Oliveira: Zmartwychwstanie Mahometa
(Poniższy artykuł ukazał się po raz pierwszy w brazylijskiej gazecie katolickiej Legionário 15 czerwca 1947 roku. Profesor Oliveira (z niesamowitą intuicją) porusza w nim kwestię wzrostu potęgi islamu wyciągając zeń wnioski właściwe także dla teraźniejszości.)
[AJ]
Przyglądając się smutnej historii upadku Zachodniego Cesarstwa najtrudniej nam zrozumieć krótkowzroczność Rzymian. Ich spokój i obojętność wobec nadciągającego zagrożenia. Aby jeszcze bardziej pogorszyć sytuację, Rzym cierpiał z bardzo niezdrowego nawyku, a mianowicie odnoszenia zwycięstw. U jego stóp leżały najbardziej chwalebne ludy starożytności: Egipt, Grecja i cała Azja. Srogość Celtów została zdecydowanie przytemperowana, a Ren i Dunaj stanowiły wspaniałą naturalną obronę dla Imperium. Nikomu nawet nie przyszło do głowy, aby bać się barbarzyńców, wałęsających się po dziewiczych lasach Europy Środkowej, nikt nie przypuszczał, iż mogą oni stanowić poważne zagrożenie dla tak ogromnego giganta cywilizacyjnego, jak Rzym.
Przyzwyczajonym do takiego stanu rzeczy Rzymianom brakowało elastyczności, koniecznej do zrozumienia nowej sytuacji, która stopniowo tworzyła się wokół nich. W okresie przekroczenia przez tych barbarzyńców Renu i początków ich najazdów natknęli się oni jedynie na słaby, niezdecydowany i niedostateczny opór rzymskich legionów. Mimo wszystko, Rzymianie nadal ignorowali zagrożenie, z jednej strony będąc obsesyjnie zaabsorbowani nieustającym pragnieniem przyjemności doczesnych, a z drugiej, pozostając pod wpływem, co wstrętna terminologia Freuda nazywa; "kompleksu wyższości”- co wyjaśnia śmiertelny spokój w który byli pogrążeni aż do końca swoich dni.
Jednak, nawet biorąc pod uwagę tajemnicę rzymskiej bezwładności, ogólny obraz wydaje się nader osobliwy, a być może nieco uproszczony. Wydaje mi się że całą sytuację zrozumiemy znacznie lepiej, jeśli weźmiemy pod uwagę kolejną wielką ‘tajemnicę’, tą, która rozgrywa się na naszych oczach, w której w jakiś sposób uczestniczymy: a mianowicie, wielką bezwładność chrześcijańskiego Zachodu wobec zmartwychwstania narodów Afryki i Azji. Temat ów wydaje się zbyt rozległy, by omówić go w całości. W celu jego zrozumienia w stopniu dostatecznym wystarczy jednak rozważyć tylko jeden aspekt omawianego zjawiska: odnowę świata muzułmańskiego.
Wspomniana tu odnowa jest tematem, do którego niezrozumienia przez szerszą publikę redakcja Legionario już przywykła. Temat nie raz był już przez nas drążony. Okazuje się, że ta kwestia zasługuje na ponowną i zarazem głębszą analizę.
Przypomnijmy zatem kilka faktów na temat omawianego problemu. Jak wiadomo, świat muzułmański obszarowo rozciąga się od Indii, przepływa przez Arabię Saudyjskiej i Azję Mniejszą, Egipt, a kończy się na Oceanie Atlantyckim. Strefa wpływów islamu jest ogromna ze wszystkich punktów widzenia: terytorialnego, ludnościowego, jak pod względem posiadanych zasobów naturalnych. Jednak, jeszcze nie tak dawno temu, ze względu na pewne czynniki wszystkie te elementy były niemal całkowicie bezużyteczne. Oczywiście, religia Proroka jest spójnią, która łączy muzułmanów całego świata, w tym samym czasie prezentując się jako podzielona, słaba i zupełnie pozbawiona znaczących myślicieli, przywódców lub działaczy.
Mahometanizm wegetował, to fakt który, jak się wydawało, idealnie pasował do gorliwości wykazywanej przez wysokich dygnitarzy islamskich. Ten sam głód stagnacji i czysto wegetatywnego życia był złem, które także wpływało na życie gospodarcze i polityczne populacji muzułmańskich Azji i Afryki. Nikt wartościowy, jakiekolwiek nowe idee, żadne naprawdę wielkie przedsięwzięcia, nie miały szans na wzrost i prosperowanie w panującej weń atmosferze. Każdy naród mahometański zamknięty był w sobie, obojętny na wszystko oprócz małych i spokojnych rozkoszy życia codziennego. Tak więc, każdy z nich żył w swoim świecie, podzieleni przez głębokie i zróżnicowane tradycje historyczne. Podzielone wzajemną obojętnością, nie będąc w stanie ani zrozumieć, ani wykonać nawet najprostszych i typowych zadań wspólnotowych. W tych bardzo przygnębionych ramach życia religijnego i politycznego rozwój bogatych zasobów naturalnych świata muzułmańskiego, które dają temu regionowi niektóre z największych światowych potencjałów, było oczywiście niemożliwe. Dlatego wszystko było w ruinach, załamane i pogrążone w maraźmie.
Podczas gdy Wschód się wlókł, Zachód osiągnął apogeum swego dobrobytu. Od epoki wiktoriańskiej atmosfera wiecznej młodości, entuzjazmu i nadziei, rozprzestrzeniona w całej Europie i Ameryce [zagościła tam na dobre –a.j].Postęp nauki odnowił materialne aspekty życia Zachodniego. Obietnice rewolucji przemysłowej były postrzegane jako wiarygodne, a w ostatnich latach XIX wieku niektórzy ludzie wyczekiwali nadchodzący wiek XX jako złoty wiek ludzkości.
Oczywiście człowiek Zachodu, znajdujący się w tym środowisku, był w pełni świadomy bezwładności i impotencji Wschodu. Możliwość odrodzenia świata muzułmańskiego widział jak coś tak niewykonalnego i przestarzałego, jak powrót do noszenia kostiumów lub metod walki politycznej i światopoglądu czasów średniowiecza.
Dzisiaj wciąż żyjemy tą iluzją. I podobnie jak Rzymianie, którzy zaufali w Morze Śródziemne, oddzielające ich od świata islamskiego, nie zdajemy sobie sprawy, z nowych i bardzo poważnych zjawisk zachodzących na ziemiach Koranu.
Byłoby bardzo trudnym dokładne rozpatrzenie tak złożonych i bogatych zjawisk w tak krótkim tekście. Ale uogólniając, można powiedzieć, że po Wielkiej Wojnie (II wojnie światowej), cały Wschód – rozumiany w bardzo szerokim znaczeniu, jako wszystkie obszary cywilizacji niechrześcijańskiej, obejmujące Azję i Afrykę – stopniowo zaczął przyjmować bardzo wyraźną anty-europejską postawę. Reakcja ta jest ściśle związana z dwoma nieco sprzecznymi ruchami, jakkolwiek obydwu bardzo niebezpiecznymi dla Zachodu.
Z jednej strony, wspólnoty wschodu, znoszące zarówno militarne jak i ekonomiczne jarzmo zachodu, stopniowo wzrastały w swym zniecierpliwieniu, coraz wyraźniej dążąc do pełnej suwerenności, do niezależnego rozwoju swojego potencjału gospodarczego i tworzenia własnych wielkich armii. W pędzie ku temu, społeczności wschodu chciały również mieć pewność że ich aspiracje będą równoznaczne pewnej "westernizacji", to znaczy, że przyniosą ze sobą euro-amerykańskich wojskowych, przemysłowców i nowoczesne techniki rolnicze, jak również systemy finansowe i bankowe. Za to z drugiej strony, ten patriotyczny wzrost spowodował odnowiony entuzjazm do tradycji, zwyczajów i historii narodowych, a także kultu państwa. Zbytecznym jest podkeślanie że to właśnie poniżające widowiska korupcji i podziałów do których świat zachodni był przyzwyczajony przyczyniły się do nienawiści wobec świata Zachodu. Stąd wzrost na całym Wschodzie nowego, tysiąc razy bardziej wojowniczego i dynamicznego niż na Starym kontynencie, zainteresowania dawnymi idolami i neopogaństwem.
Japonia jest dość typowym, być może nawet bardzo typowym, przykładem całego procesu, który staramy się tutaj opisać. Ideologiczne i polityczne grupy, które podniósły ją do rangi potęgi i dążyły do japońskiej dominacji nad światem, to właśnie jedna z tych neo-pogańskich grup, uparcie przywiązanych do starych koncepcji boskości cesarza.
Ponadto, wolniejsze, ale nie mniej intensywne, zjawisko, niż to w Japonii, miało miejsce w całym wschodnim świecie. Z tego właśnie powodu Indie są na skraju uzyskania swojej niezależności; Egipt i Persja cieszą się doskonałą pozycją na arenie międzynarodowej i bardzo szybko postępującym rozwojem. A przecież na długo przed tym Mustafa Kemal odnowił Turcję. Możemy powiedzieć że wszystkie te narody, a raczej "potęgi", są dumnymi ze swoich dziejów, tradycji i kultur, nie wstydząc się ich, chcą je tym samym zachować. Dumni ze swoich zasobów naturalnych, możliwości politycznych i wojskowych jak również rosnącego postępu finansowego, kraje te stają sie bogatsze z dnia na dzień, budują miasta wyposażone w skuteczne mechanizmy administracyjne, posiadają dobrze wyszkolonych policjantów, kompletnie pogańskie aczkolwiek dobrze rozwinięte uniwersytety, szkóły, szpitale, muzea i krótko mówiąc, wszystko to co w jakiś sposób symbolizuje siłę i postęp materialny. W ich kasach gromadzone jest złoto. Złoto zaś oznacza możliwość zakupu broni. A broń oznacza globalny prestiż.
Wartym podkreślenia jest również to, że przykład hitlerowskich Niemiec wywarł orgomne wrażenie na Wschodzie. Jeśli duży kraj jak Niemcy posiada rząd, który porzuca chrześcijaństwo i się tego nie wstydzi, co więcej powraca do ubóstwiania swych starych, pogańskich idoli, to w jaki sposób wstydliwym mogłoby być dla Chińczyków i Arabów pozostanie przy swoich tradycyjnych religiach?
Wszystko to zmieniło świat islamski i wytworzyło we wszystkich narodach muzułmańskich, od Indii po Maroko, dreszcz, który oznaczał kres ponad tysiącletniego snu. Pakistan – indyjskie państwo muzułmańskie na progu niepodległości, Iran, Irak, Turcja i Egipt są punktami kulminacyjnymi mahometańskiego ruchu rezurekcyjnego. Ale w Algierii, Maroku, Tunezji i Trypolitanii intensywny niepokój również wciąż rośnie. Żywotny nerw świata islamu odżywa w tych wszystkich narodach, ożywiając w nich poczucie jedności, pojęcie wspólnych interesów, problemów w solidarności, ale także smak zwycięstwa.
Nic z powyższych rzeczy nie pozostało w sferze możliwości. Dziś Liga Arabska, jako rozległa konfederacja narodów muzułmańskich, jednoczy cały świat mahometański. W swej istocie jest sprzeczna z tym, czym chrześcijaństwo było w średniowieczu. Liga Arabska funkcjonuje jako duży, jednolity blok państw arabskich, stojący twarzą w twarz z narodami nie-arabskimi, w tym samym czasie wspierając nastroje insurekcyjne w Afryce Północnej. Ucieczka Wielkigo Muftiego była jasną demonstracją Ligowej siły. W jeszcze większym stopniu, było nią uwolnienie Abd-el-Krim’a, które potwierdziło zamiary Ligi względem interwencji w sprawy Afryki Północnej, naświetlone poprzez wspieranie niepodległości Algierii, Tunezji, Maroka i Trypolitanii.
Czy potrzebny jest nieograniczony talent , intuicja i wyjątkowo dobre rozeznanie, aby zrozumieć co znaczy dla nas owe zagrożenie?
Plinio Corrêa de Oliveira
Tłumaczył: Arkadiusz Jakubczyk
fot. Wikipedia, Creative Commons
Kategoria: Arkadiusz Jakubczyk, Religia, Społeczeństwo