Kilijanek: Błędne założenia, błędne wnioski: tzw. polityka prorodzinna
Polityka prorodzinna to pokraczny wymysł naszych nieszczęśliwych czasów. Żadne cywilizowane społeczeństwo nie znało podobnych dziwactw. Niechęć do rozmnażania się, stojąca w sprzeczności z naturą ludzką, mogła rozwinąć się tylko tam, gdzie cywilizacja już upadła lub jest w stanie ciężkiego kryzysu. W mrocznych czasach socjalizmu i materializmu, czyli w czasach regresu, cywilizacyjnego możliwe są, jak widzimy, oba te wynaturzenia: wymieranie społeczeństw i próba zatrzymania tego procesu socjalistyczną cudowną bronią: ZASIŁKAMI.
Kilka dni temu raport Najwyższej Izby Kontroli wywołał kolejny medialny wstrząs informując o tym, co każdy i tak może zaobserwować gołym okiem: Polska wymiera. Dzietność na poziomie 1,2 dziecka na kobietę jest daleka od zapewnienia zastępowalności pokoleń. System emerytalny, i tak niewydolny w Polsce (tego nie uratowałaby nawet dzietność na poziomie Arabów), nie wytrzyma gwałtownego zmniejszenia się liczby osób w wieku produkcyjnym i zwiększenia się liczby pobierających świadczenia itd. Summa summarum za 45 lat może być tylko 32 mln Polaków zamieszkujących nadwiślańskie kondominium. Ale na nasze szczęście wyszło szydło z worka i znamy już plan przeciwdziałania wymieraniu narodu polskiego – 500 zł miesięcznie na dziecko. Kolejny zasiłek ma zachęcić Polki do rodzenia dzieci. Czy to się uda??
Bezpieczeństwo materialne a dzietność
Porównajmy dwie dane: dzietność w biednym Nigrze – 6,89 dziecka na kobietę i dzietność w bogatych Niemczech – 1,41 dziecka. W czołówce krajów o największej dzietności są biedne kraje afrykańskie, a na szarym końcu bogate kraje Europy i Ameryki. Czy nie nasuwa się w związku z tym wniosek, że pieniądze dzieci nie dają? Bezpieczeństwo materialne, o którym mówią politycy, nie wpłynie znacząco, o ile wogóle, na liczbę rodzonych w Polsce dzieci. Mówiącym w ten sposób często stawia się przed oczami statystyki mówiące, że w Anglii, gdzie opieka socjalna jest rozbudowana bardziej niż w Polsce, rodzi się więcej dzieci. Czyżby zasada „dużo pieniędzy – mało dzieci” nie zadziałała? Czemu więc bogate rodziny mieszkające w Polsce nie maja większej liczby dzieci? Wskazywany przez jedną z gazet współczynnik dzietności Polek na Wyspach Brytyjskich to 2.1. Jest to minimum niezbędne do zastępowalności pokoleń. Czy to jest nasz cel? Czy należy się z tego cieszyć lub stawiać za przykład? Większa dzietność w tym przypadku może być spowodowana większą pewnością miejsca pracy czy zasiłkami, jednak nie jest to dzietność wystarczająca do dynamicznego rozwoju społeczeństwa, ale jedynie do spowolnienia i przesunięcia w czasie jego wymarania.
Ideologia, która zamyka łona
100 lat temu nikt nie dawał zasiłków na dzieci, a dzietność w Europie była wielokrotnie większa. Różnica między Europą Anno Domini 1915, a Europa Anno Hominis 2015 to zmiana perspektywy i szalejący materializm. Dlaczego mieć dzieci, jeśli państwo może mi je pod byle pretekstem odebrać? Dlaczego mieć dzieci, skoro to kłopot, wysiłek i koszt? Przecież każdy wie, że kto ma pszczoły ten ma miód, kto ma dzieci ten ma… Kiedy ta biedna kobieta ma rodzić te dzieci? Trzeba postarać się o tytuł zawodowy magistra i zrobić jakąś karierę. Trzeba kupić sobie mieszkanie i samochód, bo przecież to naturalne prawo każdego człowieka… a może nawet obowiązek… Wreszcie, trzeba być rodzicem odpowiedzialnym. Niewielu stać na wykształcenie dzieci, pomimo darmowych szkół publicznych, i zapewnienie im dobrych warunków rozwoju. Lepiej mieć jedno dobrze wychowane dziecko niż pięcioro byle jak.
Oto dylematy współczesnych. Tym problemom mają zaradzić zasiłki na dzieci. Problem w tym, że za hasłami jak te powyżej nie wiadomo, co się kryje. Nie wiedzą tego nawet ci, którzy jednym tchem wyrzucają je w odpowiedzi na pytanie: kiedy chcesz urodzić dziecko? Spójrzmy na zepsucie dzisiejszej młodzieży: czy w świetle tego „mniej dzieci, za to lepiej wychowane” daje się utrzymać? Spójrzmy na rodziny, które mają dom: czy po tych kupionych na kredyt pokojach biegają małe Jasie i Małgosie czy raczej prężą się wyleniałe koty i poszczekują Yorki? To wygodnictwo, niedojrzałość (a w tym antykoncepcja i wolne związki) oraz indywidualizm zmniejszają dzietność i powodują wymieranie narodu. Póki nie zostanie naprawiony duch narodu, pieniądze dostarczone w zasiłkach posłużą do zintensyfikowania panującego już zepsucia i dadzą kolejny powód do kłaniania się bożkowi materializmu, pozwalając więcej kupić. Śmiem twierdzić, że w obecnym stanie społeczeństwa dopłaty do dzieci spowodują zwiększenie obrotu środkami antykoncepcyjnymi.
Jak można temu zaradzić?
Zaczęło się od upadku ducha i tylko na jego podniesieniu może się to zakończyć. Nawet mając w perspektywie pomoc finansową, małżeństwo nie zdecyduje się na kolejne dzieci, bo to nie jest modne, bo to przeszkadza w tzw. spełnieniu się, bo kobieta stanie się kurą domową. To panująca ideologia ubezpładnia Polki. Siła Kościoła, wycofanie się państwa ze sfery rodzinnej i powrót do wartości chrześcijańskich w życiu społecznym to jedyna szansa na zwiększenie dzietności i zapobieżenie wymieraniu Polaków. Nie zasiłki, wydane na nowy telewizor czy wakacje, nie żłóbki, które powodują nadwątlenie więzi dziecka z matką, nie przedszkola, przechowujące, a nie wychowujące dzieci pomogą Polsce wyjść z kryzysu. Pomoże nam silna rodzina pod władzą ojca, z którego należy zdjąć chomąto podatkowe i pokazać mu wbrew temu, co słyszy i widzi dookoła, że seks to nie jedyne do czego służy kobieta. Pomoże nam skromna, cicha i czysta kobieta, która zobaczy, że jej wartość to nie obnażone przesadnym dekoltem piersi i powabny makijaż, ale wianuszek dzieci dookoła jej nóg.
Karol Kilijanek
Polemika:
1. Kilijanek: Błędne założenia, błędne wnioski: tzw. polityka prorodzinna
3. Kilijanek: Uderz w stół, a nożyce się odezwą (w odpowiedzi Magdalenie Ziętek – Wielomskiej)
Kategoria: Karol Kilijanek, Publicystyka, Społeczeństwo
Brawo, dokładnie o to chodzi.