Komiks prawdy – czyli o kolejnym dowodzie na marnotrawstwo i bałagan w Brukseli
W Londynie oraz Brukseli spore zainteresowanie wzbudził ostatnio pewien komiks. Rzecz jest adresowana do dzieci i – jak wolno przypuszczać – miała stanowić jak najbardziej poważną próbę łatwego i przystępnego pokazania życia wybranych do parlamentu UE posłów. Wydrukowano 15.000 egzemplarzy, a każdy zeszyt to zaledwie 10 stron. Efekt okazał się jednak inny od zamierzonego.
Książeczka, o której mowa, stała się znana głównie za sprawą ostrego ataku, jaki przypuścił pod jej adresem premier Cameron. Początkowo – jak sam przyznaje – uznał całą sprawę za żart, ale po wykazaniu, że jest to projekt jak najbardziej zamierzony, skrytykował go i określił mianem "skandalicznego marnotrawstwa pieniędzy" i objawem przyczyny, dla której społeczeństwo traci zaufanie do UE.
Czym jest przedmiotowy komiks? Otóż – jak już wspomnieliśmy, ma on na celu przybliżenie codziennego życia euro-posłów na przykładzie Pana i Pani MEP (skrót od angielskiego Member of the European Parlament – czyli po prostu poseł do Parlamentu Europejskiego). "Na stronie 1 – pisze Daily Mail – dzień obojga rozpoczyna się o godzinie 8, gdy przybywają na lotnisko, w dłoniach trzymają aktówki, po czym udają się na poszukiwanie swoich kierowców oczekujących na nich w limuzynach. Bezpiecznie dowieziony do biura, Pan MEP zamierza wysłać list do kolegi, ale nie dysponuje kopertą. Dalej książeczka wyjaśnia – w czterech europejskich językach i z pomocą tekstu, gier i kolorowanek – jak problem udaje się ostatecznie rozwiązać za pomocą trzech kolejnych osób". Inny przykład: "Po lunchu w lokalnej restauracji Pan MEP przemawia na temat środowiska, a do swojej dyspozycji ma woźnego, który pomaga mu usiąść.
Pani MEP kończy pracę o 18.00 i udaje się do sklepów celem zakupienia upominków dla rodziny, podczas gdy Pan MEP pracuje do 18.40. Wówczas to przyjeżdża po niego samochód i zabiera go do hotelu".
I tak dalej… Ostatni z zacytowanych fragmentów wzbudził szczególne oburzenie premiera Davida Camerona. Skonstatował on, że jest to "jak najbardziej seksistowskie – bo Pani MEP kończy pracę o 18.00, a Pan MEP zostaje aż do 18.40".
Trudno tu o poważny komentarz… Istotnie ma jednak rację premier Wielkiej Brytanii, że komiks ów jest skandaliczną stratą pieniędzy. Nie wnosi zupełnie nic, a (tu brawa dla europejskich specjalistów od PR) zamiast pokazać dzień pracy posłów, udawania, że jest to po prostu grupa żyjących w luksusie bezproduktywnych urzędników, bez których Europa doskonale dała by sobie radę.
Cała sprawa obnaża również to, że nad wydatkami w Brukseli nikt już tak naprawdę nie panuje. Gdy Cameron skrytykował książeczkę publicznie podczas oficjalnego rautu w parlamencie UE, okazało się, że nikt z obecnych dygnitarzy nie wie o jej istnieniu. A przecież po krótkim dochodzeniu wyszło na jaw, że była ona drukowana na miejscu – tzn. w samym parlamencie, celem udostępnienia zwiedzającym. A zatem na zamówienie urzędników parlamentu i za pieniądze podatników.
MM
Kategoria: Wiadomości