banner ad

Solarewicz: Kościółki na szlaku (z cyklu konserwa turystycznie)

Wieża kościółka wyłania się zza wzgórz i zwiastuje przystanek na trasie. To tam w pierwszej kolejności trzeba dotrzeć, zejść z roweru, rozejrzeć się i rozłożyć mapę. Potem odstawić rowery pod mur i ostrożnie nacisnąć starą żelazną klamkę. A nuż drzwi stękną i powoli wpuszczą do chłodnego przedsionka, na próg Tajemnicy.

Kościółki dolnośląskie. Stareńkie budowle romańskie z czerwone cegły o wąskich oknach, innym razem białe szachulcowe o srebrzystym hełmie, albo neogotyckie o strzelistej wieży. Trudno rozkminić historię świątyni, jeśli się dokładnie nie przeczyta opisu na tablicy. Tyle wojen, nacji i wyznań przegalopowało przez te ziemie.

Bardzo lubimy odwiedzać świątynie na szlaku, bo one nam opowiadają historię Dolnego Śląska, tej ziemi, którą przemierzamy pieszo i rowerem przy byle okazji, byle tylko zajrzeć tam, „gdzie nie wolno”.

Kościółki są na ogół pozamykane i nas to nie dziwi. Trafiają się jednak obiekty, gdzie można wejść chociaż do przedsionka i oglądać Tajemnicę przez kratę.

Ciężkie metalowe drzwi o luźno chodzącej klamce, o dziwo otwierają się. Wchodzimy do ciemnej kruchty. Czuć już specyficzny kościelny zapach: wilgoci, starego drewna (jak w muzeum) i kadzidła. Pod nogami kamienne płyty, wyślizgane, z wgłębieniami od przechodzących stóp gospodarzy, od klęczących kolan wytrwałych babć różańcowych. W półmroku na ścianach tablice pamiątkowe ku czci dawnych proboszczów albo wiadomości parafialne. I ta autentyczna cisza miejsca świętego. 

Dalej jest gruba krata.

Za sobą zostawiamy cień, przed nami jaśniejsza przestrzeń, przecięta strunami światła, które wpadają przez wąskie, wysokie okna. Promienie światła odbijają się od złoceń, prześwietlają białe wstęgi rozwieszone między ścianami, złocą drewno ławek. Kwiaty stoją w wazonach, wstążki przyozdabiają ławki, a na pulpicie leży otwarta Księga. Jak gdyby dopiero wyszedł stąd orszak ślubny.

Trwa w tej ciszy złociste tabernakulum.

Nad ołtarzem obraz, albo oryginalny w dopasowanych do niego ramach, albo powojenne płótno zupełnie niedopasowane kształtem do ram, bo zastąpiło wcześniejsze, przedwojenne dzieło. Nieraz, szczególnie w dawnych zborach ewangelickich, przybyli po wojnie Polacy umieszczali w zastanych tutaj kościołach wizerunki maryjne, wykonane przez domorosłych artystów. Malowali tak, jak potrafili. Ani te wizerunki, ani „Droga krzyżowa” nie stanowią dzieł sztuki, ale są wykonane z sercem. Jednak czasem w takim otoczeniu króluje perełka: któraś Madonna kresowa. Trzeba dobrze planować trasę, żeby trafić na sanktuarium, a zawsze warto. Tak jak w Nowolesiu koło Strzelina, gdzie maleńki kościół u podnóża Wzgórz Strzelińskich drzemie w ciszy słodkich lip. Tutaj Madonna przyjechała ze swoimi aż z Komarna pod Lwowem.    

Ściany dolnośląskiego kościółka to jest historia narodów. Z jednej strony epitafia Schaffgotschów w ich zbrojach i robronach, inne hrabiowskie korony i zatarte kartusze. Z drugiej tablice ku czci Wołyńskiej Dywizji AK i pierwszego tutejszego proboszcza, który przybył spod Stanisławowa i odbudował poniemiecki kościół. Z jednej wyrzeźbione karty Biblii, z wytłoczonymi wersetami po niemiecku, czarnym gotykiem. Z drugiej „Jezu ufam Tobie” i święty Antoni, ten ulubiony święty Kresów.

I te stare ławki, wyślizgane od przesuwających się kolan, od rąk cierpliwie przesuwających paciorki szarego różańca. Nad ławkami chór. Widzimy tylko jego zarys, no bo krata nie pozwala wejść. Pod chórem chorągwie, wśród nich czarne żałobne, i feretrony. Jak oddział gotowy do wymarszu.

Poczciwy kościółek, czasami ubogi jak mysz kościelna i zawilgocony, ponury jak zbór luterański, z którego został przekształcony. Czuwa nad wiejskim cmentarzykiem, na którym leżą dawni i niedawni mieszkańcy wioski. Jest  świadkiem naszej podróżnej wieczerzy, spożywanej na ławce albo na trawie. Bywa schronieniem przed burzą. Jest naszym drogowskazem na szlaku.     

 

Aleksandra Solarewicz

 

Kategoria: Aleksandra Solarewicz, Publicystyka, Religia, Reportaż, Wiara

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *