O. Józef Maria Bocheński: Absurdalność pacyfizmu
Pacyfizm to w zasadzie tyle co przekonanie, że pokój jest stanem godnym pożądania i że należy do niego dążyć. Ale w praktyce pacyfizm przejawia się zwykle w postaci dwóch zabobonów: 1. że można osiągnąć pokój rozbrajając narody pokojowe i 2. że żadna wojna nie jest moralnie dopuszczalna. Doświadczenie uczy, niestety, że rozbrajanie narodów pokojowych prowadzi do opanowania ich przez inne, wojownicze, a te z kolei zaczynają toczyć wojny z podobnymi do siebie drapieżnikami. Skądinąd twierdzenie, że każda wojna jest niesprawiedliwa, nie wytrzymuje krytyki, są bowiem okoliczności, w których – zgodnie z normalnym wyczuciem – istnieje oczywisty obowiązek bronienia orężem praw innych, powierzonych naszej opiece.
Następujący, zmyślony przykład unaocznia tę prawdę. Do farmera na Dzikim Zachodzie przychodzi sąsiad i oddaje mu pod opiekę 6-letnią córeczkę, bo jedzie do miasta, a czasy są – powiada – niespokojne. Nasz farmer wyczyścił właśnie swój rewolwer i nabił go. Dziewczynka bawi się koło drzwi, kiedy wchodzi bandyta i podnosi pałkę, aby roztrzaskać główkę dziecka. Pytanie: czy wolno naszemu farmerowi strzelić? Odpowiedź ze stanowiska zdrowego rozsądku brzmi: oczywiście, nie tylko wolno mu strzelić, ale nawet, jeśli nie strzeli, zasługuje na naszą pogardę: jego świętym obowiązkiem jest bronić życia powierzonego mu dziecka. Otóż w wojnie obronnej chodzi bardzo często – jak ostatnio podczas drugiej wojny światowej – po prostu o życie naszych współobywateli. Stąd jest prawdą oczywistą, że walka zbrojna w obronie grupy społecznej może być nie tylko dozwolona, ale i nakazana moralnie. Piłsudski pisał w 1908 roku: “Chcąc zwyciężyć, a bez walki, i to bez walki na ostre, jestem nie zapaśnikiem nawet, a wprost bydlęciem, okładanym kijem czy nahajką”.
Podłożem pacyfizmu jest sentymentalizm: byłoby tak ładnie, gdybyśmy mogli uniknąć wojen. Wojna jest rzeczą nieładną, straszną. Miesza się te oceny estetyczne z moralnymi, zapominając, że nieraz rzeczy niepiękne są przecież dobre i nakazane (np. operacje). Pacyfizm zasługuje więc w pełni na nazwę zabobonu i to mimo szlachetności niektórych jego wyznawców. Niektórych, bo pacyfizm jest bardzo często używany przez przyszłych najeźdźców do moralnego rozbrajania ich ofiar.
o.Józef Maria Bocheński
Kategoria: Myśl, Publicystyka
Fragmencik z ciekawej książeczki ''Sto zabobonów''. Uzupełniam, gdyż Szanowna Redakcja z pośpiechu pominęła ten detal… Interesujące jest wszakże, iż obydwa wymienione zabobony, usilnie promował zmarły niedawno papież Franciszek. Czy stanowią też one część ''Katolickiej Nauki Społecznej''? Mam nadzieję, że piszący i komentujący tu jej znawcy dadzą odpowiedź na nurtujące pytanie…
Oh pardon, pytanie miało brzmieć, czy stanowią one część ''Społecznego Nauczania Kościoła''?
Stanową one część owego nauczania tak samo jak słowa Świętego-Za-Życia na praktycznie każdy inny temat ;) ale linia redakcyjna jest tu taka, że zakładamy klapki na oczy i udajemy, że nic się nie dzieje, bo Franco pochodził z trzeciego świata :)
Ależ odpowiedzieć na nurtujące pytanie może, a nawet powinien, komentator o nader oryginalnym nazewnictwie, tj. ''Jan XXIII był masonem''! Wszak to nie kto inny jak on chłoszcze tutaj bezlitośnie ''libertarianina'', Grzegorza Michała Brauna za jego pono wołające o pomstę do nieba przewinienia względem ''Społecznego Nauczania Kościoła''. Tego samego ''Społecznego Nauczania'', którego prominentnymi wyrazicielami byli także dwaj najważniejsi w swoim czasie dostojnicy KK, papieże Jan XXIII (chocby w encyklikach: Mater et Magistra oraz Pacem in terris) i Franciszek (np. w encyklikach Laudato si czy Fratelli tutti). A tymczasem, gorliwy syn Kościoła, tak dbający o szczegóły prawowierności swoich bliżnich, wymieniony wyżej komentator pierwszego z nich trzyma za masona (co, jak rozumiem, nie jest w jego oczach zaletą…), drugiego zaś pogardliwie zowie ''Franco'' …
Z wymienionych przez komentującego "dostojników" tacy papieże, jak ze mnie :) wszyscy z nich nauczali otwarte herezje w praktycznie każdej sferze życia społecznego i religijnego. Obowiązkiem każdego katolika jest sprzeciw wobec tych uzurpatorów i odrzucenie ich żmijowego języka :) to samo tyczy się Wojtyły, który zrobił z KK sub-sektę teozofizmu i Ratzingera, który choć trochę obudził się z transu na starość, to nie zmienia to faktu, iż był on swego czasu naczelnym liberalnym teologiem i jednym z architektów wiadomo-którego soboru :)
Zaczynam chyba rozumieć. Cichy i pokornego serca – jak na nieodrodnego syna Kościoła przystało – użytkownik z wielce oryginalnym mianem, Jan XXIII był masonem, posiada monopol na depozyt prawdziwie świętej wiary. Sam tak najwyraźniej uważa, przeto jakiekolwiek wątpliwości byłyby grubym nietaktem… Ba – Jan XXIII był masonem wie nawet kto był, a kto nie, prawdziwym papieżem! I furda te wszystkie konklawe z ich habemus papam… Sądzę, iż nie pozostaje mu nic innego, jak ogłosić urbi et orbi, które dokumenta ''Społecznego Nauczania Kościoła'' są prawdziwe, a które nie; no i może dorzucić coś od siebie?… Tak, aby nam maluczkim, a i tym większym także – jak Grzegorz Michał Braun – wiadomo było co przystoi czynić.
A, no i stworzyć na nowo poczet papieży Kościoła katolickiego…
Proszę komentującego aby nie próbował rozumieć, bo słabo mu to wychodzi ;)
I co, jakże będzie? Nie oświecisz nas tedy gwiazdo zaranna, aby komentujący mógł zrozumieć?…Czy nie jest tego winą, że zacytuję klasyka: ''część szerszego problemu na polskiej prawicy, jakim jest kompletna intelektualna bieda. Ważniejsze niż wiedza są proste, tanie hasełka, zabawne, "ludzkie" anegdotki, zaczarowane bajeczki, magiczne rozwiązania'', itd. …