„Wyspa”
Już samo tło, ponure krajobrazy dalekiej Północy sprawiły, że dwa razy zastanawiałam się, czy w ogóle obejrzeć ten film. Nie żałuję. To pogodne, ale i wzruszające, a wartościowe dzieło, które opowiada o tym, że na zamarzniętej ziemi, dosłownie i w przenośni, może kwitnąć niezwykły kwiat.
Jest rok 1976. Ojciec Anatol żyje w malutkim monastyrze na samotnej wyspie w głębi ZSRR. To prosty, mądry boży wariat, dziwak, sprawiający kłopoty mądralińskiemu przełożonemu. Asceta, prawosławny św. Franciszek, obdarzony darem prorokowania i łaską wypędzania z ludzi złych duchów. Do o. Anatola przybywają ludzie z dalekich stron po radę, modlitwę o uzdrowienie i uwolnienie. O. Anatol nigdy nie narzeka, tylko często wzdycha o ciężarze, jaki nosi w sercu. Jego współbracia nie wiedzą, że ma smutną tajemnicę, a jest nią zdrada i wydanie na śmierć kompana z czasów II wojny światowej…
Człowiek strzela, a Bóg kule nosi. Człowiek patrzy prosto, w swój cel, ten się tylko liczy. Bóg w tym czasie snuje dziwne zbiegi okoliczności… Tego o. Anatol uczy swoich współbraci. Prostota mnicha zawstydza, drażni, rozkłada współbraci na łopatki. On, który śpi na węglu i nie ma żadnej własności prócz habitu, uczy swego przełożonego. Pali eleganckie jego buty i ulubiony koc. To symboliczne zerwanie przywiążania przeora do rzeczy ziemskich, do wygody i pychy. Ale o. Anatol nie walczy tylko z cudzym grzechem, lecz przede wszystkim zabiega o odpuszczenie własnego… "Jesu Chryste, synu Boga, zmiłuj się nade mną grzesznym" – powtarza w codziennej pracy, od rana do wieczora. I jego pokuta nie idzie na marne. Na wyspie zjawia się ten, którego przed laty zdradził, ale okazuje się, że przeżył i przebaczył. Wtedy kapitan, dzisiaj jest admirałem. O. Anatol może w spokoju serca oddać ducha Bogu.
Główną rolę gra podobno nawrócony rockman, obecnie mnich, a po nakręceniu tego filmu, jeden z kierowników produkcji (w każdym razie, ktoś z naczalstwa) sam nawrócił się i pozostał na wyspie jako eremita. Brzmi prawdopodobnie.
Aleksandra Solarewicz
"Wyspa", reż. P. Łungin, wyk. P. Mamonow (o. Anatol), Rosja 2006
Kategoria: Aleksandra Solarewicz, Recenzje