Solarewicz: Choroba śmietnikowa
Kiedyś w moim mieście straszyły torebki foliowe i psie odpady na skwerach. Teraz straszą porzucone maski i maseczki, a także zużyte rękawiczki z latexu. Prawdziwa plaga! Co dały obostrzenia oprócz plajty i kłótni, dokładnie nie wiem, ale na pewno większy śmietnik.
Wybrałam się na ten śmietnik po dłuższej przerwie. Po pierwsze, niemal wszystkie przystanki autobusowe zamieniły się w punkt zachęty do szczepień. Po drugie sporo ludzi dusi się jeszcze w maskach na świeżym powietrzu. Drogi i trawniki są usłane brudnymi szmatami i plastykiem. Po trzecie, kryzys… Na szybie sex shopu wisi ogromny szyld „Maski i przyłbice”, który przysłania skutecznie „gadżety erotyczne”. Tak. Nakaz zachowania odstępu 1,5 metra musiał uderzyć szczególnie w tę proludzką branżę. Kryzys w branży szarlatanów!
Mój cel zaś, urząd miejski urósł do rangi twierdzy.
Kiedy wyjechałam zza zakrętu, sądziłam, że widzę szpital polowy. Przed budynkiem rozstawiono biały namiot, który mieścił w sobie filię (jak by to nazwać?) któregoś z wydziałów, żeby się wszyscy nie pchali do budynku głównego. Ale nie wszystko przecież załatwi się w filii.
Żeby się dostać do centrali, należy przejść przez prawdziwy firewall. Na murze koło wejścia przyklejone są kartki „Kolejka 1” i „Kolejka 2”. Sznurek ludzi przed wejściem ustawia się przed „kartką 1” i „kartką 2”. Następnie wychodzi miła pani (wyraźnie skrępowana swoją rolą nadzorcy), która pyta, za czym kolejka ta stoi i czy chętni do rejestracji mają ze sobą tablice rejestracyjne. „Ma pani? To proszę za mną”. Wejść można tylko z miłą panią jako przewodnikiem. Zaraz za progiem ponury ochroniarz przykłada do przegubu czujnik temperatury. Czuję się jak przestępca. I wtedy miła pani pędzi przed siebie, a klientów już wpuszczają na dobre.
Kasa nieczynna, wpłatomat nieczynny, informacji o płatnościach „w okienku” nie ma, więc klienci i tak krążą nerwowo po sali, zapewne zakażając się wzajemnie. Nie, nikt nie przydziela linijek, żeby odliczać 1,5 metra. Można też usiąść, czekając, ale to też nie wszędzie. Na co drugim siedzisku jest bowiem przyklejona kartka „Prosimy nie siadać”. To coś jak w muzeum Freuda, gdzie stoi historyczna kozetka, a przy niej tabliczka „Zabrania się kładzenia”. Urzędnicy są oddzieleni od gawiedzi pleksiglasem i nie noszą masek, gawiedź jest oddzielona od urzędników pleksiglasem, ale ma obowiązek noszenia maski. To jednak, żeby sparafrazować słowa biskupa Kawy o „wyjątkowo pobożnym” wirusie, który nawiedza tylko kościoły, wirus zdyscyplinowany, bo między urzędników nie wchodzi.
Na szczęście wyjść z budynku można już samodzielnie. Kilka metrów od urzędu, jego kolejki i zakazu siadania mieści się Teatr Polski. Na jego murach wielki plakat: „Stara kobieta wysiaduje”. Czy daje nam władza licencję na parki i cmentarze, zajmowanie miejsca i jazdę rowerem, wszystkiego nie da się uregulować 1,5 metrowym odstępem i wilgotnym kawałkiem szmatki noszonym na twarzy przez kilka godzin. Życie zawsze przebije się przez warstwę śmieci.
Aleksandra Solarewicz
Kategoria: Aleksandra Solarewicz, Myśl, Publicystyka, Społeczeństwo
Polacy na VK – bez cenzury !
Wolni ludzie! Przebudzenie!!!
https://vk.com/club204426156