUDOWAĆ W POROZUMIENIU Z MNIEJSZYMI LUDAMI, ZAMIESZKUJĄCYMI TERYTORIA MIĘDZY POLSKĄ A ROSJĄ NARODOWA DEMOKRACJA BYŁA ZAŚ TYM ODŁAMEM PRAWICY, KTÓRY EKSPANSJĘ POLSKI CHCIAŁ SKIEROWAĆ PRZECIW RZESZY. A W STOSUNKU DO MNIEJSZOŚCI ZASTOSOWAĆ POLITYKĘ EKSTERMINACYJNĄ.
Ten spór nie jest bliski wygaśnięcia.
III
Tak pojęty konserwatyzm polski poniósł jedną wielką stratę i odniósł jeden wielki sukces. Stratą było odłączenie się "Podolaków", sukcesem pozyskanie krajowych konserwatystów wileńskich. Podolacy byli odłamem konserwatystów wschodnio galicyjskich, którzy jeszcze przed powstaniem endecji nie mogli się pogodzić z trudnym programem narodowościowym stańczyków i avant la lettre poczęli głosić endecki program wobec Ukraińców, nawet za cenę porozumienia z Rosją. Słaby stopień zbadania dziejów Galicji, nie pozwala ustalić jak daleko w przeszłość sięga ten ruch i czy wiąże się on ze zmianami, wprowadzonymi w adresie cesarza, które spowodowały głośne jego odłożenie podróży do Galicji i nie nadanie Agenrowi Gołuchowskiemu – jak zamierzano – tytułu "Herzog von Skala". W każdym razie był to nurt silny, który jeszcze przed pojawieniem się endecji, jednoczył elementy antyukraińskie i filorosyjskie na terenie Galicji. Gdy jednak zaistniała Narodowa Demokracja, która głosiła ten sam program z o wiele większym talentem i która szybko zjednoczyła około siebie inteligencję, podolacy stali się dobudówką ziemiańską do narodowej demokracji i szli z nią przykładnie, ręka w rękę.
Tak było aż do zamachu majowego, kiedy oportunizm kazał podolakom opowiedzieć się po stronie reżimu. Stało się to zresztą z wielką szkodą dla tego ostatniego i dla konserwatyzmu polskiego, gdyż podolacy reprezentują stu procentową ideologię narodowo – demokratyczną, połączoną u wielu jednostek z dużą dozą oportunizmu.
Podolacy nie mają więc nic a nic wspólnego z prawdziwym konserwatyzmem polskim. Natomiast tradycja prawdziwego konserwatyzmu została po wojnie wzmocniona – dość niespodziewanie zresztą – przez grupę zachowawców wileńskich. Dzięki olbrzymiemu talentowi Mackiewicza, grupa ta nawet przyjęła w dużej mierze sztandar ideologiczny z nieco zwiotczałych rąk stańczyków krakowskich. Zachowawcy wileńscy byli w przeciwieństwie do krakowskich (i są jeszcze dalej grupą czysto klasowo – ziemiańską). Poza tym przed wojną i w czasie wojny, nastawieni byli dość silnie filorosyjsko. Zdawało się więc, że nic nie predestynowało ich do wzmocnienia kadrów krakowskich. A jednak zrozumienie dla tradycji wielkiego księstwa litewskiego i dla dawnej wielkości Rzeczypospolitej na wschodzie, pchnęło ich na stronę Naczelnika Państwa i partii antyrosyjskiej w czasie wojny 1920 r. W czasie zaś sporu o wileńszczyznę w r. 1921 kazało odegrać im rolę bardzo pozytywną. Rolę stronnictwa, stojącego zdecydowanie na gruncie federalistycznym. Niemniej i tam działają silne wpływy narodowościowej doktryny Dmowskiego, a pod względem ciężaru ideologicznego grupa ta nie może dorównać dawnej szkole krakowskiej.
IV
Czym jest Konserwatyzm polski?
