Viva La Vida, czyli pożegnanie Ludwika XVI
21 stycznia 1793 r. roku przed południem, w centrum Paryża, został zamordowany król Francji i Nawarry – Ludwik XVI Burbon. Do końca życia towarzyszył mu spowiednik, ksiądz Edgeworth de Firmonth. Śmierć króla Francji była ostatecznym triumfem rewolucji, który miał całkowicie zmienić bieg historii Europy i pogrzebać wielowiekową tradycję Najstarszej córy kościoła. Było to zwycięstwo rewolty przeciwko człowiekowi o niezwykle spokojnym usposobieniu, królu, który swoje rządy zaczynał z chęcią reform i poprawy sytuacji kraju. Skończył jednak, ostatecznie upodlony, ginąc przy akompaniamencie hasła: ,,Niech żyje republika!’’. Na szubienicy, gdy były król przechadzał się na spotkanie śmierci, zatrzymał się, by wygłosić ostatnie przemówienie do swojego ludu. Jednak, gdy zaczął mówić, niezwykle namiętne francuskie masy rewolucyjne zaczęły krzyczeć i buczeć, grając głośniej na bębnach, aby zagłuszyć dźwięki jego słów. Lud Paryża nie dbał o to, co ich były władca miał do powiedzenia i dał znak katowi. W związku z tym, zanim król Ludwik mógł dokończyć przemówienie, jego oprawcy zepchnęli go na gilotynę, a były król został stracony. Jego przemówienie zostało utracone na zawsze.
Swego rodzaju interpretację, tego co mógłby powiedzieć w ostatnich chwilach Ludwik XVI zawiera piosenka zespołu Coldplay zatytułowana Viva La Vida. Jest to utwór raczej powszechnienie znany i wpada dość mocno w ucho. Jednak, niewielu zdaje sobie sprawę, że w tekście piosenki można odnaleźć słowa straconego króla, słowa żalu będące swego rodzaju testamentem, ostatnim apelem upadłego monarchy.
,,Kiedyś rządziłem światem Morza wstawały na me skinienie. Teraz o poranku samotnie śpię Zamiatam ulice, którymi władałem’’ – Ludwik przestał już być wielkim władcą, dziedzicem potężnej korony Francji. Został obalony, upokorzony i pokonany. Piękne pokoje i bankiety w Wersalu zastąpiła cela, w której władca czeka na swój koniec. Ogromną władzę i pozycję jaką posiadał Ludwik XIV, jego potomek bezpowrotnie utracił, nie miał już nadziei na jej odzyskanie. Kiedyś były książę de Berry ,,rzucał kośćmi’’, decydował jak będzie wyglądać jego kraj. Ale tego już nie było. Teraz pozostało już tylko oczekiwanie na śmierć.
We refrenie słyszymy słowa: ,,Słyszę dzwony Jerozolimy, słyszę chóry rzymskiej kawalerii. Bądź mym lustrem, mym mieczem i moją tarczą Mym misjonarzem na obcej ziemi’’. Brzmi to jak swego rodzaju ostatnie spojrzenie Ludwika na ludzki świat. Bijące ,,dzwony Jerozolimy’’ stają się tutaj symbolem niebiańskiej wieczności – miejscem końca, gdzie król zostanie osądzony przez Boga. ,,Misjonarz na obcej ziemi’’ jeszcze dobitniej dowodzi, że ojczyzna- Francja stała się obcym miejscem, ogarniętym przez rewolucje, zniszczenie i nieład. Miejscem, które już nie życzyło sobie, aby władał nim Ludwik XVI lub jakikolwiek inny król. Rodzimy kraj, który odrzuca byłego władcę staję się obcym, nieprzyjaznym miejsce. ,,Zbite szyby i odgłos bębnów, Ludzie nie wierzyli, czym się stałem’’ – król dążył do zreformowania kraju, był z natury łagodny, dążył do ugody chcąc odzyskać zaufanie poddanych. Był ,,dobrym człowiekiem, słabym królem’’ – być może brakował mu konsekwencji, a lud ostatecznie nie był w stanie zadowolić się jego działaniami i podburzony przez radykałów, odwrócił się od swojego władcy, skazując go na śmierć.
,,Rewolucjoniści czekają na moją głowę na srebrnej tacy’’ – w utworze, Ludwik XVI nie staję się jednowymiarowym tyranem, władcą, który nie interesuje się swoim narodem. Fragment ten pokazuje także jak bardzo chęć śmierci i zemsty kieruje tymi, którzy sami uważali króla za despotę. Żądza krwi towarzyszyła tym, którzy wiedli władcę na śmierć, a jego głowa podana na tacy jest zwieńczeniem ich dążeń oraz starań, aby zniszczyć stary porządku dla ,,lepszego, wspaniałego świata’’ . Niezwykle ważne jest też zwrócenie uwagi na muzykę. Przez większość czasu trwania utworu Coldplay muzyka przyjmuje charakter swoistego wyznania, ostatnich słów władcy widzącego już swoją śmierć. Melancholijne brzmienie zwrotek przerywają utrzymane w triumfalnym charakterze refreny. Czyż nie można potraktować tego jako dumne wspomnienie dawnej przeszłości, czasów Francji doby Ludwika XIV? Tego potężnego kraju, rządzonego z siłą i zdecydowaniem. A może to wizja końca, ostatecznego odpoczynku w niebiańskiej wieczności? Kto wie.
Piosenka kończy się cichnącą muzyką i nuceniem. Następuje koniec. W tym przypadku koniec piosenki, ale też koniec życia człowieka, który ginąc wziął ze sobą Ancien regime i wszystko co pozostało z dawnej chwały. Śmierć – przerwanie istnienie, ale w tym przypadku nie tylko jednego, zwykłego człowieka – władcy, który w obliczu śmierci niczym nie różnił się od każdego człowieka. Jest to też śmierć tradycji, na której zbudowana była Francja Burbonów. Co dalej? Zakończenie piosenki nie daje nam odpowiedzi na to pytanie, a być może sam Ludwik nie wyobrażał sobie co stanie się po jego śmierci, po tym jak rewolucja zatriumfuje ostatecznie niszcząc ostatnie okowy starego ładu.
To co przedstawiłem w tym tekście jest oczywiście moją luźną interpretacją, prawdopodobnie mijającą się z intencjami twórców. Pomijając to, jednak zdaje mi się, że Viva La Vida zawiera w sobie prawdę o tym, jak ginie człowiek widzący koniec świata, którym rządził. Królestwa, którym władał. Obok tego, piosenka zawiera w sobie słowa, które powinny pozwolić nam wyciągnąć dla sprawy kontrrewolucyjnej ważne wnioski:
W jednej chwili trzymałem klucz,
w następnej mury zamknęły mnie
I odkryłem, że moje zamki
stoją na filarach z soli i słupach z piasku
Brońmy tego, co jest dla nas ważne, bo jeśli pozostaniemy obojętni, to co cenimy i co kochamy możemy utracić na zawsze, w wyniku jednego precyzyjnego cięcia gilotyny
Dominik Majcher
Kategoria: Inni autorzy, Recenzje
"Now the old King is dead, long live the King "