Kard. Alfredo Ottaviani: Obowiązki państwa katolickiego względem religii (cz. I)
Wstęp
Nie myślałbym o publikowaniu wykładu wygłoszonego przeze mnie 2 marca 1953 roku w audytorium Papieskiego Uniwersytetu Laterańskiego, gdybym nie został do tego zmuszony dużą ilością próśb, jakie otrzymałem od autorów i profesorów różnych wyższych uczelni. Wszyscy oni nalegali na opublikowanie tego, co wygłosiłem przed tak imponującym zgromadzeniem. „Już zbyt długo”, pisali do mnie różni duchowni, „publiczne prawo Kościoła jest omawiane wyłącznie w salach wykładowych instytucji kościelnych, podczas gdy istnieje nagląca potrzeba zapoznania się z nim przez wszystkie klasy społecznie, a szczególnie te najwyższe”.
„Prasa, kierowana przez ludzi, którzy miłują wolność bardziej niż prawdę, nigdy o tym nie mówi. Szeroko rozpowszechniony zamęt w obliczu którego się znajdujemy, zakłopotanie polityków, oraz straszliwe błędy popełniane przez hybrydowe sojusze pomiędzy państwami i partiami czynią koniecznym, aby wszystkie istotne zagadnienia dotyczące relacji pomiędy Kościołem i Państwem zostały wyłożone za pomocą jednoznacznych sformułowań, aby potraktowano je całościowo, z największą jasnością, i przede wszystkim bez strachu.”
„Chrześcijańska odwaga jest cnotą kardynalną, zwaną hartem ducha.”
Wszystkie te naglące głosy przekonały mnie, że dzisiaj, bardziej niż kiedykolwiek, każdy ksiądz i każdy świecki współpracujący w apostolacie z duchowieństwem, powinien naśladować wedle swoich możliwości przykład naszego Boskiego Mistrza, który mówiąc o sobie, powiedział: „Ja się na to narodziłem i na to przyszedłem na świat, aby dać świadectwo prawdzie” (J 18,37).
Ktoś może się pokusić o skomentowanie faktu, że nie wymieniłem w tym tekście nazwisk autorów, nawet jeśli zacytowałem wyjątki z ich pism. Nie zrobiłem tego z dwóch powodów: po pierwsze dlatego, że mało istotna jest wiedza o tym kto konkretnie broni pewnych idei, kiedy są one tak szeroko rozpowszechnione, że nie mogą być traktowane jako wyłączna własność konkretnych osób; a po drugie dlatego, że chciałem podążać za regułą podaną przez św. Augustyna, który namawia nas do zwalczania błędów, ale nie tych którzy je popełniają. Chciałem również podążać za przykładem czcigodnie nam panującego Ojca Świętego [Piusa XII], który obrał sobie za motto swojego pontyfikatu wezwanie „Czynić prawdę w miłości”.
Rzym, 25 marca 1953 roku
Obowiązki państwa katolickiego względem religii
Nie może dziwić, że wrogowie Kościoła zawsze starali się hamować Jego misję, odmawiając uznanie niektórych, a nawet wszystkich, Jego Boskich prerogatyw i uprawnień.
Ten wściekły atak pod fałszywym pretekstem został przypuszczony już wobec Boskiego Założyciela tej dwu tysiącletniej – a ciągle młodzieńczej – Instytucji. Przeciwko Niemu podniesiony został krzyk, ten sam, które jest podnoszony dzisiaj: „Nie chcemy, żeby ten królował nad nami”. (1) A z cierpliwością i spokojem, który pochodzi od bezpiecznego fundamentu obiecanego losu i pewności swojej Boskiej misji, Kościół przez wieki śpiewa: „Ten, który daje niebieskie królestwa, nie odbiera ziemskich.”
Jesteśmy jednak zdumieni, a nasze zdumienie rośnie w oszołomienie i obraca się w smutek, kiedy próba pozbawienia naszej wspaniałomyślnej Matki Kościoła duchowych ramion sprawiedliwości i prawdy odbywa się rękami Jej własnych dzieci. Jest to szczególny powód do smutku jeśli chodzi o Jej dzieci zamieszkujące państwa wieloreligijne, więc pozostające w ciągłym kontakcie ze swoimi niekatolickimi braćmi, ponieważ one bardziej niż jakiekolwiek inne powinny doświadczać wdzięczności wobec tej Matki, która zawsze korzystała z przysługujących Jej praw, by bronić, chronić i zabezpieczać swoich wiernych.
Kościół charyzmatyczny i Kościół jurydyczny
Niektórzy twierdzą dziś, że w Kościele istnieje wyłącznie porządek duchowy, a z tego wyciągają wniosek, że charakter prawa kościelnego stoi w sprzeczności z naturą samego Kościoła. Według tych ludzi pierwotny element sakramentalny stale słabł, ustępując miejsca elementowi jurydycznemu, który stanowi teraz moc Kościoła. Według protestanckiego prawnika Sohma należy w końcu uznać, że Kościół Boży jest ukonstytuowany jak państwo.
Ale kanon 108 § 3, który traktuje o istnieniu w Kościele władzy święceń i władzy jurysdykcji, odwołuje się do Prawa Bożego. A o tym że to odwołanie jest uzasadnione świadczą Ewangelie, Dzieje i Listy Apostolskie, który są często cytowane przez autorów rozpraw na temat prawa kościelnego w celu dowiedzenia Boskiego pochodzenia wyżej wspomnianych uprawnień i mocy Kościoła.
W swojej encyklice Mystici Corporis chwalebnie nam panujący Ojciec Święty pisze o tej kwestii następująco: „Dlatego też bolejemy nad nieszczęsnym błędem i potępiamy go, mianowicie tych, co sobie wyśnili jakiś kościół jako społeczność żyjącą i utrzymującą się z miłości, ale zarazem nie bez pogardy przeciwstawiają mu inny kościół tzw. jurydyczny. Zupełnie błędnie wprowadzają taką różnicę. Nie rozumieją bowiem tego, że Boski Odkupiciel z tego samego powodu chciał, aby stworzony przez Niego zespół ludzi stanowił społeczność doskonałą, z natury swojej opatrzoną we wszystkie pierwiastki jurydyczne i socjalne, aby zbawienne dzieło Odkupienia przetrwało na ziemi przez wieki i dla osiągnięcia tego właśnie celu chciał je mieć ubogacone przez Ducha św. darami i łaskami niebieskimi.” (2)
Dlatego też Kościół nie chce być państwem, ale Jego Boski Założyciel ustanowił Kościół społecznością doskonałą, wzbogaconą o wszystkie uprawnienia wynikające z takiego stanu prawnego w celu realizacji swoich zadań w każdym państwie, bez konfliktów pomiędzy dwoma społecznościami, których jest – choć w różny sposób – stworzycielem i oparciem.
Przylgnięcie do magisterium zwyczajnego
W tym miejscu pojawia się problem w jaki sposób Kościół i państwo powinny razem żyć. Niektórzy katolicy propagują w odniesieniu do tej kwestii błędne poglądy. Wielu z nich niewątpliwie kocha Kościół i prawidłowo szuka sposobu ewentualnego dostosowania się do okoliczności nowych czasów. Ale jest też prawdą, że ich pozycja przypomina tchórzliwego żołnierza, który zamierza zwyciężyć bez walki, albo prostoduszną i niczego nie podejrzewającą osobę akceptującą podstępnie wyciągniętą do niej rękę bez uwzględnienia tego, że ręka ta przeciągnie ją przez Rubikon w kierunku błędu i niesprawiedliwości.
Pierwszym błędem tych osób jest właśnie brak pełnej akceptacji dla „broni prawdy” i nauczania, jakie w ciągu ostatniego stulecia, a w szczególności podczas pontyfikatu Piusa XII zostało przedstawione katolikom poprzez encykliki, allokucje i wszelkiego rodzaju instrukcje.
Ludzie ci usprawiedliwiają się stwierdzając, że należy odróżnić w nauczaniu Kościoła to co stałe i to co przemijające, co znajduje się pod wpływem szczególnych przemijających okoliczności. Niestety zaliczają oni do tej drugiej grupy kwestie zawarte w dokumentach papieskich, kwestie co do których nauczanie Kościoła nie uległo zmianie, ponieważ stanowią one część dziedzictwa doktryny katolickiej.
W tej sprawie teoria wahadła, opracowana przez niektórych pisarzy w celu przesiania nauczania przedstawionego w encyklikach w różnych czasach, nie może być zastosowana. „Kościół uwzględnia rytm historii na wzór wahadła, które pragnąc zachować właściwą miarę podtrzymuje swój ruch odwracając go, kiedy uzna że poszło już tak daleko jak mogło (…). Z tego punktu widzenia należałoby napisać całą historię encyklik. I tak w dziedzinie studiów biblijnych encyklika Divino Afflante Spiritu przychodzi po encyklikach Paraclitus i Providentissimus. W dziedzinie teologii czy polityki encykliki Summi Pontificatus, Non abbiamo bisogno i Ubi Arcano Deo przychodzą po encyklice Immortale Dei.” (3)
Jeśli przez to rozumiałoby się, że ogólne i podstawowe zasady prawa kościelnego uroczyście potwierdzone w encykliceImmortale Dei są tylko odzwierciedleniem historycznych momentów z przeszłości, a ruch wahadła przeszedł od encyklik Piusa XI i Piusa XII w przeciwnym kierunku, ku innym pozycjom, takie stwierdzenie musiałoby zostać uznane za całkowicie błędne, nie tylko dlatego, że nie oddaje ono nauczania samych encyklik, ale także dlatego, że jest ono teoretycznie niedopuszczalne. W encyklice Humani Generis panujący Papież uczy nas, że musimy uznać encykliki za zwyczajne magisterium Kościoła: „Nie trzeba też sądzić, że pouczenia w encyklikach zawarte nie wymagają same przez się wewnętrznego poddania dlatego tylko, że papieże nie występują co do nich z najwyższą nauczycielską powagą. Albowiem i te rzeczy są przedmiotem tego zwyczajnego Nauczycielstwa, do którego także odnoszą się słowa: „Kto was słucha, mnie słucha”, a nadto, co w encyklikach wykłada się i z naciskiem podkreśla, to zazwyczaj już skądinąd do nauki katolickiej należy”. (4)
Ponieważ boją się oskarżeń o chęć powrotu do średniowiecza, niektórzy nasi pisarze nie mają tyle odwagi by trzymać się pozycji doktrynalnych, które są stale potwierdzane w encyklikach jako należące do życia i prawa Kościoła w każdym wieku. To do nich odnosi się ostrzeżenie papieża Leona XIII, który – zalecając zgodę i jedność w walce z błędem – dodaje, że „strzec się należy, by nikt w pobłażaniu błędnym zdaniom lub zbyt oględnym ich odpieraniu nie szedł dalej niż prawda na to pozwala”. (5)
Obowiązki katolickiego państwa
Po tym jak omówiliśmy w zwięzły sposób wstępną kwestię akceptacji należnej nauczaniu Kościoła, zawartej nawet w zwyczajnym Magisterium, pozwólcie, że przejdę teraz do praktycznych kwestii, które w popularnej frazeologii nazywa się “palącymi” – a mianowicie do kwestii ułożenia państwa katolickiego i konsekwencji, które z niego wynikają dla niekatolickich form kultu.
Wiadomym jest, że w niektórych krajach, których bezwzględna większość populacji jest katolicka, nasza religia jest uznawana w konstytucjach za religię państwa. Jako przykład podam najbardziej typowy przypadek – hiszpański. W art. 6Fuero de los Espanoles, podstawowej Karcie praw i obowiązków hiszpańskich obywateli, ustanowiono następujące przepisy:
“Wyznawanie i praktykowanie religii katolickiej, która jest religią państwa hiszpańskiego, cieszy się oficjalną ochroną. Nikt nie może być prześladowany za swoje przekonania religijne, ani za prywatne praktykowanie kultu. Nie są dozwolone żadne ceremonie i zewnętrzne manifestacje religii innej niż państwowa.”
Te przepisy wywołały nie tylko protesty ze strony wielu niekatolików i niewierzących. ale również, co jeszcze mniej może się podobać, są one przez niektórych katolików uznawane za niedzisiejsze, staroświeckie. Ci ludzie myślą, że Kościół może – w państwie laickim, nawet jeśli składa się ono z katolików – żyć spokojnie i posiadać wszystkie przysługujące mu prawa
Powszechnie znany jest spór pomiędzy dwoma autorami zza Atlantyku, którzy mają na ten temat przeciwne poglądy. Jeden z dyskutujących bronił tezy, którą właśnie wspomniałem i dowodził, że:
-
Państwo, w zasadzie, nie jest zdolne do wyznawania religii. (Państwo jest symbolem lub zbiorem instytucji)
-
“Dialektycznie niedopuszczalne jest wyciąganie bezpośrednich wniosków z porządku etycznego oraz teologicznej prawdy i stosowanie ich do prawa konstytucyjnego.” Oznacza to, że państwowy obowiązek wielbienia Boga nie powinien nigdy wejść w sferę prawa konstytucyjnego.
-
Wreszcie, nawet dla państwa złożonego z katolików, nie ma obowiązku wyznawania religii katolickiej. Jeśli zaś chodzi o obowiązek ochrony religii, nie jest on konieczny do zastosowania poza określonymi okolicznościami i jedynie wtedy, gdy wolność Kościoła nie może być zapewniona w żaden inny sposób.
W tego typu zasadach źródło mają ataki skierowane przeciwko nauczaniu wykładanemu w podręcznikach publicznego prawa kościelnego, bez uwzględniania faktu, że takie nauczanie bazuje, w większości, na doktrynie wyjaśnionej w papieskich dokumentach.
A więc, jeśli pośród ogólnych zasad publicznego prawa kościelnego są jakieś pewne i niepodważalne prawdy to jest nią na pewno obowiązek spoczywający na rządzących w państwie złożonym prawie wyłącznie z katolików do tego, żeby umożliwili katolikom uregulować je w sposób zgodny z ich religią, żeby kształtowali ustawodawstwo państwowe w sposób katolicki.
Trzy konsekwencje wynikają bezpośrednio z tego obowiązku:
-
Społeczne, a nie jedynie prywatne, wyznawanie wiary ludzi.
-
Ustawodawstwo inspirowane koncepcją wspólnoty z Chrystusem.
-
Obrona religijnego dziedzictwa ludu przeciwko każdemu atakowi mającemu na celu pozbawienie ich skarbu ich wiary i religijnego pokoju.
Na początek wymieniłem, że państwo ma obowiązek wyznawać swoją religię nawet społecznie.
Ludzie żyjący wspólnie w społeczeństwie nie stają się przez to mniej zależni od Boga, niż gdy traktuje się ich indywidualnie. a społeczność cywilna, nie mniej niż indywidualna ludzka istota, jest podległy Bogu, “któremu zawdzięcza swój początek, pod którego opieką trwa i za którego łaską niezliczone dobra ustawicznie odbiera.” (6)
W związku z powyższym, tak jak dla osoby indywidualnej nie jest uprawnione zaniedbywanie swoich obowiązków wobec Boga i religii tak samo “państwa nie mogą bez zbrodni tak sobie postępować, jak gdyby Boga zupełnie nie było, lub odrzucać od siebie troskę o religię, jako niepotrzebną i do niczego nieprzydatną.” (7)
Pius XII wzmocnił to nauczanie potępiając “błąd polegający na nierozumnym usiłowaniu zebrania wszelkiej zależności władzy państwowej od Istoty Odwiecznej, od której przecież zależą zarówno jednostki, jak i społeczności z racji tej, że jest ich Stwórcą i najwyższym Zwierzchnikiem. Usiłowania te są tym groźniejsze, że zwalniają władzę państwową z obowiązku kierowania się normami wyższego rzędu, pochodzącymi od Boga jako ich pierwszego źródła, i przyznają jej nieograniczoną swobodę działania zależnego wyłącznie od dowolnego, a więc zmiennego i płynnego sądu własnego oraz od decyzji dostosowanych do okoliczności i korzyści, jakie w danej chwili państwo chce osiągnąć.” (8)
W dalszej części papież pokazuje równie wyraźnie, jakie ten błąd przynosi katastrofalne konsekwencje dla wolności i praw ludzi: “W wyniku odrzucenia autorytetu Boskiego i obowiązującej mocy jego prawa, władza państwowa z konieczności uzurpuje sobie uprawnienia absolutne i nikomu nie podlegające, które należą się tylko i wyłącznie Najwyższemu Stwórcy. Skoro zaś państwo zajmie miejsce Stwórcy, stawia jako cel całości życia człowieka i jako najwyższą i ostateczną normę ustawodawstwa i moralności dobro publiczne lub społeczeństwo.” (9)
W drugiej kolejności powiedziałem, że jest obowiązkiem rządzących dbać o to, żeby zasady moralne prawdziwej religii inspirowały tak społeczną aktywność państwa, jak i jego ustawodawstwo.
Ten obowiązek po stronie rządzących jest konsekwencją zobowiązań religijnych i podległości Bogu, nie tylko jako osób indywidualnych, ale również jako członków społeczeństwa, a jego realizacja na pewno przyczyni się dla pomyślności ludzi.
W opozycji wobec moralnego i religijnego agnostycyzmu państwa i jego praw, w swoim wspaniałym liście z okazji XIX-tego Tygodnia Społecznego katolików włoskich (19 października 1945 roku), w czasie którego badano problem nowej konstytucji, papież Pius XII trwał przy koncepcji państwa chrześcijańskiego.
“Zastanawiając się poważnie nad szkodliwymi konsekwencjami, które Konstytucja porzucająca “kamień węgielny” chrześcijańskiej koncepcji życia i próbująca oprzeć życie społeczne na moralnym i religijnym agnostycyzmie wprowadza na łono społeczeństwa i do jego efemerycznej historii, każdy katolik łatwo pojmie, że kwestią, która przed wszystkimi innymi powinna przyciągać jego uwagę i pobudzać go do działania, jest zabezpieczenie dla tej i przyszłych generacji korzyści fundamentalnego prawa państwowego, które nie sprzeciwia się przyjętym zasadom religijnym i moralnym, ale które raczej czerpie z nich energicznie inspirację i realizuje swoje wzniosłe cele.” (10)
W związku z tym papież “chwali ze względu na ich mądrość tych rządzących, którzy albo zawsze faworyzują wartości chrześcijańskiej cywilizacji albo dążą do przywrócenia ich uznania, poprzez ustanawianie dobrych relacji pomiędzy Kościołem i państwem,poprzez ochronę świętości małżeństwa i poprzez religijną edukację młodych.” (11)
Na trzecim miejscu wymieniłem obowiązek rządzących państwem katolickim odpierania wszystkiego, co prowadzi do podzielenia lub osłabienia religijnej jedności ludu, który ma jednomyślne przekonanie, że jest w posiadaniu religijnej prawdy. W odniesieniu do tego punktu istnieje mnóstwo dokumentów w których Ojciec Święty potwierdza zasady głoszone przez Jego poprzedników, a w szczególności przez Leona XIII.
Gdy papież Leon XIII potępia religijny indyferentyzm państwa odwołuje się do boskiego prawa (jak w encyklice Immortale Dei), ale również do zasad sprawiedliwości i ludzkiego rozumu (jak w encyklice Libertas). W Immortale Dei dowodzi, że oczywistym jest, że rządzący nie mogą “dobierać sobie z wielu religii to, co się właśnie podoba,” (12) ponieważ, jak wyjaśnia, w kulcie Bożym są zobowiązani do przestrzegania praw i form wiary, które sam Bóg kazał stosować, ponieważ “mają ścisły obowiązek w ten sposób Boga czcić, w jaki sam Bóg nauczył, iż chce być czczony.” (13) Natomiast w Libertaszdecydowanie podkreśla to samo odwołując się do sprawiedliwości i do rozumu: “Zabrania zatem sprawiedliwość, zabrania rozum, iżby państwo miało być bez Boga, lub co by się ateizmowi równało, w równej mierze usposobionym było względem przeróżnych, jak je zwą religii, i każdej tych samych praw użyczało.” (14)
Papież apeluje do sprawiedliwości i do rozumu, ponieważ nie jest sprawiedliwym przypisywać te same prawa dobru i złu, prawdzie i błędowi. Rozum natomiast buntuje się przeciwko temu, żeby z szacunku dla potrzeb niewielkich mniejszości, prawa, wiara i sumienie prawie całości ludu było wzgardzone i, żeby ten lud zdradzono, poprzez zezwolenie wrogom jego wiary na wprowadzanie podziału między jego członków ze wszystkimi konsekwencjami konfliktów religijnych.
kard. Alfredo Ottaviani
Za: http://bdp.xportal.pl
Kategoria: Myśl, Publicystyka, Religia, Społeczeństwo, Wiara
Tak gwoli ścisłośc,i dokument ten pojawił się 30 października 2015 na stronie:
http://bdp.xportal.pl/publicystyka/kard-alfredo-ottaviani-obowiazki-panstwa-katolickiego-wzgledem-religii-cz-i/
Chyba wszystkich internautów obowiązuje prawo podawania źródła wpisu?
Pani Mario, dziękujemy za upomnienie. Zazwyczaj podajemy źródła tekstów (jeżeli nie są napisane przez członków redakcji) na naszym portalu – tym razem czynnik ludzki zwyciężył.