Listy do M2. Refleksje o świętach Christmas
Jesteśmy w Warszawie w czasie, gdy miasto przygotowuje się do świąt Christmas. Termin Christmas pokrywa się z datą Bożego Narodzenia. W rynku zasypanym czyściutkim śniegiem są drewniane zagrody, handlujące aniołki, girlandy z jedliny i renifery. Gdzieś wciśnięto stajenkę. Wszyscy, którzy ze sobą rozmawiają, życzą sobie "Wesołych". Jest i Santa Claus, zwany "Mikołajem". W ten wieczór uświadamia on sobie głębiej, że od kilku lat ma syna.
Santa Claus jest zatrudniony w tzw. agencji mikołajowej, więc chodzi po domach. Na jego drodze krzyżują się losy różnych ludzi, spokrewnionych ze sobą albo znających się wzajemnie w różnym stopniu.
Za kilka godzin Wigilia. Miasto lśni, świeci, zachwyca bielą, a domy bohaterów są przeważnie zamożne, nowocześnie wyposażone i wypucowane. Katalog świąteczny supermarketu, po prostu. Prezenty też są w idealnych pudełkach jak z prospektu. Nawet sernik na wigilijnym stole został kupiony w sklepie i zapakowany w pudełko przewiązane kokardą.
Mieszkańcy tworzą zestawy, bo zwykle trudno pisać o rodzinie. W każdym razie, ja już tych układów nie łapię. Tata – radiowiec mieszka w domu z "Doris", więc nie wiem, czy to mama, zwłaszcza że dopiero zamierza się jej oświadczyć. Synek ma 10 lat, ale oczywiście, on też już "jest zakochany", że aż pragnie kupić pierścionek ukochanej. Magda spotyka w galerii handlowej wakacyjną sympatię z jednej nocy pod namiotem. Ale cóż, oznajmia on, że mieszka z inną i ponieważ razem jest miło, to się z nią ożeni. Kilka godzin później już nie chce się żenić i wraca do Magdy, która widzi go trzeci raz w życiu, ale już wie, że go kocha. Karina Lisiecka wraca do męża Szczepana (ja nie mogę! Zawsze jak widzę Piotra Adamczyka, myślę o fatalnym Karolu Wojtyle w jego wykonaniu!). Gdyby nie jej głośne wymyślanie, byłaby nawet ciekawą postacią: młoda duchem, z humorem, pozbawiona sztuczności.
Santa Claus nawiedza swoją byłą i wtedy lepiej widać, jaki to typ psychologiczny: dobroduszny misiek, Piotruś Pan, w chwilach wzniosłych zdolny do refleksji i poświęceń. Z tą byłą i jakimś panem mieszka mały Kazik, który po przygodach w towarzystwie Santa Clausa orzeka, że tata to jest właśnie "Mikołaj". W końcowej scenie tuli się do niego, na co patrzy uszczęśliwiona mama przytulona do swojego… eee… gospodarza. Wzorem wierności jest w tym filmie para dwóch facetów (7 lat razem). Telenowela w wersji instant.
Są w chaosie ukryte dwa ważne wątki. Śmiertelnie chora Małgorzata, która przed Wigilią wypisuje się ze szpitala onkologicznego, i ciężko chory Kuba, który w porze Wigilii próbuje popełnić samobójstwo. Małgorzata spędzi wymarzoną Wigilię z rodziną, a potem wyruszy na narty do Szwajcarii. Kuba zostanie uratowany z pożaru (niedopałek) przez Santa Clausa, a pieniądze, za które miała być zoperowana Małgorzata, kobieta przeznaczyła na jego leczenie. Kuba też jest postacią ciekawą, prawdziwą, spoza sztucznego światka. Ich wątki są ważne, ale gubią się, kompletnie, w chaosie kiczowatej scenerii i tłumie zdradzających się wzajemnie ludzi.
Ciekawie brzmią słowa radiowca, który wróciwszy z pracy, zapytuje Doris i synka: "Jak przeżyliście ostatnie dwie godziny przed narodzeniem Chrystusa?" U, to jednak chodzi o Boże Narodzenie! To zdanie dodaje smaku nijakiej, handlowo-marketingowej przestrzeni życia bohaterów filmu. Potem wszystko rusza swoim stałym torem, w dodatku w tle ciągle grają lub dudnią amerykańskie utwory – strasznie to wtórne wobec filmów zachodnich. Ostatecznie dobił mnie język: Santa Claus co drugie zdanie wykrzykuje "psia d…a!", podobny poziom reprezentuje Karina Lisiecka.
Przez 100 minut pobytu w kinie cierpiałam katusze. Jeśli film miał pokazać pustkę i nijakość, to jest nadzwyczaj udany. Jest w nim i humor, ale jakiś taki… "wysilony". Przez chwilę sądziłam, że "Listy do M2" miały być satyrą, no, ale producent pisze, że to "komedia romantyczna". Katastrofa.
Recenzję publikuję dawno po Bożym Narodzeniu, żeby komuś przypadkiem nie zepsuć świąt.
Aleksandra Solarewicz
Kategoria: Recenzje
Pokazała Pani, że film porusza wiele problemów dzisiejszego świata które moment kulminacyjny osiągają w dniu Wigilii. Jak na polską, to komedia romantyczna niezła, choć nie tak dobra jak pierwsza część, króra mnie prawdzwie urzekła – zwłaszcza ścieżką dźwiękową.
No i nie dla smutasów.
@ Kuba. To jest dobra strona tego filmu. Natomiast tego typu humor mi zupełnie nie odpowiada – wolę komedie w rodzaju "Vinci" (pisałam o nim w grudniu). AS