banner ad

Jakubczyk: Krew się gotuje

| 23 września 2016 | 0 Komentarzy

unnamedNa początku kwietnia bierzącego roku „popełniłem” artykuł, w który stanąłem w obronie listu duszpasterskiego KEP, odnoszącego się prób wprowadzenia zmian ustawy o planowaniu rodziny, ochrony płodu ludzkiego i warunkach przerywania ciąży. Debata w temacie znowu powróciła na przysłowiowe pierwsze strony polskich gazet. W Sejmie trwa debata nad dwoma obywatelskimi projektami zmian w przepisach dotyczących tzw. aborcji. Już dzisiaj posłowie PiS zdecydują o dalszych losach projektów ustaw: „Stop Aborcji” oraz „Ratujmy kobiety.

 

 

Temat obrony życia dzieci nienarodzonych jest jednym z tych, których nie można przemilczeć. Większość z tych, którzy opowiadają się za liberalizacją istniejącego już prawa, uważa się za forpocztę postępu, wyższej ciwilizacji, modernizmu i widzi siebie jako przewodników, którzy wyprowadzą Polaków z ciemnogrodu i zaścianka, nie oszukujmy się – katolickiego. Jednakże prawda jest całkowicie inna. Polacy, jako civitas, są integralną częścią cywilizacji europejskiej, łacińskiej, zbudowanej na greckiej filozofii, rzymskim prawie i chrześcijańskiej etyce. Narodzinami państwa polskiego, które z biegiem czasu stworzyło to, co byśmy dzisiaj nazwali polskim narodem, był chrzest księcia Mieszka z Piastów  – takie są fakty. To, co reprezentują dzisiejsi „obrońcy praw kobiet”, to oświeceniowy, egoistyczny bełkot zrodzony na francuskich salonach zdeprawowanych wolnych myślicieli z końca XVII wieku.

Kiedy jednak przeanalizujemy nasze prawdziwe korzenie, to dowiemy się, że wczesne prawo Greków (Likurga ze Sparty czy Solona z Aten), poruszające bezpośrednio temat aborcji, uznawało ją bezspornie za zbrodnię. Prawo rzymskie zawierało w sobie termin „nasciturus” – dosłownie „mający się narodzić”. Według rzymskich prawodawców już od chwili poczęcia dziecko nabywało warunkową zdolność prawną. 

Stanowisko Kościoła (trzeciego filaru naszej cywilizacji) jest nader jasne. Chociaż w Jego długiej historii sporów i dysput w temacie nie brakowało. Nigdy jednak nie polegały one na znalezieniu moralnego uzasadnienia tzw. aborcji, a sugerowanie przez niektórych, że coś takiego miało miejsce, jest absurdalne. Wypowiadających się na temat ochrony życia nienarodzonych wsród Ojców Kościoła było wielu. Dla przykładu, święty Hipolit, zwracał szczególną uwagę na nikczemne powody, którymi kierowały się matki chcące pozbyć się niechcianego potomstwa, Klemens Aleksandryjski określał je jako istoty, które same pozbywały się swego człowieczeństwa.

W czasach nam bliższych, kolejni papieże nieustannie nawoływali do opamiętania się i rozciągnięcia opieki prawnej nad życiem ludzkim od jego zarania po śmierć naturalną. Przytoczę tutaj bezkompromisowe słowa świętego Jana Pawła II, tak bliskiego polskim sercom, ale niestety dośyć szybko przez nie zapomnianego. Ojciec święty nie znajdował jakiegokolwiek usprawiedliwienia dla tzw. aborcji. W swej encyklice ,, Evangelium vitae” stwierdził, że ,,Świadoma i dobrowolna decyzja pozbawienia życia niewinnej istoty ludzkiej jest zawsze złem z moralnego punktu widzenia i nigdy nie może być dozwolona ani jako cel, ani jako środek do dobrego celu. Jest to bowiem akt poważnego nieposłuszeństwa wobec prawa moralnego, co więcej, wobec samego Boga, jego twórcy i gwaranta; jest to akt sprzeczny z fundamentalnymi cnotami sprawiedliwości i miłości. ”Nic i nikt nie może dać prawa do zabicia niewinnej istoty ludzkiej, czy to jest embrion czy płód, dziecko czy dorosły, człowiek stary, nieuleczalnie chory czy umierający. Ponadto nikt nie może się domagać, aby popełniono ten akt zabójstwa wobec niego samego lub wobec innej osoby powierzonej jego pieczy, nie może też bezpośrednio ani pośrednio wyrazić na to zgody. Żadna władza nie ma prawa do tego zmuszać ani na to przyzwalać”.

