banner ad

Kilijanek: Braun czy Mentzen?

Ostatnie dni kampanii prezydenckiej wywołują coraz większe emocje związane z wyborem na najwyższy urząd w państwie. Duopol walczy aferami, bo niczego więcej nie ma, a aspirujący do miana „czarnych koni”, „alternatyw” i „nadziei na zmianę” gorączkowo odliczają lajki i zawieszone banery. W sumie, kampania jak wiele innych… gdyby nie Braun i Mentzen.

To Braun i Mentzen nadają kolorytu dyskusjom, rozgrzewają media. Jednych straszą, innych napawają nadzieją. 5, 10 czy 15 procent głosów? Ile przypadnie w udziale każdemu z nich – zobaczymy niebawem. Tu i teraz widzimy walkę pomiędzy dwoma kandydatami, którzy jeszcze niedawno pracowali razem. Walka ta jest przyczynkiem wielu kontrowersji, dywagacji, sporów i kalkulacji.

Wojna domowa

Konfederacja, łącząca wiele różnych środowisk, dawała niektórym nadzieję na zmianę polskiej sceny politycznej. Ten zły system, który jeszcze chwilę wcześniej jawił się wielu, jako niepokonany olbrzym wsparty ogromnymi sumami pieniędzy, fundowany na wszechwładzy służb specjalnych różnych krajów, tworzących na terenie Polski sieć, mającą na celu utrzymanie naszego narodu w zacofaniu i podległości, miał załapać zadyszkę z powodu układu kilku patriotycznie nastawionych liderów politycznych. Cóż, kiedyś Dawid pokonał Goliata, więc czemu kilka środowisk patriotycznych w Polsce nie miałoby pokusić się o zwycięstwo nad bezpieczniackim Lewiatanem? Z pozoru walka taka wygląda na straceńczą, ale to właśnie w takich akcjach gustują Polacy, nieprawdaż? Konfederacja jednak nie potrwała zbyt długo i rozpadła się w szwach, które z czasem coraz luźniej łączyły skrawki materiału, którym polska niemoc polityczna próbowała przykryć swoją sromotę. Teraz, gdy ostatnie nitki puściły i Konfederacja stała się jakimś nowym tworem, zwanym przez niektórych ku oburzeniu innych „neokonfederacją”, często mówi się o bratobójczej walce w obozie wolnościowców i konserwatystów. Jest to duży błąd.

Rozpad Konfederacji, a konkretnie rozejście się dróg Brauna i Mentzena, to nie wynik jakiegoś niespodziewanego nieszczęścia, niefortunnej sprzeczki, jednego słowa za dużo. To naturalna konsekwencja próby łączenia przeciwieństw. Liberałów od Mentzena nie dało się na długo utrzymać w sojuszu z katolikami od Brauna. Liberalizm ze swej socjalistycznej natury dąży do monopolu, gdyż jest antytezą wolności. W 2019 roku próbowałem dostrzec w tym projekcie jakieś dobro, ale miało to związek z przekonaniem, że Braun, stojący intelektualnie dużo wyżej niż pozostali liderzy konfederacyjnej utopii, zdominuje ich i nada kierunek całej partii. Był to podwójny błąd: po pierwsze, Braun tego nie chciał. Po drugie, głoszone przez niego postulaty nie mogły w rzeczywistości uzyskać poparcia tak dużego, jakie mogły osiągnąć slogany liberałów. W rezultacie mamy stan obecny, czyli zaostrzającą się wojnę Mentzena z Braunem.

Słupki kontra chęć zmian

Sondaże wyborcze mają za zadanie wpływać na opinię publiczną i kształtować jej treść. W Polsce robią to znakomicie. Co i rusz słyszę, że głos na Brauna to głos stracony, a Mentzen ma szansę wygrać w drugiej turze. Bardzo liczne są komentarze, wskazujące na swoistą strategię, przyjętą przez tych, którym bardzo zależy na zmianie rządów. Ta strategia to przymknięcie oczu na skręt Mentzena w kierunku tzw. elektoratu centrowego i zbliżenie z PiSem, w imię zwycięstwa z Nawrockim i Trzaskowskim. To się nie może udać. Po pierwsze, Mentzen nie ma aż tak szerokiego poparcia, aby móc mierzyć się z duopolem. Po drugie, Mentzen nie jest wyborem lepszym niż Nawrocki (z przyczyn chyba dla każdego zrozumiałych, nie uwzględniam tu Trzaskowskiego, którego zwycięstwo byłoby prawdziwą tragedią i nie tylko wynikiem polskiej głupoty, ale przede wszystkim narodowym aktem samobójczym i to, z dużym prawdopodobieństwem, udanym). 

Mentzen to liberał, który zrobi to, co będzie mu się opłacało. Jeśli dla możliwości łatwiejszego skrętu do centrum przyjmuje i promuje byłych i obecnych PiSowców, dogaduje się z Dudą, trafia w gusta Kaczyńskiego, usuwając Brauna i Korwin-Mikkego z partii, to czemu nie ma pójść dalej? To, że określa siebie katolikiem i przeciwnikiem aborcji jeszcze nic nie znaczy. Ciekawe, jak łączy swój katolicyzm z potępianym przez Kościół liberalizmem? Czy nie zdążył już popisać się stosunkiem do imigracji z Ukrainy czy postawą wobec tzw. pandemii? Miedzy Braunem a Mentzenem jest fundamentalna różnica. Braun odwołuje się do tego, co wobec wskazań prawego rozumu i woli należy robić, do dóbr, które człowiek powinien wybrać, aby nie popełnić błędu. Mentzen zaś za dobro i przedmiot wolnego wyboru uzna to, co będzie chciał takim widzieć. Wolność kontra liberalizm. Wolny wybór dobra wskazanego rozumem przeciw zrównaniu błędu z prawdą pod pozorem wolności.

Braun czy Mentzen?

Choć o nikim nie można dać gwarancji niezłomności, to Braun, jako jedyny nie nastręcza zbyt wielkich wątpliwości katolikowi i konserwatyście. To prawda – jego silne państwo minimum czy uporczywe nazywanie siebie „wolnościowcem” przywodzi na myśl liberalne błędy, ale należy mieć nadzieję, że to tylko niefrasobliwe lub obliczone na popularność slogany. Wobec nieznajomości przyszłości, ale konieczności dokonania wyboru, człowiek roztropny musi poprzestać na zaistniałych faktach i deklaracjach – innej podstawy nie ma i miał nie będzie. Tak jedno, jak i drugie wskazuje Brauna jako jedyny wybór. Bez zbędnych knowań, patrzenia w szklaną kulę, bez uprzedzeń i sekciarskiego zacietrzewienia stańmy przed wyborem, który może nas wiele kosztować. Marnowanie głosów na Mentzena może, jako rzekomą alternatywną siłę w polskiej polityce parlamentarnej, wystawić Konfederację Mentzena i Bosaka i wzmocnić pozycję liberałów w i tak już mocno zbarbaryzowanym kraju. To zaś będzie skutkowało pogłębieniem zapaści kulturowej Polski. Kto wie, czy nie do stanu, z którego już nie będzie powrotu.

 

Karol KIlijanek

Kategoria: Karol Kilijanek, Polityka, Publicystyka

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *