banner ad

Zdrada przysięgi antymodernistycznej

| 5 marca 2013 | 0 Komentarzy

Papst_Pius-X.1 września 2010 r. minęła setna rocznica promulgowania przysięgi antymodernistycznej, którą wybitny teolog amerykański ks. prał. Józef Clifford Fenton nazywał najważniejszym i najbardziej wpływowym dokumentem ogłoszonym przez Stolicę Apostolską w XX wieku.

Przysięga antymodernistyczna była wspaniałą manifestacją katolickiej prawdy w obliczu błędów, które zaczynały być wówczas szerzone w Kościele przez najbardziej przebiegłych nieprzyjaciół, z jakimi miał on do czynienia podczas całej swej historii.

Obowiązek składania przysięgi antymodernistycznej zniesiono dwa lata po zakończeniu II Soboru Watykańskiego, jednak ludzie, którzy ją składali w chwili otrzymywania święceń, nadal pozostają nią związani. Ci, którzy złożyli tę świętą przysięgę, a następnie realizowali programVaticanum II, obejmujący nowy soborowy ekumenizm oraz wolność religijną, jawnie złamali przysięgę, którą niegdyś uroczyście złożyli przed Bogiem.

Podkreślając znaczenie tej kwestii, ks. Fenton zauważył w 1960 r., że człowiek, który składa przysięgę antymodernistyczną, a następnie sam promuje modernizm albo pozwala na jego propagowanie, nie tylko popełnia grzech przeciwko wierze katolickiej, ale jest również zwykłym krzywoprzysięzcą. Składający przysięgę antymodernistyczną ślubował uroczyście: Przyjmuję naukę wiary przekazaną nam od Apostołów przez prawowiernych Ojców, w tym samym zawsze rozumieniu i pojęciu. Przeto całkowicie odrzucam jako herezję zmyśloną teorię ewolucji dogmatów, które z jednego znaczenia przechodziłyby w drugie, różne od tego, jakiego Kościół trzymał się poprzednio. A pod koniec roty uroczyście przysięgał wobec Boga: Ślubuję, iż to wszystko wiernie, nieskażenie i szczerze zachowam i nienaruszenie tego przestrzegać będę i że nigdy od tego nie odstąpię, czy to w nauczaniu, czy w jakikolwiek inny sposób mową lub pismem. Tak ślubuję, tak przysięgam, tak niech mi dopomoże Bóg i ta święta Boża Ewangelia.

Trudno sobie wyobrazić, jak ktokolwiek, kto wyznaje anty-Syllabus Vaticanum II, mógłby twierdzić, że trzyma się wiary w „w tym samym rozumieniu i pojęciu”, jak tego Kościół zawsze nauczał. Trudno zrozumieć, jak ktoś, kto akceptuje nowy program ekumenizmu i wolności religijnej, mógłby równocześnie twierdzić, że „nieskażenie” i „nienaruszenie przestrzega” jasnego nauczania przedsoborowych papieży odnośnie do prawdziwej jedności chrześcijańskiej i społecznego panowania Chrystusa. Zarówno kard. Józef Ratzinger, jak o. Iwon Congar przyznawali otwarcie – jakby to było to coś, czym można się szczycić – że II Sobór Watykański był anty-Syllabusem i nauczał czegoś wprost przeciwnego niż przedsoborowi papieże.

Prawdziwym dziedzictwem Vaticanum II oraz następujących po nim reform jest duch niewierności względem tradycyjnej nauki katolickiej, żądza zmian i nowinek, którą dokumenty promulgowane przez św. Piusa X wyraźnie potępiały, oraz łamanie przez członków hierarchii przysięgi uroczyście złożonej przed Bogiem.

Żeby lepiej zrozumieć znaczenie herezji modernistycznej, determinację św. Piusa X w jej zwalczaniu oraz odrodzenie neomodernizmu w czasach nam współczesnych, cofnijmy się na chwilę do początków XX wieku, do dnia, w którym odbywało się przełomowe dla Kościoła konklawe.

4 sierpnia 1903 r. patriarcha Wenecji, Józef kard. Sarto, został wybrany 257. następcą św. Piotra i przybrał imię Piusa X. Został wybrany papieżem wbrew swej woli – podczas konklawe prosił kardynałów, by nie oddawali głosów na niego. Nie chciał być papieżem. W pełni rozumiał ciężar odpowiedzialności związany z piastowaniem najwyższego urzędu w Kościele. Rozumiał to i bał się. Przyjęcie odpowiedzialności za czystość wiary katolickiej na całym świecie wymagało wówczas wielkiej odwagi. W momencie, w którym kard. Sarto został wybrany papieżem, Kościół chorował, zatruwany najbardziej śmiercionośnym błędem, z jakim miał do czynienia w całej swej historii: modernizmem – słusznie nazwanym przez Piusa X syntezą wszystkich herezji. Jak powiedział święty papież, zagrożenie znajdowało się już w samych żyłach i sercu Kościoła.

Już w swej pierwszej encyklice, zatytułowanej E supremi, Pius X ogłosił, że programem jego pontyfikatu będzie odnowienie wszystkich rzeczy w Chrystusie. Dotrzymał słowa i w 1907 r. rozpoczęła się wojna z modernizmem.

Synteza wszystkich herezji

Pierwsza potyczka pomiędzy katolicką prawdą a modernizmem dotyczyła studiów biblijnych. Leon XIII w odpowiedzi na ten atak ogłosił encyklikę Providentissimus Deus, jednak Pius X zdawał sobie sprawę, że ten dokument, choć przyniósł wiele dobrych skutków, nie rozwiązał jednak w pełni problemu modernizmu.

Wojnę z modernizmem papież rozpoczął od ogłoszenia zestawienia (syllabusa) potępionych błędów, Lamentabili sane exitu, promulgowanego 4 lipca 1907 r. Pius X potępił w nim błędne zasady modernistyczne ujęte w postaci 65 tez.

Pięć miesięcy później, 8 grudnia 1907 r., została ogłoszona sztandarowa encyklika papieża Sarto – Pascendi Dominici gregis. Ten mistrzowski tekst demaskował modernistów oraz ukazywał wszystkim ich pozornie trudną do uchwycenia i nieprzeniknioną doktrynę. Słowa Piusa X wydają się też proroczo odnosić do programu aggiornamento, zainicjowanego po II Soborze Watykańskim.

Jak zauważyliśmy, Pius nie tylko pisał, ale też wsparł swą analizę skutecznymi środkami. W motu proprio nakazywał: wszyscy wykładowcy seminaryjni muszą wpierw przedstawiać program swego nauczania biskupowi, który powinien upewnić się, że wykłady nie zawierają niczego sprzecznego ze zdrową doktryną; jeśli okazałoby się, że treść wykładów skażona jest modernizmem, wykładowca powinien zostać natychmiast zwolniony; wszyscy wykładowcy seminaryjni powinni składać trydenckie wyznanie wiary; wszyscy wykładowcy seminaryjni mają składać przysięgę antymodernistyczną, podpisując się pod nią własnym nazwiskiem.

Jak zauważa ks. Józef Fenton, przysięgę antymodernistyczną miano odnawiać na początku każdego roku akademickiego. Odnosząc się do kwestii ortodoksji wykładowców pracujących na uniwersytetach katolickich, Pius X pisał:

Każdy, kto w jakikolwiek sposób okaże się skażony modernizmem, ma zostać bez skrupułów pozbawiony możliwości objęcia jakichkolwiek funkcji, czy to w administracji, czy nauczaniu, ci natomiast, którzy już urzędy takie zajmują, mają z nich zostać usunięci. Ta sama procedura ma być stosowana względem tych, którzy otwarcie lub skrycie udzielają wsparcia modernizmowi, czy to przez pochwalanie modernistów, czy przez usprawiedliwianie ich postępowania, czy przez krytykowanie scholastycyzmu i Ojców oraz magisterium Kościoła, czy poprzez odmowę podporządkowania się władzy kościelnej (…), względem tych, którzy demonstrują pociąg do nowinek w historii, archeologii czy egzegezie biblijnej i na koniec względem tych, którzy zaniedbują święte nauki lub wydają się przedkładać nad nie nauki świeckie. W całej tej kwestii, Czcigodni Bracia, a zwłaszcza przy wyborze wykładowców, nie możecie okazać się zbyt ostrożni ani zbyt troskliwi, gdyż uczniowie formowani są wedle wzoru, jaki stanowią dla nich ich nauczyciele. Świadomi swego obowiązku, działajcie zawsze z roztropnością i energią.

