banner ad

Ambrożek: Prawda a płytkość myślenia

| 14 marca 2016 | 0 Komentarzy

mysle wiec jestemGdy obserwuję dyskusje w przestrzeni publicznej, podnoszące kwestie światopoglądowe, za każdym razem zauważam ten sam błąd logiczny. W dyskusji zasadniczo wychodzi się od pytania dotyczącego subiektywnego punktu widzenia. Nie próbuje się dokonywać rozrachunku z przeszłością, nie wspominając nawet o chęci rozważenia istniejących „za” i „przeciw”. Całkowicie pomija się aspekt obiektywizmu oraz doświadczenia historycznego. Decyzja w tej materii została poddana dyktatowi jednostki, która w swoim mniemaniu powinna ocenić, czy dane zachowanie przystoi jej i w związku z tym, czy może być ono przedmiotem funkcjonowania w rzeczywistości społecznej.

Ogromną klątwą dzisiejszego świata jest relatywizacja wszelkich pojęć. Wszelkie kategorie życia publicznego odziera się z mistycyzmu i odsądza od czci i wiary tylko po to, by zaprezentować nowe tendencje umysłowe hołubione przez elity XXI wieku. Coraz to nowe fakty dot. religii, historii, homoseksualizmu, a nawet świadomości ludzkiej jesteśmy w stanie zauważyć , gdy przeglądamy teksty drukowane przez liberalne czasopisma. Byłbym w stanie zrozumieć, gdyby nowe wartości wnosiły coś realnego do debaty, a tym samym uzasadnione byłoby ich przeniesienie do sfery publicznej. Tymczasem z przykrością muszę stwierdzić, że wszelka nowa „idea” niesie za sobą intelektualną płytkość.

By zrozumieć to zjawisko, musimy odpowiedzieć na dwa zasadnicze pytania: co spowodowało stworzenie warunków do stawiania pytań wszystkiemu i wszystkim oraz czemu unicestwiamy sacrum zawarte w wartościach stałych względem czasu? Na pierwsze pytanie dosyć łatwo odpowiedzieć – rozbudzenie zapędów intelektualnych spowodowało wzrost pytań nad stanem natury ludzkiej oraz tego, co ją kształtuje. Niemal natychmiastowe pojawienie się antagonizmów spowodowało, że wytworzył się nowy prąd intelektualny, który uzasadniał każdą swoją postawę odwieczną wolnością człowieka. Nawiasem mówiąc, wolność jest pojęciem tak nieostrym i wewnętrznie niespójnym, iż można je dopasować do niemal każdej kategorii politycznej – chrześcijanie mówią o wolności jako naturalnym przymiocie człowieka, liberałowie dzielą wolność na dwoje: negatywną i pozytywną, socjaliści uwzględniają ją tylko w triadzie Rewolucji Francuskiej. Właśnie pojawienie się kolejnej modyfikacji pojęcia wolności – jako konieczności samostanowienia człowieka o sobie – oraz wytworzenie na jej podstawie ideologii liberalnej spowodowało przedłożenie treści nad materię. Mógłbym nawet częściowo zgodzić się z faktem wolności wyboru – przecież wolną wolę dał nam Bóg. Jednak nie uczynił On tego po to, byśmy wybierając mądrość szli drogą prostaków. Bóg rozgraniczał – albo podążajcie za Moją mądrością, albo idźcie drogą głupców. Nie przewidział tego, że mając przymioty niezbędne do kształtowania samych siebie pójdziemy drogą na skróty.

Czym jest ta droga na skróty? Jest nagłym odcięciem historii od możliwości analizy procesu politycznego, społecznego i gospodarczego w poszczególnym państwie i na całym świecie. Gdybyśmy przyjrzeli się bliżej temu zjawisku, uniknęlibyśmy 90% problemów, jakie dziś się pojawiają. Co ciekawe, pierwotne pojęcie prawdy jako zgodności z rzeczywistością jest identyczne z tym, co utożsamiamy jako wynik procesu historycznego. Nie bez powodu Popper w Nędzy historycyzmu odcinał się od jakiejkolwiek roli historii w organizowaniu przyszłości. Stworzenie wolnych od wszelkich uwarunkowań pojęć wymuszało likwidację jedynej stałości w świecie, bo tylko tak można było tworzyć rzeczywistość na nowo. Ten swoisty konstruktywizm rzeczywistości postmodernistycznej jest w gruncie rzeczy powtarzaniem kolejnych epok historycznych, krok po kroku. Ta sinusoida, której nasze dzieje podlegają w danej chwili, została stworzona na własne życzenie przez liberałów. I to właśnie ona jest największym problemem polityki, która zależna jest od koniunkturalizmu wszelkiego istnienia.

Odpowiedź na drugie pytanie postawione przez mnie niepodobna wytłumaczyć racjonalnymi metodami. Można dywagować o płytkości ludzkich umysłów, nawet tych wykształconych; można mówić  niedostrzeganiu pewnych procesów dziejących się w otaczającej nas przestrzeni; można też pisać o problemach z jej percepcją; a można też w sumie napisać o zwykłej ludzkiej głupocie. Niezależnie od tego, co napiszemy, z całą pewnością możemy stwierdzić deficyt myślenia historycznego w umysłach ludzi. O ile ów deficyt nie jest szkodliwy, gdy weźmiemy pod uwagę zwykłych obywateli, o tyle brak świadomości historycznej u rządzących sprowadza na nas katastrofę.

Takie zachowanie całkowicie blokuje możliwość racjonalnego przedstawienia argumentów, dzięki czemu blokuje rozwinięcie się jakiejkolwiek polemiki na dany temat. Człowiek, jako istota społeczna, podlega zaś uwarunkowaniom, które wyrabiają w nim pewne nawyki, pozwalające na przeprowadzenie procesu właściwej percepcji świata realnego. Gdy kończymy wątek dyskusji, automatycznie upośledzamy człowieka, gdyż pozbawiamy go jego jedynej cechy, która potrafi go obronić w utarczce intelektualnej – wolności myślenia.

Na czym zatem powinno opierać się takowe myślenie? Paradoksalnie, można by rzec, że na wolności od wszelkich nacisków. Problem polega na tym, iż wykorzystanie potencjału intelektualnego naszego umysłu jest u zasady sprzeczne z wszelką wolnością. Tym, co powinno odpowiadać za wolność myślenia i niejako ją kształtować jest doświadczenie. Tylko na podstawie tego warunku jesteśmy w stanie rozważyć większość kwestii i dostatecznie wcześnie odrzucić te, które nieustannie powtarzają się. Wolność myślenia nie jest zatem tym samym, co wolność myśli. Nie odrzucając wcześniejszych, błędnych teorii, jesteśmy skazani na to, co nazwałem wcześniej ciągłym przeżywaniem.

Wolność myślenia stanowi preludium do kolejnej ważnej cechy, która pozwala nam rozważać – do obiektywizmu. Chciałbym się tu rozprawić z pewnym mitem, niejako wbudowanym w świadomość postmodernistów, którzy usiłują podtrzymać brak istnienia tej tendencji myślowej. Obiektywizm jest kategorią z reguły odporną na wszelkie zawahania, jej treść jest zgodna z rzeczywistością i przeważnie powinna być zgodna ze zdaniem większości. Twierdzenie, że obiektywizmu nie ma, jest tylko częściowo zgodne. Kwestie światopoglądowe, ekonomiczne, polityczne i w większości społeczne są takimi, w których z całkowitą pewnością można stwierdzić, iż istnieje pewien element stałości i tożsamości. Jedynym problemem, który dotyka te kategorie, jest nadmierna ich ideologizacja, ponieważ wywiera nacisk na te tendencje, które wyolbrzymiają pewne znaczenia kosztem innych, negatywnie usposobionych.

Wejdźmy teraz głębiej w zależność pomiędzy prawdą a historią. Wspomniałem już, że prawda wynika z historii, ale oprócz tego posiada ona pewną przewagę nad nauczycielką życia – jest obiektywna. Nie ma prawdy subiektywnej, nie ma prawdy w „moim” odczuciu. Prawda jest tylko jedna, aczkolwiek można do niej dojść wieloma drogami. Prawda to oczyszczony z wszelkich naleciałości wniosek dziejowy, pozwalający podług niego formułować kolejne etapy myślenia politycznego. Prawda pozwala nam zbudować tę metafizyczną bazę, która przy odpowiedniej polityce stanie się fundamentem ludzkiego myślenia. Budowanie społeczeństwa na prawdzie i cnotach – kiedy ja ostatni raz widziałem to słowo? Chyba u Machiavellego – pozwala na stworzenie organicznego i bezpiecznego państwa, w którym obywatele, nawet w przypadku nieświadomości otaczającej ich rzeczywistości, będą mogli podążać ścieżką swobodnego rozwoju. Państwo stworzone na sprawiedliwości będzie mogło prowadzić suwerenną politykę i dbać o obywateli w taki sposób, w jaki na to zasługują.

Nieustannie zżymam się na widok komentarzy deprecjonujących wkład dyskusji nad ideami do życia polityczno-społecznego. Po głębszej analizie dojdziemy bowiem do wniosku, że brak bazy w postaci nadbudowy cnót i prawdy nie pozwoli nam na utworzenie sprawnie działającego ustroju i jego prawidłowe funkcjonowanie. Możemy bowiem wprowadzić demokrację, monarchię, tyranię etc. ale czy będzie ona w stanie się utrzymać, w sytuacji, gdy obywatele nie wiedzą, czym ona się charakteryzuje i jakie założenia za nią stoją? Do tego konieczne jest zrewidowanie stanowiska względem historii, wyrobienie przewagi cnót nad grzechami i usunięcie wieloznaczności, ale tylko w aspekcie dyskusji nad tematami zweryfikowanymi przez prawdę opartą na historii.

Czym cechuje się współczesna płytkość myślenia? Obok tego, co wymieniłem we wstępie, wspomniałbym także o najważniejszym czynniku, który warunkuje większość ważnych wyborów – braku dążenia do prawdy. W dzisiejszym, zrelatywizowanym świecie prawda stała się kategorią ogólną, niejako „piątym kołem u wozu”, z którym nie wiadomo, jak sobie poradzić. Nie dążymy już do odkrycia prawideł – nadmierny pragmatyzm, który politycznie jest wskazany, ale społecznie może on wyrządzić wiele szkód, spowodował, iż patrzymy na świat aż nazbyt realnie i w związku z tym zwyczajnie nie chcemy działać na jej korzyść. Gdyby zestawić to z dysputami starożytnych, wyszlibyśmy niezwykle miernie. Nic dziwnego, że Europejczycy nie są teraz w stanie czytać ze zrozumieniem Platona, Arystotelesa i innych klasyków myśli antycznej. Do pewnego etapu swojego życia i ja miałem problem z prawidłową interpretacją ich słów. Problem polega na innych determinantach myślowych, jakimi posługuje się człowiek XXI-wieczny. Do pewnego momentu w filozofii można w stanie stwierdzić obecność myśli antycznej – mniej więcej do początków XVI wieku, jeżeli weźmiemy pod uwagę nurty pokartezjańskie. Widać tu wyraźną granicę polegającą na odrzuceniu w jakimkolwiek stopniu bytów myślnych na rzecz bytów racjonalnych. Właśnie to nadmierne uproszczenie dokładnie opisuje nam, jakimi ludźmi jesteśmy. Brak nam tego zagłębienia w świecie idei i ponownego zjednoczenia się sfery sacrum i profanum obecnego w myśli antycznej. Być może właśnie problem rozważań nad wspólnotą przy braku pierwiastka jednoczącego obie sfery powoduje, iż nie jesteśmy w stanie rozwiązać problemu idealnego dla nas ustroju lub w tym przypadku, kwestii prawdy. Tylko natchnieni wiarą i możliwościami z niej płynącymi jesteśmy w stanie wznieść się ponad wszystkie ograniczenia życia codziennego i wspólnie tworzyć dobro.

 

Mateusz Ambrożek

fot. Brian Hillegas, Flickr.com, Creative Commons

 

Kategoria: Kultura, Mateusz Ambrożek, Myśl, Publicystyka, Społeczeństwo

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *