banner ad

Prawdziwe oblicze Jana Kalwina

| 6 lipca 2014 | 0 Komentarzy

John_Calvin_Titian_BJan Kalwin (1509–1564) wywarł ogromny wpływ na historię, być może większy nawet niż wpływ Lutra. Z pewnością bez spektakularnego rewolucjonisty Lutra Kalwin nie mógłby niczego dokonać; z drugiej jednak strony, bez Kalwina protestancka rewolucja Lutra nie przyniosłaby takiego efektu w życiu politycznym, jaki zdołała wywrzeć we Francji i – wiele lat później – szczególnie w Stanach Zjednoczonych.

Młodość

Kalwin urodził się w zamożnej rodzinie w 1509 r. w Noyon (miasto we francuskiej Pikardii). Jako bardzo utalentowany student otrzymał kościelne beneficjum, by móc kontynuować naukę w Paryżu. Nie był lubiany przez kolegów, którzy przezywali go „biernikiem-oskarżycielem”1. Chętnie beształ kolegów i donosił na nich; zachowywał się w sposób zimny i nieprzystępny. Stając na forum publicznym szybko jednak tracił swój zwykły chłód i wyróżniał się w dysputach. Był anty-luteraninem i obrońcą władzy, popierał działania prawne wymierzone w najbardziej napastliwych luteran.

Kryzys

Gdy w 1532 r. studiował w Kolegium Francuskim, nadal był katolikiem. Przed końcem 1533 r. nieoczekiwanie przeszedł na protestantyzm, sprzedał beneficja i rozpoczął życie jako wędrowny kaznodzieja. Powstaje więc pytanie: co mogło być przyczyną tego kroku?

Protestancka hagiografia starała się wytłumaczyć decyzję Kalwina „budującymi rozmowami”, jakie miał prowadzić w swoim pokoju z kuzynem, który był protestantem. Późniejsze badania wykazały jednak, że w tym czasie byli oni od siebie oddaleni o setki kilometrów. Częściowego wyjaśnienia dostarczył sam Kalwin:

Za każdym razem, kiedy zaglądałem we własne wnętrze, nachodziło mnie tak wielkie przerażenie, że ani oczyszczenia, ani zadośćuczynienia nie mogły go pokonać. Im więcej rozważałem swoje położenie, tym bardziej moje sumienie kłuły ostre strzały [wyrzutów], i tylko w jednej rzeczy znajdowałem pocieszenie, a było to oszukiwanie samego siebie poprzez zapomnienie o sobie samym… skonsternowanym przez nędzę, w którą popadłem, a bardziej jeszcze przez świadomość, jak bliski byłem wiecznego potępienia (list do Sadoleta).

Można tylko przypuszczać, co było przyczyną tych tak gorących wyrzutów. Istnieje wszakże wyjaśnienie, oparte o poważne dowody, zawsze namiętnie zwalczane przez protestantów. W 1551 r. pewien katolicki apologeta wyjawił, że archiwa miejskie Noyon, gdzie urodził się Kalwin, zawierają zapis wyroku nałożonego nań – kiedy miał 18 lat – za sodomię. W tym czasie Kalwin otrzymał już był tonsurę. Jego rodzice uzyskali ułaskawienie od biskupa, tak że zamiast zostać skazanym na śmierć, jak tego wymagało prawo, Kalwin został obłożony infamią. Katolicki apologeta pokazał jako dowód dokument podpisany przez wielu znakomitych mieszkańców miasta. Angielski uczony Stapleton badał rzeczone archiwum za życia Kalwina i zaręczał o prawdziwości tego zdarzenia. Dla współczesnych niemieckich luteran było to oczywiste (Schlusselburg, Theologie calvinienne).

