banner ad

Śrama: Aleksy de Tocqueville i pomoc najuboższym

| 8 czerwca 2018 | 0 Komentarzy

Pomoc najuboższym jest jednym z obowiązków Chrześcijanina. Każdy obowiązek może jednak być wykonywany na różne bardziej lub mniej godne i skuteczne sposoby, na co wskazuje już krótki przegląd historii dobroczynności w Europie od czasów średniowiecznych do XIX wieku dokonany w znacznej mierze przez pryzmat obserwacji Aleksego de Tocqueville’a.

 

W średniowieczu, w Europie pomoc dla najuboższych udzielana była przez instytucje Kościoła, możnych, a także przez monarchów. Największą rolę odgrywał, rzecz jasna, Kościół, który nie tylko samodzielnie wspomagał ubogich, ale także inspirował wiernych do prowadzenia dzieł miłosierdzia, spośród których najbardziej powszechnym było rozdawanie jałmużny.

Królowie, biskupi oraz możni w swej działalności dobroczynnej szli jednak o wiele dalej i fundowali instytucje nazywane szpitalami, które były nie tylko miejscami dla chorych, ale także instytucjami charytatywnymi służącymi za schronienie najuboższym, w szczególności tym, którzy stracili cały swój dobytek. Odpowiedzialni za prowadzenie szpitali byli zakonnicy, a fundujący je możni przeznaczali jakąś część swoich dochodów na finansowanie tej działalności.

Rola zakonów w poprawianiu doli najuboższych nie ograniczała się tylko do wykonywania woli fundatorów szpitali i jest nie do przecenienia. W praktyce każdy klasztor był miejscem schronienia i udzielania pomocy, gdyż jest to nakazem reguł zakonnych, czego dowodem może być choćby następujący fragment reguły świętego Benedykta:

Z największą troskliwością należy przyjmować ubogich i pielgrzymów, ponieważ w nich to przede wszystkim przyjmujemy Chrystusa. Ludziom bogatym sama ich pozycja zapewnia zawsze szacunek. (Reguła św. Benedykta 53,15)

Tak więc w średniowieczu znano wiele sposobów na pomaganie ubogim, ale tylko tym, którzy rzeczywiście jej potrzebowali. Najwybitniejsi teologowie i filozofowie tej epoki jednoznacznie potępiali każdego, kto prosiłby o pomoc, nie potrzebując jej. Zawsze podkreślali także rolę wdzięczności.

Kryzys tego systemu rozpoczął się wraz z początkiem reformacji, kiedy to w krajach, których władcy odstąpili od Kościoła, dokonano kasaty mienia zakonów i zlikwidowano klasztory. Znane są wstrząsające opisy ubogich – sierot i starców, którzy po kasacie klasztorów błąkali się po protestanckich państwach i nie mogli znikąd otrzymać pomocy, gdyż zwyczajna jałmużna nie wystarczała na ich utrzymanie. Okres ten jest początkiem dobroczynności publicznej opartej na prawnym przymusie pomocy najuboższym.

Z czasem uprawnienie do otrzymywania pomocy stawało się coraz bardziej rozpowszechnione i zaczęło dotyczyć nie tylko tych, którzy jej rzeczywiście potrzebowali. Co więcej w systemie opartym na przymusowej, wynikającej z prawa pozytywnego dobroczynności publicznej od samego początku jego istnienia nie istniały żadne sankcje nakładane na tych, którzy domagali się pomocy, nie potrzebując jej.

