Prof. Bartyzel: Dwaj wielcy wychowawcy narodu
Należąc do stale topniejącej mniejszości tych, którzy nie znajdują żadnego sensownego powodu dla deprecjonowania dziedzictwa, które personifikuje Roman Dmowski, aby powiększyć chwałę tego, które uosabia Józef Piłsudski – bądź na odwrót, i wzniecając tym samym na nowo, a nawet zaogniając, „wojnę polsko-polską”, pragnę przypomnieć poświęcone jej fragmenty rozważań Henryka Krzeczkowskiego:
* Ci dwaj wielcy wychowawcy narodu, tworząc podstawy nowej świadomości politycznej, umożliwili Polakom przezwyciężenie inercji duchowej i umysłowej, jaka zapanowała po załamaniu się kolejnej próby odzyskania niepodległości w latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku. Klęska powstania styczniowego przytłoczyła naród grozą swego ogromu, ale nade wszystko unaoczniła mu niezdatność myślenia w kategoriach, których nieprzystosowalność do nowej sytuacji historycznej (…) bynajmniej nie była brana pod uwagę przez wszystkie siły polityczne i społeczne, które bądź to o powstaniu decydowały, bądź też poczuły się zmuszone do udzielenia mu poparcia, gdy stało się ono faktem dokonanym. (…) Z perspektywy naszego czasu lepiej bodaj widzimy, jak radykalnym odejściem od polskiego przedpowstańczego myślenia były systematy tworzone przez Piłsudskiego i Dmowskiego, nawet – a może, szczególnie – wtedy, gdy odwoływali się oni w swych argumentacjach do ideowych i intelektualnych postaw pokolenia powstaniowego. Do podstaw tych musieli się odwoływać nie tylko dlatego, że były one istotnym elementem ich edukacji sentymentalnej, i nie tylko dlatego, że w ten sposób przemawiali językiem zrozumiałym dla społeczeństwa (…), lecz nade wszystko dlatego, że od zarania swej działalności świadomi byli konieczności utrzymania ciągłości rozwoju polskiej myśli politycznej. Istotą tej ciągłości była wiara w żywotność narodu, który potrafi rozprawić się ze swą przeszłością, nie zrywając z nią, który zdobędzie się na najsurowszą ocenę, lecz nigdy nie dopuści do tego, by uznana została za martwy przekaz. Wyrastały bowiem zarówno idee zaprzeczne, jak i rewolucyjne, z przekonania, jeśli nawet nie zawsze dopowiadanego do końca, że historia Polski się skończyła, zaczyna się zaś czy to historia plemienia wcielonego w słowiańskie imperium, czy też historia bezimiennego członka falansteru.
Możliwość pchnięcia polskiej myśli politycznej na nowe tory zawdzięczali Piłsudski i Dmowski temu w pierwszym rzędzie, że rozumowania swoje oparli na uznaniu nieodwracalności procesów społecznych, jakie zaszły w wieku dziewiętnastym, nie dopatrując się jednak w nich ani znamion totalnej katastrofy świata zachodniego, ani chiliastycznej zapowiedzi utopii socjalistycznej. W ich obrazie świata, z konieczności nieostrym, wskrzeszenie Polski nie mogło stać się powrotem do państwa, które byłoby świeżo pobielonym skansenem czasów bezpowrotnie minionych. Obaj, każdy na swój sposób, widzieli oczyma wyobraźni państwo odrodzone, w którym zmieniony układ sił społecznych znajdzie swój wyraz w nowej strukturze gmachu wskrzeszonej ojczyzny. Przyjmując jako aksjomat trwanie narodu, nie kwestionując jego cech fundamentalnych, stwierdzali równocześnie, że uległ on przeobrażeniom, które, nie naruszając materii narodowej, wymagają nowych form, umożliwiających temu narodowi swobodne istnienie i pełny jego rozwój.
Ich wizje, choć różne (…) jedną miały cechę wspólną: były mianowicie ograniczone w swych projekcjach w przyszłość statycznym widzeniem Europy jako areny działania mocarstw dziewiętnastowiecznych. (…) W ostatecznym wyniku obaj myśleli w kategoriach, które druga wojna światowa przekreśliła. Niemniej stworzyli oni wspólnym, uzupełniającym się wysiłkiem postać Polaka nowoczesnego, wyzbytego kompleksów, świadomego swego prawa do samodzielnego bytu narodowego i państwowego, który nie tylko potrafił zdobyć się na bezprzykładny czyn orężny w obliczu wielokrotnej przewagi wrogów, lecz i zdołał w warunkach sprzysiężenia największych potęg i nieznanego dotąd ucisku, który tej zmowy był następstwem, utrzymać ciągłość bytu państwowego po dwudziestoletniej zaledwie rekonstrukcji, zaś w latach powojennych nie dopuścić do takiej dekompozycji narodowej i państwowej, jaką przeżyliśmy w wieku osiemnastym
Profesor Jacek Bartyzel
* (H. Krzeczkowski, Pokusy i przestrogi [1974], w: Proste prawdy. Szkice wybrane, Wyd. Ararat, Warszawa 1996, ss. 272-273).
Kategoria: Historia, Jacek Bartyzel, Myśl, Polityka, Publicystyka, Społeczeństwo