banner ad

Muszyński: Krótko o monarchii i nacjonalizmie

| 8 września 2024 | 0 Komentarzy

„Nie ma tu miejsca na fantazje czy nawet wybory: skoro postanowiliście być patriotami, zostaniecie na pewno rojalistami” – pisał Charles Maurras w pracy „Moje idee polityczne”, podkreślając logikę ścieżki prowadzącej od nacjonalizmu do monarchizmu. Czy możliwe jest zatem powtórzenie w Polsce tego, czego ów myśliciel swego czasu dokonał we Francji, gdy publikując „Ankietę o monarchii” „rojalistów «starej daty» przekonał do nacjonalizmu, a nacjonalistów do monarchizmu” (1)?

Nasze rozważania rozpocznijmy od próby zdefiniowania samego pozornie oczywistego pojęcia nacjonalizmu, czy szerzej – „idei narodowej”. Jest ono na tyle pojemne, że samo w sobie nie może być ściśle przypisane ani do lewicy ani do prawicy. W końcu z tymi terminami identyfikowały się w toku historii osoby o zupełnie przeciwstawnych poglądach, począwszy od liberałów, poprzez osoby o przekonaniach plemienno-rasistowskich aż po konserwatystów, a nawet tradycjonalistów.

Pomijając nieistotny dla tematu niniejszej rozprawki wątek odnogi plemienno-rasowej, dla uporządkowania sytuacji bardzo praktyczne jest oddzielanie pojęcia nacjonalizmu (ew. nacjonalizmu integralnego) od nacjonalitaryzmu. Jak tłumaczy prof. Jacek Bartyzel, termin „nacjonalitaryzm” powstał celem „odróżnienia egalitarnych ideologii, głoszących „suwerenność narodu” oraz etniczno-językową i/albo rasową „zasadę narodowościową” (principe des nationalites), od doktryny tradycjonalistycznego nacjonalizmu” (2). Powinniśmy go więc, w przeciwieństwie do nacjonalizmu integralnego, odnosić do doktryn rewolucyjnych, osadzonych w idei rzekomej „suwerenności narodu”.

Z kolei postawa określona przez prof. Bartyzela tradycjonalistycznym nacjonalizmem (tj. nacjonalizm integralny) pojmuje naród jako dziedzictwo historii oraz wspólnotę obejmującą swoim zasięgiem nie tylko żyjących współcześnie, ale i pokolenia minione wraz z tymi, które dopiero przyjdą po nas. Z góry wyklucza to uznanie obecnej generacji danego narodu za „suwerena”. Mówimy więc o narodzie będącym dziedzictwem, które wymaga przekazywania dalej. Żadne pojedyncze pokolenie nie ma prawa tego depozytu naruszyć, bo należy on do narodu w znaczeniu obejmującym wszystkie pokolenia. Jak pisze prof. Jacek Bartyzel, tak rozumiany nacjonalizm „jest zatem z istoty zachowawczy, czyli tradycjonalistyczny” (3).

Podobnie naród pojmował najbardziej znany polski monarchista-nacjonalista, jakim był Leszek Gembarzewski. W swojej publicystyce wskazywał, że za naród nie można uważać po prostu ogół obywateli bądź poddanych żyjących w danym czasie, jak to wynika z demoliberalnych konstytucji. Mowa tutaj raczej jedynie o „chwilowym przedstawicielstwie na tle dziejów”, a nie narodzie sensu stricto. Naród bowiem obejmuje sztafetę pokoleń, a uosobieniem jedności między tymi pokoleniami jest właśnie monarcha dziedziczny – „przedstawiciel pierwiastków stałych w narodzie i jego dziejowych doświadczeń” (4).

Płaszczyzną, która powinna skłaniać do porozumienia zarówno „rojalistów «starej daty»”, jak i przynajmniej niektórych nacjonalistów jest wspólnota podstawowych celów, jak również zbliżona diagnoza zagrożeń. Na poziomie bardzo ogólnym, odrzucenie takich zjawisk jak demoliberalizm, postmodernizm, wolnomularstwo czy globalizm łączy polskich narodowców z monarchistami. Każde ze stronnictw deklaruje wolę budowy Polski, która nie tylko będzie silna i podmiotowa, ale i oparta na tradycyjnych wartościach.

Stąd pojawia się przekonanie, że oczywistym wspólnym fundamentem może stać się nieskażona modernizmem wiara katolicka. W przypadku zwolenników tradycyjnej monarchii jest to absolutna oczywistość. Jeśli chodzi z kolei o narodowców, to jak na razie w Polsce nie udało się jeszcze – przynajmniej na większą skalę – zastąpić katolickiego nacjonalizmu tym „laickim”, tak popularnym w zachodniej Europie.

Oparcie się o fundament katolicki oczywiście wyklucza wszelki „partykularny” nacjonalizm. Wybitny hiszpański myśliciel, a zarazem monarchista, Ramiro de Maeztu, sam siebie uważał za nacjonalistę. Co więcej, wypracowana z jego udziałem idea określana jako nacionalcatolicismo w Hiszpanii generała Franco (który sam był monarchistą i nacjonalistą) stała się de facto doktryną państwową (5). Mowa jednak o nacjonalizmie zdecydowanie nie-partykularnym a głęboko chrześcijańskim, podporządkowanym temu, co uniwersalne, czyli wierze katolickiej (6). Jak ujął prof. Bartyzel, w tej koncepcji „to, co „narodowe” zawiera się i usprawiedliwia wyłącznie w służebności wobec tego, co „uniwersalne” (religijne), a zatem pomiędzy obu członami pojęcia nacionalcatolicismo nie ma ekwiwalencji: w „narodowo-katolickim” akcie istnienia catolicismo jest (konieczną) istotą, a nacional (przygodną) przypadłością” (7).

Podobnie nie można „partykularyzmu” zarzucić nacjonalizmowi Maurrasa, mimo że był on przez większość swojego życia agnostykiem. Jak czytamy w  „Ogólnopolitycznej Deklaracji Action Francaise”,  „gdy stara wspólnota, znana w średniowieczu pod mianem chrześcijaństwa – która, w pewnej mierze, przedłużała jedność świata rzymskiego – została rozbita (8), to naród pozostaje podstawowym i absolutnym warunkiem człowieczeństwa” (9). Prof. Bartyzel wyjaśnia powyższe w następujący sposób: „w ujęciu Maurrasa fenomen narodu nie jest bynajmniej odwieczny, lecz stanowi zjawisko historyczne, które pojawiło się na pewnym etapie dziejów ludzkości, jako konieczne następstwo rozkładu pełniejszej formy egzystencji społeczeństwa, którą była łacińsko-chrześcijańska cywilizacja średniowiecza (10).

Oznacza to, że mówimy o nacjonalizmie, który uznając naród za pewien fundament, jednocześnie rozumie, że nie jest on czymś pierwotnym ani nie jest absolutem, któremu wszystko należy bezwzględnie podporządkować. Jak słusznie podkreślił Ojciec Święty Pius XI,  „Kto rasę albo naród (…) albo jakąkolwiek inną zasadniczą wartość społeczności ludzkiej – zajmującą bez wątpienia istotne i godne miejsce w naturalnym porządku – z tej hierarchii wartości wyłącza, do najwyższej normy wszystkich, także religijnych wartości podnosi i bałwochwalczo ubóstwa, ten odwraca i fałszuje porządek naturalny, stworzony i nakazany przez Boga” (11).

Przyjęcie katolicyzmu jako wspólnej płaszczyzny porozumienia „rojalistów «starej daty»” i narodowców jest więc najistotniejszym warunkiem, aby nacjonaliści dostrzegli nieodzowną logikę prowadzącą od nacjonalizmu do monarchizmu. Zwyrodniały nacjonalizm, który powyższe odrzuca, nigdy nie będzie kompatybilny z katolicką monarchią.

Oczywiście państwo katolickie, jakie znamy m. in. z encyklik Quas primas czy Immortale Dei, w teorii nie musi być królestwem. Z powodzeniem można sobie wyobrazić również republikę, w której elita jest świadoma, że „władze i rządzący mają obowiązek czcić publicznie Chrystusa i Jego słuchać” (12). Formalnie rzecz biorąc także Kościół uznaje wszystkie trzy klasyczne formy ustrojowe za dopuszczalne, wprost nie faworyzując żadnej z nich.

W praktyce jednak rzeczywistość nie jest tak piękna, jak mogłaby malować ją republikańska wyobraźnia. Historia uczy nas, że to właśnie monarchia jest ustrojem, w którym najskuteczniej da się budować państwo katolickie. Wskazuje na to przeszło tysiąc lat względnie stabilnego funkcjonowania monarchii katolickich w Europie. Nie bez przyczyny antychrześcijańska rewolucja bardzo często łączyła się ze stopniowym bądź nagłym osłabianiem, czy nawet krwawym obalaniem monarchii. Przykładów katolickich republik jest zdecydowanie mniej. Najbardziej znana, tj. Republika Ekwadoru pod rządami wybitnego męża stanu Gabriela Garcia Moreno, niestety nie przetrwała próby czasu.

Jestem przekonany, że świadome przyjęcie przez nacjonalistę katolickiej doktryny o państwie w sposób spójny i konsekwentny musi prowadzić go do zrozumienia konieczności powrotu króla. Argumenty za tym stanem rzeczy znajdziemy, m. in. u Doktora Anielskiego, który akceptując inne ustroje wprost wskazywał, że to właśnie monarchia jest najlepszym sposobem zorganizowania katolickiego społeczeństwa. Jak bowiem stwierdzał św. Tomasz, „to, co zgodne z naturą, jest najlepsze, albowiem w poszczególnych bytach natura sprawia to, co najlepsze. Otóż wszelkie rządy naturalne sprawuje jeden. Częściami duszy kieruje jedna władza podstawowa, mianowicie rozum; pszczoły mają jedną matkę, zaś stwórcą i rządcą całego wszechświata jest jeden Bóg” (13).

Głębokie przywiązanie i szerokie propagowanie idei Społecznego Panowania Chrystusa Króla przez monarchistów powinno więc konsekwentnie przekonywać narodowców, że to właśnie rojalizm jest ideałem, do którego powinien dążyć także katolicki nacjonalista. W końcu to właśnie z koncepcji państwa katolickiego logicznie wynikają wszystkie inne istotne elementy monarchicznego kośćca ideowego.

Wspaniałą cechą rojalizmu, która gwarantowała jego żywotność i tak długie utrzymywanie się katolickiej monarchii jako ustroju, była umiejętność pewnego dostosowania się do zachodzących przez całe wieki przemian. Monarchia Mieszka I była w końcu inna, niż królestwo Polskie w okresie panowania Kazimierza Wielkiego. Nie zatracając swojego podstawowego sensu, pewne akcydentalne elementy musiały być dopasowywane do nowych okoliczności społecznych.

Podobnie jest i dzisiaj. Współczesna monarchia, jeśli ma wrócić, musi na powrót stać się monarchią tradycyjną. Powinna być królestwem katolickim, wiernym zasadzie legitymizmu pochodzenia (tam, gdzie mamy prawowitych pretendentów), jak i wykonywania. Nie może ona jednak, przynajmniej w takich krajach jak Polska czy Francja, abstrahować od powszechnego fenomenu tożsamości narodowej. Już Joseph de Maistre pisał, „w życiu mym widziałem Francuzów, Włochów, Rosjan itd. Wiem nawet dzięki Monteskiuszowi, że można być Persem. Jeśli jednak chodzi o człowieka oświadczam: jak żyję, nie spotkałem żadnego” (14).

Monarchia XXI wieku musi także potrafić dostosować się do nowych sytuacji, wyzwań i zagrożeń. Obecnie to właśnie państwo narodowe stoi w kontrze do wielu procesów kolejnych faz rewolucji, którym chcemy stawiać odpór. Z tego powodu możni tego świata robią wszystko, by je zniszczyć poprzez rozpuszczenie w ponadnarodowej Unii Europejskiej.

Jak w jednym z wykładów stwierdził prof. Bartyzel, to właśnie między innymi nacjonalizm był czynnikiem, który w czasach Maurrasa ożywił tradycyjny konserwatyzm (15), a więc siłą rzeczy także i rojalizm. Po śmierci hrabiego de Chambord, idea monarchiczna we Francji popadała stopniowo w coraz większy kryzys. Aby go z niego wydobyć, konieczny był Maurras, który przekonał do idei monarchicznej nacjonalistów.

Wydaje się, że jeśli chcemy aby monarchizm mógł w przyszłości ponownie „trafić pod strzechy”, to najlepszą ku temu drogą jest podjęcie próby powtórzenia tego fenomenu. Współcześnie to właśnie ci, którzy mniej czy bardziej świadomie w jakiś sposób stawiają opór coraz dalej postępującej rewolucji, identyfikują się z pewną formą idei narodowej. Naszym zadaniem jest przekonać ich, że „monarchia jest koniecznym postulatem doktryny nacjonalistycznej” (16).

Jak pisał Maurras, „bez króla wszystko, co nacjonaliści chcieliby naprawić, pozostanie i będzie się pogarszało albo – chwilowo poprawione, pojawi się na nowo w innych formach. Monarchia jest warunkiem wszelkiej reformy i jednocześnie musi być składnikiem każdej naprawdę przeprowadzonej i naprawdę potrzebnej. W istocie rojalizm odpowiada wszelkim postulatom nacjonalizmu (…)” (17).

Autor: Sergiusz Muszyński

 

Przypisy:

(1) J. Bartyzel, Prawica, nacjonalizm, monarchizm, Warszawa 2020, s. 121

(2) J. Bartyzel, Nacjonalitaryzm, http://www.legitymizm.org/ebp-nacjonalitaryzm

(3) Ibidem

(4) S. Muszyński, Rozważania wokół myśli Leszka Gembarzewskiego, https://nlad.pl/rozwazania-wokol-mysli-leszka-gembarzewskiego/

(5) J. Bartyzel, Prawica, nacjonalizm…, op. cit., s. 87

(6) S. Muszyński, 90 lat po obronie Hispanidad, https://magazynkontra.pl/90-lat-po-obronie-hispanidad/

(7) J. Bartyzel, Prawica, nacjonalizm…, op. cit., s. 87-88

(8) Mowa o rozbiciu dokonanym przez reformację (przyp. autora)

(9) Ch. Maurras, Przyszłość inteligencji i inne pisma, Dębogóra 2020, s. 123-124

(10) J. Bartyzel, Charles Maurras I jego dzieło, http://www.legitymizm.org/charles-maurras-jego-dzielo

(11) Pius XI, Mit brennender Sorge, Warszawa 2002, s. 9

(12) Pius XI, Quas primas, https://opoka.org.pl/biblioteka/W/WP/pius_xi/encykliki/quas_primas_11121925 

(13) Ks. K. Stehlin, Nauka o państwie św. Tomasza z Akwinu a Unia Europejska, w: Zawsze Wierni nr 3/2003, https://piusx.org.pl/zawsze_wierni/artykul/607

(14) J. de Maistre, O rewolucji, suwerenności i konstytucji politycznej, Kraków 2019, s. 62

(15) J. Bartyzel, Doktorzy Kontrrewolucji: Charles Maurras, www.youtube.com/watch?v=E2kQdYVJ25w

(16) L. Gembarzewski, Monarchia Narodowa. Wybór pism, Kraków 2009, s. 8

(17) Ch. Maurras, Przyszłość inteligencji…, op. cit., s. 560, 561

 

 

 

Kategoria: Polityka, Publicystyka, Sergiusz Muszyński

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *