Jesiołowski: Demokratyczny okręt
Portugalski mąż stanu, Antonio Salazar, w przemówieniu wygłoszonym 30 czerwca 1930 r. porównał państwo funkcjonujące w ustroju parlamentarno-partyjnym do okrętu, który zbliżając się do portu, zawsze rozbija się o skały przybrzeżne, ponieważ nieustannie miotany jest przez silne, przeciwne wiatry. W wyniku zwykłego starcia sił politycznych – mówił twórca Estado Novo – z „postawy neutralności i niezależności” nie może bowiem powstać dobrze zorganizowana struktura. [1]. To zjawisko chaosu, nieukierunkowanego, niezrozumiałego i bezcelowego wicia się z jednej strony w drugą, stanowi immanentną cechę państwa demokratycznego, co wyraźnie widoczne jest przy analizie (nawet ogólnej) powstającego ustawodawstwa. Częste i dokonywane bez spójnej wizji zmiany są nie tylko szkodliwe dla kraju, ale powodują również znaczące obniżenie rangi i szacunku dla prawa wśród zwykłych obywateli. Polski ustawodawca zaś tego typu modyfikacje upodobał sobie w stopniu szczególnym.
1 lipca 2015 roku weszła w życie wielka reforma procesu karnego. Pochłonęła ona wiele czasu (zasadnicza część nowej ustawy była gotowa już w 2013 r.), środków, pieniędzy, jak również wymusiła pewne zmiany w organizacji pracy prokuratury. Głównym założeniem rzeczonej nowelizacji było wprowadzenie tzw. procesu kontradyktoryjnego, w myśl zasad którego ciężar prowadzenia postępowania dowodowego na etapie sądowym przeniesiony został niemal wyłącznie na strony, a więc oskarżyciela i oskarżonego. Przeprowadzenie dowodów przez sąd z urzędu ma być możliwe jedynie „w wyjątkowych wypadkach, uzasadnionych szczególnymi okolicznościami” (art. 167 k.p.k.). Rozwiązania te implikują przede wszystkim większą odpowiedzialność prokuratorów, obarczonych przez to bardziej czasochłonną i trudniejszą pracą, stąd też wynikają protesty i opór środowiska prokuratorskiego wobec reformy. W świetle tych przepisów, do sędziego należy w zasadzie tylko orzekanie na podstawie przedstawionych mu dowodów, a nie dążenie samodzielnego ich przeprowadzenia, choć trzeba pamiętać, że – jak wskazuje art. 2 par. 2 k.p.k. – „podstawę wszelkich rozstrzygnięć powinny stanowić prawdziwe ustalenia faktyczne” (zasada prawdy materialnej). W celu przybliżenia istoty nowego kształtu procesu, można posłużyć się porównaniem go do, znanego z hollywoodzkich produkcji, amerykańskiego modelu postępowania sądowego. Nie ma żadnej przesady w stwierdzeniu, że lipcowe zmiany miały charakter rewolucyjny dla polskiego procesu karnego. Należy także przy tym podkreślić, iż kontradyktoryjność to najważniejszy, choć nie jedyny element nowej procedury.
W wyniku wyborów parlamentarnych, które odbyły się w październiku 2015 r., nastąpiła w Polsce zmiana władzy. Informacje płynące z nowego Ministerstwa Sprawiedliwości, a przebijające się do mediów, wskazują jednoznacznie, że w najbliższym czasie można spodziewać się odwrotu od funkcjonującej zaledwie kilka miesięcy reformy. Wprawdzie minister Zbigniew Ziobro nie planuje całkowitego demontażu i niektóre przyjęte uprzednio założenia pozostaną, jednakże trzon lipcowej nowelizacji, a zatem wspomniany proces kontradyktoryjny, na pewno ulegnie likwidacji. Ministerstwo tłumaczy, iż do sądów trafia mniej spraw, akty oskarżenia zwracane są zaś do prokuratury, z tych też powodów należy powrócić do poprzednich rozwiązań. [2]
Osobiście byłem dość sceptycznie nastawiony do reformy z 1 lipca 2015 r., zarówno jeśli chodzi o ogólny kierunek (kontradyktoryjność), jak również o przyjęte poszczególne rozwiązania, takie jak np. dyskwalifikacja dowodów uzyskanych za pomocą czynu zabronionego (art. 168a k.p.k.), czy też koncepcje dotyczące dopuszczenia dokumentów prywatnych (art. 393 par. 3 k.p.k.).[3] Nie uważam natomiast, iżby czas, który upłynął od wejścia nowych przepisów w życie był już wystarczający do tego, aby formułować opinie o (złym) funkcjonowaniu procesu karnego. Na wydawanie takich osądów jest zdecydowanie zbyt szybko, trudno bowiem wysnuwać jednoznaczne wnioski na podstawie danych z zaledwie kilku miesięcy, zwłaszcza zaś w tak ważnej materii. Oczywiście nie sposób podważać chociażby samych statystyk, które wskazują na mniejszą ilość spraw trafiających do sądów, jednakże przyczyny takiego stanu rzeczy mogą być różnorakie – np. mała próbka, chaos organizacyjny w prokuraturze, słabe przygotowanie prokuratorów do nowego modelu pracy. Niemalże niezwłoczna rezygnacja z przyjętej reformy stanowi natomiast potwierdzenie słów prof. Antonio Salazara, przytoczonych na początku niniejszego artykułu. Nasz bezosobowy ustawodawca miota się od ściany do ściany, brak jest u niego spójnej i logicznej wizji.
Wobec tych zapowiedzi ministerstwa, już teraz słychać głosy przedstawicieli doktryny oraz praktyków prawa, którzy apelują o spokojniejsze podejście do planów dotyczących cofnięcia reformy z lipca 2015 r., a także wskazują na negatywne skutki takiej niestabilności. Pojawiają się propozycje, aby zamiast przeprowadzać kolejną rewolucję nowelizacyjną, raczej starać się monitorować, jak w praktyce funkcjonują poszczególne rozwiązania i – w przypadku ich negatywnej oceny – dokonywać ewentualnych korekt. Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że to w systemie, nie zaś w poszczególnych partiach czy ministrach, tkwi główna przyczyna prowadząca do tego typu zjawisk. Politycy zawsze mogą, nie bez racji, powołać się na „wolę narodu”, a tę – jak wiadomo – cechuje duża chwiejność. Suweren poprzez akt wyborczy scedował na wyznaczonych reprezentantów prawo do sprawowania władzy, mają więc oni demokratyczną legitymację, by wprowadzać wszelkie swoje pomysły, trudno w związku z tym wysuwać wobec nich oskarżenia. Można w tym miejscu również odnotować, iż jedyną instytucją, zdolną do blokowania przeprowadzanych przez większość sejmową zmian (choć tylko w przypadku ich niezgodności z konstytutą), jest Trybunał Konstytucyjny. Okazuje się więc – co zakrawa na paradoks – że pozostający pod protektoratem Komitetów Obrony Demokracji, niewybierany przecież przez lud Trybunał, w rzeczywistości sam ma charakter niedemokratyczny. TK faktycznie stoi na straży suwerenności przepisów oraz rządów prawa, nie zaś kapryśnej woli i rządów ludu (i wybieranych przez niego przedstawicieli). [4]
Wydaje się zatem, iż problem ustawodawczego rozchwiania wynika z kwestii ustrojowych i systemowych, dlatego leży dużo głębiej niż tylko w pomysłowości polityków. W „prawdziwej demokracji” – takiej, w której partie naprawdę mają różne wizje i plany dotyczące rozwoju kraju, nieustanne, różnokierunkowe zmiany powinny być czymś nieuniknionym, w końcu „ci już rządzili, to teraz dajmy szansę tym drugim”. System demokratyczny posiada więc wady nie tylko w fundamentach – chociażby takich, jak przeświadczenie, że „większość nie może się mylić” lub niepoparte niczym założenie, że ludzie kierują się racjonalnymi pobudkami przy okazji wyborczego aktu – ale również sprzyja zjawiskom negatywnie wpływającym na stabilne funkcjonowanie całego państwa. Podobnych do wyżej przedstawionego zwrotów w stanowieniu prawa jest wiele, ten odnoszący się do procesu karnego przytoczony został zaś jako najbardziej aktualny. Należy zatem spojrzeć na nie w kontekście szerszym, niż tylko dotyczącym bieżącej polityki i partyjniactwa. Na „szczęście” jednak zauważalne są także kwestie, co do których, nawet wśród niepewnie sterujących naszym krajowym okrętem elit, widoczna jest stałość myśli i niezmieniające się ukierunkowanie – istnieją bowiem takie płaszczyzny, na których konsensus parlamentarnych partii i całego establishmentu jest rzeczą trwałą. Zaliczają się do nich m.in.: „kompromis aborcyjny”, bezkrytyczne poparcie dla Ukrainy, wiara w Unię Europejską, wsparcie (czasem także militarne) dla misji „wyzwalania” państw arabskich spod dyktatorskich reżimów i wprowadzania tam zachodnich wzorców, etc., etc…
Kamil Jesiołowski
fot. Succo, Pixabay.com, Creative Commons
[1] Antonio Salazar, Rewolucja pokojowa, Warszawa 2013, s. 69
[2] Agata Łukaszewicz, Ministerstwo Sprawiedliwości pracuje nad cofnięciem zmian procedury karnej, http://www.rp.pl/Prawo-karne/312169892-Ministerstwo-Sprawiedliwosci-pracuje-nad-cofnieciem-zmian-procedury-karnej.html
[3] Zob. Romuald Kmiecik, Kontrowersyjne unormowania w znowelizowanym kodeksie postępowania karnego, Prokuratura i Prawo 1-2, 2015, dostęp za oficjalną stroną Prokuratury Generalnej,
http://www.pg.gov.pl/
[4] Co do „suwerenności ludu” i „suwerenności ustawy”, zob. Carl Schmitt, Nauka o konstytucji, Warszawa 2013, s. 33, 192, 251, 325. Co do sądu konstytucyjnego, to Schmitt wskazywał, iż taka instytucja musi w rzeczywistości być w wysokim stopniu polityczna, zob. Nauka…, s. 209
Kategoria: Myśl, Polityka, Publicystyka, Społeczeństwo