Majewski: Śp. Real Madryt. Brak szacunku dla własnej historii zasługuje tylko na pogardę
Drużyny takie jak FC Barcelona czy Real Madryt co roku mogą liczyć na przypływ nowych kibiców, którzy są pod wrażeniem kolejnych laurów zdobytych przez te wielkie kluby. Real Madryt zasłużył sobie jednak na szacunek nie przez galaktyczne transfery, ale dzięki niezwykłej tradycji klubowej.
Przydomek „Królewscy” nie był dziełem przypadku. Historia Realu Madryt była ucieleśnieniem hiszpańskiego ducha, tak bardzo zapomnianego w okresie dominacji lewicy przy milczącym akompaniamencie już tylko tytularnej monarchii. W czasie wielkich przeobrażeń społeczny i politycznych, to właśnie arena piłkarska stała się echem dawnej chwały królewskiej Hiszpanii. Nic dziwnego, że w czasach triumfu antykomunistycznej krucjaty, to właśnie ten klub mógł liczyć na specjalne względy.
Przełom XX i XXI wieku był prawdziwym apogeum potęgi Realu, który rządził na europejskich boiskach wzbogacając gablotę na Santiago Bernabeu o kolejne trofea. Jednak każde wielkie imperium zaczyna chylić się ku upadkowi po latach swojej świetności. Zakupy wielkich gwiazd, jak choćby brazylijskiego Ronaldo, Davida Beckhama czy Michaela Owena nie uczyniły klubu silniejszym, a nawet sprawiły, że marka madryckiego klubu bardziej była łączona z siłą pieniądza niż wielką piłkarską familią, której kolejni synowie wzbogacają Panteon piłkarskich legend.
Mijający rok przywrócił sny o prawdziwej potędze – Real po 12-letniej przerwie znów wygrał Ligę Mistrzów, a drużyna pod wodzą Carlo Ancelottiego wydawała się czymś więcej, niż tylko plejadą wyżelowanych gwiazd. Niestety prezes Florentino Perez szybko rozwiał te złudzenia. Włodarze klubu pozbyli się – niczym zbędnych mebli – zasłużonych piłkarzy, jak choćby Angela Di Marii czy Xabiego Alonso. To wywołało oburzenie kibiców, zwłaszcza ze względu na styl rozstania.
To jednak było prawdziwe preludium ostatniej decyzji Pereza, który usunął krzyż z herbu klubu, jaki będzie widniał na kartach kredytowych klientów z Abu Zabi. Powód? Podpisanie umowy z arabskim bankiem. Symbol nie tylko religii, ale całej Starej Europy i łacińskiego Ordo mógł okazać się przeszkodą w zawarciu biznesowego dealu i uwierać w oczy bogatych szejków. Pieniądze przedstawicieli National Bank of Abu Dhabi okazały się cenniejsze od prawie 100-letniej tradycji. Na tym nie koniec. Florentino Perez już zapowiada, że stadion Realu Madryt zmieni po przebudowie zmieni swoją nazwę.
Błysk fleszy, uścisk dłoni, uśmiechy oficjeli i gwiazd futbolu na uroczystym podpisaniu umowy. Jedna chwila, która przekreśliła wszystko za co kibice kochali Real Madryt – przywiązanie do swojej historii. Zniknięcie krzyża z herbu, nawet gdy dotyczy to tylko określonego terytorium, sprawia, że to już zupełnie inny klub – z innymi pryncypiami, zasadami i zdetronizowanym Bogiem, którego miejsce zajęła mamona.
Sytuacja hiszpańskiego klubu to również odbicie współczesnej Europy – fałszywej wspólnoty, która – w imię szeroko rozumianego konsensusu i tolerancji – jest gotowa zaprzeczyć swojej tożsamości. Wszystko w ramach poddańczych umizgów.
Aleksander Majewski
Za: wpolityce.pl
Kategoria: Społeczeństwo