banner ad

Jakubczyk: Rinasce piu gloriosa

| 4 listopada 2016 | 0 Komentarzy

sokrates"Ideałem reakcjonisty nie jest społeczeństwo rajskie. Jest nim społeczeństwo podobne do tego, które istniało w pokojowym okresie społeczeństwa europejskiego, Alteuropy, przed katastrofą demograficzną, przemysłową i demokratyczną." – napisał kiedyś Gómez Dávila.

Jak okropnym przeciwieństwem tego ładu jest dzisiejszy chaos, przepełniony relatywizmem politycznym, brakiem ideałów, oportunizmem, hedonizmem, „wygodniactwem”, obojętnością, brakiem honoru i troską ograniczająca się do własnych czterech liter – ten nasz, jak ciężki chleb powszedni.

Drzewiej, Europejczyk, katolik w szczególności, mógł ostatecznie pokładać swoje nadzieje na klarowność, przynajmiej w kwestiach moralnych i duchowych, w przewodniku, jakim był Ojciec Święty, dzisiaj odebrano nam nawet tą możliwość. Niejednokrotnie, na łamach MK, broniłem papieża Franciszka i przyznam że w kwestiach wtedy przeze mnie poruszanych swojego stanowiska nie zmieniam. Kiedy jednak sam Wikariusz Chrystusowy błędnie, bo nie uważam, że celowo, interpretuje słowa św. Pawła, mówiące nam, że z mocy naszego chrztu wszyscy tworzymy jedno Ciało Chrystusa, że poszczególne jego członki są w rzeczywistości jednym ciałem, odnosząc (w pseudo-ekumenicznym amoku) te słowa do luteran, którzy są przecież produktem procesu rewolucyjnego, rozbicia jedności Kościoła, jak i całej Christianitas, tej okropnej herezji z której wszelakie zło wypełzło, to ręce po prostu opadają.

Cóż zatem począć? Wszystko to może sygnalizować początek końca. Aczkolwiek czy my, spadkobiercy Christianitas, powinniśmy się tym wszystkim bezgranicznie zamartwiać? Czy owa dekadencja nie sygnalizuje także nieodzownego i zbliżającego się (jeśli wcześniej nie nastąpi Paruzja) odrodzenia?

Jak uratować naszą cywilizację? Czego możemy nauczyć się z historii? Jak może nam pomóc w tym postępujący czas?

Zacznijmy od tego, że cywilizacja nie jest czymś przez nas dziedziczonym; trzeba się jej nauczyć, każde pokolenie na nowo; jeżeli jej transmisja zostanie przerwana przez chociażby jeden wiek, cywilizacja ta umrze, a my staniemy się ponownie „dzikusami”. Przekaźnikiem cywilizacji powinna być prawidłowo rozumiana nauka – edukacja, która nie ogranicza się jedynie do nagromadzania faktów i dat, ani też tylko i wyłącznie do prostego przygotowania jednostki do zdobywania środków na swoje utrzymanie. Nauka powinna być rozumiana szerzej, jako transmisja naszego (wspólnotowego) umysłowego, moralnego, technicznego i estetycznego dziedzictwa, przekazywanego jak najpełniej, to tylko możliwe. Z kolei historia jest przede wszystkim procesem tworzenia i rejestrowania tego dziedzictwa. Postęp, rozumiany jako nieuchronne przemijanie czasu, jest szansą każdego kolejnego pokolenia na zwiększenie jego obfitości, przysłowiowym dokładaniem kolejnej, oczyszczonej i przydatnej cegiełki w procesie budowy cywilizacyjnego gmachu. Jest on również narzędziem konserwowania, przekazu i wykorzystania nabytego przez nas doświadczenia, naszego wkładu w cywilizację.

Obserwowane przez nas odrodzenie się pogaństwa może dawać nam pewną nadzieję, a mianowicie, że niebawem pęknie ono w szwach, nie wytrzyma; tutaj właśnie przykłady daje nam historia – nadmiar zwykle generuje swoje przeciwieństwo. Jednym z najbardziej regularnych sekwencji w historii jest to, że okres rozpasania, wybujałego liberalizmu i permisywizmu, nierozerwalnie połączonego z nową mutacją pogaństwa, wywołuje konwulsje, których rezultatem jest wiek purytańskiego oczyszczenia i zaostrzonej dyscypliny moralnej. Ów okres sanacyjny zazwyczaj kończy się powrotem normalności.