Jako prawdziwy ojciec, Pius X starał się zapewnić, by seminarzyści otrzymywali w latach formacji zdrową katolicką naukę, jak to nakazuje wyznanie wiary św. Atanazego: integralną i nienaruszoną, gdyż szkody wyrządzone w tych kluczowych latach byłyby nie do naprawienia. Uczniowie formowani są wedle wzoru swych nauczycieli.

Te same surowe wymagania papież stawiał również klerykom. Żaden młodzieniec skażony błędami modernistycznymi nie mógł zostać lub pozostać kandydatem do kapłaństwa: Tę samą pilność i surowość należy wykazać w badaniu i selekcjonowaniu kandydatów do kapłaństwa. Dalekie duchowieństwu niech będzie umiłowanie nowinek! Bóg nienawidzi pysznego i upartego umysłu. Podkreślając potrzebę studiów scholastycznych, papież nakazywał: W przyszłości doktorat z teologii lub prawa kanonicznego nie powinien nigdy być przyznawany nikomu, kto nie ukończy najpierw kursu filozofii scholastycznej (tomistycznej). Jeśli taki doktorat przyznano, ma być on uznany za nieważny5.

Pius rozciągnął też na wszystkie kraje zasadę, że klerykom i duchownym zapisanym na katolicką uczelnię czy uniwersytet, nie wolno w przyszłości kończyć na uczelniach świeckich kierunków, które mogą studiować w instytucie katolickim.

Ksiądz prałat Fenton, niezłomny wróg liberalizmu, zauważa, że antymodernistyczne rozporządzenia były wymierzone w ducha liberalnego katolicyzmu, którego doskonałym wyrazem był modernizm. Były one również niepopularne, gdyż w sposób naturalny budziły niechęć wrogów, którzy atakowali Kościół z zewnątrz. Wszystkie były też potępiane i piętnowane jako obskuranckie. Obecnie jednak zalecenia te są otwarcie wykpiwane przez licznych księży, którzy nie są za to ganieni przez swych biskupów ani nawet przez Watykan. Dzieje się tak dlatego, że – jak to niebawem wykażemy – również najwyżsi dostojnicy Kościoła są obecnie zarażeni duchem liberalnego katolicyzmu, którego doskonałym wyrazem jest modernizm.

Przysięga antymodernistyczna i drugie przykazanie

Wszystkie tradycyjne katechizmy oraz katolickie podręczniki do teologii moralnej nauczają, że przysięga jest aktem stricte religijnym. Źródłem tej doktryny jest II przykazanie Dekalogu: „Nie będziesz brał Imienia Pana, Boga Twego nadaremno”. Przysięga antymodernistyczna jest uroczystym aktem, pociągającym za sobą poważne zobowiązania.

Ksiądz Fenton wyjaśnia: Przysięga nie jest czymś, co można traktować lekko, a człowiek, który składa przysięgę antymodernistyczną wzywa Boga na świadka, że poddaje się „z należytym uszanowaniem i całym sercem wyrokom potępienia, orzeczeniom i wszystkim przepisom zawartym w encyklice Pascendi i dekrecie Lamentabili”. (…) Byłoby rzeczą nierozważną, gdyby człowiek składający taką przysięgę nie starał się dowiedzieć dokładnie i szczegółowo, co obiecuje wszechmocnemu Bogu.

Słowa te powinny zasiać przerażenie w sercach przeważającej części obecnej neomodernistycznej hierarchii, wdrażającej zasady posoborowego aggiornamento. Człowiek, który by po złożeniu przysięgi antymodernistycznej nauczał, propagował czy bronił modernistycznego nauczania w seminarium duchownym lub na katolickim uniwersytecie, nie tylko popełniłby grzech przeciwko wierze katolickiej, ale też byłby zwykłym krzywoprzysięzcą.

Zniesienie przysięgi antymodernistycznej

W lipcu 1967 r., siedem lat po napisaniu przez ks. Fentona cytowanych powyżej słów, Paweł VI zniósł obowiązek składania przysięgi antymodernistycznej. Biskup Ratyzbony Rudolf Graber (1903–1992) uznał tę decyzję papieża za niezrozumiałą, w rzeczywistości jednak łatwo można domyślić się jej przyczyn. Została ona zniesiona, ponieważ – jak to zauważył wcześniej ks. Fenton – nie odpowiadała gustom liberalnych katolików. A to właśnie liberalny katolicyzm zatryumfował na II Soborze Watykańskim.

Tuż po zakończeniu soboru francuski senator Marcel Prelot stwierdził z zadowoleniem: Przez 150 lat walczyliśmy, by nasze idee zatryumfowały w Kościele i nie udało nam się to. Ostatecznie jednak zwołano II Sobór Watykański i odnieśliśmy tryumf. Od tego momentu tezy i zasady liberalnego katolicyzmu zostały definitywnie i oficjalnie przyjęte przez Kościół święty. Wiadomo, że modernizm jest jednym z głównych składników tzw. liberalnego katolicyzmu.

W posoborowym Kościele normą jest całkowita pogarda dla antymodernistycznych przedsięwzięć św. Piusa X. Doszło do tego, że duchowni w rodzaju ks. Donalda Cozzensa, autora popierającej homoseksualizm książki The Changing Face of the Catholic Priesthood („Zmieniające się oblicze katolickiego kapłaństwa”), otwarcie wyśmiewają przysięgę antymodernistyczną. 24 października 2002 r. w wywiadzie dla National Public Radio ks. Cozzens powiedział, mając na myśli siebie i swoich współbraci: Poszliśmy na kompromis i podpisaliśmy tę przysięgę. My, którzy mieliśmy być głosicielami prawdy, ludźmi, którym miano ufać, ludźmi, których słowo miało być najważniejsze, wkroczyliśmy w kapłaństwo, przysięgając coś, w co tak naprawdę nie wierzyliśmy.

Jest to wyraz całkowitej pogardy względem II przykazania Dekalogu, całkowitego lekceważenia uroczystej przysięgi złożonej wobec Boga. A jednak kapłani tacy jak ks. Cozzens, którzy publicznie szydzą ze złożonego ślubu, nie spotykają się z żadną reprymendą ze strony biskupów.

Odrodzenie modernizmu

Święty Pius X przewidział przyszłe odrodzenie modernizmu. Gdy pod koniec pontyfikatu gratulowano mu poskromienia modernizmu, papież miał odpowiedzieć, że mimo wszystkich jego wysiłków nie udało mu się zabić hydry, ale jedynie zepchnąć ją do podziemia. Ostrzegał, że jeśli przywódcy Kościoła nie zachowają czujności, modernizm odrodzi się silniejszy niż kiedykolwiek wcześniej.

Następcy Piusa X podtrzymywali jego politykę wobec modernizmu, jednak już nie z tą samą energią. Również dwie wojny światowe w znacznym stopniu odciągnęły od tego problemu uwagę dobrych biskupów, którzy do tej pory zachowywali stosowną czujność. To właśnie podczas II wojny światowej i w okresie bezpośrednio po niej byliśmy świadkami narodzin nouvelle théologie (‘nowej teologii’), będącej po prostu modernizmem przebranym w nowe szaty. Przywódcami tego nurtu byli ks. Henryk de Lubac SI, o. Dominik Chenu OP, o. Iwon Congar OP, ks. Karol Rahner SI i inni.

Istotę „nowej teologii” można streścić w twierdzeniu, że religia musi się zmieniać stosownie do zmian w otaczającym nas świecie – co jest również kluczową tezą modernizmu. Ksiądz Henryk Boulliard, będący orędownikiem „nowej teologii” już w latach 40., pisał: Teologia, która nie byłaby aktualna, byłaby teologią błędną.

W 1946 r. Pius XII zdecydowanie potępił to stanowisko: Wiele powiedziano, a i tak nie dość wyjaśniono metodę «nowej teologii», która podlega ewolucji i – wraz ze wszystkim, co podlega zmianie – sama się zmienia, nigdy nie dojrzewa, nigdy do niczego nie dochodzi. Jeżeli miałoby się taką opinię przyjąć, cóż tedy stanie się z niezmiennymi dogmatami katolickimi, co z jednością i stałością wiary?.

Wybitny tomista o. Garrigou-Lagrange OP słusznie zauważył w swym głośnym artykule Dokąd zmierza „nowa teologia?", że ten nurt prowadzi znowu do modernizmu. Jak ostrzegał św. Pius X, modernistyczna hydra nie została uśmiercona i powraca, by wziąć krwawy odwet.

Jan XXIII

Następnym papieżem wybrano Józefa Roncallego, który przyjął imię Jana XXIII. Zignorował on ostrzeżenia Piusa XII i uznał, że orędownicy „nowej teologii” mogą zostać ekspertami podczas soboru. Teologowie ci oraz biskupi, którym doradzali, utworzyli blok liberalny, tzw. przymierze reńskie. Blok ten przejął kontrolę nad soborem i skierował go na nowy, liberalny kurs.

W książce zatytułowanej Vatican II Revisited ("Nowe spojrzenie na II Sobór Watykański") entuzjasta rewolucji Vaticanum II bp Alojzy J. Wycisło z satysfakcją stwierdził, że teologowie, którzy do tego czasu byli uważani za podejrzanych, podczas soboru wypłynęli jako periti (‘eksperci’), a publikowane później książki i komentarze ich autorstwa zyskały wielką popularność. Jak pisał, encyklika Piusa XII Humani generis miała (…) destrukcyjny wpływ na pracę licznych przedsoborowych teologów. (…) Na wczesnym etapie przygotowań do soboru teologowie ci (głównie francuscy i niemieccy), których działalność ograniczona została przez Piusa XII, wciąż byli dyskryminowani. Papież Jan [XXIII] po cichu zniósł zakaz dotyczący najbardziej wpływowych spośród nich.

W dalszej części książki bp Wycisło wygłasza peany pod adresem progresistów w rodzaju księży Jana (Hansa) Künga, Karola Rahnera, Jana Courtneya Murraya, Iwona Congara, Henryka de Lubaca, Edwarda Schillebeeckxa i Jerzego Bauma, których pisma przed soborem zostały potępione lub były uważane za teologicznie podejrzane, a którzy obecnie stanowią światła przewodnie posoborowej teologii.

Również bp Remigiusz de Roo, jeden z najbardziej liberalnych biskupów kanadyjskich, który uczestniczył w II Soborze Watykańskim, wspominał niedawno: (…) wciąż jeszcze odczuwam dreszcz podniecenia, gdy przypomnę sobie, jak Paweł VI przybył by sprawować Eucharystię. (…) Wraz z nim, wszyscy w czerwieni, stali teologowie, którzy przed soborem byli marginalizowani.

Ci modernistyczni teologowie, którzy stali się siłą napędową Vaticanum II i którzy dostarczyli bp. de Roo dreszczyku emocji, rozmyślnie wpletli dwuznaczne sformułowania w teksty soborowe, by domieszać do nich swe liberalne idee. Po soborze Paweł VI pozwolił im kontynuować rozpoczętą pracę – stali się oficjalnymi interpretatorami Vaticanum II wobec całego świata.

Jezuita ks. Henrici, gorący orędownik „nowej teologii”, przechwalał się, że stała się ona oficjalną teologią II Soboru Watykańskiego. System neomodernistyczny, potępiony za pontyfikatu Piusa XII, ostatecznie zwyciężył i od czasu soboru zwolennicy „nowej teologii” zyskali pełną kontrolę nad Kościołem. Główni propagatorzy „nowej teologii”, tacy jak von Balthasar, de Lubac czy Congar, zostali mianowani przez Jana Pawła II kardynałami – i to pomimo faktu, że nigdy nie wyrzekli się swych modernistycznych poglądów. Paweł VI, Jan Paweł II oraz sam Benedykt XVI byli gorliwymi uczniami de Lubaca i von Balthasara i zostali ukształtowani wedle głoszonych przez nich idei.

Nic więc dziwnego, że w 1967 r., dwa lata po zamknięciu obrad soboru, gdy nieustanne zmiany stały się czymś naturalnym, Paweł VI zniósł obowiązek składania przysięgi antymodernistycznej. Bastion, mający za zadanie chronić Kościół przed modernizmem, został zdemontowany w chwili, gdy zastosowanie antymodernistycznych środków było najbardziej potrzebne. Od tego momentu zapanował chaos.

Vaticanum II

Przyjrzyjmy się pokrótce epizodowi, który dobrze oddaje wpływ modernizmu podczas II Soboru Watykańskiego – modernizmu, który oddziaływał dzięki oddanym mu hierarchom, dziś uważającym Vaticanum II za centrum Wszechświata.

Jak wiadomo, Jan XXIII powołał przed soborem Centralną Komisję Przygotowawczą, która poświęciła dwa lata na przygotowanie szkiców dokumentów, mających stanowić przedmiot przyszłych dyskusji. Te pierwotne projekty były całkowicie zgodne z tradycyjnym nauczaniem Kościoła. Nadzór nad prowadzonymi z wielką starannością pracami sprawował kard. Ottaviani ze Świętego Oficjum. Gdyby te dokumenty zostały zaakceptowane przez sobór, dyskusje biskupów i teologów musiałyby potoczyć się całkowicie innymi, tradycyjnymi torami

Arcybiskup Marceli Lefebvre tak pisał o tych schematach przygotowawczych: Zostałem mianowany przez papieża członkiem Centralnej Komisji Przygotowawczej i uczestniczyłem w jej pracach entuzjastycznie i z zapałem przez pierwsze dwa lata. Komisja była odpowiedzialna za sprawdzanie i badanie wszystkich schematów przygotowawczych, które spływały z komisji specjalistycznych. (…) Praca ta była prowadzona w sposób bardzo drobiazgowy i metodyczny. Nadal posiadam 72 schematy przygotowawcze; zawarta w nich doktryna Kościoła jest absolutnie ortodoksyjna. W pewnym stopniu zostały one dostosowane do naszych czasów, jednak z wielkim umiarem i rozsądkiem.

Jednak liberalni biskupi z przymierza reńskiego natychmiast po otwarciu obrad soboru sprzeciwili się przyjęciu oryginalnych dokumentów. Twierdzili, że nie mieli wpływu na ich kształt i podnosili inne obiekcje natury proceduralnej. Cała kwestia została poddana pod głosowanie, wskutek którego będące owocem dwuletniej pracy dokumenty wylądowały w koszu na śmieci. Arcybiskup Lefebvre wspominał: Wszystko było gotowe na zapowiedziany termin i 11 października 1962 r. ojcowie zajęli swe miejsca w nawie bazyliki Św. Piotra w Rzymie. Wkrótce jednak wydarzyło się coś, czego Stolica Apostolska nie przewidziała. Od pierwszych dni sobór był oblegany przez siły liberalne. (…) 15 dni po sesjach otwierających nie ostał się żaden z 72 schematów. Wszystkie zostały odesłane, odrzucone, wyrzucone do śmieci.

Skutek był taki, że zebranych w Rzymie 2500 biskupów z całego świata nie miało nad czym dyskutować. Cały harmonogram obrad wylądował w koszu. Wskutek tego biskupi powierzyli obecnym na soborze postępowym teologom przygotowanie nowych dokumentów, dzięki którym można było nadać soborowi bardziej liberalny, ekumeniczny kurs.

Opowieść o dwóch liberałach

Poniżej przedstawimy dwa krótkie komentarze dotyczące oryginalnych szkiców autorstwa kard. Ottavianiego, dobrze obrazujące nienawiść, jaką liberałowie darzyli tradycyjne dokumenty. Pokazują one również, do jakiego stopnia progresiści byli zdeterminowani, żeby odsunąć od władzy lojalnych synów św. Piusa X, którzy za swój pierwszy obowiązek uważali obronę czystości tradycyjnej wiary katolickiej w tym samym kształcie, w jakim zawsze była wyznawana i praktykowana. Inicjatywy św. Piusa X zostały podczas II Soboru Watykańskiego wprost zanegowane.

Najpierw przedstawimy komentarz prezbiteriańskiego obserwatora Roberta McAffe Browna: Wobec wyrażanych przez licznych biskupów obaw, że sobór przypieczętuje jedynie decyzje Kurii, które już zostały podjęte, jednym z najważniejszych wydarzeń w trakcie całego soboru był bez wątpienia epizod mający miejsce bezpośrednio po jego otwarciu. Grupa kardynałów uświadomiła sobie wówczas, że gdyby sobór natychmiast przystąpił do wyboru członków komisji (mniejszych grup roboczych, mających za zadanie zająć się większością prac), rezultatem mogło być jedynie uchwycenie władzy przez frakcję konserwatywną, która przygotowała dokumenty wstępne (…). Stąd, choć harmonogram przewidywał natychmiastowe głosowanie, wszyscy zdawali sobie sprawę z faktu, że krok taki sprawiłby, iż sobór w konsekwencji nie byłby zdolny działać samodzielnie i stałby się więźniem mniejszości już wyznaczonej, by sprzeciwiać się wszelkim znaczącym reformom.

W dalszej części McAfee Brown mówi o proteście kard. Lienarta i jego inicjatywie – wspartej przez należącego do frakcji liberalnej kard. Fringsa – mającej na celu zawieszeniu obrad soboru na weekend. Doprowadziło to po przerwie do ponownego głosowania, a w rezultacie do władzy doszli najbardziej liberalni kardynałowie. Wówczas również zostały odrzucone schematy wstępne. McAfee kontynuuje: Ponieważ posunięcie to zostało zwieńczone sukcesem, sobór mógł stać się prawdziwym soborem całego Kościoła, zamiast odzwierciedlać poglądy panujące jedynie w południowej części Półwyspu Apenińskiego.

Te rzekomo przestarzałe poglądy, panujące jedynie w południowej części Półwyspu Apenińskiego, to prawdziwa doktryna i praktyki Kościoła, obecne w nim od początku istnienia. McAfee Brown wyraża radość, że podczas Vaticanum II liberałowie zyskali przewagę, wskutek czego tradycyjna doktryna została zaćmiona przez opary modernistycznego sentymentalizmu.

Drugą osobistością, której poglądy przytoczymy, był młody teolog iperitus, który od pierwszego dnia soboru opowiedział się po stronie progresistów i który był bliskim współpracownikiem modernisty ks. Karola Rahnera. W wydanej w 1966 r. książce o soborze teolog ten pokpiwa sobie z oryginalnego schematu o źródłach objawienia, napisanego pod kierownictwem kard. Ottavianiego: Tekst ten był, jeśli można użyć takiego określenia, w całości wytworem mentalności antymodernistycznej, która ukształtowała się na przełomie wieków. Został napisany w duchu potępień i negacji, (…) niechętnym, a nawet obraźliwym względem wielu Ojców – mimo że jego treść nie była dla nikogo nowością. Odzwierciedlała ona nauki zawarte w podręcznikach znanych biskupom z czasów seminaryjnych, a w niektórych przypadkach ich autorzy byli odpowiedzialni za tekst prezentowany Ojcom. Nasz teolog wzdragał się na samą myśl, że sobór mógłby rzeczywiście powtórzyć niezmienne nauczanie Kościoła lub przybrać ton antymodernistyczny, pozostając wierny zaleceniom św. Piusa X.

Kim był ten teolog, wyszydzający antymodernistyczne inicjatywy? Otóż był nim nie kto inny, jak młody ks. Józef Ratzinger. Przyszły papież kontynuował w tym samym duchu: Istotę problemu można by wyrazić w ten sposób: czy stanowisko intelektualne antymodernizmu – stara polityka ekskluzywizmu, potępień i obrony, prowadząca do niemal neurotycznego odrzucania wszystkiego, co nowe – miała być kontynuowana? A może Kościół, przedsięwziąwszy wszystkie konieczne do obrony wiary środki, zmieni swe stanowisko i postępowanie na bardziej pozytywne podejście do swych własnych korzeni, do swych braci i do dzisiejszego świata?

Po tej groteskowej karykaturze stanowiska antymodernistycznego ks. Ratzinger z satysfakcją stwierdza, że większość ojców opowiedziała się za drugą alternatywą – czyli zajęła stanowisko anty-antymodernistyczne. Wyrażając radość z „nowego początku”, podkreślał, że dwa główne argumenty używane dla obrony nowego stanowiska opierały się na woli papieża Jana, by teksty miały charakter duszpasterski, a wyrażona w nich teologia była teologią ekumeniczną.

Tak więc zarówno liberalny protestant McAfee Brown, jak i ks. Józef Ratzinger wyrażali satysfakcję z tego, że antymodernistyczny bastion został ostatecznie obalony, by uczynić miejsce dla nowego wspaniałego świata Vaticanum II.

Sobór nie poprzestał jednak na tym, burząc kolejne umocnienia, takie jak precyzja języka scholastycznego czy definicja Kościoła autorstwa św. Roberta Bellarmina – oczyszczając w ten sposób pole dla teologii ekumenicznej. Ω

Jan Vennari

 

Za „Catholic Family News” tłumaczył Tomasz Maszczyk.

www.piusx.org.pl

Tags: , , , ,

Kategoria: Publicystyka, Religia, Wiara

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *