„Wielka”
Wot i charaszo. Powstał kolejny film fabularny na temat Katarzyny Wielkiej, 12-odcinkowy, wyemitowany przez rosyjską telewizję. Zdążyłam zapoznać się już z dwoma innymi i uważam, że powyższa "Katarzyna Wielka" to kolejna próba ulukrowania postaci okrutnej kobiety i powszechnie znanej rozpustnicy.
Akcja zaczyna się w momencie, gdy Katarzyna i jej przyszły mąż są dziećmi i poznają się na jednym z przyjęć, gdzie już dochodzi do starcia na tle ambicjonalnym (plany co do władzy). Potem następuje przeskok ku przyszłości w Petersburgu: ku zaręczynom, małżeństwie, władzy Piotra i jego zamordowaniu. Film wieńczy objęcie władzy przez samą Katarzynę.
W porównaniu z poprzednio tu omówionym filmem, trochę poprawiono wątek matki Katarzyny vel Zofii, podkreślono jej rolę w intrygach na carskim dworze, a także odpowiednio podkreślono charakter carycy Elżbiety (zmienna, raz łaskawa raz okrutna, ale w całym tym zbiorowisku arystokratów ona jedna sprawia wrażenie, że wie, co robi, i ma subtelne poczucie humoru). Natomiast Katarzyna (w tej roli Julia Snigir) znowu okazuje się subtelną i uczciwą w intencjach kobietach, czułą matką i żoną (ach, ta miłość do synka, którego de facto nie chciała widzieć po narodzinach…); jej kochankowie występują na scenie, ale dyskretnie. Wygląda na to, że ona usilnie zabiega o miłość Piotra i uwodzi go w końcu, czego owocem jest właśnie syn Paweł. A jak cudnie zaprasza na swoją koronację Rozumowskiego, kochanka zmarłej carycy Elżbiety. Łzy szklą się w oczach obojga. Z kolei co do JW Piotra Romanowa, to jest on postacią bardziej tragiczną niż złą. Pomijając napady szaleństwa, jest to człowiek skrzywdzony przez los, sierota, siłą wytypowany na przyszłego cara, bo on przecież czuje się Niemcem. Kocha muzykę, płacze jak dziecko, gdy mu zabierają skrzypce. Czy naprawdę zasłużył na to więzienie, jakim jest dwór? Z tymi swoimi skrzypcami w ręku zostaje wreszcie zamordowany przez wojskowych.
Jak to bywa w filmach o carach, regularnie pojawiają się wątki tortur, zeznań i pogróżek (ufff). Piękne przestrzenie Pałacu Zimowego i cerkwi są świadkami scen mrożących krew w żyłach. To tło akurat wydaje się jak najbardziej wierne prawdzie. Natomiast zestaw: słodka Katarzyna i okrutny świat dworski, jaki ją otacza, zdają mi się już stałym schematem, który ma podkreślić zapewne smutną dolę kobiecą w Europie, która nie przywykła do tego, żeby kobieta władała imperium. Europa zachodnia zapewne łyknie temat i będzie żałować, że taka zaradna i uczuciowa zarazem kobieta nie zdążyła objąć władzy na ich własnym podwórku.
Aleksandra Solarewicz
"Katarzyna Wielka", Rosja 2015; pełne dane TU
Kategoria: Aleksandra Solarewicz, Recenzje