banner ad

Wiński: Gra w klasy

Jesienne wybory parlamentarne to gra o wszystko. Dla totalnej opozycji i jej liderów o zachowanie wpływów, o „pozycje w Europie”, o kasę. Dla polityków partii rządzącej wygrana oznacza darowany czas konieczny do dokończenia reform, utrwalenia zmian, ostatecznego rozliczenia z wszelkiego rodzaju kastami. Kampania wyborcza rozpoczęła się wieczorem w niedzielę 26 maja 2019 roku. Nabiera przyśpieszenia i wcale jej wynik nie musi być łatwy do przewidzenia. Z przekazów medialnych wydaje się, że w przegranej Koalicji Europejskiej – partyjnego narzędzia totalnej opozycji trwa chaos  i szukanie kozła ofiarnego. Nic bardziej mylnego – mamy do czynienia z celowym procesem „oczyszczania pola” przed następnym starciem. Polityczne trupy pokazują jeszcze twarze w mediach ale już jedną nogą są w zamrażarce. Trwa walka o wpływy i miejsca na listach. Jednego można być pewnym, totalna opozycja bez względu na to w jakiej formule wystąpi powoła pod swój sztandar wszelkie możliwe siły i środki. Liberalno-lewicowa czy może lewicowo-liberalna propagandowa machina już ruszyła. 

Na płaszczyźnie politycznej  koalicja anty-pisowska będzie trwać. Nie wiadomo jeszcze w jakiej kooperacji partyjnej. Nowoczesnej już nie ma. Schetyna uczy się od swoich przeciwników i skutecznie przećwiczył „konsumowanie przystawek” W praktyce oznacza to, że pewne miejsce na listach może mieć jedynie Katarzyna Anna Lubnauer oczywiście pod warunkiem utrzymywania spolegliwego tonu wobec platformerskich elit.  Lubnauer to rozumie, spokojna kampania do Parlamentu Europejskiego, pełne poparcie dla znaczących polityków totalnej opozycji. Komentując miejsca polityków Nowoczesnej na listach wyborczych do PE stwierdziła ze wiedziała o tym że „jedynki” i dwójki” na listach są nieosiągalne ale dla niej ważniejszy jest cel koalicji: pokonać PiS i przywrócić Polsce godną pozycję w Unii Europejskie. Na drugim biegunie znajduje się Joanna Scheuring-Wielgus z partii Teraz. Przez wiele miesięcy media tradycyjne jak i elektroniczne kreowały ją  na radykalną twarz totalnej opozycji, prawdomówną i bezwzględnie walczącą z zakłamaniem i obłudą polityków, instytucją kościoła katolickiego, publicystami „prawicowymi”. Czar prysł. Jednak włożone pieniądze oraz czas poświecony na kreacje nie może być zmarnowany. Będzie scenariusz będzie i rola, może nie pierwszoplanowa ale zawsze. Scheuring – Wielgus odegra ją znakomicie.

Największy problem teoretycznie ma opozycja totalna z Polskim Stronnictwem Ludowym. PSL ugrało co chciało. Ani Schetyna ani PO ani Koalicja Europejska nie mogą być zadowolone z postawy ludowców. Partia która ma najlepsze struktury i układy w terenie. Balansująca na krawędzi progu wyborczego, regularnie ogrywa zarówno PiS jak i PO skutecznie hamując wcielenie w życie wymarzonego przez wielu dwupartyjnego modelu sprawowania władzy. Kosiniak- Kamysz cynicznie odkurzył sztandar z tradycjami chrześcijańskimi i wysoko nim powiewa zapraszając do koalicji konserwatywno – ludowej. Ma ku temu wszelkie podstawy. W Polsce samorządowej nadal rządzi PSL. Na wsiach i w małych miasteczkach  w większości to działacze  tej partii dumnie noszą znaczek Prawa i Sprawiedliwości  w klapach marynarek. Przypadek. Nie – celowa strategia. Odnosi ona sukces nawet na najwyższym szczeblu samorządu w sejmikach wojewódzkich.

Wielu agitujących przed wyborami samorządowymi na rzecz ludowców w Urzędach Marszałkowskich sprawuje funkcje dyrektorów departamentów. Dobra zmiana. Niekoniecznie. Wypowiedzi polityków Prawa i Sprawiedliwości, że to programy społeczne i polityka prorolnicza odpowiedzialne są za sukces tej partii na wsi nie do końca są weryfikowalne a tym bardziej prawdziwe. Samorządowcy Prawa i Sprawiedliwości od lat pracujący w terenie lepiej wiedzą  niż ich warszawskie elity, że wizerunek zielonej koniczyny szybko zagości z powrotem na polskiej wsi jeżeli nadal będzie przyzwolenie na etatową konwersję dla ludowców. Na razie PiS nie może lub nie chce skutecznie skonsumować wygranej. Jeżeli odpuści sobie tą wojenkę nie powtórzy w wyborach parlamentarnych wyniku z wyborów do PE. Określana prze wielu komentatorów jako tajemnicza wypowiedz Sawickiego dotycząca  współpracy w przyszłym parlamencie pomiędzy PSL a PiS sugerująca możliwość koalicji w tym kontekście nie jest wcale nierealną. Sawicki wie co mówi i wiedzą o tym ludowcy. Nie chodzi o to by być po stronie wygranych ale o to by nie wypaść z gry. A jest o co grać. I nie chodzi tylko o  250 mld złotych które zasiliły dodatkowo budżet państwa z racji  uszczelnienia podatku VAT, nie chodzi o spółeczki skarbu państwa, monopole, koncesje, immunitety. Bo to chwilowe profity i warte zabiegu dla krótkowzrocznych dorobkiewiczów. Chodzi o władzę a PiS dokonał dekonstrukcji reguł gry które obowiązywały od „okrągłego stołu”. Druga kadencja obecnie rządzących oznacza zmianę społeczną, ekonomiczną ale przede wszystkim zmianę paradygmatu przepływu elit. Ten element najbardziej spędza sen z powiek politykom totalnej opozycji. Nie kwestie ideologii, światopoglądu, LGBT + ale fakt, ze nie załapią się na zmianę.   

Zwycięski obóz zjednoczonej prawicy też nie jest pewien swego. Zwycięstwo w wyborach do PE nad KE przewagą 2 lub 3 pkt procentowych to przewidywalny i realnie akceptowalny poziom. Nie było i nadal nie ma racjonalnych przesłanek aby merytorycznie wskazać przyczynę prawie 7 procentowej przewagi. W tym kontekście  słowa podziękowania wygłoszone w wieczór wyborczy przez Jarosława Kaczyńskiego w stronę socjologów brzmią jak kpina.  Analitycy partyjni nie znają odpowiedzi na pytanie co spowodowało tak dużą różnice. Pojawiają się pytania nie ma odpowiedzi. Ani atak na kościół katolicki, ani forsowanie wartości antychrześcijańskich związanych z LGBT + , sprawne działania aparatu państwa w przypadku sytuacji kryzysowych na Lubelszczyźnie na kilka dni przed wyborami nie są w stanie wyjaśnić  wysokiej frekwencji wyborczej. Do tej pory obowiązywała prosta zasada: im dalej od ośrodka sprawowania władzy tym niższa frekwencja. Tegoroczne wybory do PE udowodniły, że polityka nie kieruje się prostymi zasadami. Pytanie czy jest to trwała tendencja czy jednorazowy wybryk głosujących. Jakiś pewnik trzeba przyjąć, coś  trzeba założyć, problem pojawi się wówczas, gdy sztab wyborczy pomyli się już na wstępie. Dlatego najlepiej by było dla rządzących, żeby wybory do parlamentu odbyły się jak najszybciej. Szansa popełnienia błędu jest wówczas mniejsza.

 

Ignacy Wiński

 

Kategoria: Inni autorzy, Polityka, Publicystyka, Uncategorized

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *