banner ad

Witczak: Witraż, światło i ptaki

| 27 kwietnia 2017 | 0 Komentarzy

Obchodzimy dziś dwudziestą piątą rocznicę śmierci Oliviera Messiaena – bodaj najbardziej wyjątkowego, a zapewne i najwybitniejszego kompozytora XX wieku.

To, co najbardziej porywa w twórczości Messiaena, to nie jej aspekty formalne i estetyczne (które jednak są bez zarzutu), ani nawet nie samo połączenie awangardy z tradycją – ale ogrom i rozmach jego arystycznego przedsięwzięcia. Naturalnie życie i twórczość Messiaena nie były przezeń zaplanowane z góry i określone w szczegółach, ale z perspektywy czasu są jak budowla tyleż fantastyczna, mieniąca się różnymi kształtami i barwami, co i zwarta, stabilna, solidna. Tak jak Sagrada Familia Gaudiego w Barcelonie – albo, jakkolwiek paradoksalnie by to nie brzmiało – tzw. Katedra Matki Bożej w Pilar, którą według własnej, surrealistycznej, niezwykłej wizji wznosi od półwiecza hiszpański wieśniak Justo Gallego Martinez. Jeszcze innym skojarzeniem, które zapewne czytelnikowi wyda się zapewne ekstrawaganckie, jest sakralny, religijny aspekt twórczości polskiego (a właściwie łemkowskiego) prymitywisty Nikifora. Jak możemy usłyszeć w jednym z filmów dokumentalnych: Nikifor myślał zawsze hierarchicznie, obraz jego świata był zawsze obrazem hierarchicznym, zbudowanym według Pisma Świętego, Bóg na czele, prawda, później jest taka struktura stroma.

Taką sakralną i poniekąd architektoniczną wizję świata miał także Messiaen. Jego utwory prawie nigdy nie są zwykłymi eksperymentami formalnymi, abstrakcją czy dziełami przypadkowymi. Większość z nich zatytułowana jest w taki sposób, który przywodzi na myśl skojarzenia wizualne albo teologiczne – lub wprost odnosi się do określonych miejsc, zjawisk i zdarzeń. Zarazem wszystko to osadzone jest w tradycyjnej koncepcji rzeczywistości, w której świat odbija idealne formy. Tak mówił o tym on sam: Nie ma prawdziwej muzyki świeckiej ani prawdziwej muzyki świętej, lecz jedynie rzeczywistość widziana z dwóch różnych stron.

Pozwólmy sobie także na dłuższy cytat z dzieła "Symbolika świątyni chrześcijańskiej" Jeana Hani, francuskiego historyka sztuki, katolika o inklinacjach wiodących także ku uniwersalistycznemu pojmowaniu Tradycji: Ich wnioski [pewnej grupy uczonych, historyków sztuki, jak np. T. Burckhardt czy A. K. Coomaraswamy], potwierdzone również na naszych budowlach religijnych [tj. chrześcijańskich], w szczególności budowlach średniowiecznych, powinny całkowicie zmienić sposób ich rozumienia, nieznośnie zdominowany od czasów romantyzmu przez sentymentalizm, moralizm i "estetyzm", mówiąc inaczej – przez indywidualistyczną i "literacką" koncepcję sztuki sakralnej. Tymczasem taka właśnie jest istota sztuki religijnej i oczywiście świeckiej, podczas gdy prawdziwa sztuka sakralna ze swej natury nie jest sentymentalna ani psychologiczna, lecz ontologiczna i kosmologiczna. Sztuka sakralna okazuje się zatem, wbrew wzorcom sztuki współczesnej, nie rezultatem uczuć, fantazji, a nawet "myśli" artysty, lecz transpozycją rzeczywistości radykalnie przekraczającej granice indywidualności ludzkiej. (…) Jest oczywiste, że w tak pojętej sztuce, mającej wartość niemal sakramentalną, artysta nie może sobie pozwolić na dowolne poddanie się swoim własnym natchnieniom. Jego praca nie polega na wyrażaniu swojej osobowości, lecz na poszukiwaniu formy doskonałej, odpowiadającej świętym prototypom inspiracji niebiańskiej. Oznacza to, że sztuka jest sakralna nie przez subiektywne intencje artysty, lecz przez jej obiektywną zawartość (…). Tak więc estetyka podporządkowana zostaje kosmologii, a tym samym ontologii i metafizyce.

Czy to w swojej sztuce realizował Messiaen? W dużej mierze zapewne tak. Wiele jego kompozycji jest wyposażonych w rozbudowane komentarze teologiczne, objaśniające tak sens całego utworu, jak i symbolikę poszczególnych części, a nawet motywów i pojedynczych dźwięków. Co ciekawe, jego upodobanie do wychodzenia poza dur-moll, do alternatywnych i egzotycznych skal muzycznych, niekiedy do dysonansów, pomaga – jak śmiemy sądzić – w uchwyceniu sacrum. Ucho przeciętnego słuchacza jest przyzwyczajone do łagodnych współbrzmień, łatwo kojarzących się z określonymi emocjami i nastrojami. To rodzi ryzyko koncentracji na przyjemności ze słuchania albo też na romantycznym porywie. Samo w sobie nie musi to być zawsze złe, ale pewna niedostępność muzyki współczesnej, w szczególności Messiaena, pozwala chyba wyzwolić się od takich niepotrzebnych skojarzeń. Pozwala dotrzeć do tego, co kluczowe, co kryje się ponad załamaniami i rysami na powierzchni kryształu, jakim jest owa wewnętrzna iskierka, otwierająca nas na Boga – ta, o której pisał Mistrz Eckhart.

Messiaen był jak najdalszy od banalnego epatowania eksperymentem, typowego dla wielu innych twórców minionego stulecia (sztandardowym przykładem mógłby tu być happener John Cage). Tym niemniej śmiało przecierał szlaki: Odpowiem panu bardzo szczerze: nie wierzę w tonalność, nie wierzę w modi, nie wierzę w serie… Myślę, że są to wszystko złudy. Dla mnie jedyną rzeczą prawdziwą w muzyce jest rezonans naturalny. I dlatego wierzę w barwę, bo barwa – podobnie jak muzyka – jest wibracją naturalną. Reszta to wymysły ludzi, którzy usiłują z tego zrobić słowniki, ślicznie ilustrowane tablicami synoptycznymi. (…) Jako kompozytor jestem wolny, więc nie boję się użycia akordu durowego doskonałego. Jest to w końcu jedna z wielu barw harmonicznych, równie dobra jak inne… Niestety, istnieją ciągle jeszcze muzycy, a raczej półmuzycy, którzy słyszą jedynie akordy durowe i molowe, podczas gdy wszystkie pozostałe są dla nich jakimś niezrozumiałym bełkotem.

Konserwatyści czy też tradycjonaliści często nie potrafią pojąć takiego toku myślenia. Ale w sztuce tradycyjnej nie chodzi, wbrew prostym przeświadczeniom, ani o uprzyjemnianie życia lekkostrawnymi współbrzmieniami, ani np. o odzwierciedlanie w malarstwie natury w stricte realistyczny sposób. Paradoksalnie zresztą schematyczna, skoncentrowana na symbolach praca artysty średniowiecznego, egipskiego, etiopskiego czy rdzennie australijskiego może mieć więcej wspólnego z otwarciem na sacrum niż niejedna pompatyczna kompozycja w duchu akademizmu.

Swoją drogą, można tu przytoczyć jeszcze jedną myśl Messiaena: Pragnąłem wyrazić niezwykłość Wiary. Nie mówię, że do tego doszedłem, ponieważ w końcu jest to niewyrażalne… Dodam, że większość sztuk jest niezdolna do wyrażania prawd religijnych: jedynie muzyka, najbardziej niematerialna ze wszystkich sztuk, jest temu względnie najbliższa… W pewnym sensie muzyka posiada wyższą władzę aniżeli obraz i słowo, ponieważ jest niematerialna i bardziej niż inne sztuki odwołuje się do rozumu i refleksji. Dotyka nawet sfery onirycznej i przynależy do świata marzeń.

Twórczość Messiaena jawi się ostatecznie jak ów witraż, który opiewał w jednej ze swych kompozycji, jak "Dom na Wysokościach" z innej. Zbudował swoją katedrę, swoje zbiorcze opus magnum, tak jak przywołany wyżej Don Justo.

 

Przykładowe kompozycje:

Witraż i ptaki

https://www.youtube.com/watch?v=WaIkY8H4iLY

 

Dom na wysokościach

https://www.youtube.com/watch?v=xVi5Qf6tGX8

 

Na grób Pawła Dukasa

https://www.youtube.com/watch?v=GyqdLr6hiRg

 

Amen Sądu

https://www.youtube.com/watch?v=X1mt81qR4IM

 

Adam Tomasz Witczak

Kategoria: Inni autorzy, Kultura, Publicystyka, Roch Witczak

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *