Kilijanek: Niedźwiedzia przysługa. O tym, jak red. Terlikowski Kościół oczyszczał
Świat ma do czynienia z niezliczoną ilością różnych problemów. Od czasu do czasu, pojawiają się też ludzie proponujący mniej lub bardziej odpowiednie rozwiązania. Kłopot z tymi nieodpowiednimi rozwiązaniami nie polega jedynie na tym, że problem nie zostaje rozwiązany, ale że często staje się on większy, aniżeli na początku.
Lekarzem, po którego interwencji choroba staje się groźniejsza niż była, jest z pewnością redaktor Tomasz Terlikowski. Od pewnego czasu zajmuje się on tak zwanym problemem pedofilii w Kościele. Mówię, „tak zwanym”, ponieważ ani skala zjawiska nie wskazuje na potrzebę jakiegoś specjalnego podkreślania, ani nie jest to problem Kościoła, a raczej niektórych osób ze stanu kapłańskiego… choć co do tego też mogą być pewne wątpliwości. Pan redaktor chyba żadnych wątpliwości w tym temacie nie ma i z przekonaniem twierdzi, że to Kościół ma problem z pedofilią i powinien się z tego oczyścić. W dodatku, jak diagnozuje ten znany publicysta, Kościół sam nie da sobie rady z tym oczyszczeniem.
Dr Terlikowski, pełen zatroskania nie o Kościół, ale, jak do znudzenia powtarza, przede wszystkim o ofiary kościelnych pedofili, uważa, że problem zakorzeniony jest tak głęboko, że potrzeba policji, prokuratury i sądów, a może wtedy coś się z tą kościelną, lawendową mafią da zrobić. Kościół dawał już sobie radę z herezjami, kryzysami i wrogą polityką, ale z marginalnym problemem pedofilii czy efebofilii muszą mu pomagać „niezależne komisje”, kary finansowe i medialna nagonka. Pytany, czy jako katolicki publicysta powinien tak jednoznacznie i w demaskatorskim tonie wypowiadać się o Kościele, mówi, że najważniejsze są ofiary i że prawda o Kościele nie zaszkodzi tej instytucji, a pomoże. W końcu, jak stwierdził w jednym z wywiadów dla TV Republika, Ewangelia też wspomina o upominaniu Piotra czy zdradzie Księcia Apostołów. Nie pamiętam jednak, aby św. Paweł uciekał się do władz świeckich w celu wymuszenia na św. Piotrze podążania za jego napomnieniem. Ciekawe, czy zrobiłby to, gdyby św. Piotr jednak nie dał się przekonać…
Nie po raz pierwszy przychodzi nam patrzeć na oddalanie się osób kojarzonych z katolicyzmem w przestrzeń, opanowaną przez wrogów Kościoła. To odwieczna gra i nie ma powodu, abyśmy nie mieli patrzeć na kolejną rundę. Szkoda tylko ofiar i to nie tylko tych, o których często pisuje redaktor Terlikowski. Najbardziej szkoda Kościoła świętego oraz tych, którzy od niego odejdą, także zgorszeni nieprzemyślaną (chyba) działalnością Tomasza Terlikowskiego. Zawsze, kiedy słucham wypowiedzi pana redaktora, zastanawiam się czy on rozumie kontekst, w jakim się wypowiada. Jego słowa docierają mianowicie do społeczeństwa, które oddala sie coraz bardziej od Kościoła. Do ludzi, którzy od dzieciństwa maja wtłaczane do głów bzdury o chciwym, zacofanym i okrutnym Kościele. Których programuje się do nienawidzenia tej świętej instytucji. Nie mówi tylko do ludzi, którzy mają odpowiednie przygotowanie moralne i intelektualne do odbioru tak trudnych treści, ale raczej do tych, którzy za dobrą monetę uznają zbrodnie pedofilii, z taką niefrasobliwością przypisywane Kościołowi, ponieważ będą mogli ukuć z nich kolejny argument za ostatecznym zerwaniem z nim. Czy tak trudno dostrzec i zrozumieć, że medialny krzyk wokół każdego ujawnionego przypadku więcej osób cieszy niż smuci?
Każdy kolejny „pedofil w sutannie”, to potwierdzenie tezy o złym Kościele i usprawiedliwienie jego krytyki. Nikt tu nie myśli o anonimowych ofiarach. Nikt tu nie myśli o oczyszczeniu Kościoła. Nikt tego nie chce, bo nieliczni są ci, którzy chcą silnego Kościoła; nieliczni są ci, którzy w ogóle chcą, żeby istniał. Nie wiem, jak często Tomasz Terlikowski czyta komentarze pod swoimi postami na mediach społecznościowych, a jest tam dość aktywny. Ja zadałem sobie ten trud i niestety znalazłem to, czego się spodziewałem: poniżanie kapłaństwa i Kościoła, pospieszne, nieuzasadnione sądy, i skazywanie ludzi, którym jeszcze niczego nie udowodniono. Doprawdy, wysoką cenę zapłacą te dusze za „ujawnianie prawdy” przez pana Terlikowskiego.
Redaktor Terlikowski zna z pewnością sprawę kard. Pella, który po 13 miesiącach w więzieniu, został oczyszczony z zarzutów. Czy nie stawia się na miejscu oskarżycieli kardynała, rzucając na lewo i prawo nazwiskami biskupów, którzy mieli kryć pedofili, księży, którzy mieli gwałcić nastolatków, zanim wypowie się w tej sprawie sąd, do którego redaktor tak często się odwołuje? Czy nie boi się, że może się okazać, że oskarżenia są fałszywe? Jak wtedy wycofałby swoje przedwczesne sądy? Wpisem na Facebooku? Można mi zarzucić gdybanie. Ale zanim ktoś to zrobi, niech rozważy czy ryzyko popełnienia błędu w sprawie tej wagi, nie jest godne „przegdybania” tak dogłębnego, że co do decyzji o ostatecznym działaniu nie pozostaje już żadna wątpliwość. Chodzi przecież o dobro Kościoła i zbawienie dusz. Także w Polsce mieliśmy do czynienia z fałszywymi oskarżeniami o napaści seksualne dokonywane przez księży. Czy media, które informowały o rzekomym przestępstwie, przeprosiły fałszywie oskarżonych po ich uniewinnieniu? Proszę zgadnąć.
Nagłaśniane przypadki molestowania, to przede wszystkim czyny homoseksualne. Jednak, trzeba wiedzieć z kim można zadzierać, a z kim lepiej nie. Tomasz Terlikowski w programie „Gość Radia Zet” twierdzi, że między homoseksualizmem, a pedofilią nie zachodzi korelacja. Czy patrząc na przypadki nagłaśniane przez Sekielskich lub samego Terlikowskiego, da się to twierdzenie utrzymać? Można więc szeroko, nieodpowiedzialnie i niefrasobliwie wypowiadać się o nieudowodnionych czynach księży (lub mężczyzn uchodzących za nich), ale nie dotyka się charakteru relacji, do których miało dochodzić i ich właściwego podłoża: moralnego nieuporządkowania, skutkującego dewiacjami seksualnymi. Terlikowski chyba nie chce, ale przecież wobec jaskrawości problemu homoseksualnej pedofilii, czasem przynajmniej, musi wspomnieć o przeważającej liczbie zachowań właśnie tego rodzaju i robi to. Sekielscy, pozwalając Terlikowskiemu na wypowiedź o homoseksualizmie w kontekście pedofilii, musieli wygłosić solenną samokrytykę, którą można zobaczyć w ich programie (Sekielski Sunday Night Live). Terlikowski zwykle nie pozwala sobie na takie wypowiedzi o homoseksualizmie, które nie byłyby okraszone natychmiastowym zaprzeczeniem tezy o ścisłej zależności czynów pedofilskich od ich homoseksualnej natury. Cóż, widać środowiska LGBT nie są na tyle spolegliwe, co katolicy: Kościół można oskarżyć o wszystko, homoseksualistów o nic.
Oburzenie redaktora Terlikowskiego na czyny, których dopuszczają się niektórzy księża czy biskupi, a inni są o nie oskarżeni, jest w zupełności zrozumiałe. Tak samo jak troska o dobro ofiar i sprawiedliwą karę dla tych, którzy dopuścili się zbrodni. Nie dziwi również walka o wyjaśnienie, jak to możliwe, że sprawcy przestępstw bywają kryci przez niektórych hierarchów. To, co dziwi i niepokoi w działalności redaktora Terlikowskiego, to sposób w jaki to robi. Deklarując chęć obrony Kościoła, w rzeczywistości działa na jego niekorzyść. Podkreślając chęć obrony ofiar, jeszcze powiększa ich liczbę. Nie dotykając kwestii kończenia seminariów przez homoseksualistów, nie ułatwia rozwiązania problemu lawendowej mafii.
Ważne jest rozróżnienie, które tak rzadko wybrzmiewa, a które jest kluczowe, między Kościołem, Oblubienicą Chrystusa, a jego członkami. Między tym, co święte i nie może być skażone, a tym, co z natury ułomne. Czytelnicy redaktora Terlikowskiego i on sam, powinni pamiętać, że Kościół jest święty. Zawsze był i będzie, niezależnie od czynów, których niektórzy jego niegodni słudzy dopuszczają się w jego imieniu lub tych, przypisywanych mu przez wrogów. Kościół nigdy nie błądzi i nie jest zanieczyszczony, a w związku z tym nie potrzebuje oczyszczenia. Oczyszczenia potrzebują niektórzy ludzie. Kościół będzie istniał aż do końca swojej misji, a bramy piekielne go nie przemogą (Mt 16,18). Jedynie w nim można odnaleźć zbawienie. Kościół nie tylko stworzył jedyny świat, w jakim człowiek chciałby żyć, ale także, jako jedyny może, jeśli tylko zechcemy, doprowadzić nas do innego świata, z którego ani nie będziemy chcieć odejść, ani nie będziemy zmuszeni się z nim pożegnać, oglądając w nim Boga twarzą w twarz przez wieczność.
Karol Kilijanek
Kategoria: Karol Kilijanek
Owszem Kościół ma duży problem z tymi sprawami i jeżeli ktoś tego nie rozumie, nie staje w 100% po stronie ofiar (ofiarami są także dobrzy księża) staje się częścią problemu. Smutne jest to, że wielu tzw. konserwatystów, tradycjonalistów akurat w tej materii ma spory problem z eksponowaniem kryzysu w Kościele. Widać łatwiej ciągle gadać o liturgii, fałszywym ekumenizmie niż o tym aspekcie utraty wiary wśród dużej części duchowieństwa. Prawda musi zostać powiedziana, powiązania między skandalami seksualnymi w Kościele a homoseksualizmem są niewątpliwe. Takie przypadki MUSZĄ być zgłoszone na policję ponieważ wielu ludzi Kościoła nie chcę się tym zająć (wielu powinno być w więzieniu za tuszowanie), ani nawet nie mogą się tym poprawnie zająć (co najwyżej mogą laicyzować, a to robią gdy już są przyparci do muru, nawet nie ma za to ekskomuniki). Czasy w których sąd kościelny mógł posłać takich ludzi na stos czy galery minęły i dobrze by było żeby do niektórych to dotarło. Na koniec napiszę tylko, że w tych sprawach należy brać udział z Church Militant.
Autor tego tekstu powinien pamiętać, że Hieronim ze Strydonu, Piotr Damiani czy Karol Boromeusz także byli surowymi krytykami niemoralnego duchowieństwa, a efebofilia nie jest niestety marginesrm, skoro wobec JEDNEJ CZWARTEJ polskich biskupów toczą się sprawy o krycie pedofili.
Przypadki bardzo "konserwatywnych" duchownych Groëra, Karadimy i Maciela jeszcze niczego nie nauczyły?
@Łukasz Markowicz A te dane o 1/4 polskich biskupów wobec których toczy się takowe postępowanie, nie pochodzą przypadkiem z anonimowych "źródeł" portalu ""Rzeczpospolita"? czyli tak na dobrą sprawę nie ma w tym wypadku żadnych dowodów na te dane?