banner ad

Prof. Bartyzel: Propaganda, wspominki, Rosja i bolszewia (kompilacja)

| 18 sierpnia 2023 | 11 komentarzy

Zauważyliście Waćpaństwo, że w mediach rządowych we wspominkach Bitwy Warszawskiej prawie w ogóle już nie mówiono o wojnie polsko-BOLSZEWICKIEJ, za to ciągle o wojnie z Rosją, a bolszewików też w roli najeźdźców zastąpili Rosjanie.

 

PiS-owscy propagandyści zauważali też natrętnie rzekomo uderzające podobieństwo między najazdem Rosji/Rosjan na Polskę w 1920 i na Ukrainę obecnie. To co w takim razie zrobić z tymi Rosjanami, którzy u boku armii polskiej bronili Warszawy przed bolszewikami w 1920 roku? Nazwać ich anty-Rosjanami? A z drugiej strony – ci Polacy, którzy służyli (niestety całkiem licznie) w Armii Czerwonej, kim byli: Rosjanami i z miłości do Rosji najeżdżali jaśniepańską Polskę? A o tym, że PiS-owscy propagandyści nawet baliby się pomyśleć, jakiej naprawdę narodowości byli niemal wszyscy przywódcy bolszewików i jaki był ich rzeczywisty stosunek do Rosji, to już nawet nie warto się rozwodzić.

 

Komunizm jest zjawiskiem na wskroś kosmopolitycznym. Komunistą może stać się ktokolwiek: Żyd, Polak, Rosjanin, Amerykanin, Eskimos, Murzyn, Arab, Chińczyk, ale w istocie stając się komunistą traci poprzednią tożsamość, bądź przynajmniej staje się ona zasadniczo zmodyfikowana, wtórna i przypadłościowa. Nazizm natomiast jest wyłącznie i nierozerwalnie związany z niemieckością, jest krańcowym, zdegenerowanym produktem "ideologii niemieckiej" (choć oczywiście nie znaczy to, że każdy Niemiec jest nazistą, tylko to, że nazizmu nie można sobie sensownie wyobrazić poza kontekstem niemieckim i niemieckiej historii). Nazista, który nie jest Niemcem, to groteskowy imbecyl uprawiający grę rekonstrukcyjną w świecie wirtualnym.

 

Oto podstawowa dystynkcja pomiędzy Rosją a bolszewizmem (także w kontekście polskim):

Moskale zwłaszcza po powstaniu styczniowym, w "Priwislinskim Kraju", chcieli nas zrusyfikować, uczynić Rosjanami, a na Ziemiach Zabranych nawet na ulicy "bałkat' po polsku nie lzia". Chcieli, aby polski etnos rozpłynął się w morzu rosyjskim. Na szczęście im się to nie udało. Gdyby natomiast – co nie daj Bóg! – Armia Czerwona zwyciężyła w 1920 roku pod Warszawą, to nikt by nas nie rusyfikował. W Polskiej Socjalistycznej Republice Rad językiem urzędowym (z racji  realizacji (części) starego postulatu Bundu z 1905 roku) byłyby dwa równouprawnione języki: polski i jidysz, tak jak w Litewskiej SSR był nim litewski, w Ukraińskiej SSR ukraiński itd., a towarzysze Marchlewski, Dzierżyński et cons. nie rusyfikowaliby nas bynajmniej, lecz bolszewizowali, niszcząc wszystko, całą cywilizację, ale jak najbardziej "po polsku". Tak samo w PRL, nawet w najgorszym okresie, do 1956 roku, nie było żadnej rusyfikacji. Język urzędowy był polski, administracja była polska, szkoła była polska, prasa, radio, tv i literatura były polskie – tyle że skomunizowane. Nawet sama zależność PRL od ZSRR nie polegała na tym samym, co np. niesuwerenność Królestwa Polskiego (Kongresowego) względem Cesarstwa Rosyjskiego, bo była to nie zależność wobec "Rosji", tylko wobec światowego systemu komunistycznego pod hegemonią Związku Sowieckiego. Komunistom/Sowietom nigdy nie zależało na tym, aby Polaków (a tak samo jakąkolwiek inną nację) przerabiać na Rosjan. Im chodziło o to, aby wszystkie narody – od Rosjan począwszy – przerobić na komunistów, dokonać "pieriekowki dusz", uczynić z nich "ludzi radzieckich", nowy gatunek człowieka. Słynny zwrot" narodowe w formie a socjalistyczne w treści" nie był wcale kłamliwym i pustym sloganem, tylko rzeczywistym zamiarem: nie chodziło o to, aby wszyscy mówili, pisali i myśleli po rosyjsku, tylko żeby myśleli po komunistycznemu, żeby we wszystkich językach świata chwalono komunizm, Związek Sowiecki i towarzysza Stalina.

 

Kto żył w PRL i uczęszczał do PRL-owskiej szkoły, a nie dał się otumanić kretyńskiej, obłędnie rusofobicznej propagandzie PiS-owskiej, ten musi pamiętać, że w szkole tej panował kult wszystkich antyrosyjskich powstań (z rewolucją 1905 roku na czele) pod nazwą "walki z caratem", także jako ostoją "europejskiej reakcji", a każda forma polityki ugody była otaczana pogardą. Oczywiście, ideałem z punktu widzenia "patriotyzmu socjalistycznego", jako oficjalnej ideologii szkoły peerelowskiej, była niepodległościowa lewica w danym czasie, a najlepiej, jeśli dało się dowieść jej "internacjonalizmu" i współpracy takiego ugrupowania z rewolucjonistami rosyjskimi. W ten sposób do gigantycznych rozmiarów w peerelowskiej historiografii urosła tak kompletnie marginalna postać, jak np. (niegodny kapłan rozpowszechniający rzekomą bullę papieską) ks. Piotr Ściegienny, i jest zresztą rzeczą zabawną, że potem ten anarchokomunista, który głosił, że chłopi polscy i rosyjscy powinni wspólnie wyrżnąć polskich i rosyjskich panów, trafił do nieoficjalnego hymnu "Solidarności" autorstwa tow. Pietrzaka Jana. Kłopot zaczynał się dopiero wraz z cezurą 1917 roku i przewrotem bolszewickim. Kto od tej pory, z jakichkolwiek powodów znalazł się w obozie antybolszewickim i z bolszewikami walczył, ten nawet jeśli wcześniej był antyrosyjski i postępowy, natychmiast spadał do antyradzieckiego inferna reakcji i nie mógł być już bohaterem pozytywnym programu nauczania historii. Najbardziej znamiennym przykładem jest tu oczywiście postać Józefa Piłsudskiego i w ogóle cały nurt pepeesowskiego "socjalizmu niepodległościowego". Tu autorzy podręczników i nauczyciele stawali wobec kwadratury koła, jak wytłumaczyć, że mimo iż antycarski PPS był prawdziwą lewicą swoich czasów, to i tak nie miał racji i w gruncie rzeczy należał do tej samej osi zła, co endecy i konserwatyści? Wymyślano więc jakieś nieprawdopodobne bzdury w rodzaju "przenikania do partii elementów burżuazyjnych, drobnoszlacheckich i nacjonalistycznych", o drobnomieszczańskim charakterze klasowym partii, ale przecież nikt tego nie był w stanie traktować poważnie. Ostatecznie, "dobrym pepeesowcem", zasługującym na plac czy ulicę, mógł być co najwyżej ten, który nie dożył 1917 roku, jeszcze lepiej – rozłamu w 1907 roku, a najlepiej jak zawisł na szubienicy podczas rewolucji 1905 roku, jak np. Okrzeja.

 

Profesor Jacek Bartyzel

za: facebook

 

 

Kategoria: Historia, Jacek Bartyzel, Myśl, Polityka, Publicystyka, Społeczeństwo

Komentarze (11)

Trackback URL | Kanał RSS z komentarzami

  1. Marek pisze:

    Tyle kłamstw w krótkim tekscie, u profesora z Torunia ujawnia się chyba dementia senilis…

    Bolszewizm był zjawiskiem par excellence rosyjskim (a w swych późniejszych adaptacjach w Azji Wschodniej – "trzecioświatowym"), Lenin wyrósł z nurtu chłopskich buntów i sekt bezpopowców, a zasadniczo – durnej rosyjskiej młodzieży studenckiej uwiecznionej przez Dostojewskiego w paru książkach, ktoś toruńskiemu uczonemu powinien przypomnieć lekturę.

  2. MW pisze:

    ad. @Marek.

    Tyle pychy w Pańskim komentarzu wspartej ignorancją. Marksizm, leninizm, bolszewizm, stalinizm, maoizm to wbrew pozorom różne nurty. Upraszczanie stało się tak pospolite w obecnych czasach… 

  3. Marek pisze:

    @ MW, co jest pychą? Przecież upraszczanie, do bólu wulgarne, zaprezentował toruński uczony, tak samo jak nazizm wyrósł z pewnego nurtu niemieckości, można łatwo wykazać o bolszewizmie i rosyjskości, tylko ichnich pisarzy trzeba czytać i brać na serio, bo Tołstoj z Dostojewskim z ich socjalistycznym "ukąszeniem" się jakoś nie kryli, ani nie byli odosobnieni. 

    Wszystkie kraje, gdzie komuniści samodzielnie przejęli władzę, były półfeudalne ze znikomym uprzemysłowieniem i śladowymi związkami z Zachodem – Rosja, Chiny, Wietnam, Laos. Brednie o rzekomym kosmopolityzmie nie wytrzymują zestawienia z rzeczywistością, bo choć w GB, Francji czy Niemczech były kiedyś silne kompartie, to były takimi tylko wtedy, gdy istniały tam zacofane obszary i różni "chłoporobotnicy" łapali się na hasła komunistów, nijak nie przekładało się to na samodzielne przejęcie władzy.

  4. Gierwazy pisze:

    Objawił się nam się mędrzec Marek, klękajcie narody! Z jego tyrad dobitnie wynika, że sam się za takowego uważa, tedy wszelakie wątpliwości w tym względzie potraktować należy jako gruby nietakt… Co prawda poza obsztorcowaniem Prof. Bartyzela tudzież postawieniem mu diagnozy medycznej nigdzie właściwie nie wykazał, gdzie dopatrzył się ''tylu kłamstw w krótkim tekście, u profesora z Torunia'', ale czyż wymagany jest taki drobiazg od kogoś, kto słyszał o Tołstoju i Dostojewskim?… Dużo o nich wprawdzie nie wie, skoro zestawił obydwu – o tak różnych życiorysach i twórczości – w jednym szeregu, w dodatku z ich rzekomym ''socjalistycznym ukąszeniem'', ale tu winien jest już chyba sam Profesor, który pisząc o pisowskich propagandystach ewidentnie ukąsił Marka, czym sprowokował go do swoich elukubracji…

  5. Marek pisze:

    @ Gejwazy, bredzisz pan, ani ty, ani poprzedni dyskutant nie przedstawiliście żadnego dowodu na poparcie tezy o rzekomym kosmpolityzmie bolszewików, 

    Co do Dostojewskiego, polecam przeczytać "Zbrodnię…", "Braci" i "Biesy" – póki co kompromitujesz się nie znając ani autora, ani jego portretu rosyjskich studentów-radykałów, z których był właśnie Lenin i jego kompani.

  6. Gierwazy pisze:

    Cieszy, że patentowany mędrzec Marek wyrwał się spod klosza TVPiS i zajrzał do Wikipedii, co napisał Dostojewski, aczkolwiek widać, jak bolesne mu to zajęcie było, gdyż nie tylko nie starczyło czasu na przewertowanie twórczości wymienionego wcześniej Tołstoja, ale nie dopatrzył już do końca, o jakich to ''Braciach'' pisał Teodor D. Oczywiście nie wymagam, by czytał tę trudną bądz co bądz powieść, która bynajmniej nie traktuje o rosyjskich studentach-radykałach… Zresztą i ''Biesów'', chyba też nie zgłębił, gdyż w przeciwnym razie nie plótł by trzy po trzy o ''socjalistycznym ukąszeniu Dostojewskiego''…

    Natomiast wrusza do łez Marek, kiedy z uporem godnym bolszewickiego politruka, oczekuje dowodu ''na poparcie tezy o rzekomym kosmopolityzmie bolszewików''. Toż to wystarczy rzucić okiem na wielonarodowe rzesze sprawców rewolucji pazdziernikowej, na ideologię przez nich wyznawaną, na to czym były międzynarodówki i kto w nich zasiadał, etc. A dla polskiego prawomyślnego czytelnika ''Gazety Polskiej'' na siedmioosobowy skład członków Politbiura, których podpisy widnieją pod decyzją zatwierdzającą zbrodnię katyńską. Znajdziemy tam tylko trzech Rosjan (i to już po czystkach Stalina) Kalinina, Woroszyłowa i Mołotowa; z tym, że ci dwaj ostatni mieli żony prawniczo-handlowej, wielce zasłużonej dla ludzkości narodowości…

  7. Niklot pisze:

    @Marek. Bolszewizm był internacjonalny, starczy popatrzeć na czołówkę. Lenin to mieszaniec, Stalin Gruzin, Trocki, Zinowiew, Kamieniew-Żydzi, Marchlewski, Dzierżyński – Polacy. A gdy idzie już o samych przywódców ZSRR? Dopiero w latach 80-tych pojawili się tam Rosjanie.   W czasie wojny z bolszewikami, po polskiej stronie walczyli Rosjanie, a po radzieckiej Polacy. Tak po prostu było .   A Dostojewskiego to Marek chyba nie zrozumał. Wspomniał Marek o Tołstoju, ale żadnego tytułu nie przytoczył. Może Marek, jak typowy niedouk pisiacki, się pogubił. Zobaczył, że Tołstojów było więcej. W tym dwóch pisarzy o imionach Aleksy. Nie o Lwa mu chodziło. Ale nie jest w stanie zatrybić, który był socjalistą. czy komunistą. Niech sam sobie poszuka

  8. Marek pisze:

    @ Niklot, o socjalizmie Lwa Tołstoja, ruchu tzw. tołsjostwa, każdy interesujący się historią Rosji słyszał. Komentatorzy zarzucają mi niezrozumienie Dostojewskiego – być może, ale czym był ruch poczwiennictwa, jak nie "socjalizmem feudalnym"? (Uprzedzając zarzut, takie sarkastyczne miano stosował Karol Marx wobec prawicy krytykującej zmiany społ.-gosp. XIX wieku). A w "Braciach Karamazow" wprost zarysowany jest projekt cerkiewnego "socjalizmu chrześcijańskiego", w rozmowie mnichów o carskiej reformie sądów.

    Rosjanie i przed rewolucją bywali niedoreprezentowani we władzach, podobnie i po 1991, czego Tuwiniec Szojgu czy Żydzi Kirijenko i Żyrinowski przykładami. 

    Gdy w 1918 wobec klęski Niemiec ruszyła ofensywa Sowietôw na Zachód, zaczęto potępiać tzw. "nihilizm narodowy", po 1924 zwalczano "żydowski trockizm" (Gruzin skupił wokół siebie głównie Rosjan w walce o władzę po Leninie, bez ich poparcia by jej nie wygrał), po 1948 znów rozpoczęły się nagonki na radzieckich Žydów, a od 1964, gdy władzę przejął duet Brežniew & Kosygin, Rosjanie już nieprzerwanie dominowali we władzach Rosji Radzieckiej.

    Co do głównej tezy prof. Bartyzela, komentującym unika fakt, że Dzierżyński do Czeka, a Trocki do Krasnej Armii – chętnie brali oficerów i "specjalistów" z doświadczeniem w Ochranie i wojsku, dopiero czystki 1937 zlikwidowały większość przejętych kadr, wyguglowanie życiorysów pierwszych sowieckich marszałkôw nie jest trudne.

    A wyzwiska od "pisiaków" ze strony bartyzelo-braunowej sekty są doprawdy rozczulające, jesteście jeszcze bardziej żałosną i nikłą mniejszością niż transy i lesby, gwoli przypomnienia.

    I mały disclaimer, jeżeli mój pierwszy komentarz nie był jasny – profesora Bartyzela szanuję, ale za wcześniejszą twórczość, nie jest też papieżem i nie ze wszystkim trzeba się z nim zgadzać.

  9. Niklot pisze:

    @Marek. Niczego z Lwa Tołstoja chyba nie zrozumiałeś jednak. A porównałeś jego poglądy do bolszewików. Że bolszewizm to konsekwencja poglądów Tołstoja i Dostojewskiego.Abstrahując już od tego, skąd słowo "blszewizm" się wzięło. Tołstoj Lew nie był socjalistą, a raczej chrześcijańskim anarchistą. A chrześcijaństwo i anarchizm były przez bolszewików zwalczane. I nie zmieni tego fakt, że pozwolili wrócić Kropotkinowi. Tołstoj odrzucał przemoc, czyli w ogóle nie ma jakiegokolwiek styku jego poglądów z poglądami bolszewickimi i z wojną polsko-boloszewicka.                                                                     Jeszcze o Dostojewskim. Polecam Marku, opis Stanisława Mackiewicza.. Dostojewski był prawosławnym, był monarchistą. Silna też była w nim taka jakby ludowość

  10. Gierwazy pisze:

    ''Rosjanie i przed rewolucją bywali niedoreprezentowani we władzach, podobnie i po 1991, czego Tuwiniec Szojgu czy Żydzi Kirijenko i Żyrinowski przykładami.'' I co, to ma być jakoby dowód na tezę, że ''bolszewizm był zjawiskiem par excellence rosyjskim''?? Zaiste, dialektykę wyższego lotu ukazuje Marek… A poza tym z faktami u Marka też na bakier: Żyrinowski nigdy w Rosji nie rządził.

    ''Gdy w 1918 wobec klęski Niemiec ruszyła ofensywa Sowietôw na Zachód, zaczęto potępiać tzw. "nihilizm narodowy". Po raz kolejny Marek pisze o czymś, czego nie rozumie. Idea, że wobec słabości przemysłowego proletariatu w Rosji, sprzymierzeńcem w walce z caratem będą odśrodkowe ruchy uciskanych narodów, została przez Lenina rzucona na długo przed 1918 rokiem. I to w takim kontekście tzw. narodowy nihilizm był krytykowany.

    ''po 1924 zwalczano "żydowski trockizm" (Gruzin skupił wokół siebie głównie Rosjan w walce o władzę po Leninie, bez ich poparcia by jej nie wygrał)'' Totalna bzdura – najbardziej wpływowi Żydzi w partii: Zinowiew i Kamieniew w rozgrywce Stalin-Trocki stanęli po stronie tego pierwszego…

    ''Co do głównej tezy prof. Bartyzela, komentującym unika fakt, że Dzierżyński do Czeka, a Trocki do Krasnej Armii – chętnie brali oficerów i "specjalistów" z doświadczeniem w Ochranie i wojsku, dopiero czystki 1937 zlikwidowały większość przejętych kadr, wyguglowanie życiorysów pierwszych sowieckich marszałkôw nie jest trudne.'' Przyznam, że nie rozumiem jaki to ma związek z ''główną tezą prof. Bartyzela''…

    "I mały disclaimer, jeżeli mój pierwszy komentarz nie był jasny – profesora Bartyzela szanuję, ale za wcześniejszą twórczość, nie jest też papieżem i nie ze wszystkim trzeba się z nim zgadzać.'' Ataki ad personam (''dementia senilis u profesora z Torunia'', ''ktoś toruńskiemu uczonemu powinien przypomnieć lekturę'') to iście osobliwy sposób na okazanie szacunku, nie ma co… Inna rzecz, że moja polemika wcale nie wynikła z tej Markowej ''rewerencji'', lecz lecz z powodu kretynizmów przez niego wypisywanych.

    ''A wyzwiska od "pisiaków" ze strony bartyzelo-braunowej sekty są doprawdy rozczulające, jesteście jeszcze bardziej żałosną i nikłą mniejszością niż transy i lesby, gwoli przypomnienia.'' Ho ho ho, gwoli przypomnienia to ilością (bolszą), która miała dowodzić słuszności ich racji, szafował – nie kto inny – jak Lenin i bolszewicy… Niestety, nikła mniejszość transów i lesb potrafi stawiać na baczność tę bandę pozerów i ciemniaków kaczystowskiej jaczejki, czego dowodem, że zboczone parady pod Jasną Górę stopować muszą zwykli obywatele, gdyż policja pod nadzorem i rozkazami tych łżekonserwatystów nie ośmieli się nawet kiwnąć palcem. Dałby im ambasador Repnin, pardon, tj. ambasador USA Brzeziński…

    W jednym za to z Markiem zgadzam się w całości. Określenie ''pisiak'', podobnie jak ''bolszewik'' czy ''komuch'' jest wyzwiskiem. I tuszę, że historia zapamięta tych bydlaków równie ze złej strony.

     

     

     

  11. Jan Kolski pisze:

    +

    Czyz należy wchodzić w jakieś dyskusje z biesami i ich sługami….uporczywe obstawanie przy fałszu  "p.markowanego"  ma znamiona "zadaniowanego politruka".  Zgodnie z ich lucyferiańskim talmudem/kabałą muszą bezustannie , z całej mocy zaprzeczać np : "nie zabiłem, nie ukradłem ,nie oszukałem, nie powiedziałem czegoś niezgodnego z prawdą,….."

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *