Jakubczyk: Janusz Franciszek Radziwiłł – szkic krótki
„Konserwatysta jest wrogiem radykalizmu, zarówno prawicowego, jak i lewicowego. Konserwatysta jest patriotą, ale nie jest nacjonalistą. Konserwatysta jest zwolennikiem autorytetu i poszanowania władzy, ale jest wrogiem despotyzmu,wszystko jedno czy tym despotą jest absolutny satrapa czy wszechwładny i nieokiełznany demos.Konserwatysta ceni wolność, ale nienawidzi anarchii. Konserwatysta pragnie postępu, nie znosi eksperymentowania. Konserwatysta jest religijny, ale unika fanatyzmu. Konserwatysta jest przywiązany do pokoju, ale nie jest pacyfistą. Konserwatysta rozumie doniosłość zagadnień gospodarczych, ale nie wpada w materializm”.
To chyba najbardziej znany cytat księcia Janusza Radziwiłła. Jakże prawdziwy. Dzisiaj mija 55 rocznica jego śmierci. Był człowiekiem bardzo szlachetnym i wartościowym. Książe był jedną z najwybitniejszych postaci swego rodu i swego pokolenia , obok Adama (Feliksa) Ronikiera. Dla mnie także pierwszą osobą w obozie konserwatywnym okresu międzywojennego. Państwowiec – co wtenczas było rzecz jasna synonimiczne z byciem piłsudczykiem – par excellence. Powinien być wzorem dla młodych polskich patriotów w ogóle a konserwatystów w szczególności.
W swojej działalności Radziwiłł zawsze miał na uwadze dobrostan ogółu i silne państwo. W roku 1918, należał do zwolenników rozwiązania sprawy polskiej w oparciu o państwa centralne, w tym samym roku pertraktował w sprawie m.in. powołania na tron polski arcyksięcia Karola Stefana Habsburga z Żywca. Należał do sojuszników Józefa Piłsudskiego, popierał go również po porządkach majowych w 1926 r. Uczestniczył w najważniejszych spotkaniach zachowawców; z Józefem Piłsudskim w Nieświeżu (1926) i z Walerym Sławkiem u Tarnowskich w Dzikowie (1927). Do idei konserwatywnej zjednał też przemysłowców łódzkich i wielkopolskich. Pełnił rolę konstruktora kompromisów i porozumień w BBWR. Poważany przez Marszałka, cierpliwie głoszący konserwatywną dewizę: „Umiar, umiar w dążeniach, umiar w decyzjach i umiar w przeprowadzaniu tych decyzji". Lwią część czasu spędzał Książe w Stolicy. W pałacu przy Bielańskiej (zakupionym w 1912 roku) odbywały się posiedzenia Stronnictwa Prawicy Narodowej z udziałem Badeniego, Beaupré i Estreichera. Częściej jednak w domu tym miały miejsce spotkania prywatne, na styl angielski – kameralne śniadania o godz. 13 (obiad podawano wieczorem).
W 1939 roku przetrzymywany na Łubiance, po uwolnieniu powrócił do Warszawy. Podczas IIWŚ aresztowany przez Niemców i Sowietów. Odrzuciwszy stanowczo niemiecką propozycję utworzenia rządu marionetkowego w Polsce, zajął się najpierw – wobec utraty przez kraj suwerenności – próbą zjednoczenia środowisk politycznych. Spotkania Komitetu Porozumiewawczego Stronnictw Politycznych odbywały się przy Bielańskiej 14. Podziemie zaczęło zwracać się do niego o interwencje w sprawach wielu zbrodni, dokonywanych na Polakach przez okupanta niemieckiego. U H. Goeringa, którego znał, domagał się zmiany polityki Niemców wobec Polaków i zwolnienia profesorów UJ.
Trzykrotnie mógł pojechać do Berlina na rozmowy z Niemcami. Miały na to wpływ więzy rodzinne i polityczne Radziwiłłów. Książę Janusz był bowiem prawnukiem Luizy z Hohenzollernów (córki Ferdynanda, najmłodszego z braci króla Fryderyka Wilhelma II) i Antoniego ks. Radziwiłła (1775-1833) z Antonina, namiestnika pruskiego w Wielkim Księstwie Poznańskim. Dwaj synowie Antoniego i Luizy, Wilhelm (1797-1870) i Bogusław (1805-1873) byli generałami pruskimi. Syn Wilhelma, Antoni Wilhelm (1833-1904) był również generałem pruskim oraz adiutantem trzech monarchów pruskich: Wilhelma I, Fryderyka III i Wilhelma II.
Przez krótki czas (luty 1940 roku) Książe był prezesem Rady Głównej Opiekuńczej, ale władze Generalnego Gubernatorstwa nie zatwierdziły go na tym stanowisku. Nowy zarząd pracował pod kierownictwem Adama Ronikiera, ale Radziwiłł nadal je wspomagał. Jednym z przykładów może być spotkanie w pałacu Radziwiłłów żydowskich organizacji charytatywnych z RGO. Rodzina Radziwiłłów stale pomagała ludności z getta, szczególnie dzieciom, które po żywność do pałacu przedostawały się kanałami, nakarmione i z zapasami, wracały. Pomoc Żydom była też częścią konspiracyjnej pracy syna i synowej ks. Janusza – Edmunda i Izabelli Radziwiłłów w Nieborowie.
Tak jak dom Maurycego Potockiego w Jabłonnie, tak i pałac Radziwiłłów przy Bielańskiej miał w czasie okupacji swego rodzaju „ochronę”, wynikającą z pozycji księcia Janusza i jego przedwojennej znajomości z Goeringiem. Z czasem kontakt z tym ostatnim już tak nie pomagał, jeszcze tylko Potocki był w stanie coś wskórać. Niemniej, uratowanie wielu Polaków z więzień, obozów czy w ogóle od śmierci, to bodaj najważniejsze dzieło Radziwiłła z czasu okupacji. Zresztą, interweniował on również w sprawie niszczenia polskich zabytków i dzieł sztuki. Nie wstąpił oficjalnie do struktur Podziemia, uważając, że ma większe możliwości interwencji poza nimi. Gdy represje niemieckie w kraju nabrały na sile, działania stały się mniej skuteczne, a zarazem niebezpieczne dla Księcia.
Podczas powstania warszawskiego Radziwiłłowie przyjmowali w piwnicach swojego domu rzesze mieszkańców, szukających schronienia w czasie walk. Zniszczenia pałacu wiązały się z batalią o nieodległy budynek Banku Polskiego. Pod koniec walk oboje gospodarze domu mieli zaoferować swoje osoby w zamian za uwolnienie znajdującej się w piwnicach ludności. Janusz i Anna Radziwiłłowie zostali aresztowani 24 sierpnia 1944 r. Przetrzymywani krótko na Woli, potem przewiezieni do Berlina, wreszcie uwolnieni – nie dojechali do syna i synowej do Nieborowa, aresztowani tym razem przez NKWD, razem z innymi przedstawicielami (w sumie 16 osób) arystokracji, zostali zesłani do Krasnogorska. Tam Anna z Lubomirskich zmarła. Pałac przy ul. Bielańskiej był spalony, choć dość szybko odbudowany.
Po wojnie, pozbawiony wszystkich dóbr, Książę zamieszkał w skromnym mieszkaniu na saskiej Kępie, a później na Mokotowie. W 1957 roku, po kilku miesiącach starań, udało mu się odzyskać trochę pamiątek z pałacu, w którym spędził dużą część życia. Jak swego czasu napisał profesor Bartyzel, Radziwiłł pozostał wierny dobrym obyczajom, nie tylko nie dał się skusić na żadną współpracę z antypolskim reżimem, ale pozostał symbolem niezgody na całe perelowskie dziadostwo. Przy całej pryncypialności zachował zdrowy rozsądek i zapewne dlatego był nieformalnym doradcą kard. Wyszyńskiego. Znalazłszy się w świecie PRL—u, zdecdowanie stwardniał. Stał się w swych sądach politycznych — wprawdzie na użytek już raczej prywatny — wymagający i bezkompromisowy (krytycznie np. odnosił się do Piaseckiego i PAX—u, lecz łagodził irytacje kardynała Sapiehy na księdza Piwowarczyka i „Tygodnik Powszechny”). Nigdzie nie udzielał się i nie prowadził żadnej działalności publicznej. Utrzymywał jednak regularny kontakt z prymasem Stefanem Wyszyńskim i był arbitrem elegancji politycznej dla środowisk arystokratycznych i ziemiańskich. Dla wielu pozostał autorytetem. Żadne „ukąszenie heglowskie” go nie dotknęło. Okres ten, kiedy był już kompletnie zmarginalizowany i pozbawiony możliwości działania, pokazał jego prawdziwy format.
Arkadiusz Jakubczyk
Kategoria: Arkadiusz Jakubczyk, Publicystyka
Ale deklaracje! A praxis?! Rzeczpospolita?!
To ci Radziwiłłowie, którzy „konserwatywnie„ sprzedali/sprzedawali Rzeczpospolitą/Polskę?!
Dr. Pavl Kopetzky – a co Cię to interesuje? Twój daleki przodek z tamtych wieków i tak był tylko poddanym lokalnego pana feudalnego, a nie jakimś tam "Polakiem". W ówczesnych warunkach politycznych opartych na hierarchicznej, wzajemnej i osobistej zależności pomiędzy ludźmi takie pojęcie jak "patriotyzm" nie istniało, bo to twór jakobinów. Co z tego, że szlachta zaborcza odebrała władzę szlachcie polskiej? Jakie to ma znaczenie dla potomka zwykłego poddanego z prywatnego miasta czy woski? Chyba tylko takie kto będzie pobierać większy haracz?