Jak trafnie wskazywał w swoich rozmyślaniach amerykański histroyk i filozof Will Durant (1885 – 1981), cykl ten jest nader wyraźny, i tak: następstwem moralnego upadku starożytnego Rzymu za Nerona i Kommodusa był rozkwit chrześcijaństwa, a jego oficjalne przyjęcie i ochrona przez cesarza Konstantyna sprawiły że stało się ono źródłem i podporą porządku i przyzwoitości. Swoboda seksualna włoskiego renesansu pod Borgiami doprowadziły do ​​oczyszczenia Kościoła i przywrócenia weń moralności. W końcu, kiedy dramat rewolucji antyfrancuskiej i okresu wojen i zniszczeń napoleoniady dobiegł końca 18 czerwca 1815 roku pod Waterloo, nastały czasy znane nam jako la belle epoque, jak to swego czasu ujął prof. Bartyzel, „epoka w której (jak powiada Nicolás Gómez Dávila) nawet burżuazja prawie się ucywilizowała, najszczęśliwsze ze stuleci, które zakończyło się w 1914 roku nad brzegami Marny”. Było ono ostatnim stuleciem w dziejach naszej, prawdziwie europejskiej cywilizacji, tego barokowego pałacu, do którego później „wtargnęła kudłata zgraja”, okupująca go po dziś dzień. Myślę że zapoczątkowany wówczas cykl demokratycznych wieków ciemnych niebawem dobiegnie końca.

W tych jakże ciężkich czasach musimy zmusić się aby pamiętać o rzeczach pozytywnych, budując na nich. Naszym zadaniem jest ocalenie cywilizacji łacińskiej, której jesteśmy częścią. Wzbogacenie jej doświadczeniem naszej generacji i przekazanie jej następnemu pokoleniu. Wydawałoby się że to tylko tyle, ale nie oszukujmy się, świat teraźniejszy nie ma dla nas ani szacunku ani miejsca. Dlatego powinniśmy doskonalić w sobie sztukę przetrwania. Nie mamy ani środków, ani możliwości podjęcia jakichkolwiek działań zbrojnych. Nie mamy w swoich szeregach drugiego generała Franco. Uważam także że nie powinniśmy mieszać się w „robienie polityki”. Powinniśmy działać obok Lewiatana, a nie w jego wnętrzu. System, jaki stworzyła nowa lewica, pozwala nam na działanie pod jego przykrywką, legalnie.

Powinniśmy żyć godnie, pracować, modlić się i wychowywać dzieci. Nadzieją na chociażby częściowe przetrwanie naszej cywilizacji, normalności, po to aby mogła ona podnieść się ponownie, kiedy przyjdzie na to czas, jest przeciętna rodzina, praca i miłość zwyczajnych kobiet i mężczyzn, przekazujących strumień życia swemu potomstwu w zaciszu własnych domów, pokonując równocześnie ponad tysiąc przeszkód i barier nowego świata. To mądrość i odwaga nielicznych już kapłanów, szkolnych nauczycieli i jeszcze rzadziej spotykanych polityków. Tą nadzieją jest wysiłek klasycznych naukowców i filozofów, ich niekończące się dociekanie Prawdy, poznawanie świata który nas otacza; to siła przetrwania, cierpliwość i umiejętność prawdziwych artystów dających trwałą formę niezmiennemu pięknu, to wizje i świadectwa proroków i świętych wymagających od nas szlachetności. Jednak, jako mniejszość musimy uzbroić się w cierpliwość, działać roztropnie, nie wywoływać wilka z lasu.

Nie bójmy się. Za nami stoją tysiące świętych mężów, wynalazców, naukowców, poetów, filozofów, twórcze duchy przeszłości które wspierają nas przez cuda pamięci i tradycji. Jest z nami Platon, Arystoteles, Akwinata, Karol Młot i Szekspir. Mamy przecież do dyspozycji ogromny arsenał dorobku dzielnych, szlachetnych i wielkich ludzi.

Róbmy co do nas należy, to, czego wymgają od nas pokolenia przeszłe, i czego oczekują pokolenia przyszłe. Bądźmy cierpliwi i nie oczekujmy zapłaty za nasz wysiłek tu i teraz. Żyjmy nadzieją, że nasi wnukowie lub wnukowie tychże, będą ponownie, jako wierni poddani króla Rzeczpospolitej, mogli cieszyć się tak doniosłym wydarzeniem, jak cesarska koronacja w Wiecznym Mieście.


 

Arkadiusz Jakubczyk

 

Kategoria: Arkadiusz Jakubczyk, Myśl, Publicystyka, Religia, Społeczeństwo, Wiara

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *