Słowo z Instytutu Dobrego Pasterza – wywiad z Ojcem Philippem Laguérie
Wywiad z Ojcem Philippem Laguérie, przełożonym Instytutu, przeprowadzony dla The Remnant.
Michael J. Matt (MJM): Bardzo dziękuję za umożliwienie przybliżenia amerykańskim katolikom waszego apostolatu. Zeszłej wiosny, podczas pielgrzymki do Chartres, miałem okazję wędrować z jednym z waszych seminarzystów – i przyznaję, że byłem pod wrażeniem tego, co mówił na temat Instytutu. Dla dobra naszych czytelników chciałbym więc zadać kilka pytań. Jak dziś – w ujęciu generalnym – kształtuje się rozwój Instytutu Dobrego Pasterza?
O. Laguérie: Instytut Dobrego Pasterza istnieje dopiero od dwóch lat, ale mimo to mieliśmy już jedenaście przypadków święceń kapłańskich, co podniosło liczbę księży w naszych szeregach do dwudziestu dwóch.
Instytut koncentruje się głównie na formacji kapłańskiej swoich członków, co pozwala zapewnić jego przyszłą egzystencję. Większość z nich pozostaje tu, w siedzibie Instytutu, jakkolwiek niektórzy z nich pełnią też niedzielną służbę liturgiczną w innych miejscach. Poza domami, które przekazano nam w chwili założenia Instytutu w roku 2006 (parafia personalna Saint Éloi w Bordeaux i ośrodek kulturalny Św. Pawła w Paryżu) obsługujemy cztery inne ośrodki, w których odprawia się Mszę [w rycie trydenckim]: Rolleboise, Courtalain, Meaucé i Marsylię. Poza granicami Francji Instytut posiada swoje placówki w Rzymie, gdzie mamy dom formacyjny, dalej w Santiago (Chile), Bogocie (Kolumbia), a ostatnio także w Polsce i Hiszpanii. Wierzymy, że nie jest to najgorszy rezultat jak na dwa lata działalności.
MJM: Rzeczywiście. Czy w samej Francji od czasu wydania przez Ojca Świętego motu proprio „Summorum Pontificum” obserwujecie większą otwartość ogółu katolików na waszą pracę i Tradycyjną Mszę?
O. Laguérie: We Francji motu proprio, które Ojciec Święty ogłosił na temat tradycyjnej liturgii, tak naprawdę nie zmieniło sytuacji kapłanów Instytutu („spécialisés” – jak nazwał ich kardynał Castrillon-Hoyos) w tym sensie, że większość biskupów, odpowiadając na liczne zapytania wiernych chcących uzyskać dostęp do tradycyjnej Mszy, woli używać własnych księży diecezjalnych. Biskupi obawiają się, że czyniąc możliwym obsługiwanie parafii personalnych przez księży odprawiających wyłącznie tradycyjną Mszę (jak ma to miejsce w przypadku kapłanów Instytutu) doprowadzą do powstania podziałów. Na chwilę obecną we Francji działają tylko dwie nadzwyczajne parafie personalne: Saint Éloi w Bordeaux (moja parafia) i Saint François w Toulon. To jednak nie wystarczy! Obawy biskupów są nieuzasadnione, a dwie wymienione przed chwilą parafie pokazały, że możemy rozwijać nasze apostolstwo bez stwarzania jakichkolwiek problemów dla lokalnych ordynariuszy. Parafie personalne (w których sprawowana jest wyłącznie tradycyjna Msza) są rozwiązaniem przyszłości – tak, jak dzieje się w przypadku USA, ich liczba wzrasta także w starej Europie, m. in. dzięki tym spośród amerykańskich biskupów, którzy dali dobry przykład zastosowania się do ducha motu proprio Ojca Świętego. W Paryżu przedstawiłem kardynałowi Vingt-Trois 1800 podpisów wiernych katolików proszących o parafię personalną obsługiwaną przez Instytut Dobrego Pasterza. Po dziś dzień nie otrzymaliśmy żadnej odpowiedzi.
MJM: A co powinna zrobić osoba chcąca, żeby jeden z księży Instytutu odprawiał Mszę w danej diecezji?
O. Laguérie: Nie istnieje żadna formuła kanoniczna, na mocy której moglibyśmy ustanowić nas apostolat bez zgody biskupa miejsca. Jest to zapisane w konstytucjach Kościoła; i jest to mądre. Bez takiego prawa Kościół ogarnął by bezrząd. Niezależnie jednak od tego to na biskupach spoczywa odpowiedzialność, gdy – z różnych powodów – utrudniają rozwój apostolatu, lub wręcz nie wyrażają na niego zgody w sytuacji, gdy było by to niezwykle korzystne dla dusz wiernych. Rachunek zdać za to będą musieli przed Bogiem. Motu proprio ustanowiło jasne warunki wprowadzania nadzwyczajnych form [kanonicznych] na rzecz Mszy [Trydenckiej]. Niestety warunki te – wyjąwszy odwołania do komisji Ecclesia Dei, która obecnie przeładowana jest prośbami o pomoc, nie są obligatoryjne. Musimy negocjować z każdym ordynariuszem oddzielnie, spotykać się z nim, przekonywać go, a także zapewniać, że nasz apostolat będzie miał dobroczynny wpływ na jego diecezję. Nie zawsze jest to łatwe. Jak stwierdził kardynał Ricard, Arcybiskup Bordeaux: upłyną lata, zanim uda się przełamać anty-tradycjonalistyczne uprzedzenia. Z drugiej jednak strony episkopat z wolna zaczyna się odnawiać; widzimy wchodzących w jego skład młodszych biskupów, którzy, dalecy od wrogości wobec Tradycji, zaczynają być wobec niej przychylni.
MJM: Czym właściwie jest katolickie towarzystwo życia apostolskiego? Podlegacie lokalnym ordynariuszom, czy też odpowiadacie bezpośrednio przed Papieżem?
O. Laguérie: Instytut Dobrego Pasterza jest wspólnotą apostolską na prawie pontyfikalnym.
Oznacza to dwie rzeczy. Nie jesteśmy zakonnikami (nie składamy stosownych ślubów), ale nie jesteśmy też wspólnotą życia konsekrowanego – raczej kapłanami podległymi Papieskiej Komisji Ecclesia Dei. Jeszcze nie tak dawno kardynał Castrillon-Hoyos piastował równolegle funkcje Prefekta ds. Duchowieństwa i Przewodniczącego wspomnianej Komisji. Z drugiej strony Instytut zależny jest w swojej strukturze, zarządzie i prawach, na jakich funkcjonuje, wyłącznie od Rzymu. Zwracanie się do biskupów miejsca, choć nie mają prawa głosu w sprawach Instytutu, jest jednak niezbędne w odniesieniu do rozpoczęcia na prośbę wiernych działalności w obrębie danej diecezji. Jurysdykcja wewnętrzna przechodzi z Rzymu na Przełożonego Generalnego, ale władza w obrębie lokalnej wspólnoty katolickiej nadal spoczywa w rękach poszczególnych ordynariuszy.
MJM: Jeśli dobrze pamiętam, to w momencie zakładania Instytutu jeden z postawionych wówczas warunków przewidywał zachowanie przez was prawa do konstruktywnej krytyki Soboru Watykańskiego II. Czy istotnie zachowaliście to prawo, a także – czy może Ojciec podać jakiś przykład jego wykorzystania w ciągu ostatnich kilku miesięcy?
O. Laguérie: Swoistym dodatkiem do naszego charyzmatu w chwilach, gdy dochodzi do rozpatrywania zagadnień liturgicznych (niezwykłe, że nasze statuty powstały na długo przed wydaniem motu proprio) jest to, że Instytut dysponuje realną wolnością doktrynalną (oczywiście przy poszanowaniu doktryny i Autorytetu Kościoła) w dyskutowaniu nad hermeneutyką ciągłości Soboru Watykańskiego II i [jego] późniejszej wiarygodnej interpretacji. Rzecz jasna musi się to dziać w zgodzie z najwyższym w takich kwestiach autorytetem – tzn. papieżem. Podążamy tu za instrukcjami Papieża Benedykta XVI, wygłoszonymi w trakcie jego przemówienia do członków Kurii w dniu 22 grudnia 2005. Staramy się odzwierciedlać w Kościele rosnące postępy w tradycjonalistycznej interpretacji soboru, którą wcześniej zainicjował sam Papież. Weźmy dla przykładu słynne „subsistit in” z Lumen Gentium, szczegółowe wypowiedzi Ojca Świętego dotyczące kwestii wolności religijnej, czy też przywileje Kościoła Chrystusowego i jego zdecydowane odcięcie od wszelkiego typu sekt. Staramy się, mową i piórem, przywrócić spójne, często dziś nadużywane, rozumienie doktryny katolickiej poprzez pryzmat kontynuacji Tradycji, a nie rozłamu spowodowanego przez pogrążonego w fałszu ducha Soboru. To trudna praca, która nie przyniesie owoców z dnia na dzień. „Prawda była poniżona przez dzieci człowiecze” – narzekał król Dawid. Obchodzony właśnie Rok Św. Pawła przypomina nam o konieczności odważnej modlitwy o tradycyjną wiarę.
MJM: Co zdaniem Ojca stanowi raison d’être waszego apostolatu?
O. Laguérie: Nasza misja wyrasta z czystej tradycji. Głosimy Ewangelię wszędzie tam, gdzie zostaną nam otwarte drzwi, w seminariach, parafiach, kolegiach – tam, gdzie pojawi się duch katolickiej dumy i wolności głoszenia Słowa Bożego. Nadszedł czas odnowienia w Kościele Katolickim, stojącym dziś wobec jakże niebezpiecznego i szaleńczego ekstremizmu, pięknej harmonii i słodyczy nauczania naszego Pana i Zbawiciela.
MJM: Czy może Ojciec powiedzieć coś na temat generalnej sytuacji w Kościele? Czy da się stwierdzić, że położenie tradycyjnie myślących katolików poprawia się?
O. Laguérie: Wydaje mi się oczywistym, że lata „delirycznej” doktryny, liturgicznych eksperymentów i duszpasterskiej lekkomyślności mają się ku końcowi – Bogu niech będą dzięki. Daleko za nami są owe mroczne dni, gdy południowo-amerykański biskup zapalał papierosa w trakcie Mszy i wyjaśniał, mając na głowie mitrę i dzierżąc w ręku krzyż, że Msza to tylko posiłek. Takie skandale zaczęły być passé odkąd Tradycja podniosła głowę. Nieustające wołanie Ojca Świętego, by pasterze na powrót zaczęli bronić swoich owiec, przynosi chyba owoce. Duchowni, młode małżeństwa, młodzież – wszyscy oni są bardziej religijni niż ich ojcowie i matki. Jest jednak konieczne, by zachować ostrożność i nie ogłaszać jeszcze zwycięstwa, tak, jakby kryzys się skończył. To nie koniec. 40 lat odrzucenia prawdziwej katolickiej filozofii i teologii mocno zakorzeniło się w Kościele i na długie lata pozostawiło w nim głębokie oraz niszczycielskie piętno. Niezbędnym jest, aby każdego dnia wznosić mury Bożego Miasta, i nawet jeżeli „najmroczniejsze godziny” naszej historii są już poza nami, to nie ma dla nas nic bardziej destruktywnego od wiary w zawarcie pokoju pomiędzy Kościołem a współczesnym światem. Każdy człowiek – jak ujął to Papież – „musi znaleźć swoje miejsce w Kościele”. Nadal jesteśmy daleko od odnowy Chrześcijaństwa.
MJM: Tu, w Stanach, widzimy zatrważające statystyki dowodzące upadku praktyk religijnych we Francji – „najstarszej córce Kościoła”. W tym samym czasie francuski ruch tradycjonalistyczny wydaje się silniejszy niż kiedykolwiek przedtem. Jak wyjaśnić tę dychotomię?
O. Laguérie: Wasze statystyki na temat zaniku praktyk są niestety całkowicie zgodne z prawdą. Jeszcze czterdzieści lat temu 80% Francuzów przyjmowało chrzest, a 50% stanowiły osoby praktykujące; każdego roku wyświęcano 1700 kapłanów. Dziś zaledwie 35% to ludzie ochrzczeni, wiarę praktykuje 5% z nich, z kolei liczba udzielanych święceń wynosi ok. 100 rocznie. Gdy pytamy ludzi o poziom ich wiary, dane są jeszcze bardziej alarmujące. Większość nie wierzy w boskość Chrystusa (dla wielu jest on po prostu prorokiem, tak jak Mahomet), jak również w Jego Zmartwychwstanie. Przeświadczenie o tym, że Wiara i Chrzest są warunkami koniecznymi do zbawienia, zanikło całkowicie. Ciągle jeszcze da się zaobserwować nikła wiara w życie wieczne, ale przejawia się ona najczęściej jako pobożne przeświadczenie, że istnieje coś po śmierci – jakaś nieodgadniona niewiadoma, z pewnością jednak nie stworzona przez słowo naszego Pana ani nauczanie jego Kościoła.
Jak wyjaśnić wzrost Tradycji Katolickiej we Francji? Ma to zapewne związek z osobistą wiarą modlących się, a także ich gromadzeniem wokół dobrych księży, którzy – choć prześladowani, nauczają ich, że Wiara przetrwa dzięki ogromnemu wysiłkowi i poświęceniu katolickich rodzin. Powinno się stwierdzić, że kryzys, szczególnie w jego wymiarze liturgicznym, był we Francji o wiele bardziej gwałtowny niż gdzie indziej – może z wyjątkiem takich krajów, jak Holandia czy Niemcy. Wasi czytelnicy wiedzą doskonale, że Msgr. Lefebvre był Francuzem, a reakcja i nadzieja, jaką wzbudził na całym świecie, najbardziej dała się odczuć we Francji. Zmierzam do tego, że Francuzi są Gallami, i choć powoduje to od czasu do czasu pewne trudności, bywa równocześnie atutem w chwilach zagrożenia, prześladowań i rewolucji.
MJM: Papież Benedykt ubolewał nad pojawieniem się w niegdyś katolickiej Europie „tyranii relatywizmu”. W Kanadzie kapłanów za głoszenie Ewangelii stawia się w stan oskarżenia. W Stanach Zjednoczonych zaproponowanie wprowadzenia tzw. prawa o „zbrodni nienawiści” może zdelegalizować cykliczne prowadzenie nauczania z kościelnych ambon. Jaką przyszłość przewiduje Ojciec dla księży, którzy pozostaną wierni nauczaniu Kościoła na temat wiary i zagadnień moralnych? Czy będą prześladowani?
O. Laguérie: W najbliższej przyszłości będą oni musieli – czy to w Ameryce, czy też gdzie indziej, być heroldami Prawdy, nie lękającymi się głoszenia jej nawet za cenę osobistych wyrzeczeń. Apostoł mówi: „nadejdzie czas, gdy ludzie nie będą dłużej znosić doktryny”. To dziś! Stąd też głoszenie wiary katolickiej jest konieczne. Biskupi, ani nawet sam Papież, nie zostaną oszczędzeni przez to, co nadchodzi. Należy myśleć o przykładzie danym przez Ojca Świętego, gdy udzielił chrztu muzułmaninowi. Jest bardzo ważne, by Kościół przywrócił dumę i poczucie tożsamości wszystkim swym członkom. Wiele dziś słyszymy o tzw. „gejowskiej dumie”. Przywarę otoczono czcią, lecz Kościół bardziej niż kiedykolwiek nakazuje nam rozgłaszać światu, jakże zwiedzionemu przez siły ciemności, Ewangelię z całą jej mocą. Nie jest to możliwe dopóki nie będziemy odczuwać dumy z tego, kim i czym jesteśmy jako katolicy. Powszechne głoszenie praw człowieka doprowadziło świat do duchowego bankructwa. Jest sprawą fundamentalną, by katolicy, wbrew diabolicznej dezorientacji, na nowo odkryli moc prawdziwej Ewangelii. Miłość bliźniego stanowi jej rdzeń.
MJM: W trakcie zeszłorocznej pielgrzymki do Chartres pewien zaprzyjaźniony z Instytutem kapłan powiedział mi, że jego zdaniem Instytut Dobrego Pasterza jest czymś wyjątkowym z powodu możliwości oferowania wiernym wyłącznie tradycyjnej Mszy Łacińskiej, a także ze względu na to, że z żadnego nie może być zmuszony do odprawiania nowej mszy. Czy istotnie to jest przyczyna owej wyjątkowości?
O. Laguérie: Rzeczywiście – Instytut ma wyróżniającą go w obrębie Kościoła Katolickiego specyfikę. Istnieją dwa aspekty naszej misji: doktrynalny i liturgiczny. Odnowienie tradycyjnej doktryny i odnowienie tradycyjnej liturgii. A wszystko to za zezwoleniem i wsparciem Watykanu. Naszym najgłębszym pragnieniem jest, by te przywileje nie pozostały wyłącznie przywilejami, lecz by zostały rozciągnięte na cały Kościół. Jeżeli nawet obecnie upowszechnienie tego typu jest dość trudne, to za kilka lat będzie czymś zwyczajnym. Nikt i nic nie może zmusić naszych księży do celebrowania zwykłej mszy – nie tylko zresztą od czasu wydania motu proprio, tak było również wcześniej. Są oni zobowiązani do odprawiania tradycyjnej liturgii na zasadzie prawa posłuszeństwa. Ci, którzy chcieli by uczynić odprawianie zwykłego rytu warunkiem koniecznym do pozostania w łączności z Kościołem, nawet z czysto duszpasterskiego punktu widzenia nie znają katolickiej teologii. Módlmy się, by ostracyzm tych spośród nas, którzy całkowicie poświęcili się tradycyjnej Mszy, szczególnie w Europie, został oddalony dla większego dobra ogółu.
MJM: Jeden z waszych krytyków zasugerował niedawno, że Instytut Dobrego Pasterza ma pozwolenie to oferowania Mszy Świętej i Sakramentów zgodnie z mszałem z roku 1962 wyłącznie w obrębie własnych „czterech ścian”, ale nie poza nimi. Czy to prawda?
O. Laguérie: Instytut został zobligowany (a nie wyłącznie upoważniony) do udzielania sakramentów, poza odprawianiem samej Mszy, zgodnie z księgami liturgicznymi z roku 1962. Nasi duszpasterze muszą więc wypełniać to zarządzenie. Nie pójdziemy nigdzie tam, gdzie możemy oczekiwać przeszkód w jego wykonywaniu.
MJM: Miałem ostatnio okazję rozmawiać z kardynałem Castrillon-Hoyos’em. Zapytałem wówczas, jako dziennikarz, czy w odniesieniu do sytuacji Bractwa Kapłańskiego św. Piusa X powinienem stosować słowo „schizma”. Jego odpowiedź brzmiała: Nie, schizma nie jest tu właściwym określeniem. Mamy tu raczej do czynienia z nieuregulowanym statusem kanonicznym”. Czy zgadza się Ojciec w tej sprawie z Jego Eminencją?
O. Laguérie: Podobnie jak kardynał Castrillon-Hoyos nigdy nie wysunąłbym sugestii, że Bractwo Św. Piusa X jest schizmatyckie! I to nie tylko ze względu na przyjaźń, jaka łączy mnie z Bractwem (byłem z nimi przez 25 lat mojego kapłaństwa), ale przede wszystkim ze względów teologicznych. Schizmatykiem nie jest ten, kto tylko okazuje nieposłuszeństwo. Schizmatyk przede wszystkim podważa autorytet Papieża. Nie dość powtarzać, że schizma występuje przeciw teologicznej cnocie miłosierdzia, a nie wynikającej z kategorii moralnych cnocie posłuszeństwa. Tak więc prawdziwy schizmatyk nieuchronnie dąży do propagowania błędów przeciw Wierze: zaprzecza autorytetowi w Kościele, szczególnie temu reprezentowanemu przez Papieża. Z pewnością nie jest to stanowisko Bractwa Kapłańskiego Św. Piusa X!
MJM: Proszę więc pozwolić, że zadam Ojcu podobne pytanie: jako redaktor naczelny katolickiego periodyku, żyjący w wybitnie anty-katolickich czasach, szukam zawsze możliwości jednoczenia tradycyjnie nastawionych katolików przeciw wspólnym wrogom naszej wiary. Przypuszczam, że taktyczne różnice pomiędzy Instytutem a Bractwem nadal istnieją, czy jednak niezależnie od tego może Ojciec zapewnić katolików w Ameryce, że Instytut posiada swój własny charyzmat i swoją własną misję, a także, że nie został ustanowiony w celu podważenia pozycji Bractwa Kapłańskiego Św. Piusa X?
O. Laguérie: Instytut Dobrego Pasterza, daleki od pełnienia roli „pułapki” (a swoją drogą przez kogo miała by ona być zastawiona?), stanowi coś w rodzaju testu. Bractwo Piusa X powinno instynktownie wiedzieć, że będzie jutro traktowane w taki sposób, w jaki my jesteśmy traktowani dziś. W związku z tym nie można twierdzić, że jest koniecznym – czy nawet wskazanym – dla Bractwa podpisywanie jakichkolwiek umów [z Rzymem] w trybie natychmiastowym. Pozostawmy tę kwestię roztropności jego przełożonych. Gdyby zapytali mnie o zdanie, zaoferował bym im następującą radę: niech zaczekają do czasu, aż my będziemy mieć przynajmniej dziesięć parafii personalnych; niech grają na zwłokę, aż pojawi się dowód na to, że otrzymają jutro to, co my mamy nadzieję uzyskać dziś. Obawiam się, że dyskusje doktrynalne z Rzymem będą stanowiły hamulec, podczas gdy negocjowanie krok po kroku mającej wymiar praktyczny umowy doprowadzi do ustabilizowania płodnego apostolatu, który stanie w obronie doktryny na forum całego Kościoła.
MJM: A przywództwo? Czy oczekuje Ojciec na czas, gdy Papież da tradycjonalistom biskupa, wybranego z ich własnych szeregów?
O. Laguérie: Wybór biskupów jest wyłączną prerogatywą Ojca Świętego. Wierni zobowiązani są do przyjęcia biskupów, których on ustanowi. Gdyby jednak nastąpiło powołanie biskupa – tradycjonalisty, wówczas biłbym brawo obiema rękami! Nie było by już powrotu do zabiegania o interesy, jak dzieje się to zazwyczaj.
MJM: Czy może Ojciec wysunąć kilka sugestii na temat tego, jak amerykańscy katolicy mogą wspomóc wasz apostolat – finansowo lub w inny sposób? I jeżeli jakiś młody człowiek będzie zainteresowany wstąpieniem do Instytutu, jakie są wymagania i jak powinien on postąpić chcąc złożyć taką prośbę?
O. Laguérie: Oczywiście, odwołujemy się do znanej wszystkim szczodrości amerykańskich katolików gdy któryś z ich biskupów zaprasza nas do swojej diecezji, co jest możliwe w przypadku kilku ordynariuszy. Obecnie wierni, którzy chcą nas wspomóc lub dowiedzieć się o nas czegoś więcej, mogą to uczynić pisząc na adres e-mail: instituteofthegoodshepherd@gmail.com. Don Hugues Beaugrand, jeden z naszych członków przebywających w Rzymie, jest moim asystentem do spraw USA i pozostaje dostępny dla wszystkich.
Od potencjalnych kandydatów oczekujemy odpowiednich predyspozycji, wykształcenia, a także życia w modlitwie.
MJM: A młode panie? Czy są jakieś plany powołania konwentu lub domu religijnego dla kobiet chcących pozostawać w łączności z Instytutem?
O. Laguérie: Mamy już kilka żeńskich powołań. Są to zakonnice poświęcone życiu apostolskiemu (nie kontemplacyjnemu), przystosowanemu do naszych czasów i funkcjonującym w duchu Sióstr Miłosierdza Św. Vincentego a Paulo. Chcąc do nich dołączyć, lub dowiedzieć się o nich czegoś więcej, panie mogą skontaktować się z o. Forestier’em w naszym seminarium w Courtalain.
MJM: Bardzo Ojcu dziękuję. Niech Bóg błogosławi waszej – jakże ważnej – pracy dla odnowienia katolicyzmu.
O. Laguérie: Dziękuję za waszą wspaniałą pracę dla Wiary Katolickiej i życzę wszystkiego dobrego. Błogosławię wszystkim waszym czytelnikom zjednoczonym z nami w miłości Naszego Pana Jezusa Chrystusa.
Tłum.: Mariusz Matuszewski
Kategoria: Mariusz Matuszewski, Religia, Wiara