Kodeks Prawa Kanonicznego zabicie nienarodzonego dziecka wiąże z automatyczną ekskomuniką wszystkich, którzy mieli w nim współudział. Dotyczy to także polityków, którzy tworzą prawo zezwalające na to. Niestety, ale w lwiej części nadwiślański katolicyzm to tylko wydmuszka swego dawnego oblicza. Sprowadza się on do święconek wielkanocnych i nocnego wypadu na pasterkę, tym bardziej nie ma już on nic wspólnego z nauką moralną Kościoła. Jak wspominał ostatnio dominikanin dr hab. Andrzej Potocki OP z Uniwersytetu Warszawskiego podczas I Kongresu Teologii Praktycznej, wśród polskich katolików rośnie grupa „wierzących na swój sposób”, którzy sytuują się już na marginesie Kościoła. Taka sytuacja prowadzi do „zmiany postrzegania norm moralnych (…) Polacy ulegają też autonomizacji moralności – podejmują się rozstrzygnięć w tej sferze samodzielnie, we własnym sumieniu, coraz mniej respektując głos uznanych powszechnie autorytetów moralnych”. Co za tym idzie: „sekularyzacja moralności, czyli jej emancypacja spod wpływów religii. Tu także następuje dowartościowane własnego sumienia. Polacy wykazują nadal respekt dla moralności chrześcijańskiej, ale sygnalizują przy tym jej nieprzystawalność do ich własnych decyzji moralnych”.

 

No właśnie, i tutaj pies pogrzebany.

 

Osobiście uważam, że lata okupacji polskich umysłów przez ideologów marksizmu, nowa fala lewicowych „europejczyków” po roku 1989 pozbawiły nas ustabilizowanego kompasu moralnego.

Śmiem sugerować, że większość walczących o rzekome prawa kobiet tak naprawdę walczy z własnymi demonami lub dramatyczną przeszłością swoich bliskich. Jak mówi angielskie porzekadło – „ misery loves company”. Kobiety borykające sie z własnym sumieniem potrzebują zrozumienia i wsparcia bliskich.

Tematem trudnym i najsporniejszym (pomimo tego, że stanowią one jedynie 1.8 proc. wszystkich aborcji w Polsce) nad Wisłą wydaje się kwestia ciąż powstałych w wyniku czynu zabronionego. Naturalnie rzecz biorąc, z racji swej delikatności, ów temat jest stucznie rozdmuchiwany przez środowiska „prokobiece”. Jak swego czasu pisała pani Bogna Białecka, z czym ja zresztą całkowicie się zgadzam: „Ofiary gwałtu i kazirodztwa potrzebują terapii psychologicznej. Potrzebują, by ktoś je wysłuchał, zrozumiał, wsparł i pomógł pokochać dziecko, które poczęło się w złych okolicznościach, ale samo nie jest niczemu winne. Kobieta w takiej sytuacji jest szczególnie wrażliwa, kolejny akt agresji w postaci zabicia jej dziecka tylko pogłębia traumę. Potrzebne jest także oczywiście wsparcie materialne, a czasem (szczególnie w przypadku kazirodztwa) zapewnienie zmiany środowiska. To jest właśnie okazja do praktykowania prawdziwego miłosierdzia”. Najlepszym świadectwem w tej kwestii niech będzie wypowiedź pani Kathleen DeZeeuw, ofiary gwałtu i matki z niego poczętego dziecka: „Ja, która przeżyłam gwałt i wychowuję dziecko poczęte w wyniku gwałtu, czuję się osobiście atakowana i obrażana za każdym razem gdy słyszę, że aborcja powinna być legalna ze względu na przypadki gwałtu i kazirodztwa. Czuję, że jesteśmy wykorzystywane w ofensywie proaborcyjnej, choć nikt nawet nie poprosił nas o opowiedzenie swojej części historii”.

W podsumowaniu chciałbym przypomieć fragment swojego poprzedniego tekstu w temacie. W zdrowym społeczeństwie ochrona godności ludzkiego życia powinna obowiązywać od pierwszego momentu (medycznie mówiąc) połączenia komórek rozrodczych. Wspólnota poważnie traktująca życie akceptuje jego ochronę we wszystkich okresach ludzkiej egzystencji!

Naszym politykom (zwłaszcza katolikom), borykającym się z podjęciem prawidłowej decyzji wobec zmiany obecnej ustawy aborcyjnej, chciałbym przypomnieć, że grozi im ekskomunika, zaś dla głębszej refleksji przypomnieć słowa świętego. Bazyliego z Cezarei: „Wszelkie rozważania na temat, kiedy to ciało zyskuje duszę ludzką, oraz rozróżnienia na embrion preanimowany i animowany, są dyskusjami jałowymi mającymi jedynie uśpić wyrzuty sumienia”.

 

Arkadiusz Jakubczyk

 

Kategoria: Arkadiusz Jakubczyk, Myśl, Polityka

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *