Rękas: KOD i anty-KOD
Jaka jest różnica między uczestnikami manifestacji KOD i anty-KOD? Generalnie taka, że pierwsi popierają chorobę, a drudzy fałszywe na nią lekarstwo.
„Mohery” i ślepcy
Nie raz i nie dwa pisałem, że w chocholim tańcu z pewnością większe rozczulenie budzą we mnie ci drudzy, bo przynajmniej widzą w jakim stanie jest Polska, choć przeważnie nie rozumieją ani jak do tego doszło, ani co zrobić dla realnej naprawy naszego kraju. Zasadniczym grzechem tych bezkrytycznie podchodzących do haseł KOD, głosujących szczerze i z przekonania na PO czy .Nowoczesną (a nie ulegajmy taniej propagandzie – są tacy, to nie tylko dzieci SB-eków i ZOMO-wców, odrywane właśnie od koryta) – jest ich uparta ślepota. Obrażający inteligencję upór w przekonaniu, że w Polsce jest dobrze, a byłoby tylko lepiej, gdyby rząd nie przeszkadzał Trybunałowi Konstytucyjnemu. Oczywiście, obie grupy przeważnie transponują na ocenę sytuacji ogólnej indywidualne doświadczenia, taka jest jednak „logika” demokracji przedstawicielskiej. Oba też środowiska mają swe nieprzyjemne, niesympatyczne cechy, związane najogólniej ze zjawiskiem „moheryzmu”, czyli fanatycznego zapatrzenia we własną organizację, jej liderów, otoczenie i hasła, co daje przeważnie efekt tyleż humorystyczny, czy żenujący, do zaobserwowania na nieważne jak licznych manifestacjach, ale co gorsza i u niektórych idoli poszczególnych obozów (dla jednych Stefan Niesiołowski jest tylko nieco nerwowy, dla drugich Krystyna Pawłowicz jest po prostu niezwykle dowcipna…).
Sny ćwierćinteligenta
To, co zwraca uwagę, jest jednak nie tylko patologia obustronnego „moheryzmu”, ale i ogólne spłaszczenie, prymitywizacja przekazu. Zwraca to zwłaszcza uwagę po stronie umownie nazywanej KOD-ziarską. Jeśli zgodzimy się z linią ciągłości politycznej tego środowiska w najnowszej historii Polski, prowadzącą przez ROAD/FPD – UD/KLD – UW – PO aż do samego KOD-u i .Nowoczesnej, to musimy zauważyć zjawisko nie tyle może nawet intelektualnego regresu, co po prostu dopasowywania się do rzeczywistego poziomu targetu. Oto u zarania III RP formacja, dla której zapleczem była przekonana o swej wyższej racji i misji dziejowej ćwierćinteligencja – odwoływała się do kompleksów tego środowiska, do jego aspirowania w to, co uważano za górę, do profesorów, aktorów, literatów, redaktorów, do nabożnego, nabrzmiałego poczuciem autowagi głosu prof. Geremka – słowem do wiary w „Autorytety”, namaszczone, aksjomatyczne, niekwestionowalne. Z czasem jednak postępowało zmęczenie samych ćwierćinteligentów, stąd też nawet schyłek UW był już bardziej ludyczny, a PO już w ogóle odwołała się raczej do poczucia wspólnoty „ludzi sukcesu”, a więc nowego bożka ćwierćinteligencji. Jasne, jeszcze utrzymywano użyteczne niekiedy „Autorytety”, jeszcze czasem próbowano wołać „Mentorów” i „Twórców”, jednak już jawnie traktując ich zupełnie użytkowo, a więc tak jak ćwierćinteligent trzyma te kilka stojących na serwantce książek, które pozyskał bo dorzucali je gratis do „GW” czy „Newsweeka”. Aż wreszcie przyszedł czas na odsłonę ostatnią, czyli formułę już wprost dopasowaną do poziomu i gustów ćwierćinteligenta, a więc .Nowoczesną i KOD, uzupełnione przywództwem Schetyny w PO. Odbiorcy tych przekazów nie zrażą ani skatologiczne hasła i transparenty na manifestacjach (bo przecież równoważą je znowu przywołani „Mędrcy”), ani błędy popełniane już chronicznie przez Ryszarda Petru, ani inne przejawy obciachu i prymitywu – bo polski ćwierćinteligent sam jest właśnie taki. Wystarczy mu, że czuje się lepszy od reszty i już nie musi aspirować do niczego, bo sam uważa się za szczyt piramidy, oczywiście nie dostrzegając, że obok wznosi się ta prawdziwa, związana z realnym układem władzy, pieniędzy, naprawdę godnego życia, bezpiecznej przyszłości i szeregu innych czynników, których brak łączy w istocie obie pokrzykujące na siebie grupki Polaków.
Upadek i ofiara
Łączy ich natomiast ekskluzywizm – druga strona też uważa się bowiem za lepszą (przynajmniej w patriotyzmie), ale i podobne spłycenie. Kapitulacja części środowisk post-neo-narodowych (cóż za swoją drogą potworek, trudno jednak inaczej określić np. niektóre odpryski po śp. Ruchu Narodowym) przed rolą bojówek osłaniających rząd PiS i wdających się w idiotyczne pyskówki z równie zaciekłymi KOD-ziarzami – jest jednak miarą upadku, tak ideowego, jak i intelektualnego. Jasne, nie można zbyt wiele wymagać od np. kol. Mariana Kowalskiego, którego samozadowoleniu wystarczy chyba oglądanie własnej upudrowanej buzi w głównym wydaniu „Wiadomości”. Co do reszty młodych patriotów – okazuje się, że co najmniej podwójnie padli oni ofiarami III RP. Raz przeważnie ulegając jakiejś formie wykluczenia – społecznego, zawodowego, ale także mentalnego poza główny nurt jakim turlana jest od lat nasza ojczyzna. Dwa – dając się zwieść jednemu z nielicznych, a niezaprzeczalnych osiągnięć III RP – sztuce jej kamuflażu.
Oto po 27 latach udało się osiągnąć stan, w którym każdą głupotę, podłość, szkodliwość systemu – nadal nazywa się „KOMUNĄ”, choćby nawet nie występowała w ogóle albo w niewielkim tylko natężeniu przed 1989 r. Dlatego przeciw „komunie” się krzyczy, wciąż ją się stamtąd czy owąd chce usuwać – tym samym ulegając genialnej w swej prymitywnej prostocie manipulacji. Układ, wszelkie patologie, całe to publiczne zło, tak rażące we współczesnej Polsce – nie są już wszak żadną pozostałością dawnego systemu, ani naroślą na istniejącym. To po prostu istota III RP, sam sens i rdzeń jej istnienia. Stąd nie „precz z komuną” wypadałoby wołać i nie „komunę” usuwać z urzędów, sądów, czy uniwersytetów – ale III Najciemniejszą Rzeczpospolitą, jej dzieci, twory i wszelkie przejawy. A nawet manifestując przeciw manifestacjom KOD – młodzi narodowcy w jakimś pokrętnym sensie niestety III RP konserwują i umacniają, uwiarygadniając autentyzm sporu z „komuną” i „post-komuną”, wpisując się w podział, który w rzeczywistości nie ma przecież najmniejszego nawet znaczenia dla losów Polski.
Wyjść z Matrixa
Aby wyzwolić się z tej pułapki (co w efekcie może i pomogłoby wyjść i z tej systemowej, pokonać wykluczenie i bariery rozwoju Polski) – najważniejsze jest zrozumienie motywów wspomnianej sztuczki maskującej. Otóż dzięki niej także dzisiejsi rzekomi wrogowie układu mogą mówić: „to nie my!”, „nas przy tym nie było!”, „to poprzednicy nie dość konsekwentnie dekomunizowali!”. W ten sposób rzeczywista, szeroko się rozkładająca odpowiedzialność za zły stan Polski – zawęża się do czarnego mitu, do „komuny”, która teraz, oczywiście, będzie nadal pokonywana. Pewnie aż do czasu kiedy „17 pokolenie AK zmierzy się z 18 pokoleniem SB” czy coś w tym guście – albo do kiedy Polacy nie połapią się w całej tej grze i na pewno nie cała generacja, ale przynajmniej grupa przejrzałych na oczy zmierzy się z fikcją.
Obie grupy, którym wydaje się że uczestniczą w sporze o Polskę – żyją w Matrixie, światach nieistniejących. Jedni w „Polsce sukcesu”, drudzy w kraju wciąż „zniewolonym przez komunę”. Tymczasem nie są to rzeczywistości, to prymitywny przekaz imprintowany pewnej masie Polaków dla dalszego trwania niepozwalającego na normalność i rozwój tworu krępującego nasze państwo i naród. Na jednej obrączce kajdanek zwanych III RP jest napisane KOD, na drugie anty-KOD, ale wspólnie krępują one Polskę i Polaków.
Konrad Rękas
za:konserwatyzm.pl
Kategoria: Inni autorzy, Kultura, Polityka, Publicystyka