banner ad

Kumor: Wojenne dreszcze

| 15 czerwca 2016 | 0 Komentarzy

FB_IMG_1458597388791Grają surmy bojowe. Wojenne dreszcze chodzą po ciele Europy; były szef NATO twierdzi, że w ciągu roku może dojść do nuklearnego konfliktu NATO z Rosją, analitycy amerykańskich think-tanków ostrzegają przed deeskalacyjnymi uderzeniami jądrowymi rosyjskiej armii…


Co takiego zmieniło się, że USA zaczynają nam nad głowami wymachiwać tomahawkami? Jak z dzisiejszej perspektywy wygląda globalny układ sił?
Jaka w nim jest pozycja Polski?


Żyjemy w czasach wielkiej dezinformacji. Mimo dobrodziejstw Internetu i – wydawałoby się – szerokiego dostępu do wiadomości, większość z nas na co dzień posługuje się aktualnym matriksem wdrukowanym przez medialne operacje. Nieważne, czy wewnętrznie sprzecznym, czy nie; nieważne, czy zgodnym z lansowanym przed rokiem – pamięć „społeczna” i tak jest krótka, sięga najwyżej kilku tygodni…

Jeszcze kilka lat temu Putin, był pragmatykiem, z którym mogliśmy robi interesy, a obecny „król Europy” Donald Tusk przybijał sobie z nim „żółwika” nad trupem prezydenta Polski. Dzisiaj byłoby to nie do pomyślenia; dzisiaj obowiązuje narracja pod tytułem „umacnianie wschodniej flanki NATO” i dzisiaj jest poważna rozmowa o stacjonowania amerykańskich atombomb na polskim terenie. Co się stało?

W punktach i po kolei świat wygląda tak:

Projekt globalizacyjny  realizowany przez elity Zachodu („związki tajne i bezpłciowe”) nabrał przyspieszenia. Budowa jednego światowego porządku i „świetlistego miasta na wzgórzu” została proklamowana oficjalnie przez Reagana i Busha I w momencie zwycięstwa USA – mocarstwa będącego głównym narzędziem tych elit – nad „imperium zła”. Rozpad Sowietów i „urynkowienie” gospodarki Chin sprawiły, że elity te zaczęły mieć nadzieję na szybką realizację  ogólnoplanetarnego projektu.

Zataczająca się i zoligarchizowana przez żydowskich pokomunistycznych biznesmenów jelcynowa Rosja oraz Chiny grzecznie łykające amerykańskie weksle wpisywały się doskonale w ten plan. Wydawało się, że poza zgrzytami w postaci konfliktów peryferyjnych i ciągłego parcia Izraela do przebudowy Bliskiego Wschodu wszystko idzie jak z płatka…

Nowe, świeżo wzbogacone elity rosyjskie i chińskie miały doszlusować do globalnych klubów i zapewnić sprawne zarządzanie regionalnymi submocarstwami. Odbudowa podmiotowości Kremla, jaka nastąpiła za sprawą rewolty narodowego, rosyjskiego aparatu KGB (Putina), i wzrost gospodarczy Chin połączony z coraz wyraźniejszym kreśleniem ambicji geopolitycznych Pekinu zmusiły USA do rewizji.

Chiny i Rosja mimo ponawianych ofert i licznych negocjacji nie przystąpiły do amerykańskiego planu globalizacji. Najważniejsze znaczenie mają tu Chiny. To one ze swym potencjałem produkcyjnym, ludnościowym, a coraz częściej technologicznym i militarnym zagrażają pozycji amerykańskiego hegemona. Chińczycy owinęli Amerykanów siecią uzależnień tak dokładnie, że prowadzenie z nimi wojny staje się coraz bardziej kosztowne i trudne.

W 2011 roku kierownictwo ChRL ogłosiło oficjalnie przygotowywany od lat projekt strategiczny Nowego Jedwabnego Szlaku – zjednoczenia Eurazji, przy pomocy integracji gospodarczej i  połączeń komunikacyjnych; scalenie w jedno europejskich (czytaj: niemieckich) technologii, rosyjskich zasobów surowcowych i chińskiego potencjału produkcyjnego. Takie mocarstwo oznaczałoby kres hegemonii amerykańskiej na wszystkich frontach i zepchnięcie USA (głównego narzędzia globalizacyjnego elit Zachodu) do roli regionalnej. Byłoby też niezależne od kontrolowanych przez marynarkę USA szlaków morskich w Azji.

Stany Zjednoczone walczą z tą inicjatywą na wielu frontach, również poprzez destabilizację Europy.
Wywołany przez Amerykę exodus imigrantów z obozów na Bliskim Wschodzie, pogrążenie w chaosie Libii, która zagrażała amerykańskim interesom w Afryce i blokowała wędrówkę ludów przez Morze Śródziemne; presja na Angelę Merkel, której dossier prawdopodobnie znalazło się w aktach Stasi przekazanych przez szefa enerdowskiego wywiadu Marcusa Wolfa CIA w Berlinie Zachodnim, połączone z destabilizacją wschodu Europy przy pomocy sfinansowanego kosztem 5 miliardów dolarów przewrotu na Ukrainie i wyparcia z władz kraju frakcji rosyjskiej, wszystko to stanowi elementy nowego układu, powstrzymania wypierania USA z Europy oraz podbijania stawki negocjacji z Rosją (liczba wizyt dyplomatów USA na Kremlu nie ma w minionych miesiącach precedensu).

Bez Rosji w antychińskiej koalicji, ograniczenie ambicji Państwa Środka tak na drodze pokojowej, jak i militarnej nie jest możliwe.

Nad naszymi głowami  toczy się więc agresywna gra z Rosją i na stole są wszystkie karty, wszystkie atuty i elementy nacisku, w ostateczności również w postaci militarnej – ograniczonej wojny NATO (a raczej Polski i Ukrainy) z Rosją, która znacznie podroży koszt polityki realizowanej przez Putina i być może pozwoli na wymianę jego ekipy.

Podobnie jak stratedzy ZSRS w czasach płk. Kuklińskiego zakładali możliwość wojny nuklearnej na terenie Polski bez wywołania wymiany nuklearnej przy pomocy rakiet strategicznych i zagłady planety, tak dzisiaj to samo zakładają amerykańscy planiści. Nasz problem polega na tym, że niezależnie od efektu, Polska poniesie olbrzymie straty, w rezultacie których będzie miała znikome szanse na odrodzenie jakiejkolwiek regionalnej podmiotowości; zostanie wyeliminowana.

Obecne  władze w Warszawie, które są wykonawcami tego planu na polskim odcinku, prawdopodobnie nie mają wielkiego pola manewru. Amerykanie są w stanie osadzić nad Wisłą dowolny rząd, polska „demokracja” (jak w wielu innych krajach) to fikcja, i to wcale nie z tych powodów, o jakich krzyczą odspawani od koryta skorumpowani beneficjenci poprzedniego rozdania, dając przy okazji do ręki zagranicy narzędzie do kontroli obecnego rządu. Kompromitowanie poprzedniego, a tym samym utorowanie drogi bardziej narodowemu, antyrosyjskiemu układowi (afery podsłuchowe), odbyło się przy udziale służb amerykańskich i żydowskich. Po co zmiana w Warszawie? Do wojennej, antyrosyjskiej mobilizacji społeczeństwa. Poprzedni, złodziejski i do cna skorumpowany rząd do tego się nie nadawał. Czy mobilizacja będzie potrzebna? Nie wiadomo. Piłka jest wciąż w grze, ale patrząc na zaangażowane środki, USA tym razem nie blefują. Wojna na terenie polskim, białoruskim i ukraińskim jest w kartach.

Być może obecny polski rząd (środowisko obecnej władzy) sądzi, że w takim konflikcie (którego wybuch i tak pozostaje poza naszą kontrolą) Polska będzie w stanie ugrać coś dla siebie; że towarzyszące mu osłabienie Niemiec i Rosji pozwoli rozewrzeć tradycyjne antypolskie szczęki, sojusz niemiecko-rosyjski, i otworzy Warszawie drogę do prawdziwej regionalnej podmiotowości…

Być może tak jest, bo o tym właśnie, jesienią ubiegłego roku, mówił w wywiadzie dla „Gońca” obecny minister obrony narodowej Antoni Macierewicz: Koncepcja Jedwabnego Szlaku, ekspansji Chin itd. jest częścią całościowej koncepcji porozumienia Europy Zachodniej z Rosją i z Chinami i wyeliminowania z obszaru eurazjatyckiego wpływów Stanów Zjednoczonych oraz zlikwidowania jako niepodległego podmiotu Polski. Bo to Polska, jako największy kraj na styku między wpływami rosyjsko-chińskimi i niemieckimi, jest jedynym potencjalnym krajem mogącym zorganizować alternatywę wobec takiej eurazjatyckiej superpotęgi.

Polska budująca alternatywę dla eurazjatyckiej superpotęgi? „Jedna atomowa, druga wodorowa i wrócimy znów do Lwowa”? Po ciele idą dreszcze.

 

Andrzej Kumor

 
za: goniec.net

Kategoria: Andrzej Kumor, Polityka, Prawa strona świata, Publicystyka

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *