Nowy wynalazek edukacyjny: doktorat „praktyczny” i „typowo naukowy”
Dziennik „Rzeczpospolita” z dnia 11.05.2013 przytacza słowa rektora Akademii Leona Koźmińskiego, najlepszej według rankingu „Rzeczpospolitej” i „Perspektyw” uczelni niepublicznej w Polsce. Profesor Witold Bielecki uważa, że należy zreformować kształcenie doktorantów. Miałby temu służyć m.in. podział doktoratów na „typowo naukowe i praktyczne, które będą cenione przez firmy”.
Pod koniec 2011 roku na bezpłatnych studiach doktoranckich w Polsce – według danych Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego – kształciło się 40 000 osób. 30 000 z nich uczyło się na studiach bezpłatnych. Z tych tylko jedna trzecia pobierała stypendium naukowe. Jednak tylko ponad 5 000 doktorantów otworzyło przewody doktorskie (czyli, powiedzmy, proces oficjalnie otwierający drogę do egzaminów doktorskich i obrony) i mniej więcej tyle samo osób zdobyło tytuł doktora.
Komentarz subiektywny
Statystyki, które podaje „Rzepa”, nie stanowią rewelacji. Jestem absolwentką bezpłatnych studiów doktorskich dziennych. Nie pobierałam stypendium, pracę obroniłam po „przepisowych” 4 latach. Natomiast dość często obserwowałam sytuację, gdy osoby, którym przyznano stypendium, rezygnowały ze studiów w trakcie, bez konsekwencji finansowych, lub też nie były w stanie obronić się o czasie, uzasadniając to faktem, że prowadzą zajęcia ze studentami, a przygotowania do ćwiczeń pochłaniają dużo czasu.
Zatem to nie tylko kwestia pieniędzy czy tematu pracy, ale i samodyscypliny. Moje doświadczenie mówi: samodyscyplina przede wszystkim.
Rozumiem potrzebę reformy studiów doktorskich. Zastanawia mnie natomiast wspomniana kwestia podziału doktoratów na „praktyczne” i „typowo naukowe”. Jak zdefiniować oba pojęcia i czemu ten podział miałby konkretnie służyć?
Bezrobocie rośnie. Za smutne statystyki najczęściej winieni są humaniści, bo jest ich „za dużo”, bo są „darmozjadami”. Ale… Czy kiedy nastąpi postulowany podział na doktoraty praktyczne i typowo naukowe, zmieni się sytuacja w Polsce, w której obecnie najbardziej poszukiwani są telemarketerzy i przedstawiciele handlowi? Może będziemy mieli zastępy doktorów informatyki?
Pozostawię te pytania bez odpowiedzi.
Aleksandra Solarewicz
Kategoria: Aleksandra Solarewicz, Społeczeństwo, Wiadomości