Mając 24 lata, Kalwin był na rozdrożu. Musiał wybierać pomiędzy spowiedzią – a luteranizmem. Oto, co wybrał:

Tylko wierz, a będziesz tak pewny wiecznego zbawienia, jak [możesz być pewny] odkupienia Chrystusa. Tylko wierz, a pomimo wszelkich zbrodni nie tylko pozostaniesz w łasce Bożej, usprawiedliwiony, ale na zawsze pozostaniesz w tej łasce i nigdy nie będziesz w stanie jej utracić (streszczenie doktryny Kalwina w Variations Bossueta).

Herezjarcha

Właśnie rozpoczynała się kariera Kalwina; powędrował do Strasburga, Bazylei i Ferrary, by ostatecznie w 1536 r. osiąść jako kaznodzieja w Genewie. Dopiero tam miał zademonstrować wszystkie swoje talenty, nie tylko jako mówca, ale i jako wirtuoz polityczny. W ciągu pięciu lat udało mu się utrwalić swą władzę nad Konsystorzem (Radą Starszych – trybunałem sądowniczym, który wydawał wyroki na wszystkich publicznych grzeszników), najpierw jako przywódca protestantów podczas eksterminacji katolików (połowa mieszkańców miasta uciekła, a ich posiadłości zostały skonfiskowane), później jako prezydent Rady, która w drodze głosowania ustalała „jedynie słuszną” interpretację Pisma św., w końcu jako przywódca trybunału, armii donosicieli oraz policji czuwającej nad moralnością i prawomyślnością.

Tyran

Obsesją Kalwina stało się ciągłe zwiększanie liczby przepisów dotyczących moralności publicznej. śmierć groziła nie tylko za poważne wykroczenie przeciw religii, ale nawet przeciw porządkowi panującego w mieście; była przeznaczona dla syna, który uderzyłby albo przeklął swego ojca, dla cudzołożnika i dla heretyka. Dzieci były chłostane lub wieszane za nazwanie swojej matki „diabłem”. Pewien znużony murarz wykrzyknął „do diabła z tą robotą i z majstrem”; został zadenuncjowany i skazany na trzy dni więzienia. Ścigano czarownice i czarnoksiężników – oczywiście złapani zawsze przyznawali się do winy. Według miejskich zapisków, w ciągu 60 lat około 150 „czarownic” spalono na stosie.

Lata mijały; obsesja Kalwina mocno dawała się we znaki mieszkańcom Genewy. Określono liczbę dań, jakie można było podać na stół; podobnie ustalono kształt butów i kobiecych fryzur. W zapisach archiwalnych można znaleźć werdykty w rodzaju:

Trzech podróżnych garbarzy zostało skazanych na trzy dni o chlebie i wodzie w więzieniu za zjedzenie na obiad trzech tuzinów pasztetów, co stanowi wielką niemoralność.

Od 1558 r. pijaństwo i gry karciane były karane grzywną. Miejski skarbiec napełnił się, były więc fundusze na opłacenie nowych donosicieli, bowiem w republice ewangelicznej wolności wszystkie ściany miały uszy, a niepowiadomienie o czymś władz samo w sobie stanowiło występek. „[Informatorzy] mają się znajdować w każdym kwartale miasta, tak aby nic nie uszło ich oczom” – pisał Kalwin. Kazania wygłaszano w czwartki i niedziele; obecność była obowiązkowa, a nieposłusznych (dotyczyło to także dzieci) karano grzywną lub chłostą. Szpiedzy sprawdzali, czy ulice i mieszkania były puste. Każdego roku kontrolerzy ortodoksji chodzili od domu do domu i dawali każdemu do podpisu wyznanie wiary, w tymże roku przegłosowane. Ostatni katolicy zmarli albo zostali wygnani. Nikt nie mówił o zmianie religii, gdyż Kalwin ustanowił prawo karzące śmiercią każdego, kto śmiałby kwestionować reformy wprowadzane przez „sługę Genewy”.

Miasto Kalwina

Na pozór Genewa stała się miastem nieskazitelnej moralności; w istocie królowała w niej moralna zgnilizna. Wśród mieszkańców przybywało banitów wszelkiej maści, protestantów wygnanych z Francji, lecz także osobników uciekających przed prawem. Kodeks wprowadzony przez Kalwina dopuszczał rozwody; ludzie przybywali tedy z Sabaudii i okolic Lyonu, aby wstąpić w nowe związki. Galiffe, protestancki genealog z Genewy, na podstawie swoich studiów określił to miasto w czasach Kalwina mianem rynsztoka Europy. Reformator miał świadomość tego faktu, pisząc w ostrych słowach:

Na dziesięciu kaznodziejów ledwie znajdziesz jednego, który stał się ewangelikiem dla innego powodu, niżby mógł bardziej swobodnie oddać się piciu i rozwiązłemu życiu.

Kalwin skromnie przyjął miano „sługi Genewy”, ale utrzymywał, iż to sam Bóg przemawia przez jego usta. „Jako że Bóg zechciał mnie uwiadomić, czym jest dobro i czym jest zło, przeto muszę postępować wedle tej miary…” – oraz, oczywiście, według tej samej miary musieli postępować wszyscy inni! Pewnego ranka mieszkańcy ujrzeli szubienice, wzniesione na licznych publicznych placach miasta, a na każdej z nich afisz: „Dla każdego, kto źle będzie mówić o imć Kalwinie”. List dyktatora wyjaśnia jego stanowisko:

Jest rzeczą konieczną, aby pozbyć się tych przeklętych nikczemników, którzy nawołują ludzi, aby ci się nam przeciwstawiali, oczerniając nasze postępowanie – takich łajdaków musimy wyplenić.

Władza absolutna

Życie Kalwina nie było nieskalane: istnieją przekazy o przejętych spadkach, o „spontanicznych darach” składanych „wielkiemu człowiekowi” przez kupców, o znacznych sumach pieniędzy przesyłanych przez królową Nawarry, księżną Ferrary i innych bogatych cudzoziemców z przeznaczeniem dla najuboższych, które jednak niknęły w ubogim mieszku „wielkiego człowieka”; o małżeństwach członków jego rodziny z potomkami bogaczy, których zastraszano groźbą konfiskaty mienia.

Krążyły paszkwile: biada temu, kogo policja religijna przyłapała z kopią jednego z nich! Niektórym udało się uciec na czas przed torturami i śmiercią; wówczas Kalwin skazywał ich żony na wygnanie, a całe mienie było konfiskowane. Ze względów bezpieczeństwa wymógł przegłosowanie kary śmierci na każdego, kto chociaż sugerowałby zaniechanie wygnania nieprawomyślnych obywateli.

Daniel Berthelier, zwierzchnik mennicy genewskiej, poznał w Noyon prawdę o przeszłości Kalwina, a pisemne dowody przechowywał w swoim domu. Zostały one odkryte, a on sam poddany straszliwym torturom i na koniec ścięty.

Władzę dyktatora utwierdziła ostatecznie egzekucja Serveta2. Kalwin sprytnie wysłał dzieło swego adwersarza do siedziby „papieży” protestantyzmu, z których wielu, łącznie z Melanchtonem, pogratulowało mu doprowadzenia do potępienia tego „strasznego heretyka”. Kalwin natychmiast wykorzystał tę przelotną przewagę, aby wyznaczyć na elektorów wielu takich, którzy chronili się w Genewie z powodów nie zawsze majacych związek z religią, a których on nazywał „wyznawcami wiary”. Wkrótce kontrolował już Konsystorz; wówczas resztka jego przeciwników była ścigana, wypędzana – albo „uświadamiana”. Był rok 1554: Kalwin miał przed sobą dziesięć lat absolutnej władzy.

Nikt więcej mu się nie sprzeciwiał; reformator nawet najpotężniejszych obywateli mógł zmusić do bosego przemarszu przez miasto, w samej koszuli i ze świecą w ręku, głośno żebrzących o „Boże miłosierdzie”. Taki wyrok kończył się publiczną „spowiedzią”, jaką penitent musiał – klęcząc – złożyć przed Konsystorzem.

Genewski herezjarcha w chwilach wolnych od lektury raportów swych szpiegów spisywał syntezę swej doktryny, zatytułowaną przewrotnie Nauka religii chrześcijańskiej (Institutio cristianae religionis). Nad swym dziełem pracował bez przerwy, zmieniając, dopisując, poprawiając – aż liczba stron urosła do tysiąca. Biada krytykom, których uwagi wywoływały z jego strony lawinę inwektyw. Jego złość równie łatwo obracała się przeciw katolikom, jak przeciw protestantom. O luteranach powiedział kiedyś: „Są porywczy, wściekli, kapryśni, niestali, kłamliwi, pełni psiej zuchwałości i diabelskiej dumy”.

Zimna nienawiść, która cechowała Kalwina, była w istocie straszliwa; ujawniła się z całą mocą w sprawie Michała Serveta. Ten uczony doktor, ukryty protestant, zabawiał się wynajdowaniem błędów i pomyłek w Nauce, dziele, z którego Kalwin był tak dumny. Servet wysłał mu tę księgę wraz z własnoręcznie naniesionymi uwagami; było to w roku 1546. Kalwin zazgrzytał zębami: „Jeśli on tu kiedyś przyjdzie, a ja będę miał jakąkolwiek władzę, nigdy nie pozwolę mu opuścić tego miejsca żywcem” (list do Vireta, kaznodziei w Lozannie). Na chwilę zemsty czekał siedem lat. W 1553 r. Servet opublikował anonimowo traktat antytrynitarny (Christianissimi restitutio – Odnowienie arcychrześcijaństwa). Kalwin, który doskonale orientował się, kto i gdzie wydaje protestanckie książki, szybko odkrył tożsamość autora. Zadenuncjował go, dostarczając Inkwizycji stosowne dowody, a następnie pomógł uzyskać złagodzenie kary na podstawie zasług, jakie Servet miał jako lekarz. Nieszczęsny doktor uciekł do Genewy, gdzie został natychmiast aresztowany. Pozwolono mu gnić w więzieniu przez dwa miesiące; Servet prosił o pozwolenie na posiadanie czystej odzieży i bielizny, ale Kalwin odrzucił jego prośby. Lekarz został skazany na spalenie żywcem, a Kalwin osobiście zaprojektował miejsce kaźni: wiązki drewna zostały ułożone koliście wokół słupa, aby ofiara nie spaliła się za szybko… Kalwin przez dwie godziny przysłuchiwał się z okna krzykom Serveta. Wykonanie tego wyroku poparli później główni „ojcowie protestantyzmu”.

Po roku 1559 gniew, jaki Kalwin żywił wobec swoich wrogów, zaczął dawać mu się samemu we znaki; dręczyły go bóle brzucha, kolka nerkowa i krwawy kaszel. Jego następca, Teodor Béze, zamknął Kalwina w jego komnacie i począł tworzyć legendę „wielkiego człowieka”. Musiał jednak ukrywać, że jego mistrz stawał się z dnia na dzień bardziej władczy i coraz bardziej tyranizował otoczenie nieprzewidywalnymi wybuchami wściekłości. Nic go nie zadowalało; łajał, groził, gorzko narzekał na pastorów. Nakazał członkom Konsystorza publicznie spowiadać się przed sobą.

Umarł 27 maja 1564 r., jak się wydaje dziękując Bogu za powierzenie mu swej ewangelizacyjnej misji. Czy był prorokiem, jak uważają protestanci? Być może: z dzisiejszego punktu widzenia, był – paradoksalnie – prorokiem demokracji religijnej, demokracji Antychrysta. Kiedy leżał na łożu śmierci, z jego ust nie dobył się jednak okrzyk, który wyrwał się umierającemu Michałowi Servetowi: „Panie Jezu, Synu Boga wiecznego, miej litość nade mną!”. 

Ks. Filip Marcille FSSPX

Kategoria: Historia, Religia

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *