banner ad

Kumor: Nowa rewolucja

| 24 marca 2015 | 0 Komentarzy

gender_0Niestety, o wielu ważnych sprawach sfery publicznej możemy mówić jedynie na podstawie objawów, po omacku wyczuwając siły, które tkwią pod spodem… Bo tak Bogiem a prawdą, w czyim interesie jest szaleństwo narzucanej w wielu krajach deprawacji dzieci? Jaki w tym jest cel? Dobro dzieci?!

W czyim interesie jest rozbijanie normalnych więzów społecznych czy "techniczna" nauka niewinnych dzieci o seksie? A przecież widać to w kilku krajach naraz, tu w Kanadzie, tam w Polsce, Wielkiej Brytanii czy Niemczech. Czy decyzje o forsowaniu bezeceństw podejmowane są suwerennie, a zbieżność jest przypadkowa, czy też może stoi za nimi jedna niewidzialna ręka?

W nowym ontaryjskim programie nauczania seksualnego w szkołach podstawowych jednym z ważniejszych tematów jest sprowadzenie płci do konstruktu kulturowego – czegoś, co do czego się umawiamy, co wybieramy wedle upodobania. Przekonanie to ma być tłoczone wbrew naturalnym odruchom, pod dużym ciśnieniem już do bardzo młodych głów. Teoretycznie, po to by wszystkim nam było lepiej, bardziej tolerancyjnie, spokojnie i miło. Po to m.in. konieczne jest usunięcie tradycyjnych wyobrażeń o płciach i ich rolach. Co ciekawe, rodzice mają prawo nie posyłać dziecka na lekcje wychowania seksualnego, ale nie na te, podczas których omawiany będzie homoseksualizm, homofobia czy jednopłciowe rodzicielstwo. Te są obowiązkowe.

Zresztą nasza "władza" o chęci przekabacania naszych dzieci mówi całkiem otwarcie; tłumaczy, że muszą być one wychowywane po nowemu. W dawnych, dobrych czasach obowiązywało przeświadczenie, że to rodzice w trosce o potomstwo zatrudniają nauczycieli i zrzucają się na szkołę, by dzieci nauczyć tego, czego sami chcą. Dzisiaj nauczyciele nie są już pracownikami rodziców, lecz "ministerstwa", i mają uczyć tego, co się podoba ministerialnym urzędnikom, a nie rodzicom.

Leży przede mną list rozsyłany do niektórych rodziców dzieci klas 3 – 6 w Ontario, nagabujący do zapisania synów na dodatkowe kursy. Mają im one pomóc "przedefiniować pogląd na męskość i dać doświadczenie różnych wizerunków męskości" (sic!) (to help boys in grades 3-6 to re-define their view of masculinity, masculine behaviours, and what it means truly to be a man. (…) To provide opportunity for boys to experience a diversity of masculinities).

Czemuż więc ma służyć ta rewolucja; podważenie tradycyjnych ról społecznych, czemu ma służyć zniewieścienie mężczyzn i chłopobabstwo kobiet?

Komu zależy na sprowadzeniu seksu do rekreacji oderwanej od głębszych związków emocjonalnych? Po co usuwać intymność z ludzkiego spółkowania?

Otóż, wszystko po to, by zniszczyć RODZINĘ. A po co ją rozwalać?

W masońskiej utopii-programie wyłożonej przez Aldousa Huxleya w 1931 roku, w Nowym Wspaniałym Świecie nadrzędną wartością jest spokój społeczny, w imię hierarchicznego porządku piramidy społecznej, zawiadywanej przez garstkę oświeconych wybrańców, piramidy zbudowanej na barkach ludzi od małego ogłupionych i uwarunkowanych, lemingów, niezainteresowanych niczym poza przyznaną przez państwowe pozwolenie dziedziną.

Dzieci hodowane są w sztucznych łożyskach, bez matek, według aktualnych potrzeb państwa. Niewolnicy, przeświadczeni o własnej wolności, spędzają czas poza pracą kontrolowani przez proste rozrywki i seks, niekojarzący się nikomu z prokreacją. Wszyscy śpią ze wszystkimi w swej grupie. Odmowa pójścia z kimś do łóżka uważana jest za grubiaństwo i czyn aspołeczny.

Gdzieś tam na obrzeżach są rezerwaty dla "dzikich", zbuntowanych, którzy żyją poza tym schematem pokazywani wycieczkom jak małpy w zoo.

Bohaterką tej utopii jest Lenina – seksownie wypatroszona i odmóżdżona kobieta… Ten opis pochodzi z 1931 roku. Jedni mówią, że była to prorocza wizja, inni, że balon próbny planu ujawnionego przez autora będącego wolnomularzem wysokiego stopnia.

Rozbicie rodzin i odarcie ludzi z intymności, również przez wszędobylskie podglądactwo kamer "systemu bezpieczeństwa", ma wychować nowego człowieka, "w naturalny" sposób podporządkowującego się władzy, niezdolnego do samodzielnego, krytycznego myślenia i oceny, bezpiecznego dla istniejącego porządku, człowieka przewidywalnego, pozbawionego agresywnych napięć i zdolności ich twórczego wykorzystania. Słowem, jest to nowy program zniewolenia. System zaczyna od dzieci, bo gdy zrobi wyłom w jednym pokoleniu – a już zrobił – z dziećmi kolejnego będzie jeszcze łatwiej.

RODZINA to ostatni szaniec antytotalitarnej obrony; bastion, w którym moc działania kierowników systemu jest ograniczona autorytetami ojca, matki i intymnością codziennych bliskich kontaktów. Rozbicie tych związków pozostawia człowieka sam na sam z systemem, bez linii okopów, w których mógłby emocjonalnie oprzeć się wszechogarniającemu, jednorodnemu przekazowi systemu.

I dlatego w nowym globalnie lansowanym wychowaniu seksualnym przewiduje się dekonstrukcję tradycyjnej rodziny, osłabienie jej wewnętrznych sił, a przede wszystkim osłabienia jej roli wychowawczej. Nie można stworzyć nowego człowieka, bez stworzenia nowych quasi-rodzin: z dwóch mam, z jednej mamy i dwóch ojców, dwóch ojców, mamy otwartej na nowych ojców, ojców otwartych na nowe mamy… Kombinacji jest bez liku, bo przecież nawet płeć jest sprawą wyboru. Pedagodzy systemu dwoją się i troją, obmyślając sposoby bardziej skutecznego pomniejszania "złego" wpływu starych pokoleń na nowe. Stąd widoczny ponad granicami nacisk globalnej międzynarodówki na "wychowanie seksualne sześciolatków"; stąd nacisk na coraz większe "upaństwowienie" prokreacji, nieskrępowany dostęp do aborcji i regulowanego przez państwo zapłodnienia pozaustrojowego.

Jesteśmy świadkami rewolucji prowadzonej przy pomocy środków przekazu, programów szkolnych i sterowania kulturą masową. Na razie jeszcze możemy się opowiedzieć po stronie tradycji i normalności. Jeśli pozostaniemy bierni, nasze dzieci nie będą już miały tej szansy. Będą niewolnikami systemu.

Andrzej Kumor

 

Za: goniec.net

Kategoria: Andrzej Kumor, Publicystyka

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *