Popiel: Tradycja z przyszłości
Kiedyś we „Frondzie” przeprowadzono rozbiór słynnej baśni „Król Lew”, odnajdując w niej pochwałę Tradycji i Arystokracji. Nie lekceważmy tego, że to bajka. Właśnie w taki sposób kształtowana jest psychika człowieka. Poglądy polityczne nabywamy później; na ogół przyjmujemy te, które odpowiadają wcześniej – w dzieciństwie! – ukształtowanemu obrazowi świata, systemowi wartości. Jeśli prawica nie chce, by jej fundamenty podmyła fala lewackiej pop-kultury, musi sama posługiwać się tą metodą – wyszukiwać, inspirować i promować konserwatywne wartości w kulturze masowej.
Polecić dziś chciałbym wszystkim konserwatystom film powszechnie znany a przez wielu zapewne traktowany z lekceważeniem – „Gwiezdne wojny”. Twierdzę, że obraz ten jest dziełem w sferze wartości bardzo bliskim prawicy…
Przenieśmy postacie występujące w Lucasowskiej trylogii w świat nam współczesny. Pozytywnymi bohaterami są tu zwolennicy Starej Republiki, która jest luźną konfederacją samorządnych planet (swego rodzaju „Galaktyką Narodów”, by strawestować słynne hasło De Gaulle’a). Co więcej, ustrój części składowych jest monarchiczny – nikt nawet nie zająknął się o parlamentaryzmie na Naboo. I wreszcie rdzeń całego systemu – zakon rycerzy Jedi, który (choć praktykowaniem sztuk walki może przypominać bractwo z Shaolin) pełni funkcje międzygwiezdnych jezuitów… Nawet późniejsza Rebelia daleka jest od rewolucyjno-marksistowskich schematów: jest to po prostu ruch arystokratów i zakonników, wspieranych co prawda przez planetarnych „szuanów”, na rzecz powrotu ancien regime’u. To stronnictwo Brutusa raczej niż Spartakusa, Cadoudala – a nie Robespierre’a.
Z drugiej strony mamy Imperium – scentralizowaną strukturę stworzoną wedle cezariańskich wzorców. Jedynowładca nie licząc się ze starymi prawami i tradycyjnymi autonomiami buduje totalitarny, oparty na armii reżim. Wspierają go w Lordowie Sith – adepci Ciemnej Strony Mocy, czyli sztuki (religii?) zakazanej w Starej Republice; w stosunku do Jedi odgrywają oni taką samą rolę jak posługujący się czarną magią sataniści wobec chrześcijańskich inkwizytorów. I kolejny rodzynek – stosująca bezprawne blokady Federacja Handlowa, w której można doszukiwać się aluzji do orędującego za wolnym handlem Czołowego Mocarstwa naszego świata.
Podkreślmy jeszcze jeden moment – silnie zaakcentowaną dychotomię między Dobrem i Złem, jakże różną od etycznego relatywizmu naszych czasów. W dodatku ów konflikt Dobra i Zła ma, mimo prób nadania mu pozorów naukowości, wyraźnie metafizyczny wymiar. To po prostu walka Boga z Szatanem, choć obaj ci Przeciwnicy są bezosobowi, rozmyci na deistyczną manierę. Nic dziwnego, że krytycy Lucasa zarzucają jego filmowi promowanie irracjonalizmu. Nie znajdziemy tu analizy poziomu rozwoju sił wytwórczych ani freudyzmu!
Sam zresztą Lucas od razu naprowadza nas na właściwy trop, nie odwołując się do ukochanej przez lewaków Świetlanej Przyszłości, ale do Starej Dobrej Przeszłości: „Dawno temu w odległej galaktyce…”
Leszek Popiel
Kategoria: Myśl, Publicystyka
Lucas raczej jakimś wielkim konserwatystą nie był, ale fakt że mimo tego przemycił w swoim dziele tyle faktycznie konserwatywnych elementów jakie wypunktował autor artykułu, pokazuję że postrzeganie tradycji jako czegoś dobrego jest u człowieka instynktowne.