Wtedy też była Wielkanoc: „Breslau 1945” Ernsta Horniga
Przyzwyczaiłam się już do wrocławskich kłopotów z nazewnictwem, ale polski wydawca "Breslau 1945" przyjął zasadę, według mnie słuszną, iż zachował w tłumaczeniu niemieckie nazwy własne. Tym łatwiej jest cofnąć się wyobraźnią do wydarzeń znanych jako walki o Festung Breslau. Wtedy też była Wielkanoc…
Ernst Hornig (1894–1976), w latach 1928–1946 był pastorem w kościele św. Barbary w Breslau/ we Wrocławiu, przy dzisiejszej ul. św. Mikołaja. Należał do Kościoła Wyznającego, a więc do ewangelików, którzy w pewnej chwili odważnie sprzeciwili się Hitlerowi. W 1945 roku rozegrała się obrona Festung Breslau i cywile byli zmuszani do opuszczania miasta, ale Hornig – mimo szykan ze strony narodowych socjalistów – pozostał do końca ze swoimi wiernymi. Pisał dzienniki, które potem zrabował mu sowiecki żołnierz. Swoje dramatyczne wspomnienia odtworzył po latach, i tak powstała książka, wydana w polskim przekładzie jako "Breslau 1945. Wspomnienia z oblężonego miasta".
Zło powracające
Nie jest to osobisty dziennik, jakiego można by się spodziewać. Pastor Hornig pisze bardzo rzeczowo, przytaczając fakty, których był świadkiem, i relacje rozmaitych ludzi, z jakimi zetknął się osobiście, o jakich usłyszał. Jako duchowny i społecznik, miał okazję rozmawiać z wieloma osobami, odwiedzać ruiny, piwnice, prowadzić pogrzeby. Odważnie szedł przez płonące miasto tam, gdzie jak uważał, był potrzebny. Przeżył w nim, jak mawiali mieszkańcy, "czas sądu ostatecznego". Mnie na początku kilka razy przemknęło przez myśl: "no to Niemcy mogli sobie wyobrazić los cywili w Powstaniu Warszawskim". Teraz Niemcy zgotowali okrutny los swoim własnym rodakom: wypędzając w siarczysty mróz matki i dzieci piechotą za miasto, podając truciznę starszym, którzy nie mieli sił, by opuścić zagrożone budynki; niszcząc porzucone mienie, które mogło jeszcze posłużyć ludziom bez dachu nad głową.
Prawda o dwóch zbrodniczych systemach
Autor stara się zachować obiektywizm w ocenie decyzji pojedynczych ludzi oraz instytucji. Momentami jednak w głowie czytelnika rodzą się pytania. Ernst Hornig stwierdza, że w czasie oblężenia Niemcy poznali prawdziwą twarz systemu. Polski przedmówca książki, prof. Krzysztof Ruchniewicz, stawia pytanie, czy faktycznie dopiero w t e d y? Przecież oni już wcześniej byli świadkami aresztowań sąsiadów – Żydów, już wiedzieli o istnieniu obozów śmierci…
Mało tego, na horyzoncie pojawia się radziecki komunizm. Hornig dokładnie opisuje pertraktacje gen. Niehoffa (ostatniego komendanta Twierdzy) z Rosjanami oblegającymi miasto. Jak gorzko brzmią te relacje w uszach polskiego czytelnika! Otóż Rosjanie, w ukłonach, zapraszają generała do podpisania aktu kapitulacji na honorowych warunkach. Generał i towarzyszący mu ludzie są oczarowani ich życzliwością i kulturą. Podpis pod kapitulacją złożony… i maska opada z sowieckiej twarzy. Warunki niemal natychmiast zostają złamane, a co dzieje się następnie w okupowanym mieście, można sobie wyobrazić. Wojskowi idą do niewoli, dokument – kopia aktu kapitulacji – jaki gen. Niehoff ma przy sobie jeszcze w niewoli, koniec końców zostanie mu zabrany (i podarty) przez komendanta obozu jenieckiego. "To był fortel wojenny" – mówi do Niehoffa ów komunista. Czy to nam, Polakom, czegoś nie przypomina?
Niemcy niszczyli swoją własną pracę
Co jeszcze przyciągnęło moją uwagę, to zagłada dzielnic południowych Breslau. Bardzo często Polacy, "wsioki zza Buga", są oskarżani o zniszczenie harmonii architektonicznej miasta i bezmyślne wyburzanie zabytków. Oczywiście, takie fakty też miały miejsce, czego przykładem Młyny św. Klary czy – stosunkowo niedawno wyburzone – rzeźnie miejskie, jednak z relacji Horniga aż nadto wynika, że to przede wszystkim niemieccy gospodarze miasta puścili wcześniej z dymem całe kwartały pięknych kamienic, burzyli wieże kościołów, niszcząc przy okazji nawy główne, burzyli pałace, palili muzea z ich bezcennymi zbiorami. Gdy już mowa o dziełach sztuki, Hornig wspomina, że gdzieś na prowincji dr Grundmann "zabezpiecza" arrasy z Wawelu – jeśli dobrze pamiętam – i inne zabytki z polskich dworów…
Miejsca i nazwy
Książka została dokładnie opracowana pod względem źrodłowym i na każdej stronie znajduje się tyle ciekawych przypisów, że czasem trudno skoncentrować się na treści głównej. Na samym jej końcu umieszczono indeksy. Mam wrażenie, że w topograficznym są pewne braki, nie wymieniono wszystkich wspomnianych w treści głównej obiektów, nie wszystkich adresy podano. Brakuje mi kompletnego zestawienia "dawne i nowe nazwy ulic miasta". Oczywiście, w przypisach takie dane pojawiają się, ale przydałby się jeden dokładny spis na końcu, a może po prostu mapka?
Dwie relacje
Batalia o Festung Breslau ma swój epilog, Hornig posługuje się w nim terminem "polska okupacja". Pozostawię to bez komentarza. Co jest dla mnie cenne, to fakt, że jego wspomnienia dopełniają obrazu z kroniki ks. Paula Peikerta, którą przeczytałam już dawno temu (osoba ks. Peikerta kilkanaście razy jest zresztą przywoływana przez pastora Horniga). Pod względem historycznym świadectwo Ernsta Horniga jest nie mniej wartościowe, a nawet – dzięki przytoczeniu cudzych listów i relacji – równie wstrząsające.
Aleksandra Solarewicz
E. Hornig, "Breslau 1945. Wspomnienia z oblężonego miasta", przeł. z j. niem. V. Grotowicz, Via Nova Wrocław 2009
Kategoria: Recenzje