Działanie państwowej dobroczynności w latach 30 XIX wieku obserwował podczas swej podróży do Wielkiej Brytanii, a następnie w doskonały sposób opisał Aleksy de Tocqueville w krótkim traktacie pod tytułem ,,Raport o Pauperyźmie”. Francuski myśliciel zwraca w nim uwagę na szereg czynników, które sprawiają, że wcześniejszy system udzielania pomocy, oparty na dobrej woli pomagającego i będący obowiązkiem wynikającym z moralności, a nie z prawa pozytywnego miał o wiele więcej zalet niż nowoczesna dobroczynność publiczna, która w Anglii swój początek miała za czasów panowania królowej Elżbiety I, kiedy to władczyni państwa, w którym zniszczono tradycyjne instytucje niosące pomoc, ,,przejęta odpychającym widokiem nędzy ludu, powzięła myśl zastąpienia jałmużny, rocznym zasiłkiem wypłacanym przez gminy” (Tocueville, Raport o pauperyzmie, Warszawa 2009, s. 51). Przez kolejne dwieście lat wprowadzano kolejne ustawy mające na celu poprawę doli najuboższych. Wraz z rozwojem publicznej dobroczynności malała jednak zaradność, pracowitość i oszczędność uboższej części społeczeństwa, gdyż żadne ówczesne ustawy nie przewidywały sprawdzania przyczyn ubóstwa tych, którym udzielano pomocy.

Dostrzega to de Tocueville i na tej podstawie stwierdza, że kolejne ustawy wprowadzające i rozszerzające dobroczynność publiczną przyczyniają się jedynie do powstania ,,klasy próżniaczej” złożonej z ludzi, którzy nie podejmują pracy, gdyż podobne zarobki mają będąc bezrobotnymi. Z tego powodu francuski myśliciel stwierdza, że przydzielenie dowolnej osobie bezwzględnego, ustawowego prawa do pomocy jest szkodliwe i wymienia szereg argumentów na potwierdzenie swej tezy, takich jak to, że:

indywidualna jałmużna buduje cenną więź pomiędzy bogatym i biednym. Pierwszy z nich, przez sam fakt świadczenia pomocy, okazuje zainteresowanie losem tego, którego nędzy postanowił ulżyć; drugi, otrzymawszy wsparcie, którego nie miał prawa wymagać i którego może nie spodziewał się uzyskać, jest skłonny do wdzięczności. (Tocqueville, s. 56-57)

Z kolei w systemie opartym na przymusowej dobroczynności:

Bogacz, któremu prawo odbiera część dochodu, nie pytając go o zdanie widzi w biedaku wyłącznie obcego chciwca, dopuszczonego przez ustawodawcę do udziału w jego majątku. Ubogi ze swej strony nie odczuwa wdzięczności za wyświadczone dobrodziejstwo, którego nie można mu odmówić, a które skądinąd go nie zadowala; bowiem jałmużna publiczna, która zapewnia przeżycie, nie czyni życia szczęśliwszym ani łatwiejszym niż ma to miejsce w przypadku jałmużny indywidualnej […] Dobroczynność taka nie tylko nie zmierza do połączenia w jedno owych dwu współzawodniczących z sobą nacji, które istnieją od początku świata i zwą się bogatymi i biednymi, ale wręcz zrywa jedyną więź, jaka mogła się między nimi wytworzyć, obydwie przelicza i ustawia – każdą pod jej własnym sztandarem – naprzeciw siebie, usposabiając je do walki (Tocqueville, s. 57)

Inną bardzo szkodliwą cechą nowoczesnej dobroczynności publicznej jest dla de Tocueville’a fakt, że w tym systemie próżniactwo rzeszy ubogich przyczynia się do ich demoralizacji:

Nieustannie zwiększa się liczba dzieci nieślubnych, szybko rosną szeregi przestępców, nadmiernie rozwija się uboga część ludności; ubodzy coraz bardziej zatracają zmysł przezorności i oszczędności; gdy w obrębie pozostałej części narodu wzrasta oświata, łagodnieją obyczaje, gusta stają się wykwintniejsze, a zwyczaje bardziej wytworne – oni stoją w miejscu lub wręcz się cofają […] zdają się zbliżać w swych poglądach i upodobaniach do dzikusów (Tocqueville, s. 58).

Szczególnym aspektem tej demoralizacji jest wyłudzanie zasiłków, a także zanikanie solidarności w rodzinach, co także zaobserwował de Tocqueville będąc świadkiem spraw prowadzonych przez sędziów pokoju:

Po tej nieszczęsnej porzuconej kobiecie [której teść – bogaty kupiec –  odmawia wsparcia pod nieobecność męża] staje przed sądem pięciu, czy sześciu wysokich i silnych mężczyzn. Są w rozkwicie młodości, zachowują się pewnie, niemal bezczelnie. Skarżą się na nadzorców w swoich wsiach, którzy odmawiają im zapewnienia pracy lub w przypadku braku pracy wsparcia.

[…]

Lord X, z którym przybyłem mówi mi: ,,[…] gdyby nie istniało prawo o ubogich, owej młodej kobiecie, która wydaje się porządna i nieszczęśliwa, z pewnością pomógłby teść, ale interes zagłusza w nim głos wstydu i sprawia, że zrzuca on na barki ogółu dług, który powinien sam spłacić. Młodzi ludzie, którzy stawili się na końcu, są mi znani, mieszkają w mojej wsi; to bardzo niebezpieczni obywatele i prawdę powiedziawszy łajdacy; pieniądze, które zarobią, błyskawicznie trwonią w karczmach, bo wiedzą, że państwo przyjdzie im z pomocą (Tocqueville, s. 60-61)

Obok tych wszystkich zagrożeń istniejących do dzisiaj, de Tocqueville dostrzega także takie, które współcześnie zostały już wyeliminowane jak na przykład to, że w I połowie XIX wieku pomoc udzielana była ze środków gminnych, co sprawiało, że przeprowadzka niezamożnych ludzi stawała się bardzo trudna, gdyż niektóre gminy uniemożliwiały osiedlanie się na swoim terenie wszystkim ludziom, którzy mogliby popaść w ubóstwo, wobec czego nawet w przypadku wielkich chęci do życia i pracy w innym, lepszym miejscu tracili oni taką możliwość.

Z opisu i analizy dobroczynności publicznej na terenie Wielkiej Brytanii, de Tocqueville wyciąga wniosek, że o wiele lepszym rozwiązaniem problemu ubóstwa są działania podejmowane prywatnie przez poszczególnych obywateli, a także przez powołane do niesienia pomocy fundacje. Uznaje, że tylko w nadzwyczajnych przypadkach takich jak klęski żywiołowe, czy pomoc ludziom niezdolnym do samodzielnego życia, a przy tym nieposiadającym rodziny, dobroczynnością powinno zajmować się państwo. Właściwie na podstawie tej opinii można dojść do wniosku, choć de Tocqueville nie stwierdza tego explicite, że francuski myśliciel wyżej ceni sposób udzielania pomocy charakterystyczny dla wieków przednowożytnych niż ,,nowoczesną” dobroczynność publiczną, której charakterystyka dokonana przez de Tocqueville’a w znacznej mierze jest aktualna także i dzisiaj, z tą jednak różnicą, że we współczesnych republikach udzielanie pomocy przez państwo ma jeszcze jeden dodatkowy cel jakim jest kupowanie przez rząd głosów wyborców za pieniądze z podatków. W tym kontekście zbyt rozbudowana dobroczynność publiczna staje się zjawiskiem jeszcze bardziej niebezpiecznym niż w czasach, w których państwa nie były oparte na zasadach powszechnej równości i demokracji, na co wskazują wydarzenia mające miejsce w szczególności w wieku XX, kiedy to w kolejnych państwach wprowadzono powszechne prawo wyborcze, które pociągało za sobą tworzenie kolejnych programów socjalnych mających na celu nie tyle okazanie miłosierdzia, co zwiększenie poparcia dla partii, które je wprowadzały.

 

Marcin Śrama

 

 

Kategoria: Inni autorzy, Marcin Śrama, Myśl, Publicystyka, Społeczeństwo

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *