Prof. Bartyzel: Dwie glosy do konferencji Hiszpania Franco
"Jan Karol I" nie był dziedzicznym monarchą "por la gracia de Dios", tylko podwójnym monarchą elekcyjnym: raz "por la gracia del Caudillo", drugi raz "por la gracia del pueblo".
Glosa 1
Podczas konferencji zabrakło czasu, aby to podnieść, ale warto rozwinąć wątek pytania o to, jakiego typu monarchię ustanowił (właśnie "ustanowił", a nie "restaurował", co słusznie podniósł Adam Wielomski) w Hiszpanii Franco (w sensie formalnym, bo co się tyczy treści ideowej, to jest ona podana jasno w art. 1 ustawy sukcesyjnej: "katolicka, społeczna i reprezentacyjna"). Kluczowy dla odpowiedzi jest tu art. 6 ustawy o sukcesji w szefostwie państwa (Ley de Sucesión en la Jefatura del Estado) z 1947 roku, który postanawia, że w jakimkolwiek momencie Szef Państwa (czyli Franco) będzie mógł zaproponować Kortezom osobę wskazaną jako ta, która będzie wezwana pewnego dnia do następstwa po nim, z tytułem Króla albo Regenta, pod warunkami wymaganymi przez tę ustawę (En cualquier momento el Jefe del Estado podrá proponer a las Cortes la persona que estime deba ser llamada en su día a sucederle, a título de Rey o de Regente, con las condiciones exigidas por esta Ley).
W sensie ogólnym mamy tu zatem do czynienia z warunkiem prawnym uzależniającym skutki danej czynności prawnej od momentu zdarzenia, na zasadzie: "wiadomo że, nie wiadomo kiedy" (certus an incertus quando). Ale in concreto oznacza to, że monarchia ustanowiona przez Caudillo była monarchią elekcyjną – "sukcesyjną" zaś jedynie w dziedziczeniu przez hipotetycznego następcę w funkcji Szefa Państwa (bez określenia formy ustrojowej tegoż państwa), nie zaś następcę jakiegokolwiek panującego czy to faktycznie, czy to de iure, króla. Jest to wprawdzie monarchia elekcyjna dotąd nigdzie niespotykana, bo z jednym tylko elektorem (bo rola Kortezów sprowadza się tylko do akceptacji bądź odrzucenia tego wyboru), niemniej elekcyjna.
Jeśli spojrzymy na skutki tego aktu z punktu widzenia sytuacji jego – ostatecznie – beneficjenta, czyli Don Juana (Alfonso) Carlosa, zwanego później "Janem Karolem I", to okaże się, że ów nieszczęsny wiarołomca był nie tylko królem (de facto) elekcyjnym, ale nawet, że tak powiem, dubeltowo elekcyjnym. Kiedy bowiem złamał zaprzysiężone przez niego w 1969 roku warunki ustawy sukcesyjnej z 1947 roku, to uzyskał wprawdzie "konfirmację" swojego (pożałowania godnego) panowania, ale tym razem już nowego, po Franco, suwerena, czyli hiszpańskiego ludu/narodu (pueblo), który – jak mówi konstytucja z 1978 roku – używając swojej suwerenności wyraził swoją wolę (en uso su soberanía, proclama su voluntad…), konstytuując się jako społeczne i demokratyczne państwo prawa (art. 1, p. 1), w którym suwerenność narodowa tkwi w narodzie hiszpańskim, z którego pochodzą władze państwa (1, 2), i którego to państwa formą polityczną jest monarchia parlamentarna (1, 3). Wprawdzie w rozdziale II, dotyczącym Korony, jest ona określona jako dziedziczna (hereditaria), ale dopiero w następcach "Jana Karola I", enigmatycznie określonego jako "prawowity dziedzic dynastii historycznej" (legítimo heredero de la dinastía histórica) – co było oczywiście nieprawdą. To jest zatem ustanowienie nowej dynastii, zaczynającej się od Jana Karola I, mającej w jego osobie jedynie luźny związek wspomnienia z przodkami z dynastii historycznej.
Reasumując: "Jan Karol I" nie był dziedzicznym monarchą "por la gracia de Dios", tylko podwójnym monarchą elekcyjnym: raz "por la gracia del Caudillo", drugi raz "por la gracia del pueblo".
Glosa 2
Jeszcze jeden mit, który trzeba zdekonstruować: że Franco nie wybrał Jana ks. Burbońskiego, zwanego hrabią Barcelony (D. Juan de Borbón y Battenberg, conde de Barcelona, 1913-1993) dlatego, że ów był demokratą i liberałem.
Otóż, hr. Barcelony (nb. tytuł też z sufitu wzięty, bo nadany mu przez ojca – uzurpatora, "Alfonsa XIII") nie był demoliberałem, tylko (w sensie doktrynalnym)… nikim. W 1942 roku sondował u Joachima von Ribbentropa wsparcie III Rzeszy dla ewentualnej restauracji monarchii z nim jako królem; zważywszy, że dokładnie w tym samym czasie Hitler podpisał plan inwazji na Hiszpanię (odwołany parę miesięcy później wskutek klęsk na froncie wschodnim), było to działanie co najmniej na pograniczu zdrady stanu. Dopiero gdy klęska Niemiec stała się oczywista, w marcu 1945 wydał manifest z Lozanny, potępiający dyktaturę i wzywający do ustanowienia monarchii demokratycznej. Potem wielokrotnie jeszcze zmieniał zdanie i w zależności od tego jak postrzegał nastawienie Franco (i od tego kto akurat mu doradzał) albo deklarował wierność zasadom Ruchu Narodowego,albo popierał "opozycję demokratyczną". Do tego jeszcze, w grudniu 1957 roku przyjął delegację 44 karlistów i zaprzysiągł przed nimi wierność 5 zasadom monarchii tradycyjnej – o czym natychmiast też zapomniał. Jest więc jasne, że gotów był przyjąć każdą ideologię, byle tylko wtrynić się na tron (i tak mu nienależny). Gdyby w tej epoce byli ekologiści i zadeklarowali mu poparcie, to byłby za monarchią ekologiczną.
(UMK w Toruniu w dn. 17.06.2015.)
Prof. Jacek Bartyzel
za: konserwatyzm.pl
Kategoria: Historia, Jacek Bartyzel, Myśl, Polityka, Publicystyka