Wywiad z Arkadiuszem Robaczewskim, pełnomocnikiem rektora Collegium Intermarium do spraw studiów i programów kształcenia
MK: Collegium Intermarium – młoda uczelnia powstała przed rokiem, doczekała się tyluż zwolenników, sympatyków i współpracowników z różnych środowisk, co też wrogów. Gazeta Wyborcza, rózne jej mutacje poświęcają uczelni raz po raz materiał, w których za wszelką cenę dezawuują znaczenie Collegium Intermarium…
AR: Marcus Tulius Cicero wyrażał o Germanach zdanie, że apud Germanos latrocinia nullam habent infamiam, czyli że u Germanów zbrodnia nigdy nie uchodziła za coś hańbiącego. Podobnie jest ze wspomnianym medium – u nich manipulacja to codzienność, coś, czego nie mogą się wyzbyć i coś, co jest sposobem działania. Nie chcę już do tej sprawy wracać,robiliśmy to w oficjalnych i nieoficjalnych dementi, tu wspomne tylko, że na CI studiuje łącznie blisko 150 studentów i słuchaczy a 38 osobowa kadra naukowo dydaktyczna, z której to liczby Wyborcza szydziła, jakoby była przeznaczona dla 15 studentów, jest dedykowana dla kilku kierunków studiów i pracuje w kilku zespołach badawczych.
MK: To paradoksalne. Liberalne media z jednej strony szydzą, że Collegium Intermarium to uczelnia bez znaczenia, z drugiej strony raz po raz poświęcają jej dość sążniste materiały…
AR: Nasza uczelnia jest niewielka i taka pozostanie. Bo jest elitarna, a elitarność to nie masowość, to naturalne. Kształcimy młodych i starszych, by byli w sposób niestandardowy przygotowani do obejmowania róznych funkcji stanowisk: w administracji, w mediach, w szkołach. Ich wykształcenie i przygotowanie odbiega od standardowego.
MK: W czym? Co jest charakterystyczne dla kształcenia w Collegium Intermarium?
AR: Posłużmy się przykładem studiów prawniczych. Nie kształcimy prawników – techników, biegłych wyłaczne w stosowaniu kodeksów i ustaw. To czywiście jest bardzo ważne i nie jest przez nas w żaden sposób zaniedbywane, przeciwnie, kładziemy na ową biegłość duży nacisk. Jednak na tym nie poprzestajemy. Nasz student, poza kodeksami, ustawami i przepisami, styka się w spsób żywy z europejskim dziedzictwem kulturowym. Poznaje, w sposób rozszerzony w stosunku do innych uczelni, kulturowe dziedzictwo Grecji, Rzymu, wspaniałego Średniowiecza. Poznaje prądy myślowe, kulturowe, gospodarcze, które doprowadziły, od czasów nowożytnych, do kryzysu wielkiej cywilizacji. Poznaje źródła destrukcyjnych ideologii, takich jak komunizm i narodowy socjalizm, obserwuje w sposób świadomy, ich współczesne mutacje.
MK: To czyni go świadomym…
AR: Tak, świadomym tego, co się dzieje w świecie. Odczytuje rzeczywistość nie w sposób powierzchowny, tylko rozumiejący. To usprawnia go do podejmowania w przyszłości odpowiedzialnych zadań w społeczeństwie, obejmowania prestiżowych stanowisk.
MK: Collegium kształci przyszłych urzędników administracji państwowej?
AR: Rzecz jasna, nie jest to naszym bezpośrednim celem. Naszym bezpośrednim celem jest, jak już zostało to powiedziane, wykształcić ludzi świadomych, fachowców, ale zanurzonych w dziedzictwie cywilizacji łacińskiej. Jest jednak rzeczą oczywistą, że wobec kryzysu, głębokich przemian, jakie zachodzą lub wkrótce, w perspektywie pięciu czy dziesięciu lat, zajdą w świecie, w polityce, w biznesie, kulturze – to właśnie tacy ludzie będą obejmować stanowiska, w sposób naturalny będą chwytać stery w tych dziedzinach.
MK: I to być może tłumaczy atak lewackich mediów na Collegium Intermarium…
AR: Tak, łamiemy monopol lewicy na wykształcenie fachowe, ale nie poddane ideologii politycznej poprawności. To, że przygotowujemy specjalistów, którzy nie są służalczy wobec lobby homoseksualnego, aborcyjnego, pandemicznego, których sprzeciw wobec tych nurtów jest świadomy – nie może się podobać, stąd ataki na nas. Nie osłabiają nas one jednak. Wciąż ufamy, że nawet z naszymi przeciwnikami jest możliwa wymiana argumentów, jesteśmy na nią gotowi, z naszej strony jest otwartość na rzeczową, choć, zdajemy sobie sprawę, niełatwą rozmowę.
MK: W misję Collegium Intermarium jest wpisane, jak czytamy w Waszych materiałach i na Waszej stronie, przywracanie idei średniowiecznego uniwersytetu. Jaki jest sens tej deklaracji? W czym się ona wyraża? Postęp nauki jest ogromny, również postęp technologiczny, a Wy mówicie o średniowiecznym uniwersytecie, jako o czymś, do czego warto się odwoływać…
AR: Średniowieczny uniwersytet… Jestem przekonany, że to miejsce może być przedmiotem tęsknoty wielu współczesnych studentów (śmiech). A tak naprawdę, nie ma się z czego śmiać. Po pierwsze, była to instytucja, w której zdobywano wiedzę w sposób wolny. Było miejsce na dyskusję, czasami bardzo gorącą, bowiem wówczas ludzie cenili sobie prawdę i byli gotowi jej bronić i do niej przekonywać. Stąd kształcenie na średniowiecznym uniwersytecie było oparte na dialogu, na dyskusji, wymianie i korekcie poglądów. Dzisiejsze, zideologizowane uniwersytety nie przypominają w tym aspekcie swoich średniowiecznych poprzedników. Zresztą, nie tylko w tym. Bo, co najważniejsze, uniwersytet to miejsce poznawania prawdy, prawdy dla niej samej. To nie miejsce zdobywania zawodu, fachu – to miejsce kształtowania swego człowieczeństwa. Odbywało się to poprzez wspinanie się na barki olbrzymów – zatem poprzez szacunek do dziedzictwa, do wielkich koryfeuszy cywilizacji, nauki. Dziś jakbyśmy zapomnieli o tej oczywistości, płynącej z pokory – że jesteśmy tylko karłami, którzy wspięli się na barki olbrzymów. Studia kojarzą nam się ze zdobywaniem zawodu, z przechodzeniem przez sito zaliczeń, egzaminów, ze składaniem różnego rodzaju prac – ostatecznie, by zdobyć zawód, znaleźć dobrą pracę. Tymczasem we właściwym znaczeniu, w naszej cywilizacji, studia służyły formacji człowieczeństwa, poznawaniu prawdy dla niej samej. To jest ideał edukacji akademickiej – poznawanie prawdy, która przemienia człowieka i pozwala mu kształtować cywilizację, pozwalającą na życie godne ludzkiej osoby.
MK: Czy to oznacza, że dobre studia to takie, po których nie można znaleźć dobrej pracy, że jest się dobrze ukształtowanym człowiekiem, skazanym na zawodową marginalizację?
AR: Owszem, są tacy, którzy w ten sposób stawiają sprawę ale jest to podejście, proszę wybaczyć, zwyczajnie prostackie, zdradzające nieuctwo oraz nierozumienie spraw podstawowych.
MK: Zatem?
AR: Żyjemy w stechnicyzowanym społeczeństwie i, rzecz jasna, zmieniły się potrzeby edukacyjne, w pewnej mierze regulowane rynkiem, to zrozumiałe. Jednakże nie wolno, i to w imię obrony tego, co pozytywne w rozwoju cywilizacyjnym, w imię ocalenia tego, nazwijmy to, sukcesu technicznego, technologicznego, który obserwujemy na własne oczy – w imię tego właśnie – nie wolno zapominać nam o naczelnym celu edukacji, także edukacji na poziomie akademickim. We współczesnej edukacji, na wszystkich szczeblach, najbardziej zdumiewające jest to, że stałą się ona narzędziem wydziedziczania z kultury łacińskiej. Zostaliśmy w sposób systematyczny pozbawieni kontaktu ze źródłami naszej cywilizacji, z jej ożywczymi dziełami. Nie znamy mistrzów, którzy je tworzyli. Edukacja zajmuje się dziś, przy powszechnej aprobacie, produkcją wyspecjalizowanych żywych narzędzi do różnych dziedzin przemysłu i biznesu. Zatraciliśmy jej wymiar formacyjny, kształtujący człowieka, jako osobę. Za tym postępuje rozkład rozumu, a z kolei konsekwencją tego rozkładu jest głęboki kryzys, nie tylko gospodarczy i cywilizacyjny, bo ten jest skutkiem, ale kryzys człowieczeństwa, moralności. Pora, byśmy tę zależność dostrzegli!
MK: Czy CI jest w stanie ten kryzys powstrzymywać, hamować?
AR: Jesteśmy realistami, nie mesjanistami. Takich instytucji, działających w podobnym duchu, z podobnych pobudek – potrzeba wiele i nigdy nie będzie ich za dużo. Ale poprzez nasze studia dzienne, o których mówiłem wyżej, a także, co podkreślić chcę teraz, poprzez nasze studia podyplomowe – chcemy mieć swój udział w przekazywaniu tego co wiecznotrwałe, bez czego cywilizacja nie może funkcjonować.
MK: Zatem CI prowadzi także studia podyplomowe… Zechce Pan je przybliżyć Czytelnikom MK?
AR: Z radością. Jest ich kilka, niektóre są bardzo specjalistyczne, jak np. te dotyczące zarządzania w organizacjach pozarządowych – bardzo ważny kierunek, dotyczący sektora NGO, w którym bardzo wciąż brakuje prężnych, dobrze zarządzanych organizacji konserwatywnych, które będą wpływać na rzeczywistość lokalnie i środowiskowo.
Ale są też inne kierunki. Na przykład Wielkie Teksty Cywilizacji Łacińskiej. Na tych studiach słuchacze mogą wyruszyć w wielką podróż z Odysem, podyskutować z Sokratesem, posłuchać opowieści o intelektualnych i duchowych przeżyciach od samego św. Augustyn, a św, Tomasz z Akwinu wprowadza w fascynujący świat scholastycznych dystynkcji i pomoga odkryć, że istnienie jest najdoskonalsze ze wszystkiego – esse est perfectissimum omnim! Razem z Szekspirem szukają rzetelnej odpowiedzi na pytanie, czy "jest li w istocie szlachetniejszą rzeczą znosić pociski zawistnego losu?". Spotkają się ze wspaniałymi postaciami z naszego dziedzictwa, dotkają najważniejszych pytań i szukają na nie odpowiedzi w towarzystwie prawdziwych mistrzów.
MK. Bardzo frapująco to brzmi, ufam, że chętnych nie brakuje. Jakie jeszcze studia podyplomowe oferuje CI?
Kolejne ważne studia to studia podyplomowe dla nauczycieli, „Etyka cnót i realnego dobra w świecie ponowoczesnym”, przygotowujące do nauczania etyki w szkołach. Wiadomo, że najparwdopodobniej od przyszłego roku szkolnego do szkół wejdzie etyka – jako przedmiot obowiązkowy dlka tych, którzy rezygnują ze szkolnej katechezy. Jest potrzeba solidnego przygotowania do nauczania tego przedmiotu. CI podjęło się, na swoeje wciąż skromne możliwości, realizacji tego zadania, w tej chili mamy już setkę słuchaczy tego kierunku, w bieżącym roku akademickim studia podejmą kolejni nauczyciele.
MK: Czym charakteryzują się te studia?
AR: Na pewno – wiemy to od naszych słuchaczy – nie są to kolejne, nudne studia podyplomowe, które trzeba „zaliczyć”, by zdobyć papierek. To studia prowadzone przez pasjonatów, wybitnych nauczycieli akademickich. Wzbudzają zywe, niekłamane zainteresowanie pośród słuchaczy, pobudzają do samodzielności intelektualnej. Przygotowują nauczycieli do odnalezienia się na tym cywilizacyjnym polu bitewnym, jakim niewątpliwie jest dzisiejsza szkoła.
MK: Szkoła jako „pole bitewne”?
AR: Z niechęcią to konstatuję, ale takie są realia. Dzieci, młodzież, mająca nieograniczony dostęp do mediów elektronicznych jest poddana różnym wpływom, często tym najgorszym. Przez nie ukształtowana – przestępuje szkolne progi. Chcemy dać nauczycielom narzędzie, by mogli te wpływy rozpoznać i korygować, w sposób skuteczny.
MK: W jaki sposób można to osiągnąć?
AR: Rzadko zdajemy sobie z tego sprawę, ale dzisiejsze spory, czy raczej głęboki podział dużych grup w społeczeństwie, który obesrwujemy także w szkole, to konsekwencje głębokich różnic filozoficznych. Spory dotyczące możliwości poznania prawdy, istnienia ludzkiej natury, całe zamieszanie wokół LGBT czy gender, tożsamości płciowej – ma swe źródło w starej jak świat wojnie filozoficznej. Po jednej stronie występuje w niej Sokrates, po drugiej sofiści, którzy są przekonani, że nie ma prawdy i dobra. Jest się albo realistą, przekonanym, że istnieje obiektywna, niezależna od ludzkiego umysłu prawda, albo relatywistą, który odrzuca niezależną od ludzkiego umysłu prawdę. Relatywizm to dziś powszechna postawa – jest budowana i umacniana nie tylko prasę, telewizję, książki, lecz także, co szczególnie smutne – przez szkoły i uczelnie wyższe. Relatywizm jest dziś narzucany z prawdziwie fanatycznym zapałem. Te studia mają wyposażyć nauczycieli nie tylko w środki obronne wobec relatyzwizmu, lecz także zbudować w słuchaczu spokojną lecz stanowczą siłę intelektualną, dzięki której będzie mógł wprowadzać swoich uczniów w świat, w którym sam przebywa, gdzie jest hierarchia dóbr, gdzie odróżnia się to, co prawdziwe od tego, co fałszywe, piękno od szpetoty. Takich nauczycieli najbardziej potrzebuje dziś polska szkoła.
MK: Czyli jednak studia dające konkretny fach…
AR: Tak, te studia dają i umiejętności i uprawnienia. Ale wspomnę o jeszcze jednym kierunku naszych studiów podyplomowych, realizowanym w CI. To „Europa klasyczna. Polityka- kultura – sztuka debaty”. Powtarzamy, w nieco zmodyfikowanej formie kierunek, który w minionym roku cieszył się powodzeniem i zyskał uznanie słuchaczy. To elitarne studia, dla osób, które mają wobec siebie wysokie wymagania, które nie godzą się na przeciętność. Dobór przedmiotów i wykładowców pozwala zapoznać się z podstawami filozofii klasycznej, z zasadami klasycznej edukacji, ale też odnieść się do ideologii dominujących we współczesnym świecie, zmierzyć się intelektualnie z takimi zjawiskami, jak multikrtualizm, nauczyć się rzetelnej, rzeczowej argumentacji na rzecz tego, co klasyczne i tradycyjne. Studia, poza realnymi korzyściami intelektualnymi, zdobytą w rygorze akademickim erudycją, dają też ogromną satysfakcję z odkrywania rzeczy wartościowych, prawdziwych, pięknych.
MK: Czy przybywa studentów w murach CI, czy ludzie chcą się kształcić w takim duchu?
AR: Podwoje Collegium Intermarium są otwarte. Nasze studia, zarówno te dzienne, jak i podyplomowe, nie są studiami dla każdego. Są dla ludzi, którzy chcą od siebie wymagać, którzy nie godzą się na bylejakość. Odpowiem, przywołując Nicolasa Gomeza Davilę: „To, że mistrz przestaje być modny, nie dotyka mistrza, lecz jest przyczyną intelektualnej zapaści jego ucznia.” Mistrzowie naszej cywilizacji przestali być modni jakiś czas temu. Stąd intelektualna i nie tylko, zapaść naszej cywilizacji, całej rzeszy ludzi, także tych, którzy chcą uchodzić za elitę, bo posiedli takie czy inne wykształcenie. Ale wyjcie z tej zapaści jest możliwe. Dlatego zapraszamy w mury CI kolejnych studentów i słuchaczy.
Arkadiusz Robaczewski: pełnomocnik rektora CI do spraw studiów i programów kształcenia, dla portalu rozmawiał Arkadiusz Jakubczyk
Kategoria: Arkadiusz Jakubczyk, Kultura, Myśl, Publicystyka, Religia, Reportaż, Wiara
Róbcie swoje! „Psy szczekają karawana – jedzie dalej„! GW etc., get lost!
„Psy szczekają – karawana jedzie dalej„!
Szkoła jako pole bitewne – to bardzo w duchu cytatu z Chestertona przywołanego niedawno przez zwyciężczynię wyborów w Italii, p. Meloni: "Płomienie zostaną wykrzesane na świadectwo tego, że dwa i dwa to cztery. Będzie się sięgać po szable, by dowieść, że liście są zielone latem." Caeterum censeo, że pojęcie "człowiek wykształcony", czy "kulturalny" można stosować tylko wobec tych, którzy są uformowani w duchu kultury klasycznej, co zakłada nie tylko znajomość łaciny i greki, ale również filozofii i literatury. To samo zresztą dotyczy kogoś, kto określa się jako "konserwatysta".