Święty Józef – ubogi supermen
Ze swoich studenckich czasów pamiętam kazania, w których usilnie budowano obraz św. Józefa – patrona mężczyzn jako supermena. Mało mnie to przekonywało, bo to były rozważania teoretyczne: na jego temat Pismo mówi wiele i niewiele zarazem. Dopiero film Raffaele Mertes, który obejrzałam w tym roku, sprawił, że powiedziałam: "O! to jest święty Józef".
Prosta historia, a nawet oklepana do sześcianu. Cieśla Józef spotkał Marię – znajomą z lat młodości i zakochał się ze wzajemnością. Pobierają się w wiadomych okolicznościach, ich dalsze losy toczą się zgodnie z opowieścią biblijną. Film kończy się sceną śmierci Józefa.
A jednak jest to historia wspaniała, dzięki świetnym aktorom.
Ubóstwo, ogromna skromność i pokora – to trzy cechy i Józefa, i Marii, o których mówi się powszechnie i do znudzenia. Co innego jednak słuchać świątecznego kazania, a co innego zobaczyć to w realiach, w jakich oni wtedy żyli. W tym filmie małżonkowie nie chodzą w lśniąco białych, albo w nieskazitelnie niebieskich szatach, jak zwykło się ich przedstawiać na obrazkach. Ubranie Józefa wydaje się nawet nędzne, zresztą sam Józef nie jest jakimś przystojniakiem o czarnych jak węgiel oczach (może reżyser świadomie unika lukrowania!), ale też nie jest dziadkiem (druga znana mi przesada).
Ani Józef, ani Maria nie patrzą na otaczający świat pewnym wzrokiem: trzeba choćby zobaczyć scenę, gdy Maria ma zatańczyć przed Józefem, w kręgu innych kobiet. Są do siebie pod tym względem bardzo podobni, prości jak dzieci: w ich wzroku często widać zdziwienie, wahanie, nadzieję, strach. Właśnie. Oni mają dobre oczy – chciałoby się w te oczy patrzeć dłużej i przebywać w towarzystwie tych dwojga. Ten film na pewno obejrzę jeszcze raz.
Aleksandra Solarewicz
"Józef z Nazaretu", Raffaele Mertes, Niemcy/ Włochy 2000; do nabycia w serii DVD "Ludzie Boga", E-lite Distribution
Kategoria: Aleksandra Solarewicz, Recenzje