„Klara i Franciszek”
Film "Święta Klara i święty Franciszek" – bo tak brzmi tytuł wersji polskojęzyczej – nakręcono w 2007. Po jego obejrzeniu poznałam, dla porównania, stareńki "Fratello sole, sorella luna" z 1972. Ech, nie przepadam za świętym o maślanym wzroku, z lilijką i białą owieczką w zestawie. Wolę nowszą wersję biografii Franciszka.
A więc wojna! Pierwsze spotkanie Klary i Franciszka to symboliczna scena podczas wojny domowej. Odtąd toczą się równolegle dwie drogi tego samego powołania, przez bunt i śluby obojga, aż do śmierci Franciszka.
Młody Franciszek (Ettore Bassi) ma być rycerzem i spadkobiercą ojca – zamożnego kupca. Gdy jednak zderza się z nędzą tego świata, porzuca rozrywkowe towarzystwo, kupiectwo i szablę. Odkrywa "Biblię", a w niej siedem błogosławieństw. To będzie dla niego punkt zwrotny. W tym samym czasie i Klara (Maria P. Petruolo) dorasta. Wiadomo, że będzie musiała niedługo poznać kawalera, jakiego wybiorą dla niej rodzice, i go poślubić. Milczy, unika odpowiedzi wprost, modli się, bo czuje, że Bóg przygotował dla niej coś innego. Pewnego dnia widzi konwój wiozący ofiary wojny domowej. Nie zapomni tego widoku. "Widziałam ich martwe oczy" – mówi do siostry – "Czy ty mogłabyś poślubić człowieka? Ja nie mogę…" Mijają dni i miesiące. I nagle dowiaduje się o "skandaliście" Franciszku, a potem o gromadce, którą wokół siebie skupił. To jest to!
Franciszek przestaje być rycerzem, ale nie staje się tym, kim go przedstawiają dzisiaj media: zdziecinniałym marzycielem spacerującym wśród kwiatów i ptaków. On targa kamienie na budowie, idzie pieszo do Rzymu, gdzie prosi Papieża o zatwierdzenie reguły, idzie do Ziemi Świętej, gdzie paktuje z Sułtanem w sprawie pokoju. Jednocześnie mocno stara się o jedność we wspólnocie, rozstrzyga spory, mądrze kieruje Klarą, której radzi założenie osobnego klasztoru. Nie jest typem despotycznym, ale widać, że wie, jak ma działać Zakon, i kontroluje sytuację. Ma autorytet.
Klara jest silną kobietą, potrafi powiedzieć twarde NIE i ogólnie sprawia wrażenie osoby, z którą nie należy zadzierać. Natomiast, kiedy wreszcie założy upragniony habit, zrobi się trochę nudna. – Ach patrz, jakie złote słońce! – mówi do Franciszka z miodową słodyczą w głosie. (Dotąd jakoś nie zachwycała się przyrodą). Idąc z Franciszkiem do San Damiano, gdzie ma docelowo żyć jej własna wspólnota, lękliwie dopytuje, czy aby już blisko? To nie bała się uciec z domu o północy, a boi się jasnej drogi w górach? Na szczęście jest i świetna scena, gdy stryjek Monaldo napada na klasztor Benedyktynek, gdzie Klara odbywa formację, żeby porwać dziewczynę i koniecznie uszczęśliwić ją małżeństwem. Klara w scenie spotkania jest wściekła jak osa, gotowa rzucić się na niego z paznokciami. Nie jest mdłą dziewicą w bieli. Co się tyczy samego stryjka (gra go Ivano Marescotti), ma on oczywiście cechy zbira, ale dla mnie to nawet sympatyczny zabijaka. Brakuje mu krwawej wojny obronnej, żeby się wykazać.
Zawołaniem franciszkańskim jest "pokój i dobro". Film przekazuje dużo dobra, a pokój w należytej dawce, bo kiedy trzeba walczyć, bohaterowie walczą. Na koniec każdy odnajduje swoje miejsce w życiu, Klara, jej matka, różne koleżanki… "Klara i Franciszek" z przewodnim motywem, "Pieśnią stworzenia", jest po prostu ładnym filmem! Polecam go na sobotni wieczór, i nie tylko, po dniu gorzkich refleksji na temat stanu bezpieczeństwa europejskiego. To pogodna opowieść, dziejąca się wśród zielonych łąk, gór, na piaskach pustyni, w romańskich kościołach… Czasem wkracza do niej świat pozaziemski. Swoją ingerencją czyni trzęsienie ziemi po to, żeby uczynić człowieka szczęśliwym.
Aleksandra Solarewicz
"Chiara e Francesco" (2007), RAI, reż. Fabrizio Costa, muz. Marco Frisina; wersja polska "Święta Klara i święty Franciszek", dystrybucja: E-lite Distribution
Kategoria: Recenzje