Drugie pokolenie stańczyków krakowskich, to którego charakterystyczną postacią był ś. p. prof. Leopold Jaworski, było pokoleniem dekadentów politycznych i nie potrafiło w sposób odpowiedni bronić piórem swych poglądów. Rezultat był taki, że w pierwszym dziesięcioleciu Polski odrodzonej, poza sporadycznymi artykułami St. Mackiewicza w mało wówczas poczytnym "Słowie" wil., nikt właściwie nie bronił na prawicy liberalnej polityki narodowościowej i polityki zagranicznej antyrosyjskiej. Prawica karmiła się więc twórczością Dmowskiego, Strońskiego itd. Powoli poczęła się zatracać ideologia odrębnej prawicy antyrosyjskiej i federalistycznej. Jedyną cechą, odróżniającą konserwatyzm od innych stronnictw prawicowych, stała się większa ilość "chrapiących" nazwisk wśród członków tego ugrupowania.
Charakterystycznym objawem tej kapitulacji ideowej było założenie w r. 1925 stronnictwa "niekonserwatywnego", do którego masowo przystąpili członkowie dawnej krakowskiej "Prawicy Narodowej". Wystarczy przypomnieć, że głównym ideologiem tego stronnictwa miał być p. Kazimierz Marian Morawski. Miała to być ziemiańska dobudówka do endecji. Ten proces asymilowania się zdegenerowanego konserwatyzmu do endecji, został wstrzymany przez zamach majowy, ale właściwie tylko pozornie. Konserwatyści, którzy zaraz po zamachu opowiedzieli się po stronie marszałka, reprezentowali niewątpliwie dobrą, antyrosyjską i federalistyczną tradycję stańczykowską, która ich zbliżała do Piłsudskiego. Ale później zaczęło do stronnictwa, stojącego blisko wielkiego ołtarza napływać całe mnóstwo ludzi, którzy ideologicznie byli właściwie stu procentowymi endekami, ale którzy nie mając siły charakteru prawdziwych endeków, pośpieszali by łączyć się ze zwycięzcą. Pochodzenie ziemiańskie ułatwiało im przystąpienie do stronnictw zachowawczych, które niemożliwie zaśmiecili swymi osobami. Był to prawdziwy zalew niedobitków dawnego konserwatyzmu przez ludzi skorumpowanych miazmatami Dmowszczyzny.
Dość powiedzieć, że stu procentowy endek ideologiczny, p. J. Wielowiejski był długie lata faktycznym kierownikiem "Czasu", tego bastionu nienacjonalistycznej polskiej myśli prawicowej! Do tej kategorii zaliczali się wszyscy podolacy, ogromna większość zachowawców z b. kongresówki i wszyscy prawie konserwatyści poznańscy. Ci ludzie w stosunku do mniejszości byli usposobieni tak jak endecy, a w dziedzinie polityki zagranicznej przejawiali nastroje antyniemieckie. Poznańczycy połączyli się z reżimem, zresztą może mniej z powodu oportunizmu jak z powodu wyrobionego szacunku dla państwa i rządu. Z ideologią stańczykowską mieli jednak – jak wiadomo – tak samo mało wspólnego jak podolacy i realiści.
Na domiar złego najautentyczniejsi spadkobiercy stańczyków, poczęli tracić jakoś dziwnie grunt pod nogami. Z Krakowa poczęły raz po raz odzywać się głosy, które wprawdzie nie sprzeniewierzały się liberalizmowi narodowościowemu, ale wyraźnie zarażone były antynarodowym pacyfizmem i w ogóle mogły wywołać wątpliwość, czy krakowska grupa zalicza się jeszcze do prawicy, czy też raczej do sfer, które powszechnie określa się jako masońskie. Specjalnie w dziedzinie polityki zagranicznej, poglądy niektórych najautentyczniejszych stańczyków, poczęły przypominać raczej hasła frontu ludowego czy frontu z Morges, jak politykę Hotelu Lambert i N. K. N.
Aby dopełnić smutnego obrazu do tego towarzystwa domieszali się przemysłowcy, którzy wykorzystując starą firmę pism zachowawczych, pragnęli je poddać sobie za pomocą wydzierżawiania drukarń itp.
Rezultatem tego stanu rzeczy był zupełny upadek wpływu sfer konserwatywnych na inteligencję polską i ogólne przeświadczenie, że konserwatyzm nie ma żadnej odrębnej ideologii, a różni się od rozmaitych grup endeckich, które przeszły do reżimu tym, że jednoczy wyłącznie ziemian. Istotnie, fakt, że oprócz prof. Krzyżanowskiego i kilki publicystów, do stronnictwa należą dziś wyłącznie ziemianie wzgl. wielcy przemysłowcy, budzi pewien niepokój co do jego więzi. Nie jest nią ideologia, więc co?
V
Czym być powinien?
Ostatni zjazd był ostatecznym pogrążeniem konserwatyzmu. Oddanie pierwszych skrzypiec w ręce poznańczyków oznacza definitywne zerwanie z tradycją stańczykowską, z którą miał duży związek ks. Janusz Radziwiłł b. minister spraw zagr. Rady Regencyjnej. Nie było na zjeździe ani Mariana Zdziechowskiego, ani Studnickiego, ani Mackiewicza. Nie było człowieka tej miary co St. Łoś, który od lat broni jednej z najważniejszych pozycji ideologicznej dawnego konserwatyzmu.
Największe wrażenie wywołała mowa opozycyjna ks. Andrzeja Sapiehy. Książę Sapieha jest zaś typowym podolakiem, wyznającym program eksterminacyjny w stosunku do Ukraińców itd. Zresztą jest typem odważnego i bezkompromisowego Podolaka. Poza tym jest silnie zaangażowanym działaczem klasowym ziemiańskim, prezesem związku ziemian. Pokazuje się więc, że nawet opozycja przeciw dzisiejszej linii miała charakter podolacki!
A jednak potrzebny jest Polsce obóz, któryby stojąc na gruncie tradycji i religii, jednocześnie głosił hasła współpracy z mniejszościami i imperializmu na wschód. Dzisiejszy konserwatyzm nie nadaje się jednak do tej roli dla tego, że ogromna większość jego członków nie reprezentując żadnej ideologii może rekrutować członków jedynie drogą towarzyską pośród ziemian.
Nie ma zaś żadnego powodu, aby właśnie ziemianie byli zwolennikami wschodniej polityki Rzeczypospolitej. To co się mówi o dążeniu do odzyskania majątków na Ukrainie, to są wierutne bzdury. Ziemianie stanowią w każdym stronnictwie cenną pozycję gdyż rozporządzają większą od innych warstw niezależnością i dzięki odziedziczonej tradycji oraz związkom z zachodem reprezentują pewien autorytet. Ale nie ma absolutnie żadnego powodu, aby ziemianie mieli być bliżsi federalistycznej ideologii endeckiej. Natomiast wśród inteligencji i w szerokich masach niewątpliwie znajdzie się ten sam odsetek ludzi rozumiejących zadania Polski na wschodzie, co i wśród ziemiaństwa. – Do tego jednak stronnictwo głoszące tą ideologię musi przede wszystkim wiedzieć, że ją głosi i być opanowane przez zdecydowanych zwolenników pewnej polityki narodowościowej i zagranicznej. Mętne zbiorowisko ludzi o poglądach prawicowych, którzy oklaskują przemówienia w rodzaju Andrzeja Sapiehy nie potrafi się przeciwstawić endecji.
Jeżeli więc obóz prawicowo imperialistyczny jest Polsce potrzebny, to należy wątpić czy może być odbudowany w związku ze skorumpowaną bezideowością firmą starego konserwatyzmu. Wytworzy się on samorzutnie na podstawie sojuszu pewnej ilości elementu ziemiańskiego umiejącego podporządkować kiedy trzeba interes klasowy interesowi narodowemu, z przeważającą masą inteligencji polskiej.
Jeżeliby takie ugrupowanie nazywało się konserwatyzmem to wtedy należałoby powiedzieć, że konserwatyzm powinien istnieć w Polsce.
Adolf Bocheński
Kategoria: klasyki