Kormański: De sepulcreto
Od pewnego czasu niestety mam więcej powodów, aby odwiedzać cmentarz w mojej mieścinie. Nekropolia jest dość spora, więc zazwyczaj nie jestem tam sam. Przychodzą tam różni ludzie: od przyjaciół po krewnych tych, którzy już odeszli. Niektórzy z kwiatami, inni ze zniczem, jeszcze inni by posprzątać lub po prostu westchnąć przy grobie bliskiej osoby. Atmosfera całkowicie inna od zbiorowej, „instytucjonalnej” zadumy pierwszych dni listopada. Zawsze w takich chwilach ogarnia mnie refleksja, że, paradoksalnie, to właśnie na cmentarzach trzeba dzisiaj szukać przejawów chrześcijańskiej i łacińskiej Cywilizacji Zachodu. Wewnątrz cmentarnych murów nie zarobi się „hajsu”, nie ubije interesu, nie strzeli „słitfoci” (chociaż niektórzy próbują), nie zgarnie lajków. Świat, ten ogarnięty szałem ciągłego zarabiania i wydawania, zostaje gdzieś poza nami, a my wkraczamy w rzeczywistość zadumy i poświęcenia (zarówno duchowego jak i materialnego) dla drugiej osoby. Jest to poświęcenie tym bardziej heroiczne, iż jest altruistyczne – nie możemy, w kategoriach ludzkich, liczyć na odwzajemnienie przysługi lub na zwrot poniesionych kosztów. Również sama zaduma jest już niedzisiejsza – nie ma na nią czasu w dobie zegarów atomowych oraz całodobowych serwisów informacyjnych i ekonomicznych. Czas to pieniądz, rzecz wymierna i według akolitów Postępu nie powinien być przeznaczany na rzeczy tak nieuchwytne jak dobra myśl, szept modlitwy czy łza spowodowana bezradnością wobec przemijania, któremu pierwotnie nie podlegaliśmy i które instynktownie budzi w nas poczucie buntu.
Coraz więcej osób ulega tej nowoczesnej filozofii chwili i przestaje odwiedzać bliskich i przyjaciół. Często nie chodzi nawet o niewiarę w życie pozagrobowe, a o brak czasu – niemożliwym wydaje się "wepchnąć" wizytę u bliskiej osoby w wypełniony grafik. Niegdyś była to instynktowna potrzeba, dziś sumienia i dusze są coraz mniej wrażliwe. Nie bez znaczenia jest, iż istotny dla porządku społecznego czynnik jakim jest presja społeczna przestał mieć zastosowanie dla szeroko pojętych potrzeb duchowych. Omijanie nekropolii szerokim łukiem przestaje być faux pas. Jest wręcz przeciwnie –w Polsce powoli nastaje moda na wyjazdy do spa w listopadowy „długi weekend”. Cmentarze są coraz bardziej opustoszałe, a groby coraz bardziej zaniedbane, wręcz podupadłe – tak jak duchowa kondycja naszego narodu.
Marek Kormański
Ceterum censeo Unionem Europaeam delendam esse.
Kategoria: Marek Kormański, Publicystyka, Religia, Społeczeństwo