Jakubczyk: Sztuka odzyskania sztuki? – Revisited
„Dawniej eksperymentowano w sztuce. Dziś eksperymenty mają być sztuką”
E. Waugh
Czym jest Sztuka? Starożytni definiowali ją jako część dorobku kulturowego cywilizacji, manifestującej się poprzez utwory, w tym dzieła artystyczne. Wyraz sztuka (łac. ars, grec. techne) w starożytności i średniowieczu oznaczały tyle, co umiejętność, znajomość ściśle określonych reguł i postępowanie zgodnie z nimi, czyli tyle, co rzemiosło. I w istocie, w poczet sztuk zaliczano, oprócz malarstwa i rzeźby, wiele rzemiosł, jak garncarstwo, czy krawiectwo, ale także np. retorykę, czy strategię. Robienie czegoś bez reguł było przeciwieństwem sztuki. Od siebie dodałbym jeszcze że sztuka służy jako przekaźnik stanu duchowego cywilizacji, której jest częścią.
Jak zagmatwaną, w przeciwieństwie do tych zasad, jest obecnie panująca nam sytuacja w świecie sztuki? Sztuka dzisiejsza, począwszy od dadaizmu i surrealizmu, nie odpowiada tym definicjom, piękno w procesie estetyzacji rzeczywistości wyszło poza sztukę, a dla niej samej nie jest już nie tylko wartością wyróżniającą, ale nawet nie jest niezbędne. W ciągu swej długiej historii pojęcie sztuka, bardzo szerokie, ale o precyzyjnie wytyczonych granicach, znacznie zawęziło swój obszar, ale też jego granice wyraźnie się zatarły. W społeczeństwach współczesnych, w dużej części zawłaszczona przez przemysł rozrywkowy, sztuka stała się też w pewnej mierze kolejną gałęzią przemysłu. Co najgorsze, zatraciła ona również swą niezależność i służy jako narzędzie gier politycznych i idelogicznych. W większości sterowanych przez lewicę. Artyści, jak ich ideowi przewodnicy, marzą o przebudowie ludzkości i przemianie życia społecznego, o ustalaniu nowych moralnych wytycznych dotyczących relacji międzyludzkich. Wynika to z faktu, że jest ona dla nich po prostu jakąś formą psychomanipulacji – wprawiania czyjegoś umysłu w stan zamierzony przez siebie. Jak napisał swego czasu pan Marcin Hałaś: „Współczesny artysta może dużo. Wolność artystycznej wypowiedzi stała się płaszczykiem ochronnym pozwalającym niemal na wszystko. Oczywiście – jak to w naszej rzeczywistości bywa – immunitet taki chroni tylko wybranych, koncesjonowanych speców od „sztuki współczesnej". (…) Co ciekawe – większych kłopotów napyta sobie osoba, która w demonstracyjny sposób zaprotestuje przeciw pseudoartystycznemu chamstwu”.
Sztuka, artyści zostali zideologizowani i zamiast oddawać piękno istniejącego, otaczającego ich świata, utrwalać go dla przyszłych pokoleń, swoją pseudosztuką próbują go zmienić, działając w ramach określonej opcji światopoglądowej.
Najnowszym przykładem owej wywrotowej "twórczości" jest dla nas rzeźba złotej waginy eksponowana w warszawskim Teatrze Dramatycznym. Świeżo upieczona dyrektor teatru tłumaczy, że owa wagina jest „wyrazem uznania dla kobiecości, tajemnicy życia, seksualności i przyjemności”. "Rzeźba" ma około metra wysokości i została wykonana z błyszczącej tkaniny. Pan profesor Jacek Bartyzel zauważył że: " (…) Komisja konkursowa powołana do przeprowadzenia konkursu na stanowisko dyrektora Teatru Dramatycznego m. st. Warszawy bezwzględną większością głosów wybrała Monikę Strzępkę. Komisji znana była oczywiście "Koncepcja programowa" p. Strzępkówny, której kluczowy fragment brzmi następująco: "Teatr Dramatyczny, który stworzę, stanie się otwartą, uspołecznioną, demokratyczną i ekologiczną instytucją. Jego program, budowany we współpracy z wieloma instytucjami i środowiskami, wykorzysta i wzmocni energię SPOŁECZNEJ ZMIANY [podkr. – JB], którą tworzą protesty kobiet, ruchy klimatyczne, ludzie walczący o prawa mniejszości, prawa człowieka i demokrację. Dramatyczny będzie miejscem spotkań wielu różnych środowisk i różnych generacji. Żywym, interdyscyplinarnym centrum, w którym spektakle, instalacje, performanse, warsztaty, koncerty, stand-up, dyskusje i spotkania będą tworzyć tętniącą sieć. Zaproponuję transformację instytucjonalną i zmianę modelu pracy artystycznej, które odpowiedzą na kryzys, w jakim znajduje się polski teatr".
Wszystko jest zatem powiedziane otwartym tekstem: nie ma żadnego znaczenia sztuka teatru, dramat, piękno, kultura, liczy się tylko ideologia lewackiego ekstremizmu; p. Strzępka jest kolejną po Ewie Wójciak z Teatru Ósmego Dnia (i być może innymi, których przeoczyłem) "reżyserką", która otwarcie posługuje się oszukańczym eufemizmem TROCKISTÓW dla słowa "rewolucja", jakim jest "zmiana społeczna". Jej "koncepcja programowa" to manifest ideologiczny IV Międzynarodówki uzupełniony przez agendę polityczną nowolewactwa feministyczno-sodomicko-klimatycznego. Pani ta będzie mogła teraz przez pięć lat rozrywać na strzępy dorobek jednego z najlepszych teatrów w Polsce minionych dekad i defekować na jego scenę swoim ideologicznym stolcem. Już przedwczoraj zaczęła to robić organizując "Sabat dobrego początku" i wnosząc "procesjonalnie" rzeźbę Złotej Waginy do foyer teatru.
A przecież wszystko to było do przewidzenia znając dotychczasowe wyczyny "tfurcze" tej pani, czyli sceniczne prop-agitki w stylu Proletkultu, z których wystarczy przytoczyć jeden tylko tytuł jednego widowiska z 2007 roku, bo mówi on wszystko o jej nastawieniu: "Był sobie Polak Polak Polak i diabeł czyli w heroicznych walkach narodu polskiego wszystkie sztachety zostały zużyte". Jeśli zatem Komisja konkursowa, składająca się z przedstawicieli magistratu, ministerstwa kultury, ZASP-u, Stow. Dyrektorów Teatru oraz związków zawodowych, w tym Solidarności, uznała, że kandydatura ta "spełnia przyjęte przez Komisję kryteria oceny kandydata dotyczące wartości przedstawionego autorskiego programu realizacji zadań w zakresie bieżącego funkcjonowania i rozwoju Teatru Dramatycznego", to ona ponosi moralną odpowiedzialność za to, co pani ta będzie w tym teatrze wyprawiać, zamieniając go w rewolucyjną trybunę i zamtuz."
Co do samej "rzeźby", nazywaną także „Wilgotną Panią”, jej autorką jest pani Iwona Demko. Która w 2012 r. obroniła doktorat w dziedzinie sztuk plastycznych w dyscyplinie – sztuki piękne – na podstawie rozprawy doktorskiej pt. Waginatyzm oraz pracy rzeźbiarskiej pt. Kaplica Waginy. W 2016 uzyskała habilitację w dziedzinie sztuk plastycznych, w dyscyplinie sztuk pięknych na podstawie pracy anioly.net. Praca dotyczyła tematu kobiecej prostytucji. Owa pani nazywa siebie „artystką waginistką”.
Atrofia mózgu? Dewiacja seksualna ubrana w piórka artystyczne? Po prostu obłęd.
Jednak najważniejszą dla nas kwestią jest dlaczego konserwatyści są mniej reprezentatywni w sztuce? W jaki sposób ludzie piękna powinni odzyskać przestrzeń artystyczną?
Większość z nich odpowie, że odrzuca „liberalne nastawienie” mecenasów sztuki. Że nie pójdą z nimi na kompromis. Z kolei, zadając to samo pytanie w establiszmentowym świecie artystycznym, usłyszymy, że dobrzy artyści są częściej liberałami niż konserwatystami. Jeśli spojrzymy na współczesne realia, nie odwołując się do wielkich konserwatywnych artystów z przeszłości, obie odpowiedzi są niestety, ale prawdziwe. Jednak zamiast chwytania się liberalnej stronniczości, której nie możemy zmienić, bardziej konstruktywnym byłoby spojrzenie na to, co konserwatyści mogą zrobić, aby ułatwić pracę artystom reprezentującym ich środowisko, aby byli oni traktowani poważniej, na poziomie, jako wartościowi i liczący się artyści.
W pierwszej kolejności należy zrozumieć, że sztuka wysokiej jakości wymaga innowacji. Taka innowacja musi opierać się na autentycznych standardach estetycznych, a przynajmniej dla celów praktycznych musi wynikać z tradycji artystycznej, ale musi wprowadzać w życie coś nowego.
Tutaj chciałbym poruszyć sztukę pióra, która jest mi naturalnie najbliższą. Konserwatywne czasopisma publikują, esej po eseju, pisarzy "wielkiej tradycji". Pamiętajmy jednak o tym, że w czasach im współczesnych niewielka ilość pisania, które uważamy dzisiaj za fundamentalne dla naszej cywilizacji, było postrzegane przez wczesnych chrześcijan jako produkt przeważającego i wrogiego im pogańskiego społeczeństwa w którym żyli, jednakże asymilowali to, co uważali za dobre w tych źródłach.
Rzecz jasna, powinniśmy próbować, aby nasze zmiany były uzasadnione i osadzone na tradycji artystycznej. Zmiany ewolucyjne zachodzą przy zachowaniu tradycji, ale będąc progresem, nie mogą stać w miejscu. Inaczej grozi nam skostnienie sztuki, obrócenie jej w relikt przeszłości. Pozbawiona żywotności, zostanie skazana na podziw coraz bardziej zmarginalizowanej subkultury. Konserwatysta, również artysta konserwatywny, ergo prawdziwy, nie może tkwić w przeszłości, tylko na niej budować. Tradycja nie może być statyczna. Musi rosnąć albo umrze.
Należy spojrzeć prawdzie w oczy. Regularni publicyści konserwatywni są przeważnie „filozofami” (głównie piszącymi o kwestiach związanych z prawdą), a nie artystami (piszącymi przede wszystkim o istocie piękna). Filozof idei może napisać esej na temat znaczenia piękna, koncentrując się przede wszystkim na prawidłach z nią związanych. Dla przykładu, czytając z podziwem, T.S. Eliota, może docenić piękno jego poezji, ale koncentrować się będzie na prawdach, które Eliot wyraża w swej twórczości. W przeciwieństwie do tego, artysta doceni prawdy, które poezja Eliota wyraża, ale przede wszystkim zainteresuje się pięknem jego przekazu. Artysta – konserwatysta uzewnętrzni prawdę w swoich pracach, ale najprzód i w przeciwieństwie do filozofa będzie chciał wyrazić ją w piękny sposób.
Problem naszego niebytu w głównym nurcie świata sztuki jest dwojaki . Po pierwsze, jego głównym powodem jest fakt, iż nasze artystyczne wysiłki (w literaturze i filmie w szczególności) są w rzeczywistości dziełem filozofów, a nie artystów. W tych przypadkach zewnętrzna forma powieści lub filmu jest wykorzystywana jako środek wyrazu konserwatywnych idei – samo piękno tego przekazu gra rolę drugorzędną. Idee zawarte w takowych kompozycjach mogą być całkowicie poprawne, ale brak artyzmu skazuje je na niepowodzenie, nie przynoszą one estetycznej przyjemności i nie przekonają nikogo do idei w nich wyrażonych, przemawiać będą jedynie do tych, którzy już je akceptują jako swoją prawdę. Dobra powieść może być napisana tylko przez kogoś, kto w pierwszej kolejności zajmuje się pięknem swej pracy, a nie swoimi ideami.
Drugim i bardzo ważnym jest również to, aby nasza krytyka złej lub pseudosztuki – która jest dziś powszechna, bazowała na podstawie estetycznej, a nie czysto ideowej. Krytyka jej jałowości powinna opierać się na tym, że różni się ona diametralnie od sztuki dawnej, różni się brakiem poszanowania klasycznych norm artystycznych, czy też powiązaniem z błędnymi teoriami społecznymi i politycznymi. Stopień, w jakim konserwatyni opiniotwórcy mogliby publikować w głównych dziennikach artystycznych, jeśli tylko skoncentrują swoje krytyczne prace na estetyce cech omawianych prac, mógłby zadziwić.
Są czasopisma, które naprawdę skłonne byłyby, a nawet już są, publikować krytyków i publicystów mających odmienne poglądy od ich kierownictwa. Są także i takie, które w swej obłudności chcą się wydawać otwarte na różne opinie. Warto się nad tym zastanowić. Pamiętajmy że możliwym jest, aby recenzja krytykująca kunsztowność przemycała idee dla nas fundamentalne, tym samym przekazując je szerokim masom przęciętnych Kowalskich. Aktywne włączenie się do współczesnego, głównego nurtu świata artystycznego oraz regularne przebywanie w jego czołówce wymaga od nas sprytu i obrotności. Jeśli naszym celem jest zachowanie i rozwijanie każdego aspektu naszej kulturowej tradycji, musimy – a nasi artyści zwłaszcza – zacząć polegać na naszej wyobraźni. Jak już pisałem wcześniej, dar wyobraźni nie różni się od innych darów Bożych. W swej twórczości możemy reprezentować prawdę, jak Bóg jest prawdą, albo możemy wybrać fałsz. Możemy dawać piękne owoce wyobraźni, tak jak Bóg przynosi ze Swojej Boskiej wyobraźni wszystko, co jest dobre, lub możemy wybrać brzydotę, kwiat zła, zatruć swą wyobraźnię pychą. Wyobraźnia, jak dusza, której jest ona częścią, musi być ochrzczona. Musi umrzeć dla siebie, tak, aby być wskrzeszoną w Chrystusie. Tak ochrzczona wyobraźnia, jest tą, która zrodziła wielkie dzieła Christianitas, które są niczym piękne kwiaty na drzewie chrześcijaństwa. Czas ponownie użyźnić ową glebę, odzyskać świat sztuki. Okazuje się jednak, że to nie lada wyzwanie, że to w rzeczywistości sztuka odzyskania sztuki.
Arkadiusz Jakubczyk
Na zdjęciu pani Demko – artystka, waginistka – co widać.
Kategoria: Arkadiusz Jakubczyk, Kultura, Myśl, Publicystyka
Tak, kiedyś wyszczególniano i dzielono sztukę na niską i wysoką /jeszcze do XIX wieku/, jednak w miarę upływu czasu i tak już chyba od XX stulecia, nie wiadomo dlaczego, wszelką sztukę nazbyt dowartościowano, podobnie jak pieśniarzy, aktorów, pisarzy, do tego dziennikarzy, robiąc z nich m.in. tzw. celebrytów. To stało się dlatego że prawdopodobnie społeczeństwo musiało mieć jakiegoś bożka, idola etc.
"Wyobraźnia pozbawiona rozsądku rodzi niesamowite potwory, zjednoczona z nim jest matką sztuki i źródłem jej cudów" – Francesko Goya