banner ad

Matuszewski: Święto głupców

| 14 października 2023 | 3 komentarze

Każde wybory są nieszczęściem, każde głosowanie to handel, każdy wyborca jest niewolnikiem, każdy minister – sułtanem, każdy kandydat podsyca publiczną niemoralność, działanie każdego z nich jest skandalem i hańbą.

Emilio Castelar /1832-1899/

 

Demokracja potrzebuje głupców, a tzw. wybory, które pozwalają jej trwać dając legitymację każdemu politycznemu i społecznemu wynaturzeniu, to ich święto.

Chcąc to twierdzenie rozwinąć, zacząć należy od definicji.

I tak głupota – to niedostatek rozumu przejawiający się nieumiejętnością rozpoznawania istoty rzeczy, związków przyczynowo-skutkowych, przewidywania i kojarzenia. Charakteryzuje się pychą, śmiałością, podejrzliwością, niskim lub nieistniejącym samokrytycyzmem… Głupiec – to zatem człowiek nie posiadający niezbędnego rozeznania, czasem nie dysponujący władzami umysłowymi lub wykształceniem niezbędnym do osiągnięcia tegoż rozeznania, pyszny, kierujący się impulsem, a pomimo swojej pychy (lub też dzięki niej) uważający, że jest inaczej.

Definicja ta – to tym samym definicja demokraty. Wyznawcy religii, którą jest demokracja, wraz z jej jedynym i niepodważalnym dogmatem: o nieomylności i nieodzowności demokracji. Demokratą łatwo sterować, a kierujące nim impulsy wykorzystać. W czasie wyborów staje się on (na kilka tygodni) adresatem wszelkich obietnic i pochlebstw, na jakie stać spin doktorów i partyjnych watażków wszelkiej maści. Nie potrafi (czy to ze względu na brak odpowiednich po temu zdolności umysłu, czy też wiedzy) zweryfikować obietnic i informacji, którymi jest zasypywany. Nie odróżnia jednych od drugich, a jednak ignoruje to i napełniony pychą uznaje, że przypisywaną mu władzę faktycznie posiada. Nie rozumie, że dawne nazwy, nadal stosowane dla określenia procesów kierowania sprawami państw, są jedynie fasadą, którą od dawnych definicji oddziela niemożliwa już do pokonania przepaść zapomnienia i wypaczeń. W konsekwencji polityka stała się szkołą obłudy, kłamstwa i zawiści.  Brać w niej udział – to godzić się na rolę głupca, który patrzy na łotrów ograbiających go z godności i majątku wierząc, że to dla jego własnego dobra.

Demokratyczne wybory to święto wyprawione przez takich właśnie łotrów po to, by głupcy dalej wierzyli w ich zapewnienia i uznali, że wszystko dzieje się z ich woli, zatem musi służyć ich korzyści. Jest to polityczność mierzona tłumami oślepionych i głuchych, słuchających – a nie słyszących, patrzących, a nie widzących, oddających głos na podobnych sobie po to tylko, by mogli oni służyć władcom, których imion nie znają. 

Głupcy, w swojej pysze przekonani, że chwali się ich, gdyż są tego warci, idą do urn i wybierają tych, których podano im w ładniejszym opakowaniu. Nie wiedzą o tych ludziach nic. Nie rozumieją zależności i mechanizmów, o których decydują. Wierzą natomiast w podane im na tacy pozory i kolorowe szyldy. Z pewnością nie znają prawdy, a zamiast tego godzą się na zbiorową ułudę i udział w spektaklu, po którego zakończeniu nie mają już głosu. Udziela się go bowiem tylko w ściśle wyznaczonym zakresie  i zgodnie ze scenariuszem, poza ramy którego nikt nie ma prawa wyjść. Raz na cztery lata. Potem głosujący schodzą ze sceny i bezwolnie akceptują wszystko, co wybrana przez nich władza objawia w postaci poleceń i przepisów, jakże często pozbawiających owych wszechmocnych wyrazicieli woli narodu ich podstawowych praw. Rzecz jasna dla ich dobra, gdyż tak zdecydowali.

Jeszcze większym głupcem jest ten, kto uważając się za spadkobiercę idei zachowawczych staje w wyborcze szranki i przyjmując warunki wroga uważając, że może cokolwiek zmienić. Nie może, gdyż w momencie podjęcia takiej decyzji bagno partyjnych zależności połączone z plebiscytem, w którym głosują otępiałe masy, wciąga go zupełnie. On sam może uważać, że jest inaczej, ale to ułuda. Ten kto chce być wybrany, może głosić co chce tak długo, jak długo nie sprzeciwia się zasadzie, zgodnie z którą powierzony mu urząd może otrzymać wyłącznie z rąk tłumu podobnych mu głupców. W swojej pysze uznaje, że to jego przymioty wynoszą go na urząd reprezentanta narodu. Nic bardziej błędnego. Wynoszą go partyjne koterie i łut szczęścia, którym swojej legitymacji udziela bezimienny i bezkształtny moloch – tłum.

Monarchista wierzący, że zdziała dobro biorąc udział w tym, co stanowi zaprzeczenie porządku, ustanowionego przez Dawcę wszelkiego Prawa i władzy, – to głupiec najbardziej godny pożałowania. Naraża sacrum na wzgardę, używa imienia Króla łudząc się, że dzięki niemu poruszy nim tych, którzy nie rozumieją czym (czym – nie kim) jest Król i kto go posyła. Pycha nakazuje mu uznać, że potrafi pogodzić porządek z chaosem, Boga ze światem opanowanym przez tych, którzy mu ubliżają, a króla z tymi, którzy posłali go na gilotynę. Są też i tacy, który imię króla wykorzystują jako element kreacji jakiegoś hipster-politycznego wizerunku, bezcelowego, zatem mającego na celu nie tyle osiągnięcie jakiegoś praktycznego celu, co zaspokojenie własnej pychy. Wielu takich kandydatów widzę dziś na przeróżnych profilach w mediach społecznościowych.  

Co więc czynić?

Człowiek pozostający przy zdrowych zmysłach i świadomy własnej marności wobec Boga i przeszłych wieków, zamiast brać udział w mającym właśnie miejsce święcie głupców, winien raczej odmówić różaniec. Niech jego intencją będzie chrzest mądrości oraz powrót Króla, który namaszczony z Bożej woli zechce przywrócić właściwy porządek rzeczy.    

 

Mariusz Matuszewski

Kategoria: Myśl, Polityka, Publicystyka

Komentarze (3)

Trackback URL | Kanał RSS z komentarzami

  1. xyz pisze:

    W swej szalonej pysze Pan zdaje się uważać, iż nie ma żadnego znaczenia, czy "rządzi" nami opcja jawnie pro-aborcyjna, czy w tej kwestii "umiarkowana". Pierwsi pewnie za moment wprowadzą w polskich szpitalach aborcje de facto "na życzenie" zwykłą rekomendacją ministra zdrowia o przesłance zdrowia psychicznego (czytaj zwykłej depresji), zaś drudzy tego jednak nie zrobili, choć próbowali, i związku z tym, wyraźnie więcej dzieci nienarodzonych zostanie zabitych przez Tuska niż Kaczyńskiego – może dla Pana życie i śmierć dzieci nie ma znaczenia, bo demokracja jest ułudą? Czy te dzieci zatem nie zostaną zamordowane, skoro wszystko i wszycy sa fałszem? W takim razie niech z większością konstytucyjną "rządzi" stale i wiecznie w III RP partia Śmiszka i Biedronia z Panem w zatęchłej celi skazanym za "homofobię" – przecież w święcie głupców nie wypada głosować na mniejsze zło…

  2. Polibden pisze:

    xyz ma absolutną rację – autor Mariusz Matuszewski tej racji nie ma

  3. Gierwazy pisze:

    Pragnę tylko zwrócić uwagę, że pycha to przywara bezprzymiotnikowa. Może być przywarą fanatycznego demokraty, ale również dotyczyć może ona zajadłego monarchisty, który z uporem maniaka postponuje rzeczywistość, nie tylko namawiając wszystkich wokoło, by za jego przykładem zakopali w ziemię  otrzymane od Opatrzności talenty, ale także atakując niewybrednie innych monarchistów, którzy owe talenty postanowili spożytkować. A wszystko to w imię nigdy nie ziszczonych w realnym świecie, marzycielskich wizji idealnego życia pod panowaniem namaszczonego króla…

    A rózaniec można – i lepiej odmawiać częściej – nie tylko w trakcie wyborów…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *