banner ad

Nawrot: Armia i dyplomacja

,,Lecz o rosyjskiej polityce zagranicznej decyduje sam Stalin, mający fantastyczną swobodę dyplomatycznego manewru, gdyż opinia publiczna w Rosji nie istnieje i nie liczy się, czego najlepszym dowodem jest, że Stalin mógł być przez czas pewien sojusznikiem Hitlera, gdy to było wygodne dla interesów rosyjskich. Natomiast wstąpienie Ameryki do wojny uzależnione jest ściśle od opinii publicznej w tym kraju. Na rozhuśtanie Ameryki do wojny z Hitlerem trzeba było lat trzech i agresji Japończyków.’’

Stanisław Cat-Mackiewicz, ,,Bliss Lane i Marshall’’ w zbiorze ,,Chciałbym przekrzyczeć kurtynę żelazną’’

 

Gdyby porównać Rzeczpospolitą do organizmu człowieka, to armia i dyplomacja są jego nogami, na których wspiera się całe państwo. Jak bez silnych kończyn dolnych nie można stać i normalnie funkcjonować, tak nie można bez nich zbudować sprawnego państwa. Na początku przeanalizujmy jakiej armii i dyplomacji potrzebujemy, a następnie przedstawimy wzajemne relacje pomiędzy tymi dwoma organizmami.

  1. Armia

Podstawowym zadaniem armii jest oczywiście utrzymanie niezależności i niepodległości Rzeczypospolitej. Pierwszorzędnym obowiązkiem strategii musi więc być określenie głównego kierunku zagrożenia, z którego może nadejść niebezpieczeństwo. Nie da się ukryć, że największym zagrożeniem jest Rosja a potencjalnie zagrożona jest cała wschodnia granica od Obwodu Kaliningradzkiego po Bieszczady. Drugą kwestią strategiczną, którą musimy rozstrzygnąć jest jaką mamy koncepcję siły zbrojnej, które powinniśmy budować. Czy jej głównym celem jest bycie armią ekspedycyjną (taką mieliśmy teorię po naszym zaangażowaniu w Iraku i Afganistanie), czy armia ma być tylko uzupełnieniem dla armii sojuszników NATO (taka dominuje obecnie), lub czy ma być ona w pełni samodzielna. Odpowiedź na ten problemat jest oczywiście ściśle związaną z polityką i planami, które musimy mieć w zakresie obrony Rzeczypospolitej. Zarówno historia Polski jak i zasady polityczne rządzące polityką międzynarodową wskazują, że musimy postawić na samodzielność armii. Pierwszą zasadą zarówno polityki jak i życia powinno być szykowanie się na najgorszy scenariusz, czyli na samotną konfrontację Federacji Rosyjskiej z Polską. Oczywiście, gdy będzie istniało takie zagrożenie musimy pilnie przemyśleć czy nie lepsza będzie kapitulacja. Czasem ona bardziej opłaca się niż wyniszczająca wojna, która nie daje nam politycznie nic. Przede wszystkim więc musimy iść w kierunku jak największej samodzielności, liczmy na swoją własną armię i siłę. Istnieje prawdopodobieństwo nie dotrzymania zobowiązań sojuszniczych, a w tej sytuacji jeśli zbudujemy naszą armię tylko jako uzupełnienie sojuszników-przegramy błyskawicznie. Musimy czynić starania w kierunku rozbudowy jak najnowocześniejszych i najskuteczniejszych środków walki na współczesnym polu walki. Wskazanym byłoby też podjęcie wysiłku w kierunku stworzenia broni jądrowej. Oczywiście taki program musiałby być objęty największą tajemnicą, co wbrew pozorom mogłoby by być największym wyzwaniem. Nonsensem byłoby podawanie  szczegółów planu modernizacji polskiej armii (ze względu na brak kompetencji w tym zakresie), natomiast wiemy, że powinniśmy przygotować się do wojny nowego typu zwanej hybrydową czy nieliniową. Koncepcja ta jest teorią absolutnie genialną, ze względu na jej totalność. Jej celem jest nie tylko zniszczenie armii przeciwnika, jej zadaniem jest zniszczenie realnej siły i możliwości oporu, które drzemią w danym państwie. Wojna ta nie rozpocznie się w momencie pierwszego wystrzału, zacznie się o wiele wcześniej, być może już trwa. Zaangażuje ona całe społeczeństwa i będzie dotyczyła prawie wszystkich sfer życia. Konflikt zacznie się (o ile będzie zaplanowany) od zmasowanego ataku informatycznego i informacyjnego w celu wywołania paniki wśród ludności cywilnej, celem zdestabilizowania tyłów Wojska Polskiego i przetrącenia kręgosłupa decyzyjnego państwa. Trzeba zrobić wszystko aby do tego nie dopuścić, musimy inwestować w cyberbezpieczeństwo, ochronę systemów komunikacji i walkę z dezinformacją. Wojsko Polskie musi mieć zabezpieczone tyły kiedy wschód Polski będzie atakowany. Trzeba też zainwestować w systemy antydostępowe i lotnictwo, abyśmy uniknęli przekleństwa wojny obronnej 1939 roku kiedy to nasi przeciwnicy totalnie opanowali przestrzeń powietrzną, a także poprzerywali linie łącznościowe którymi komunikowało się wojsko. Musimy bezwzględnie wyciągnąć konsekwencje z błędów naszych przodków. Istotnym elementem nowej wojny będzie jej kompaktowość, manewrowość i szybkość, będzie ona pełna zaskakujących ataków i odwrotów. Musimy być na to gotowi, że nie będzie jednego frontu walki, tylko trzeba będzie błyskawicznie żonglować siłami na naszym teatrze wojny.

  1. Dyplomacja

Drugą nogą, na której musimy opierać nasze istnienie jest silna dyplomacja. Minister spraw zagranicznych nie może być więc sprowadzony do roli administratora systemu, ale ma pełnić funkcję jego kreatora i ideologa. Musi on skupić w swoim resorcie całość spraw zagranicznych, nie będąc przy tym wykonawcą woli innych ośrodków władzy. Dobrze skonstruowanym systemem była polska dyplomacja przedwojenna, gdzie minister Józef Beck kierował całą polityką zagraniczną i nie oglądał się na pozostałe ośrodki decyzyjne. Ta konstrukcja jest oczywiście uzasadniona w systemach politycznych takie jak nasze, w ustroju dyktatorskim pełnię władzy sprawuje jedna osoba, co także może odnieść pożądane skutki. Najistotniejsze wydają się być zatem dwa czynniki: plan z którym dana osoba przychodzi do ministerstwa i siła sprawcza tej osoby. Musi ona nakłonić lub zmusić do pozostawienia tej działki tylko i wyłącznie jej. W polityce zagranicznej nie ma więc miejsca na demokrację i podział władz. Dlatego nie są dobre sposoby podziału władzy w polityce zagranicznej (co uczyniono obecnie w naszym rządzie). Potrzebujemy na stanowisku kierownika naszej polityki zagranicznej wizjonera, który przeprowadzi Polskę przez zbliżające się wichury światowe suchą stopą. Niestety nie widać tego typu osobistości w polskim życiu publicznym.

  1. Armia a dyplomacja, dyplomacja a armia

Armia i dyplomacja to dwie strony tej samej monety polityki. Tak jak człowiek, który ma tylko jedną nogę zdrową nie może sprawnie funkcjonować, tak państwo bez sprawnych obu tych ciał nie może w pełni rozwijać swoich sił twórczych i gospodarczych. Zrozumienie tego prowadzi do wniosku, że minister spraw zagranicznych i minister obrony narodowej (cóż za defetystyczna nazwa!) muszą ściśle koordynować swoje działania i stale informować się o sytuacji w swoich resortach. Muszą też być odpowiednio odseparowani od innych działów państwa, ze względu na niezasadność wpływania metodami demokratycznymi na ich politykę. Oczywiście najlepsze byłoby odejście od systemu demokratycznego i jednolita dyktatura geniusza politycznego rozmiarów Piłsudskiego, Bismarcka czy Stalina. Niestety sytuacja wewnątrzkrajowa nie sprzyja tego typu głębokim zmianom ustrojowym. Dlatego postulatem minimum wydaje się być właśnie separacja tych dwóch urzędów spod nacisku innych czynników państwowych, w szczególności parlamentu i dążność do długofalowego planowania polityki w tym zakresie. Separację można uzasadnić również czynnikami czysto merytorycznymi. Sprawy armii i dyplomacji są skierowane na zewnątrz, gdy tymczasem pozostałe kwestie polityczne mają głównie charakter wewnętrzny. Już sam ten czynnik uzasadnia pewną separację tych problematów od pozostałych działów administracji rządowej. Musimy pilnie zmienić nasz system polityczny, aby wyjść z tego demokratycznego szaleństwa i przygotować Polskę na zbliżające się międzynarodowe burze. W przeciwnym wypadku grozi nam, że nie tylko nie będziemy mieli nóg, ale nie będziemy mieli również całego ciała!

 

Jakub Nawrot

 

Kategoria: Polityka, Publicystyka

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *