Jakubczyk: Jerzy Schuyler (damnatio memoriae)
Luty dobiega końca. W Stanach Zjednoczonych i Kanadzie upływa on na obchodach tzw. „Black History Month”- czyli po prostu „Miesiącu Czarnej Historii”. Co zadziwia i rozśmiesza najbardziej, to fakt iż sama nazwa owych „obchodów” nie została jeszcze zastąpiona czymś znacznie mniej oburzającym masy demoliberalne, ale zostawmy ten problem komisarzom politycznej poprawności.
Pomijając fakt prawdziwie szowinistycznej i wykluczającej (wobec potomków Europejskich, Azjatyzkich i tubylczych populacji Ameryki) natury owej koncepcji, chciałbym skoncentrować się na jej przede wszystkim innym, tj. wybiórczym aspekcie. Dlaczego wybiórczym? Ponieważ, co roku (między innymi) amerykańskie dzieci i młodzież szkolna mogą dowiedzieć się o tak wybitnych postaci afroamerykańskiego ruchu wyzwoleńczego – jak Frederick Douglass (1818-1895), Robert Smalls (1839-1915), Booker T. Washington (1856-1915) czy też działaczy na rzecz równouprawnienia, żyjących w czasach nam bliższych, takich jak Martin Luther King Jr. (1929-1968), Marcus Mosiah Garvey (1887-1940) i Malcolm X (ur. Malcolm Little, zm. jako El-Hajj Malik El-Shabazz) (1925-1965). Istnieją jednak osoby niewygodne, czy też – nie pasujące do liberalnej narracji Czarnego Miesiąca. Jednym z tych ludzi jest skazany – przez główny nurt amerykańskiej historii w ogóle (przez swych pobratymców w szczególności) na zapomnienie, a urodzony 25 lutego 1895 roku w Providence (stan Rhode Island) Jerzy (ang. George) Samuel Schuyler, którego realizm polityczny i bezwzględny konserwatyzm skazał na historyczną banicję z amerykańskich salonów.
Lewicowe początki
Ojciec Schuylera zmarł, kiedy ten był jeszcze młodzieńcem. Jerzy spędził swe wczesne lata w Syracuse, w stanie Nowy Jork, dokąd jego matka przeniosła rodzinę po ponownym zamążpójściu. W wieku 17 lat zaciągnął się do armii Stanów Zjednoczonych i szybko awansował na porucznika. Kiedy został wyzwany przez greckiego imigranta (pastującego jego buty) od czarnuchów, zbiegł z wojska, aby niebawem oddać sie w ręce sądu wojskowego, przez który został skazany na pięć lat pozbawienia wolności za dezercję. Został zwolniony po dziewięciu miesiącach jako wzorowy więzień.
Po odsiadce, Schuyler podjął się pracy (Nowy Jork) jako „złota rączka”, zajmując się głównie pracami dorywczymi. Zainteresowany polityką, związał się z Universal Negro Improvement Association (afro-amerykańską grupą separatystyczną pod przywódctwem Marcusa Garvey). Jednak, po krótkim okresie czasu, nie potrafiąc do końca zgodzić się z filozofią Garvey’a, zaczął spisywać swoje własne refleksje i idee polityczne, co zapoczątkowało jego późniejszą dziennikarską karierę.
W tym też okresie jego czas upływał na czytaniu. Selekcja lektur, którą wybrał, wywołała jego zainteresowanie socjalizmem. Wkrótce zaangażował się w środowisko czarnych grup socjalistycznych, w szczególności – „Przyjaciół Wolności Murzyńskiej”. Ta afiliacja ułatwiła mu zatrudnienie w redakcjach „The Messenger” i „Pittsburgh Courier”. Przeszyty satyrą dziennikarski styl Schuylera przykuł uwagę bardzo popularnego dziennikarza i krytyka społecznego H.L. Menckena [1]. Ze względu na ich późniejszą, ścisłą współpracę, jak również zgodę ideową i ostry język, Schuyler był często określany jako „Czarny Mencken”.
Pomimo wstąpienia do partii socjalistycznej Schuyler nigdy nie był prawdziwie weń „wierzącym”, co więcej, zawsze podkreślał swój antykomunizm. W połowie 1920 roku S. doszedł do wniosku, że socjaliści są oszustami, którzy w rzeczywistości niewiele dbają o polepszenie sytuacji społecznej amerykańskich Murzynów. Obudziło to w nim uczucia bezgraniczej wobec nich pogardy. Pod koniec roku 1930 zerwał w końcu wszystkie powiązania z socjalizmem. Antykomunizm zaś powoli stawał się prądem coraz bardziej wpływającym na jego myśl, pogłębiając się w miarę dryfowania głównych przedstawicieli czarnych ruchów emancypacyjnych na lewicę – zwłaszcza kręgu pastora Martina Luthera Kinga Juniora.
W rasowym mętliku
Schuyler zaczął głośno i bez precedensu głosić swoje poglądy na temat relacji rasowych, kiedy w 1926 roku opublikował swój pierwszy kontrowersyjny artykuł pod tytułem "Nonsens murzyńskiej sztuki produkcji amerykańskiej”. Ów tekst był odpowiedzią na szerzący się pogląd, iż czarnoskórzy artyści amerykańscy kreują nurt artystyczny w pełni odrębny od głównego nurtu sztuki amerykańskiej. Jego sprzeciw wobec segregacji sztuki podług lini rasowych był bezwzględny. Uważał że „czarna sztuka” znaleziona może być jedynie wśród dziewiczych ludów Afryki – „(…) sugestia możliwości rozwoju odrębnej sztuki wśród dziesięciu milionów (populacji USA – AJ) ludzi konkretnej rasy tylko ze względu na nią, jest oczywistą głupotą”. Podział sztuki na biel i czerń jest w swej istocie rasistowski – konkludował. Schuyler brał w wątpliwość stanowisko iż biali i czarni amerykanie żyli w zasadniczo różnych kręgach kulturowych, w efekcie „produkując” zasadniczo inną sztukę. Zwracał uwagę, że czołowi czarni amerykańscy intelektualiści i artyści tworzyli pod wpływem europejskich myślicieli i artystów, ponieważ to właśnie pod wpływem ich dzieł dorastali.
Pomimo pełnienia funkcji menadżerskiej (business manager) w NAACP (The National Association for the Advancement of Colored People Krajowe Stowarzyszenie Postępu Ludzi Kolorowych – od 1937 do 1944 roku) Schuyler nie ukrywał swojej krytyki wobec jego kierownictwa i polityki. Wydał również bardzo kontrowersyjną książkę (1938) „Niewolnicy dzisiaj: historia Liberii”, powieść o handlu niewolnikami stworzonym przez byłych amerykańskich niewolników, którzy osiedlili się w Liberii w 1820 roku. W 1947 roku opublikował „Komunistyczny spisek przeciwko Murzynom”, w którym krytykował lewicowe tendencje wśród afroamerykańskich polityków. Jego konserwatywne podejście do relacji rasowych coraz wyraźniej stawało w opozycji dla dominującej liberalnej filozofii ruchu praw obywatelskich. Podczas ery McCarthy'ego (lata 50 minionego wieku) Schuyler przesunął się ostro na prawo, aby w końcu znaleźć swoje artykuły na stronach czasopisma wydawanego przez John Birch Society.
W 1964 roku, podczas pracy dla Pittsburgh Courier, Schuyler otwarcie sprzeciwił się nadaniu Martinowi Lutherowi Kingowi Jr. pokojowej Nagrody Nobla, pisząc: „głównym wkładem dr Kinga dla światowego pokoju było włóczenie się po kraju niczym Tyfusowa Maria [2] , infekując psychicznie upośledzonych słuchaczy wypaczoną doktryną chrześcijańską, pobierając od intelektualnej ławicy sowite opłaty za owe wykłady”.
Po zamachu na Kinga (1968) Schuyler napisał: „Zabójstwo dr Martina Luthera Kinga Jr., jakkolwiek tragiczne, raz jeszcze podkreśla fakt, że niestosowanie przemocy zawsze kończy się agresją”.
J.Schuyler nie był w żadnym stopniu przychylniej nastawiony do innego, prominentnego, lecz bardzo odmiennego od Kinga, pro-murzyńskiego działacza – radykalnego mahometanina i czarnego rasistę, Malcolma X (1926-1965). W 1973 roku, w swoim ostatnim opublikowanym artykule „Malcolm X: Rozsądniej byłoby upamiętniać Benedykta Arnolda”, w swym starym i zgryźliwym tonie podsumował: „Nie jest trudno wyobrazić sobie ostateczny los społeczeństwa, w którym, niezrównoważony przestępca, jak Malcolm X, jest niemal powszechnie chwalony i ma nazywane własnym imieniem szpitale, szkoły i autostrady. Wszystko to w trosce o zachowanie o nim pamięci! … Równie dobrze moglibyśmy nawoływać uczniów naszych szkół do celebrowania urodzin Benedykta Arnolda. Albo wznieść pomnik Alger Hiss. Pamiętajmy, że wszystkie społeczeństwa niszczone są od wewnątrz – przez słabość, niemoralność, przestępczość, rozpustę i szczuplejącą psychikę”.
Ja, Amerykanin
Schuyler uważał się za Amerykanina. Amerykanina w niczym nie różniącego się od swoich białych sąsiadów. Oczywiście, daleki od umysłowego upośledzenia, był również świadom swoich afrykańskich korzeni i tego, w jak ciężkiej sytuacji prawno-ekonomicznej znajduje się murzyńska populacja USA. Jednakże, kontrastując popularne wśród czarnej opozycji postawy ultra-pacyfistyczne lub paramilitarne, S. propagował żmudną i często niełatwą do wdrożenia pracę w ramach dostępnych (dla mniejszości rasowych) przez prawo i konstytucję. Odrzucał pretensjonalny ton czarnej populacji wobec administracji rządowej. Schuyler wychodził z założenia że koncesje prawne, wymuszone kumbajaniem, płaczem i śpiewem nie doprowadzą do prawdziwego równouprawnienia. Utrzymywał że centralnie i sztucznie narzucone przepisy prawne, niezgodne z lokalnymi tradycjami, utrwalonymi normami i brakiem poszanowania praw indiwidualnych Stanów, będą miały negatywny wpływ na stosunki międzyrasowe, w rezultacie wywołując ich stanowcze pogorszenie. Stał na stanowisku, że zmiany społeczne powinny zachodzić stopniowo, w sposób naturalny i w efekcie partykularnych czynników na nie wpływających.
Głosił wierność ideii jedności narodu i poświęcenia dla ojczyzny. Chociaż nie unikał naświetlania indywidualnych przypadków rasizmu w amerykańskich siłach zbrojnych, uważał, że obowiązkiem afroamerykanów jest czynna służba wojskowa, tylko w jej ramach mają oni szansę na udowodnienie swego męstwa i patriotycznej postawy, np. kiedy w 1936 roku, Włochy Mussoliniego napadły Etiopię, Schuyler wezwał do utworzenia i wysłania czarnej grupy ekspedycyjnej (armii USA) do Etiopii, w celu jej oswobodzenia z rąk faszystów.
Jego proamerykańskie nastawienie nie było wszakże wolne od krytyki wobec niektórych polityków i ich praktyk. W okresie II wojny światowej S. skrytykował prezydenta Franklina D. Roosevelta za jego stwierdzenie, że Stany Zjednoczone walczą o wolność i demokrację. Zwrócił uwagę na fakt że Adolf Hitler i NSDAP była pod silnym wpływem polityki rasowej Stanów Zjednoczonych.
W 1960 roku, Schuyler, który wcześniej popierał prawa czarnych mieszkańców Republiki Południowej Afryki do równouprawnienia, zgorszony komunizmem przywódców ruchu antyapartheidowego, uważając że cel nie uświęca środków zaczął otwarcie sprzeciwiać się podejmowania jakichkolwiek działań przeciwko rządom RPA. Jak mówił w audycji radiowej "W RPA panuje system apartheidu. To ich sprawa. Nie sądzę, aby naszym, lub innych społeczeństw zadaniem było ingerowanie w tamtejsze sprawy.” W 1964 roku S. startował do Izby Reprezentantów w 18 nowojorskiej dzielnicy wyborczej, z ramienia Partii Konserwatywnej i oficjalnie popierał republikańskiego kandydata na prezydenta – Barrego Goldwatera.
Antyreligijność?
Duża część opinii na temat życia duchowego S. wskazuje na jego wręcz antyreligijność. Osobiście, uważam to za poniekąd błędne uproszczenie. Faktycznie, S. negatywnie wypowiadał się na temat islamu Malcolma X, jak również wypaczonego chrześcijaństwa Luthera Kinga Jr. i jemu podobnych, czy jak to określał – białych i czarnych hochsztaplerów, udających prawdziwych wyznawców Chrystusa. Czym wobec tego było podług S. prawdziwe chrześcijaństwo? Co stanowiło jego reprezentację na ziemi? Pozwolę sobie na stwierdzenie iż był nim Kościół katolicki. Dlaczego?…
Daddys’ little Girl…
…swoją teorię opieram na krótkim, aczkolwiek bogatym życiu córki Jerzego Schuylera – Filipy. Filipa (ang. Philippa) Duke Schuyler (1931-1967 – po francusku, portugalsku i włosku publikująca jako Felipa Monterro) była córką Jerzego i jego żony – Józefiny (ang. Josephine) Lewis Cogdell – spadkobierczyni teksańskiej rodziny ziemiańskiej. Filipa uchodziła za dziecko wyjątkowe, potrafiła pisać i czytać w wieku dwóch lat. Mając 3 lata zaczęła naukę gry na pianinie, aby przed skończeniem piątego roku życia skomponować swój pierwszy utwór. Pomijając jej młodociany bunt i problematykę alienacji związaną z jej mieszanym rasowo pochodzeniem, można śmiało stwierdzić iż Filipa poszła w ślady swego taty.
Podobnie jak ojciec, była członkiem John Birch Society, była też bezkompromisową pro-kolonialistką. Przebywając w delegacji (United Press International) w belgijskim Kongo, doszła do wniosku że tylko i wyłącznie Kościół katolicki jest w stanie uratować „wyzwalającą” się Afrykę, przed niebezpieczeństwem zapędów jej nowo powstałej klasy politycznej ku totalitaryzmowi. Napisała również ksiażkę o pracy katolickich misjonarzy w Afryce pt. „ Jungle Saints” (1963). Chociaż jej konwersja nigdy nie została w stu procentach potwiedzona, stanowcza większość jej biografów uznaje rzymski-katolicyzm za jej wyznanie (w okresie wojny wietnamskiej, Filipa udzielała pomocy ofiarom cywilnym jako wolontariusz katolicki). Zginęła 19 maja 1967 roku podczas powietrznego transportu wietnamskich sierot z Hue do Danang. Miała 35 lat.
Śmiem twierdzić, biorąc pod uwagę ich relacje, że Filipa nigdy (zwłaszcza publicznie) nie wypowiadałaby się pozytywnie na temat jakiejkolwiek instytucji religijnej bez ojcowskiej aprobaty. Tym bardziej pracowała w jej strukturach. Przypuszczam także iż faktycznie została ona ochrzczona i była de facto katoliczką, chociaż jako osoba bardzo prywatna nigdy o tym nie mówiła.
***
Jerzy Schuyler zmarł w 1977 roku. Umierał w całkowitym osamotnieniu, skazany na izolację, ponieważ nie ugiął się pod presją politycznie poprawnego i liberalnego świata który go otaczał.
Na końcu mała osobista (być może bardzo daleko posunięta) refleksja. W trakcie zapoznawania się z myślą pana Schuylera, jego realizmem i postawą zmierzającą do odrodzenia wspólnoty (której był cześcią) poprzez pracę u podstaw, zarazem unikającej rewolucyjnych konwulsji, przed oczyma przewijała mi się sylwetka pewnego giganta znad Wisły. Zapomianego przez swoich i wpisanego na historyczną listę zdrajców – niejakiego ordynata pińczowskiego herbu Starykoń.
Arkadiusz Jakubczyk
[1] Henry Louis Mencken (ur. 12 września 1880 w Baltimore, zm. 29 stycznia 1956 tamże), amerykański dziennikarz, eseista, redaktor czasopisma, satyryk, krytykujący amerykański styl życia i kulturę. Był też badaczem amerykańskiej wersji języka angielskiego (wielotomowe studium "The American Language"). Znany jest jako „mędrzec z Baltimore” i uważany za jednego z najbardziej wpływowych amerykańskich pisarzy i stylistów pierwszej połowy XX wieku. Pamiętane są jego satyryczne relacje z procesu Scopesa (nauczanie teorii Darwina), który nazwał „małpim procesem”.
[2] Mary Mallon (ur. 28 listopada w hrabstwie Tyrone, zm. 11 listopada 1938 r. w Nowym Jorku) Kucharka i pomoc domowa, Która przeszła do historii medycyny Jako Tyfusowa Mary. Od roku 1901 pracowała w domach na terenie Nowego Jorku. We wszystkich zanotowano przypadki duru brzusznego, w wyniku którego jedna osoba zmarła. W 1906 roku zatrudniła się u kolejnego pracodawcy. Podczas pobytu w domu na Long Island doszło do kolejnych zachorowań – tym razem zachorowało 6 osób. Właściciel domu zatrudnił inżyniera sanitarnego George’a Sopera. Ten w toku śledztwa ustalił, że do zakażeń doszło w siedmiu z ośmiu domów, w których pracowała Mary Mallon (tymczasem Mary trzykrotnie zmieniła miejsce pracy – we wszystkich kolejnych domach doszło do zakażeń). Soper ustalił także, że specjalnością kucharki były lody brzoskwiniowe. Obfitujący w tłuszcz deser stanowił idealne miejsce do rozmnażania się pałeczek duru; ponadto mleka podczas przygotowywania lodów nie poddaje się obróbce cieplnej.
Kategoria: Arkadiusz Jakubczyk, Myśl, Polityka, Publicystyka
Ciekawy tekst na temat postaci kompletnie mi nie znanej. Myślę, że kimś, kto w dzisiejszych czasach w pewnym sensie jest jakby kontynuatorem (zapewne nieświadomie) misji bohatera artykułu jest Tomasz Sowell.
Odnośnie końcowej refleksji Autora. Powstanie Styczniowe po jego upadku i praktycznie aż do I wojny światowej, postrzegane było w znacznej większości polskich elit negatywnie. Jego rehabilitacja – a co za tym idzie potępienie w czambuł Wielopolskiego – to sprawka (zawłaszczonej po krwawym zamachu majowym władzy) sanacji… tak hołubionej na tym portalu.