Kilijanek: Za Dudy Polska nie stanie się państwem wyznaniowym
Z braku lepszych pomysłów na rozrywkę lewica uderzyła ostatnio na alarm strasząc zmianą Polski w państwo wyznaniowe. Nie trudno domyślić się, co jest przyczyną tego przeraźliwego krzyku. To wybór Dudy-katolika na prezydenta i spodziewane zwycięstwo PiS w nadchodzących wyborach parlamentarnych. Ale czy rzeczywiście czeka nas spełnienie marzeń każdego katolika o państwie podporządkowanym prawom religii?
Ile cukru w cukrze?
Nie zamierzam oceniać niczyjej wiary – serca widzi tylko Bóg. Za to mogę ocenić zachowania oraz postawy, które zresztą w normalnych warunkach powinny być kształtowane przez poglądy, a także, lub przede wszystkim, przez wiarę. Nie da się jednak przejść obojętnie obok bajania lewicy o państwie wyznaniowym, nie pytając się kto miałby to państwo założyć. Tutaj dostaniemy odpowiedź jak wyżej: Andrzej Duda. Ale to nie jest wystarczająca odpowiedź. Należy to dookreślić pytając: Andrzej Duda czy prezydent Andrzej Duda. Wiemy przecież i to nie z byle jakiego źródła, bo od samego zainteresowanego, że Andrzej Duda może myśleć jedno, a prezydent Andrzej Duda już coś zupełnie innego. Na przykład Andrzej Duda jest przeciwny in vitro, ale prezydent Andrzej Duda dopuszcza je pod warunkami – przecież musi myśleć także o niewierzących obywatelach, nieprawdaż?
Musimy założyć, że jeśli ktoś miałby już zmieniać porządną, świecką Polskę w zacofane państwo katolickie z inkwizycją, stosami i smokiem wawelskim na czele, to musiałby to być prezydent Andrzej Duda. Zastanówmy się jednak ile katolicyzmu byłoby w takim państwie wyznaniowym. Wolność religijna, katolicyzm bez praw religii państwowej, rozwody, in vitro, ale bez mrożenia zarodków, „kompromis” aborcyjny, podległość duchowieństwa sądom świeckim, a w ramach wolności obywatelskich brak cenzury mediów, brak zakazu pornografii czy antykoncepcji. Czy tak miałoby wyglądać państwo katolickie prezydenta Dudy? Bo nie wierzę, żeby demokrata uznający lud za czynnik dysponujący władzą, zmienił nagle poglądy i w miejsce ludu postawił Boga. Chociaż cuda się zdarzają…
Katolicyzm prezydenta Dudy widzę jako kotylion przypięty do marynarki. To ma tylko dobrze wyglądać, ale jeśli miałby przeszkodzić prezydentowi w działaniu to zasłoni się go lub usunie. On nie jest w stanie, ani nie umie stworzyć państwa katolickiego. Demokracja nie przygotowuje do tego, nie ma tego na celu i nie chce o tym słyszeć. Demokrata nie może się zgodzić na forsowanie prawa Bożego wbrew woli ludu. Wszak Bóg posiada tylko jeden głos…
Biskupi największym wrogiem
Nawet jeśli stałby się cud i prezydent Duda zechciałby wprowadzić państwo wyznaniowe to popadłby prawdopodobnie w ciężki konflikt z polskim, posoborowym episkopatem. Myślę, że łatwiej jest sobie wyobrazić wiernych, którzy skuszeni możliwością życia w kraju posiadającym Boże błogosławieństwo, rządzonym twardo, ale sprawiedliwie i odpowiadającym na najgłębsze potrzeby ludzkiej duszy zgodziliby się na wprowadzenie państwa wyznaniowego. Jednak nie wyobrażam sobie w takiej roli biskupów przekonanych, że tryumfalizm Kościoła to przeżytek, wolność ma być zapewniona wszystkim religiom i że w każdej z nich można osiągnąć zbawienie, bo to tylko inne drogi do tego samego Boga.
Może ktoś zarzuci mi zbyt pochopne sądy o pasterzach Kościoła świętego. Zanim jednak ktokolwiek zdecyduje się rzucić na mnie gromy potępienia za pychę, lefebryzm i schizmę, proszę sobie przypomnieć losy państw, które rzeczywiście były katolickie, a które na prośbę czy rozkaz papieża Pawła VI oraz pod naciskiem rozochoconego po II Soborze Watykańskim kleru, zrezygnowały z wyróżniania świętej wiary katolickiej, jako religii państwowej. Obecni pasterze Kościoła na czele z papieżem idą jeszcze dalej. Nie chcą, aby Pan Jezus panował w życiu społecznym, nie chcą narzucać prawdy, bo przecież ktoś może myśleć inaczej, bo żyjemy w czasach wolności i pluralizmu, bo po co ten cały średniowieczny cyrk, a Jan Paweł II powiedział… Lewaki, możecie już przestać krzyczeć i straszyć powstaniem państwa wyznaniowego. W walce co najmniej o utrzymanie status quo macie potężnego i niespodziewanego sojusznika – kler katolicki (?). W najbliższym czasie Polska nie stanie się państwem wyznaniowym, czego bardzo, ale to bardzo żałuję.
Z pomocą PiS?
Nawet jeśli to, co jest nazywane w Polsce prawicą zdobędzie tzw. pełnię władzy tj. większość w parlamencie i „swojego” prezydenta, Polska nie zmieni się w państwo wyznaniowe. No chyba, że religią panującą miałby stać się judaizm… Lewactwo to wie. To czego się boją wszelkiej maści podejrzane typy z poglądami wyraźnie odstającymi od normy, to obranie przez PiS i prezydenta Dudę kursu na normalność. Można się spodziewać łatwiejszej walki z ideologią gender, spokoju na Marszu Niepodległości, rozszerzania świadomości historycznej Polaków, wsparcia interesu narodowego wyrażającego się w zakazie sprzedaży lasów i ziemi czy zwiększenia opodatkowania dużych zachodnich firm. Te działania to katastrofa dla lewicy, która boi się, że taka dawka normalności tak bardzo spodoba się mocno już ogłupionym Polakom, że zechcą więcej i więcej i więcej… A to dążenie do porządku i normalności mogłoby się kiedyś skończyć ustanowieniem religii katolickiej religią państwową w Rzeczpospolitej. Na obecnym etapie lewica jest jednak bezpieczna.
Karol Kilijanek
Kategoria: Karol Kilijanek, Polityka, Społeczeństwo
Proszę o podanie źródeł
Oto 4 łatwo dostępne ksiażki, w których można odszukać informacje o skutkach wolności religijnej, której od Soboru Watykańskiego II domagał sie sam Kościół święty:
– Roberto de Mattei "Sobór Watykański II. Historia dotąd nieopowiedziana" s. 291-298.
– Michael Davies "Sobór Watykański II a wolność religijna" s. 296-304.
– Ralph M. Wiltgen "Ren wpada do Tybru" s. 202-212.
– Abp M. Lefebvre "oni Jego zdetronizowali" s. 104-106, 196-197, 222-225.
A także wiele innych.
Dziękuję