Jan Henryk Newman: Maryja – druga Ewa
Wstęp
Broszura niniejsza składa się z szeregu fragmentów różnych książek autorstwa Jana Henryka Newmana. Fragmenty owe ułożone są systematycznie – tak, aby zapewniały ciągłość lektury jego kluczowych myśli i wyjaśnień dotyczących Matki Najświętszej. W broszurze owej znajdują się wyłącznie słowa Newmana – wyjąwszy te momenty, w których on sam cytuje wczesnych Ojców Kościoła.
Bardzo istotną część tej broszury stanowią przywoływane przez Newmana – głównie w części poświęconej Drugiej Ewie, ale także tej o Theotocos – cytaty z wczesnych Ojców Kościoła, którzy otrzymali naukę od samych Apostołów. To właśnie lektura Ojców pozwoliła mu zdać sobie sprawę, że ich nauczanie – jako nauczanie młodego Kościoła – było nauczaniem prawdziwym, – nauczaniem opartym na prawdzie Pisma świętego.
29 stycznia 1868 roku Newman, komentując sposób, w jaki przyjęto w Anglii jego Apologiae, napisał: „…Być może nie chce On, abym zrobił cokolwiek nowego, ale stwarza okazję, aby to, co już napisałem, zadziałało… Być może moje imię ma stać się świadectwem, jako sankcja i początek, dzięki któremu inni, zgadzający się ze mną w swoich opiniach, będą pisać i publikować zamiast mnie, rozpoczynając w ten sposób przekazywanie podobnego mojemu spojrzenia na różne kwestie religijne i intelektualne pokoleniu, które po mnie nastąpi.” (Za: The Life of John Henry Cardinal Newman autorstwa Wilfreda Warda, Londyn, 1912, tom II, s. 204).
Jego Świątobliwość papież Paweł VI wykorzystał część przywołanego wyżej cytatu w swoim przemówieniu do uczestników sympozjum o J.H. Newmanie (7 kwietnia 1975), dodając: „… czasy obecne można w szczególny sposób uważać za ową godzinę Newmana, z którą to, ufając w Bożą Opatrzność, wiązał tak wielkie nadzieje i oczekiwania… to właśnie chwila obecna wskazuje, w sposób szczególnie uporczywy i przekonujący, na konieczność zgłębiania i rozpowszechniania Newmanowskiej myśli… Niech jego modlitwa stanie się także i naszą: 'Daj mi wierzyć tak, jakbym widział; pozwól mi zawsze mieć Cię przed oczami, tak jakbyś był cieleśnie i zmysłowo obecny. Pozwól mi zawsze być w komunii z Tobą, mój ukryty, lecz mój żyjący Boże'” (Meditations and Devotions).
Siostra Eileen Breen FMA, kompilatorka.
18 czerwca, 1977 roku.
W uroczystość Niepokalanego Serca Maryi.
Źródła:
I. A Letter to the Rev. E.B. Pusey, D.D., On His Recent Eirenicon by John Henry Newman, D.D., of the Oratory (Longman, Green, Reader and Dyer, 1866).
II. Meditations and Devotions of the Late Cardinal Newman (Longman, Green and Co., 1893).
III. Discourses and Addresses to Mixed Congergations by John Henry Newman (Dublin: James Duffy, Wellington Quay and London: 22 Paternosters Row, 1862).
IV. Sayings of Cardinal Newman, originally published 1890 (Carraig Book (Reprints 3 – 1976), Blackrock, Co. Dublin).
V. To Henry Wilberforce Maryvale, January 19th, 1948. (The Letters and Diaries of John Henry Newman – Volume XII) (Thomas Nelson and Sons Ltd.).
Teksty wstępne
… teraz właśnie zdaje mi się, jakbym słyszał wezwanie… do wyznania otwarcie tego, w co wierzę i w co nie wierzę odnośnie Błogosławionej Dziewicy, aby i inni wiedzieli, gdyby znaleźli się kiedyś w tym samym miejscu, co ja, w co byliby zobowiązani odnośnie Niej wierzyć, w co zaś nie. (I, s. 27)
***
Choć wierzę, jak wiesz, że prawda apostolska rozwija się w miarę upływu czasu, rozwój ten nie zastępuje Ojców, lecz wyjaśnia ich i uzupełnia. Szczególnie zaś w wypadku naszego nauczania o Błogosławionej Dziewicy, dobrze mi poprzestać na Ojcach… Ojcowie mi wystarczą. (I, s. 26)
***
Przyznaję otwarcie, że nabożeństwo do Błogosławionej Dziewicy wzrastało wśród katolików wraz z upływem wieków; nie zgadzam się jednak co do tego, że rozwinęła się także dotycząca jej doktryna, ponieważ wierzę, że w istocie swojej była ona od początku jedna i ta sama. (I, s. 28)
***
Wiara jest wszędzie jedna i ta sama; niemniej w sprawach prywatnego osądu i skłonności dotyczących nabożeństwa, panuje wielka wolność. (I, s. 30)
***
Przypominam sobie jedną spośród wielu wypowiedzi mojego spowiednika, ojca jezuity, jednego z najświętszych, najbardziej roztropnych ludzi, których kiedykolwiek znałem. Powiedział mi on, że nie moglibyśmy kochać Błogosławionej Dziewicy za bardzo, gdybyśmy tylko o wiele bardziej kochali naszego Pana. (I, s. 23)
Druga Ewa
Jakie jest najbardziej podstawowe nauczanie starożytności dotyczące dotyczące jej, od najwcześniejszych dni? Mianem „podstawowego nauczania” określam widoczny prima facie pogląd na jej osobę i powołanie, ogólny zarys jej postaci, aspekt, w jakim ukazują nam ją pisma Ojców. Jest ona drugą Ewą. Zastanówmy się teraz, co to implikuje. Ewa miała jasną, istotną rolę w pierwszym Przymierzu. Losy rodzaju ludzkiego spoczywały na barkach Adama; on był naszym przedstawicielem. W Adamie upadliśmy; pomimo upadku Ewy, gdyby Adam się oparł, zachowalibyśmy wszystkie nadprzyrodzone przywileje, którymi został on obdarzony jako nasz pierwszy ojciec. Jednak, mimo iż Ewa nie stanowiła głowy naszego rodu, miała ona, nawet w tym, co się tyczy owego rodu, swoje własne miejsce; Adam bowiem, który otrzymał od Boga zadanie nazywania wszystkich rzeczy, nadał jej imię „Matki wszystkich żyjących” – imię z pewnością pełne wyrazu, a wyrażające nie tylko fakt, ale i godność; dalej: jak pozostawała ona zatem w swojej ogólnej relacji do rodzaju ludzkiego, tak zajmowała swoje własne, szczególne miejsce w tym, co dotyczy jego próby i upadku w Adamie. W owych pradawnych wydarzeniach, Ewa miała pełne uczestnictwo. „Niewiasta, zwiedziona, sprzeniewierzyła się”. Usłuchała złego ducha; podała owoc swojemu mężowi, a on jadł. Współpracowała, nie jako pozbawione odpowiedzialności narzędzie, ale intymnie i osobiście, w dziele grzechu; ona go sprowadziła. Jak głosi biblijna opowieść, stanowiła jego sine-qua-non, pozytywną i czynną przyczynę. Miała także swój udział w wymierzonej zań karze; w ogłoszonym jej wyroku, została uznana za prawdziwą pośredniczkę w kuszeniu i jego skutkach, i poniosła odpowiednie do tego konsekwencje. Trzy strony uczestniczyły w owej strasznej wymianie, – wąż, niewiasta i mężczyzna; i w chwili ich skazania, przepowiedziano także przyszłe wydarzenie, w związku z którym owe trzy strony znów miały się spotkać: wąż, niewiasta i mężczyzna; miał to być już jednak drugi Adam i druga Ewa, nowa Ewa zaś miała być matką nowego Adama. „Położę nieprzyjaźń między ciebie a niewiastę, między potomstwo twoje a potomstwo jej”. Potomstwem niewiasty jest Słowo Wcielone, niewiasta zaś, której jest Ono potomstwem lub synem, to Jego matka, Maryja. Interpretacja ta, i zawierający się w niej paralelizm, wydaje mi się czymś nie do podważenia; w każdym jednak wypadku (i o to mi tutaj chodzi), paralelizm ów stanowi doktrynę Ojców, od najwcześniejszych czasów; ustaliwszy zaś to, możemy, w oparciu o rolę i zadanie Ewy w naszym upadku, określić miejsce i zadanie Maryi w naszym odkupieniu.
Przywołam tutaj fragmenty ich pism, z odnotowaniem odpowiednich krajów i dat; daty obejmą okres od ich nawrócenia albo narodzin aż do śmierci, albowiem głoszona przez nich doktryna nie tylko została im przekazana przez pokolenie, które ich poprzedziło, ale także przyjęta i uznana za prawdziwą w pokoleniu, któremu sami ją przekazali.
Zacznijmy zatem od św. Justyna Męczennika (120-165 r.), św Ireneusza (120-200 r.) i Tertuliana (160-240 r.). Spośród nich, Tertulian jest przedstawicielem Afryki i Rzymu; św. Justyn – Palestyny; św. Ireneusz zaś – Azji Mniejszej i Galii; – albo raczej św. Jana Ewangelisty. Był on bowiem uczniem świętego Polikarpa, męczennika, bliskiego współpracownika św. Jana, a zatem i innych apostołów.
1. Św. Justyn: „[Z]rozumieliśmy, że poprzedza On z mocy i woli Ojca wszelkie stworzenia … a to, że stał się On Człowiekiem z dziewicy, dokonało się dlatego, by nieposłuszeństwo, które od węża wzięło swój początek, mogło zostać przezwyciężone w taki sam sposób, w jaki się zaczęło. Ewa bowiem, która była dziewicą i niepokalaną, przyjąwszy słowo węża wydała na świat nieposłuszeństwo i śmierć. A Dziewica Maryja doświadczyła ufności i radości, kiedy anioł Gabriel zwiastował Jej wielkie rzeczy, ze Duch pański spocznie na Niej i moc najwyższego Ją osłoni, a Święte, które się z Niej narodzi, będzie synem Bożym; a Ona odpowiedziała: «Niech mi się stanie według słowa twego»”.[1] (Dialog z Żydem Tryfontem, 100).
2. Tertulian: „Bóg na skutek rywalizującego działania odzyskał obraz i podobieństwo (Rdz 1, 26), które zabrał diabeł. Słowo – budujące kazamaty śmierci – wśliznęło się do Ewy jeszcze dziewicy, tak samo Słowo Boże budujące przybytek życia powinno wejść do Dziewicy, aby ta sama płeć, która sprowadziła zgubę, doprowadziła do zbawienia. Ewa uwierzyła wężowi, Maryja uwierzyła Gabrielowi. Grzech Ewy, polegający na wierze okazanej diabłu, Maryja naprawiła wierząc aniołowi.”[2] (O Ciele Chrystusa, 17).
3. Św. Ireneusz: „Ponieważ Zbawiciel wpierw istniał, musiał zostać stworzony i ten, który ma być zbawiony, aby nie był zbyteczny Zbawiciel. Dlatego posłuszna Dziewica Matyja powiedziała: «Oto ja służebnica Pańska, niech mi się stanie według słowa twego» (Łk 1,38). Jak Ewa, mając Adama za męża, będąc jednak panną, przez swe nieposłuszeństwo stała się dla siebie i dla całego rodzaju ludzkiego przyczyną śmierci, tak Maryja, mając wyznaczonego męża, pozostając jednak panną, przez swe posłuszeństwo stała się dla siebie i dla całego rodzaju ludzkiego przyczyną zbawienia. … Stąd i Pan powiedział: «Pierwsi będą ostatnimi, a ostatni pierwszymi» (Mt 19,30). To samo wyraził prorok w słowach: «Niech synowie zajmą miejsce ojców» (Ps 45,17). Dlatego i Pan, który narodził się jako «Pierworodny pośród umarłych» (Kol 1,18), przyjął do siebie zmarłych ojców i odrodził ich dla Bożego życia, stając się początkiem żyjących, podobnie jak Adam stał się początkiem umarłych. Stąd Łukasz rozpoczął genealogię od Pana i poprowadził ją wstecz aż do Adama, aby zaznaczyć, że nie oni Jego, lecz On ich odrodził dla Ewangelii życia (por. I Kor 15,20). Tak też węzeł nieposłuszeństwa Ewy został rozwiązany przez posłuszeństwo Maryi. Co dziewica Ewa związała przez swą niewiarę, to Dziewica Maryja rozwiązała przez wiarę”.[3] (Adversus Haereses, III. 24, 3-4).
U wszystkich tych trzech pisarzy zwraca uwagę fakt, iż nie mówią oni o Błogosławionej Dziewicy jako o ledwie fizycznym narzędziu Boga, przez które przybrał On ciało, lecz jako o inteligentnej i odpowiedzialnej przyczynie tego wydarzenia; której wiara i posłuszeństwo współpracowały we Wcieleniu i wysłużyły je jako zapłatę. Podobnie jak Ewa przez niedostatek owych cnót sprowadziła na ludzkość jej upadek w Adamie, Maryja ich mocą przyczyniła się do jej odnowienia. … By nie wykroczyć poza ramy nauczania Ojców: jednogłośnie stwierdzają, że nie była ona w dziele Wcielenia zwykłym narzędziem, za jakie mogą zostać uznani Dawid lub Judasz; głoszą, że współpracowała ona w naszym zbawieniu nie tylko dzięki temu, że Duch Święty zstąpił na jej ciało, ale poprzez konkretne, święte uczynki, skutki działania Ducha Świętego w jej duszy; że jak Ewa przez grzech utraciła nadprzyrodzone przywileje, Maryja wysłużyła je owocami łaski; że jak Ewa była nieposłuszna i niedowierzająca, Maryja była posłuszna i wierna; że jak Ewa stała się przyczyną zepsucia wszystkich, tak Maryja dla wszystkich stała się przyczyną zbawienia; że jak Ewa przygotowała miejsce na upadek Adama, Maryja przygotowała miejsce na zadośćuczynienie naszego Pana; tak też, podobnie jak dar darmo dany nie odpowiadał rozmiarom przestępstwa, ale był odeń znacznie większy – jak Ewa współpracowała w wielkim złu, Maryja współpracowała w znacznie większym dobru.
Dobrze zwrócić uwagę nie tylko na samą budowę argumentu, przywodzącą czytelnikowi na myśl antytetyczne sformułowania św. Pawła, którymi szkicuje on analogię między dziełem Adama a dziełem Chrystusa, lecz także poszczególne słowa, opisujące powołanie Błogosławionej Dziewicy. Tertulian stwierdza, że Maryja „naprawiła” grzech Ewy i „doprowadziła” płeć niewieścią albo całą ludzkość „do zbawienia”; św. Ireneusz zaś mówi, że „przez posłuszeństwo stała się ona przyczyną lub sposobnością” (jakiekolwiek jest brzmienie greckiego oryginału) „zbawienia dla siebie i całego rodzaju ludzkiego”; że przez nią rodzaj ludzki został zbawiony; że przez nią węzeł nieposłuszeństwa Ewy został rozwiązany; i że jest ona dla Ewy Pocieszycielką lub przyjaciółką w niedostatkach. Krytycy, zarówno protestanci, jak i katolicy, przypuszczają, że w starożytnej grece łacińskiemu advocatus odpowiadało słowo parakletos; w momentach, w których oskarżają nas o przypisywanie Maryi imion i funkcji jej Syna, powinniśmy zatem pamiętać, że św. Ireneusz przypisuje jej własne Imię i Funkcję Ducha Świętego.
Tyle na temat natury tego potrójnego świadectwa; zajmijmy się teraz jego wartością. Zostawmy św. Ireneusza i zestawmy ze sobą św. Justyna ze wschodu, a z zachodu Tertuliana. Sądzę, że mogę przyjąć, iż doktryna dotycząca Błogosławionej Dziewicy w wypadku obydwu tych Ojców jest doktryną nabytą, obowiązującą w miejscach i czasach, w których każdy z nich żył. Pisarze bowiem są ostatecznie tylko świadkami faktów i przekonań, i tak też traktują ich wszystkie strony różnych kontrowersji. Co więcej, wykazywana przez nich zbieżność poglądów, jej antytetyczna kompletność, pokazuje, że to nie oni stoją u jej początku. Kolejne pytanie brzmi: w takim razie, kto? Ponieważ musiała ona wziąć się z jakiegoś określonego źródła, miejsca czy osoby. Następnie musimy zbadać, jak wiele czasu zajęłoby w II wieku rozprzestrzenienie się owej doktryny i przyjęcie jej na tak wielkim obszarze; to znaczy, przyjęcie jej przed rokiem 200 w Palestynie, Afryce i Rzymie. Czy możemy odnieść wspólne źródło owych lokalnych tradycji do jakiegokolwiek momentu późniejszego od czasów apostolskich, biorąc pod uwagę, że św. Jan umarł na trzydzieści czy czterdzieści lat przed nawróceniem św. Justyna i narodzinami Tertuliana? Weźcie pod uwagę wszystkie, jakie tylko zechcecie, możliwe wyjątki, których interpretacja ta nie obejmuje; później zaś, gdy już to zrobicie, dołóżcie do zgodnego świadectwa tych dwóch Ojców dowody dostarczane przez św. Ireneusza, będącego tak blisko ze szkołą samego św. Jana w Azji Mniejszej. „Sznur troisty”, jak mówi mędrzec, „niełatwo się przerywa”. Przypuśćmy tylko, że istniałoby tak wczesne świadectwo o tak wielkim zasięgu, mówiące, że nasz Pan był tylko człowiekiem, synem Józefa; czy moglibyśmy jeszcze upierać się przy przekonaniu, że doktryna Trójcy Świętej jest konieczna do zbawienia? Albo gdyby założyć, że na trzech podobnych świadków można by się powołać w przypadku tezy, że kościoły lokalne były rządzone przez konsystorze starszych lub że każda lokalna kongregacja stanowiła niezależny kościół, lub że społeczność chrześcijańska nie miała księży, czy anglikanie mogliby nadal utrzymywać swoją doktrynę, że zasada sukcesji apostolskiej jest konieczna dla ustanowienia kościoła? Później zaś, przypomnijcie sobie, że kościół anglikański w sposób szczególny odwołuje się do czasów przedniceańskich i oskarża nas szyderczo o sprzeniewierzenie się ich świadectwu.