prof. Bartyzel: Styl karlistowski
Znany historyk, specjalizujący się w teorii i historii przemocy politycznej – Eduardo González Calleja (ur. 1962) prezentuje karlizm jako fenomen polityczny i społeczny, stosujący permanentnie „przemoc jako strategię sporu o władzę”, a jego kulturę polityczną określa jako „wojowniczą i ofiarniczą” (beligerante y victimista)1. Na poziomie deskryptywnym jest to prawda: etos karlizmu jest bez wątpienia militarny, nie parlamentarny, a karliści zawsze otwarcie głosili, że z wrogami nie zawiera się kompromisów, tylko się z nimi walczy. Jaki kompromis zresztą może zaistnieć pomiędzy tradycją a rewolucją, pomiędzy prawowitością a uzurpacją? Konspirowanie i zbrojne powstania przeciwko uzurpacji i rewolucji były oczywiście nielegalne, lecz przecież ta legalność była i jest ustanowiona po to, aby wykluczyć prawowitość, tym samym zaś legalne dochodzenie do jej przywrócenia.
Nie ulega również wątpliwości, że wojowniczość karlizmu ma związek, a właściwie wypływa z jego religijności, naznaczonej krucjatowym charakterem hiszpańskiego katolicyzmu, dziedzictwa rekonkwisty i konkwisty, średniowiecznego etosu caballero cristiano, trydenckiego ducha kontrreformacji. Karliści zawsze czuli się guerrilleros Chrystusa Króla, a miecz jest dla nich formą Krzyża. Niezachwiana wiara w to, że walczy się za nie tylko słuszną, ale i świętą sprawę, zawsze uskrzydla do czynów bohaterskich, tym bardziej, jeśli się wierzy, że – jak powiadamiał Regulamin Requeté – „przed Bogiem żaden bohater nie pozostanie anonimowy” (ante Dios nunca serás héroe anónimo). Cokolwiek chciał przez to wyrazić przywódca partii socjalistycznej (PSOE), Indalecio Prieto Tuero (1883-1962) – sarkazm, przestrach czy specyficzny podziw – to nie mijał się z prawdą, mówiąc, że „nie ma nic groźniejszego niż requeté po przyjęciu komunii [św.]”2. Sami requetés przecież dodawali sobie kurażu, mawiając: „każdy zabity Czerwony to jeden dzień kar czyśćcowych mniej”. A na liście wrogów karlizmu znajdują się przecież nie tylko rojos, bo lista ta jest długa: są na niej heretycy protestanccy, „oświeceni despoci”, liberałowie, masoni, pozytywiści, kapitaliści, bankierzy, demokraci, anarchiści, socjaliści, bolszewicy, faszyści, chadecy, socjaldemokraci, technokraci, do czego dziś dochodzą jeszcze, z jednej strony, neoliberalni globaliści, z drugiej zaś – wszystkie odnogi Nowej Lewicy. Można rzec, że od dwustu lat rozgrywa się nieustanny agon: karliści kontra reszta świata. Cóż więc dziwnego, że skoro wrogowie są liczni jak piasek morski, a front rozciągnięty tak, że nie widać jego końca, to szeregi obrońców Tradycji z pokolenia na pokolenie rzedną i w końcu zostaje tylko karlizm profesorski oraz – w starych matecznikach, jak Nawarra – karlizm socjologiczny, na którym żerują (jak wszędzie w analogicznych przypadkach, by wspomnieć francuską Wandeę czy polskie Podkarpacie) establishmentowe partie demoliberalnej „centroprawicy”.
Niepodobna dobrze zrozumieć i opisać karlizm, nie traktując z całą powagą jego deklaracji, iż stanowi on Wspólnotę (Comunión). I nie chodzi tu tylko o to, że karliści dystansują się w ten sposób od tego wszystkiego, co w języku i w systemie demoliberalnym konotuje słowo partia, lecz również o autentycznie przeżywaną koncepcję życia. Dostrzegają to nawet historycy stojący całkowicie na zewnątrz ruchu, jak González Calleja, który pisze o „kulturze wspólnotowości” (cultura de comunidad) w „zhierarchizowanej międzyklasowości” (interclasismo jerarquizado)3. Wspólnota ta żyje w ciągłości pokoleń4 przeżywających i odnawiających w swoim doświadczeniu, we wspólnych wieczerzach (cenas) i pielgrzymkach do sanktuariów, które stanowią od wieków miejsca święte katolickiej Hiszpanii (Santiago de Compostella, Montserrat etc.) oraz podczas zlotów (aplec) w miejscach pól bitewnych karlistów, z których centralne miejsce zajmuje Montejurra (Jurramendi) koło Estelli w Nawarze, u której podnóża znajduje się też benedyktyński klasztor Santa María la Real de Irache, sięgający VIII wieku – stale te same symbole, mity i rytuały. Ich wehikułem jest „kalendarz liturgiczny” karlizmu, pokrywający się w zasadzie z rzymskokatolickim rokiem liturgicznym, ale w ten sposób, że pewne święta otrzymują specyficzny „naddatek” karlistowski, do tego zaś dochodzą te fiestas i festividades, które upamiętniają ważne zdarzenia z historii Hiszpanii i karlizmu. Głównymi świętami w owym kalendarzu są przeto: Dzień Monarchii Tradycyjnej (Día de la Monarquía Tradicional), obchodzony w Święto Epifanii (Trzech Króli) 6 stycznia; ustanowione przez Karola VII w 1895 roku, w rocznicę śmierci Karola V, Święto Męczenników Tradycji (Fiesta de los Mártires de la Tradición), obchodzone 10 marca5; najstarsza – ustanowiona dekretem Karola V z 1 lipca 1835 roku – karlistowska Uroczystość Siedmiu Boleści Najświętszej Dziewicy Maryi, Głównodowodzącej Królewskich Sił Zbrojnych (Festividad de los Siete Dolores de la Santísima Virgen María, Generalísima de los Reales Ejércitos), obchodzona 15 września, czyli (jak w Polsce i w innych krajach katolickich) znana jako wspomnienie Matki Bożej Bolesnej; Wieczerza Chrystusa Króla (Cena de Cristo Rey), w święto Chrystusa Króla, obchodzone – zgodnie z rozporządzeniem papieża Piusa XI – w ostatnią niedzielę października; ustanowiony przez Jakuba III Dzień Dynastii Prawowitej (Día de la Dinastía Legítima), obchodzony w dniu wspomnienia św. Karola Boromeusza, biskupa i wyznawcy, patrona wszystkich Don Carlosów, 4 listopada. Wspólnota ma swój własny sztandar – przejęty z tradycji habsburskiej Krzyż Burgundzki (Cruz de Borgoña) oraz hymn – Marsz Oriamendi6 i niezliczoną liczbę pieśni, piosenek i przyśpiewek.
Wszystko to pozwala mówić o swoistym stylu karlistowskim (el estilo carlista), którego znamiona usystematyzował ostatnio7 Manuel de Santa Cruz (Alberto Ruiz de Galarreta, ur. 1923). Pośród elementów konstytutywnych tego stylu wyróżnił on cechy zewnętrzne, fizyczne, jak też wewnętrzne, psychologiczne oraz cechę pośrednią i mieszaną (rasgo intermedio y mixto), czyli pełną naturalnej prostoty, szczerości i dobrego humoru otwartość (campechanía). Do elementów fizycznych stylu karlistowskiego należą takie „niefonetyczne formy ekspresji”8, jak: naturalna, beztroska, spontaniczna i zrelaksowana postawa ciała przybierana przez karlistów, w odróżnieniu od napiętej i skurczonej („sobre sí”) postawy przybieranej przez zwolenników chadecji i wielu organizacji religijnych, pragnących uchodzić koniecznie za „uduchowionych”9; zgodna z tą posturą swobodna, niedbająca o szczegóły, nieskupiona obsesyjnie na modzie, forma ubrania, jednakowo odległa od sposobu ubierania się tych, którzy – jak niektórzy arystokraci czy członkowie demoliberalnego establishmentu burbońskiego – pragną być koniecznie „eleganccy”, a co psychologia klasyczna postrzega jako „przesadną czystość, drobiazgowy porządek i pychę” (limpieza exagerada, orden minucioso y vanidad), jak od „stylu proletariackiego”, który odrzuca krawat lub kapelusz, bo identyfikuje go ideologicznie z burżuazją10. Wyrazistym znakiem stylu karlistowskiego w ubiorze jest natomiast tradycyjny baskijski beret z „chwostem” – zasadniczo czerwony (boina roja), przy niektórych okazjach jednak również błękitny (boina azul) lub czarny (boina negra), a dla dziewcząt i kobiet – biały (boina blanca), co ma sygnalizować miłosne (amoroso) zauroczenie, acz jest dopuszczalne noszenie przez niewiasty również beretów kolorowych. Baskijski styl noszenia beretu różni się nieco od nawaryjskiego: w pierwszym nosi się go płasko, w drugim beret jest mocno przechylony na bok. Beret jest również częścią umundurowania requetés, natomiast inne jego elementy nie mają jakiegoś specyficznego i odrębnego znaczenia dla karlistów; styl karlistowski nie jest więc militarystyczny, tak jak na przykład styl falangistowski. Z innych oznak ekspresji niefonetycznej bardzo charakterystyczny dla karlistów był krótko strzyżony, „szczeciniasty” wąs, nadający twarzy wyraz „męski” i energiczny, dziś znacznie rzadszy, ale wciąż jeszcze spotykany. Długa, bujna i niestrzyżona broda jak u kapucynów, powszechna w XIX wieku, zanikła w zasadzie po I wojnie światowej, ale u ostatnich karlistów ją noszących (jak Luis Hernando de Larramendi, Manuel Senante i Luis Ortiz y Estrada) stanowiła dyskretny ślad nostalgii i wierności dynastycznej11.
Najważniejszą psychologiczną cechą stylu karlistowskiego jest oczywiście religijność – ortodoksyjna i całkowicie wolna od wątpliwych „spirytualizmów” idealistycznych czy romantycznych; nie erudycyjna i spekulacyjna, lecz zakorzeniona w tradycji i życiu wspólnotowym, traktowana z prostotą i bez chełpliwości (jactancia) jako służba prawdzie moralnej i prawdzie metafizycznej katolicyzmu. Kosmowizja polityki i historii karlistów jest nadnaturalna, więc właśnie dlatego obce są im wszelkie immanentystyczne „religie polityczne” czy kult doczesnych „zbawców”. Santa Cruz przytacza na tę okoliczność rozmowę, którą toczyli: dowódca tercio „El Alcázar”, płk kawalerii José Sanz de Diego i gen. Carmelo Medrano Ezquerra. Kiedy pułkownik wyraził się krytycznie o Franco, generał przerwał mu, mówiąc: „nie chcę wątpić, że jest Pan bezwarunkowo (incondicional) posłuszny Generalissimusowi”, lecz karlista zareplikował twardo: „ależ nie, generale. Bezwarunkowo nie jestem posłuszny nikomu, jak tylko Panu Naszemu Jezusowi Chrystusowi”12. Karlistowska wierność Sprawie, o którą walczą, nie oznacza, że jej upragnione zwycięstwo traktują w kategoriach millenarystycznych i eschatologicznych jako synonim Paruzji, albowiem pamiętają słowa Chrystusa, iż „królestwo Moje nie jest z tego świata”, to zaś implikuje pewien sceptycyzm i dystans wobec spraw tego świata, którego postać wszakże przemija. Walczą zatem, służąc Bogu i Hiszpanii, ale nie troszcząc się przesadnie o to, czy ich triumf będzie zupełny, bo wiedzą, że ostatnie słowo w historii będzie należeć do Chrystusa. Karlistów niecierpliwią natomiast zawiłości i intrygi, w których lubują się „zawodowi” politycy oraz narcyzm intelektualny, komplikujący to, co nieskomplikowane: dla karlisty chleb to chleb, a wino to wino i nie ma co rozdzielać włosa na czworo. Karliści cenią prostolinijność, wierność, rycerskość i poczucie honoru, dlatego mierżą ich skomplikowane gry polityczne, zwłaszcza jeżeli pociągają za sobą stosowanie niemoralnej taktyki. Wchodzenia w koalicje i sojusze, tak typowe dla parlamentaryzmu, unikają także ze względu na silne poczucie własnej niezależności, co jednak sprawia, że sami są często niezdyscyplinowani wobec własnych przywódców i skłonni do stosowania siły fizycznej. W tym ostatnim wypadku samoograniczeniem są dla nich warunki nakładane przez moralność katolicką13. Styl karlistowski cechuje więc pewne „nieprzejednanie” (intransigencia), ale nie totalne, charakterystyczne dla typów psychopatycznych, lecz selektywne, dotyczące pryncypiów, a nie szczegółów oraz „rozbrajane” zasadniczo życzliwym usposobieniem, jowialnością i spontaniczną wesołością. Karliści lubią się bawić, śpiewać, biesiadować, a ich spotkania towarzyskie (tertulias) mają nawet dość „cygański” styl i są typowe dla obyczajów klasy średniej: rzemieślników, drobnej burżuazji i drobnych właścicieli ziemskich. Zwieńczeniem (capítulo) karlistowskiej antropologii jest upodobanie do folkloru, naturalnie zbieżne z ich programowym regionalizmem14.
Nie byłoby wszakże stylu karlistowskiego, gdyby nie miał on nieustającego zwierciadła-wzoru15 w stylu dynastii. Ów styl dynastyczny scharakteryzował we wstępie do antologii dokumentów królewskich Melchor Ferrer Dalmau (1888-1965). Wszyscy królowie «karlistowscy» – z wyjątkiem wolnomyślnej „czarnej owcy”, czyli Jana III – byli religijni i kochający Hiszpanię, ale każdy miał swój rys szczególny. Karol V (D. Carlos María Isidro de Borbón y Borbón-Parma, 1788-1855) to charakter „surowy i nieugięty” (austero e inflexible) w obronie dwóch zasad: religii i legitymizmu, ostatni w Europie prawdziwy paladyn Świętego Przymierza16; w pełni zasłużył na inskrypcję wyrytą na jego grobowcu: Hispaniarum rex, in prosperis modestus, in adversis constans, pietate autem insignis17. Karol VI (D. Carlos Luis de Borbón y Braganza, 1818-1861) był królem swojej epoki, to znaczy królem romantycznym (el rey romántico); jego działalność, od brawurowej ucieczki z Bourges18 po niefortunną wyprawę z 1860 roku do San Carlos de la Rápita w Katalonii, ma pieczęć europejskiego romantyzmu, lecz jego dokumenty nie są romantyczne, tylko realistyczne. „Dokonał [on] transformacji karlizmu z partii, która walczy przede wszystkim o króla prawowitego, w ruch wyrażający aspiracje narodu hiszpańskiego”19. Jan III (D. Juan de Borbón y Braganza, 1822-1887) to „pęknięte ogniwo w nieskazitelnej dynastii” (el eslabón roto de la dinastía incontaminada), rebeliant przeciwko temu, co stanowiło jego rację bytu, atoli jego błędy – naprawione przez następcę – były też w pewnym sensie „winą błogosławioną”, bo zmusiły karlistów do rozwinięcia tradycjonalistycznej doktryny prawowitości20. Karlistowska dynastia osiąga apogeum w „majestatycznej postaci Karola VII Wielkiego” (D. Carlos María de los Dolores de Borbón y Austria-Este, 1848-1909), który był „odnowicielem tradycji hiszpańskiej w jej czystej doktrynie religijnej, foralnej, monarchicznej, narodowej” oraz „odnowicielem wszystkich wolności”21. Jakub III (D. Jaime de Borbón y Borbón-Parma, 1870-1931), pozbawiony ambicji osobistych, „czuł się zawsze sługą Hiszpanii”, można go więc nazwać „księciem rycerzem” (el Príncipe caballero) i „księciem bezinteresownym” (el Príncipe abnegado)22. Alfons Karol I (D. Alfonso Carlos de Borbón y Austria-Este, duque de San Jaime, 1849-1936), wyjątkowo pobożny i – jako młodszy brat – uchylający się od wszelkich zaszczytów, zamierzał poświęcić ostatnie lata swojego długiego życia przygotowaniu się do stanięcia przed sądem Bożym, lecz kiedy Opatrzność nałożyła nań obowiązek bycia ostatnim ogniwem dynastii, bez wahania poddał się Jej woli i z niebywałą w tym wieku energią przygotował ruch do walki ze śmiertelnym zagrożeniem komunistycznym dla Ojczyzny23.
Styl karlistowski współtworzyły także królowe-małżonki (reinas-consortes) królów «karlistowskich», o których koniecznie należy tu wspomnieć. Spiżowa postać księżnej de Beira (Dª María Teresa de Braganza, princesa de Beira, 1793-1874), drugiej żony Karola V, należy do historii karlizmu jako ta, która ocaliła jego czystość doktrynalną w chwili pierwszego kryzysu, wywołanego skandaliczną postawą jej pasierba, Jana III. Żona Karola VI – Maria Karolina (Dª María Carolina Fernanda de Borbón-Dos Sicilias, 1820-1861), towarzyszyła wytrwale mężowi w jego tułaczce i zgasła cicho, miesiąc przed nim, z powodu tej samej epidemii, która skosiła troje członków dynastii. Jeszcze bardziej na miano cichej bohaterki chrześcijańskiej – na podobieństwo Norwidowego Quidama – zasługuje jej szwagierka Maria Beatrycze (Dª María Beatriz Ana Francisca de Austria-Este, 1824-1906). Córka Franciszka IV, księcia Modeny – jedynego państwa na świecie, które nigdy nie uznało oficjalnie uzurpacji tronu hiszpańskiego – wydana za mąż za liberalnego Jana III, pozostając w separacji z nim od 1850 roku, wychowała obu synów (Karola VII i Alfonsa Karola I) na wzorowych caballeros cristianos, a resztę życia (od 1872) spędziła w klasztorze karmelitanek w Grazu, pod imieniem Hermany Marii Ignacji od Najświętszego Serca. Porównywalnym z księżną de Beira symbolem „marmurowej ortodoksji” tradycjonalistycznej była – również infantka portugalska i, jako córka Michała I (1802-1866), naturalna „łączniczka” karlizmu z legitymizmem luzytańskim (miguelizmem) – żona Alfonsa Karola I, Maria de las Nieves (D. María de las Nieves de Braganza, 1852-1941), która w młodości towarzyszyła swemu mężowi na froncie katalońskim, podczas III wojny karlistowskiej24. Ostatnim ogniwem tego łańcucha dynastycznej wierności jest, jak dotąd, żona Ksawerego I – Maria Magdalena (Dª María Magdalena de Borbón-Busset, 1898-1984), przez całe życie służąca także, wraz z mężem, Stolicy Apostolskiej, lecz po jego śmierci zmuszona wystąpić przeciwko rodzonemu synowi (Karolowi Hugonowi) i manipulującej nim jego siostrze, „czerwonej księżniczce” Marii Teresie, aby ratować karlizm przed (samo)zniszczeniem25.
Celowo złamaliśmy tu chronologię, aby tym lepiej uwydatnić postać pierwszej żony Karola VII – Małgorzaty Parmeńskiej (Dª Margarita María Teresa de Borbón-Parma, 1847-1893), ponieważ jej miejsce w karlistowskiej legendzie jest zupełnie wyjątkowe. Inne królowe karliści poważali, Donię Małgorzatę – uwielbiali. Jej entuzjazm dla sprawy karlistowskiej, energia, urok osobisty i poświęcenie dla dzieł miłosierdzia – w czasie III wojny karlistowskiej zorganizowała sieć szpitali polowych, z kwaterą główną w Pau, osobiście doglądając i pielęgnując rannych oraz chorych – sprawiły, że karliści gotowi byli „skoczyć za nią w ogień”. Razem z Karolem – młodzi, piękni i odważni – stanowili jakby ucieleśnienie obrazu „księżniczki i księcia z bajki”. To na jej cześć karlistowska organizacja dla dziewcząt i młodych kobiet została nazwana margaritas. Kiedy zmarła, jeszcze bardziej urosła w legendzie na zasadzie kontrastu do drugiej żony Karola VII – Marii Berty (Dª María Berta de Rohan, 1868-1945), też jedynej „czarnej owcy” po stronie żeńskiej, acz nie w tym sensie, co Jan III. Chociaż małżeństwo było prywatnie szczęśliwe, a Doña Maria Berta piękna i wytworna, nie znając w ogóle historii i znaczenia karlizmu, nie odczuwała żadnej łączności duchowej z hiszpańskim tradycjonalizmem.
Fragment przygotowywanej do druku książki o kosmowizji politycznej hiszpańskiego karlizmu.
prof. Jacek Bartyzel
za: legitymizm.org
1 E. González Calleja, «La violencia y la política», [w:] J. Aróstegui, J. Canal, E. González Calleja, El Carlismo y las Guerras Carlistas. Hechos, hombres e ideas, La Esfera de los Libros, Madrid 2003, ss. 199-200.
2 Cyt. za: J. Aróstegui, «Epílogo. Un imaginario persistente y cambiante», [w:] ibidem, s. 233.
3 E. González Calleja, «¿Quiénes eran los carlistas?», [w:] ibidem, s. 156.
4 Okolicznością ułatwiającą tę transmisję jest wielodzietność rodzin karlistów: nawet dziesięcioro i więcej dzieci w stadłach małżeńskich nie należy do rzadkości.
5 Szczególną czcią otaczany jest przez karlistów Antonio Molle Lazo (1915-1936), działacz Młodzieży Tradycjonalistycznej od szesnastego roku życia, requeté z Tercio de Nuestra Señora de la Merced. Wzięty do niewoli 10 sierpnia 1936 roku, został poddany przez milicjantów marksistowskich wyjątkowo sadystycznym torturom: okaleczano jego ciało stopniowo, za każdym razem, gdy pozbawiano go kolejnej części ciała, obiecywano jednocześnie darowanie mu życia, jeśli wyrzeknie się Chrystusa lub wzniesie okrzyk: „Śmierć religii!” albo „Niech żyje Rosja!”, na co on – dopóki nie obcięto mu języka – odpowiadał „Niech żyje Chrystus Król!” lub „Niech żyje Hiszpania!”, ostatnie jego słowa brzmiały zaś: „Mnie zabijecie, ale Chrystus zwycięży” (Me mataréis, pero Cristo triunfará); ostatecznie rozstrzelano go w pozycji ukrzyżowanej – zob. S. Cantero Montenegro OSB, Antonio Molle Lazo (1915-1936). Juventud, ideales y martirio, Scire, Barcelona 2009.
6 W epoce frankizmu marsz Oriamendi zyskał status równorzędnego z XVIII-wiecznym Marszem Królewskim (Marcha Real) oraz falangistowskim Twarzą ku słońcu (Cara al Sol) hymnu państwowego, ale za cenę ocenzurowania słów w jego drugiej zwrotce wzywających króla Hiszpanii do przybycia na dwór w Madrycie.
7 Zob. M. de Santa Cruz, El estilo de los carlistas, [w:] M. Ayuso (ed.), A los 175 años del Carlismo. Una revisión de la tradición política hispánica. Actas del Congreso Internacional celebrado en Madrid los días 27 y 28 de septiembre de 2008, Itinerarios, Madrid 2011, ss. 27-39. Styl – jak mówi autor we wstępie teoretycznym – pozwala zdefiniować precyzyjnie to, co trudne do zdefiniowania, będąc czymś więcej niż arytmetyczną sumą elementów jakiegoś zjawiska; jest on syntezą, która tworzy się po wyczerpaniu tego, co racjonalne, wykorzystując w jego miejsce to, co emocjonalne i intuicyjne; styl to „pathos, który kontynuuje logos” – ibidem, s. 27.
8 W języku polskim powiedzielibyśmy raczej: „niewerbalne formy ekspresji”.
9 Autor nie wskazuje palcem tych organizacji, ale nie można wątpić w to, że ma na myśli przede wszystkim Opus Dei – antytezę karlizmu na terenie katolickim pod każdym względem.
10 Zob. M. de Santa Cruz, op. cit., ss. 30-31.
11 Zob. ibidem, ss. 32-33.
12 Ibidem, s. 34.
13 Zob. ibidem, ss. 35-36.
14 Zob. ibidem, s. 37.
15 Nie mówimy tu o wygenerowaniu tego stylu przez królów, albowiem pomiędzy stylem Wspólnoty a stylem monarchów zachodzi sprzężenie zwrotne, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę, że przodkowie tych królów, panujący faktycznie, od Filipa V do Ferdynanda VII, prowadzili Hiszpanię, zdaniem karlistów, ku modernistycznej przepaści.
16 [M. Ferrer], «Preliminar», [w:] Antología de los documentos reales de la Dinastía Carlista, preparada por Melchor Ferrer, Tradicionalista, Madrid 1951, s. 18.
17 „Król Hiszpanij, skromny w powodzeniu, niezłomny w obliczu przeciwności losu, ale niezwykle pobożny”.
18 Gdzie od 1840 roku był internowany wraz z ojcem i resztą rodziny przez władze francuskie.
19 [M. Ferrer], «Preliminar»…, s. 19.
20 Ibidem, s. 20.
21 Ibidem.
22 Ibidem, s. 21.
23 Ibidem. Ferrer, publikujący tę antologię w 1951 roku, nie mógł oczywiście uwzględnić w swojej charakterystyce Ksawerego I (D. Francisco Javier de Borbón-Parma y Braganza, 1889-1977), który tytuł królewski przyjął oficjalnie dopiero w 1965 roku.
24 Napisała też interesujące pamiętniki z tego okresu – zob. María de las Nieves de Braganza, Reina de España, Mis memorias. Sobre nuestra campaña en Cataluña en 1872 y 1873 y en el Centro en 1874, ACTAS, Madrid 2002 [wydanie pierwsze w 1934].
25 Zob. La mezquindad de una traición: Carlos Hugo de Borbón o el intento de destruir el carlismo; przekład polski: Deklaracja Księżnej Magdaleny Burbońskiej, ostatniej królowej Hiszpanii, przeł. J. Bartyzel.
Kategoria: Uncategorized
Bardzo lubię gawędy Prof.Bartyzela o karlistach,choć by ze względu na krzyż św.Andrzeja.Sam z natury jestem zakapiorem,ale nigdy nie pozwolę moim równie jak ja nieobliczalnym zakapiorom na włożenie czerwonych beretów.Ze względu zwyczajnego,praktycznego ,karliści przegrali.