Matuszewski: Przypadek Tima Farrona
Tim Farron, nowy przewodniczący Liberalnych Demokratów, ma przed sobą niezmiernie trudne zadanie odbudowania pozycji partii. Jego ugrupowanie, swego czasu dosyć silne i dysponujące liczącą się pozycją w parlamencie Zjednoczonego Królestwa, w ostatnich wyborach zostało zdziesiątkowane. Z 57 miejsc w Izbie Gmin liberałowie zachowali jedynie 8.
Ale nie o bieżącej sytuacji na brytyjskiej scenie politycznej chcemy tu mówić. Farron nie jest zresztą reprezentantem poglądów dla konserwatysty interesujących. Medialne zainteresowanie jego osobą dostarczyło wszak przykładu na to, jak daleko sięga obecnie lewicowo – gejowska dyktatura w życiu publicznym, przykładu, który niewątpliwie warto znać.
Tim Farron, polityk do szpiku kości liberalny, demokratyczny, politycznie poprawny i w każdym milimetrze tolerancyjny, popełnił jednak przestępstwo obecnie niewybaczalne: prywatnie jest praktykującym chrześcijaninem. Nie obnosi się z tym, nie mówi o tym, nie przekłada tego na praktykę życia publicznego – ale to nie istotne. Jest chrześcijaninem. Co gorsza – modli się.
Media głównego nurty rychło przestały pytać o plany polityczne nowego przewodniczącego Liberalnych Demokratów, a skupiły się na obsesyjnym niemal śledzeniu jego poglądów religijnych. Już pierwszego ranka po wyborze Farrona, gdy miał on udzielić wywiadu dla BBC, prowadzący program John Humphreys zaczął dopytywać o odwoływanie się do Boga w trakcie podejmowania ważnych politycznych decyzji. Ciągnęło się to przez większą część wywiadu.
Tego samego dnia Farron pojawił się w Chanel 4 News, gdzie prezenterka Cathy Newman poświęciła 40 sekund na brytyjskie zaangażowanie w Syrii, a kolejne 4 minuty przesłuchiwała gościa na okoliczność poglądów dotyczących aborcji i małżeństw gejowskich – pomimo, że Farron nigdy publicznie ich nie krytykował. W trakcie wywiadu wypowiadał się nad wyraz dyplomatycznie, ale na niewiele to pomogło: kolejnego dnia najwyższą liczbę odsłon na stronie internetowej "The Guardian" miał tekst obwieszczający, że oto "Tim Farron unika odpowiedzi na pytanie, czy uważa seks gejowski za grzech". Zarzucono mu tam m. in., że w tracie procedowania kwestii tzw. małżeństw gejowskich na forum parlamentu wstrzymał się od głosu.
Nie pomogło, że Farron publicznie stwierdzał, że jego wiara nie ma wpływu na sprawy polityczne, a także, że wyraził poparcie i szacunek dla małżeństw gejowskich. Najwyraźniej dla lewicowego-ateistycznego salonu medialnego to wciąż za mało. Fakt, że osoba sprawująca funkcję publiczną prywatnie jest chrześcijaninem, jest nie do przełknięcia.
Przesłanie jest jasne: dla chrześcijan nie ma miejsca w życiu publicznym, a chcąc tego dopilnować, lewicowo-liberalny trybunał inkwizycyjny prześwietli nawet życie prywatne osoby, co do której istnieje choćby cień podejrzenia, że może nie przystawać do nowej, lewicowo-gejowskiej wizji świata.
Mariusz Matuszewski
Kategoria: Mariusz Matuszewski, Polityka, Publicystyka