Jakubczyk: Bonaparte i Stolica Piotrowa
„Płakaliśmy z żalu w naszym więzieniu, najpierw z powodu Kościoła powierzonego naszej opiece, bo wiedzieliśmy jego potrzeby, a byliśmy bezsilni w naszej chęci pomocy, a następnie z powodu osób podlegających naszej władzy, bo krzyk ich udręk docierał do nas, a nie mieliśmy możliwości przyniesienia im ukojenia. . . Pycha szaleńca, który siebie ustanowił równym Najwyższemu została upokorzona.” Pius VII (Encyklopedia Papiestwa 2:1188)
Powyższe słowa, wypowiedziane przez Sługę Bożego papieża Piusa VII po Jego tryumfalnym powrocie do Rzymu z niewoli francuskiej, w której przebywał sześć lat, skierowane były do wszystkich katolików, którzy doznali cierpień w czasie rządów Napoleona Bonaparte.
Jego osoba nie przestaje budzić kontrowersji. Polska scena polityczna XIX stulecia odzwierciedla to bardzo wyraźnie: przez niektórych uważany za „boga wojny” i wielkiego orędownika sprawy polskiej, dla innych pozostawał „małym kapralem” i uchodził za manipulatora, awanturnika oraz karierowicza.
Moja osobista przygoda z Korsykaninem rozpoczęła się za przysłowiowego gówniarza. Początkowo była to młodzieńcza sympatia, którą (jak wtedy się na to zapatrywałem) obdarzyłem prawdziwego sprzymierzeńca Polaków i znakomitego wodza. W miarę ideowego dojrzewania i pogłębiania wiedzy czysto historycznej, a także nieuniknionego zbliżania się do momentu, w którym świadomie przekroczyłem próg umiłowanego „ciemnogrodu”, jego postać stawała się dla mnie mniej wyrazista, coraz bardziej obca, a z czasem wręcz wroga. Nie mylił się sam Bonaparte kiedy (jak wspominał generał Stanislas de Girardin (1762-1828) w swoim „Journal et souvenirs, discours et opinions”) „Przybywszy na wyspę Ludów [Pierwszy Konsul] zatrzymał się przed grobem Jana Jakuba [Rousseau] i powiedział: <<Byłoby lepiej dla spokoju Francji, gdyby ten człowiek nigdy nie istniał! >> – Ale dlaczego, obywatelu Konsulu, zapytałem? – To przecież on przygotował Rewolucję francuską. – Sądziłem, obywatelu Konsulu, że pan nie powinien się uskarżać na Rewolucję. – «No cóż!» – odparł – «przyszłość pokaże, że dla spokoju ziemi byłoby lepiej, gdyby żaden z nas, ani Rousseau, ani ja, nigdy nie zaistniał”. Moja sympatia przerodziła się w uczucia graniczące z odrzuceniem, na co wpływ decydujący wywarła m. in. polityka Bonapartego względem Stolicy Apostolskiej – jej to zresztą poświęcam niniejsze rozważania.
Pozornie była to polityka znacznie łagodniejsza od tej jakobińskiej, zdaniem niektórych – bardziej liberalna. Jest to jednak opinia schematyczna, nie do końca zgodna z prawdą historyczną. Na samym początku warto zresztą podkreślić, że stosunkami Bonapartego z Kościołem kierował zawsze interes polityczny. W jego mniemaniu była to walka o władzę nad duszami Francuzów.
Pomimo, że wychowany w rodzinie katolickiej (jego matka uczęszczała codziennie na Mszę Świętą), późniejszy cesarz nie był człowiekiem religijnym. W czasie Rewolucji popierał Cywilną Konstytucję Kleru, a także opowiadał się za konfiskatą i wyprzedażą majątków kościelnych. Kiedy w roku 1798, w ramach kampanii, którą dowodził, oddziały generała Berthiera zajęły Rzym i miały zamiar proklamować Republikę Rzymską (sic!), Napoleon nakazał m. in. aresztowanie papieża Piusa VI (konsekwentnie odmawiającego posłuszeństwa republice i przekazania władzy świeckiej w Państwie Kościelnym na ręce Francuzów). Papież, początkowo przetrzymywany w Sienie, po wielu perypetiach znalazł się w Cytadeli w Valence – gdzie zmarł. Jego ciało nie doczekało się stosownego pochówku aż do momentu przejęcia przez Bonapartego całej władzy we Francji: dochodząc do wniosku, że otwarcie walcząc z Kościołem nie zdobędzie dla siebie tak potrzebnej mu sympatii licznych przecież kół katolickich, 30 stycznia 1800 roku zezwolił na papieski pogrzeb.
Na następcę Piusa VI konklawe kardynalskie wybrało mnicha benedyktyńskiego – Giorgia Luigiego Barnabę Chiaramontiego, późniejszego Piusa VII.
Po obaleniu Dyrektoriatu w roku 1800, zaprowadzeniu porządku w sferze administracyjno-politycznej i ukróceniu wszechobecnej korupcji, Napoleon postanowił zająć się unormowaniem relacji z Watykanem. Ponownie otwarto kościoły, których bramy pozostawały zamknięte od lat siedmiu, położono kres represjom w walczącej za Kościół i Króla Wandei, zaczęto również pracę nad konkordatem.
Mediatorem nad nowym dokumentem ze strony Watykańskiej mianowanym został sekretarz papieski Ercole Consalvi. Początkowo dokument ten odrzucany a to przez papieża, a to Napoleona okazał się dosyć trudnym do sformułowania (ostatecznie podpisana została dopiero wersja dziesiąta!). Sam Bonaparte kurczowo trzymał się swoich roszczeń względem Stolicy Apostolskiej – w tym również tych (wykluczonych z konkordatu, ale jednak wdrożonych w życie później w Artykułach Organicznych) sprzecznych z prawem kanonicznym. Przewidywały one między innymi, zatwierdzanie przez państwo dekretów papieskich, konieczność autoryzacji działalności legatów, wikariuszy i komisarzy papieskich, ingerencję w dziedziny doktryny i dyscypliny kościelnej, regulację spraw zatrudnienia i uposażenia kleru, jak również prawo odwołania się od orzeczenia władz kościelnych do władzy państwowej. W pełni uzasadnione i nieustające protesty Piusa VII wobec wyżej wspomnianych „załączników” (de facto odzwierciedlających zapisy tzw. artykułów gallikańskich z roku 1682) przyczyniły się potem do znacznego pogorszenia się sytuacji na linii Paryż – Rzym.
Tymczasem, choć daleki od doskonałości, konkordat położył jednak kres schizmie „księży zaprzysiężonych”, jak też publicznym i nagminnym prześladowaniom katolików. Pomimo sprzeciwu Kurii w grudniu 1804 roku papież przyjął zaproszenie Bonapartego na uroczystość jego koronacji na cesarza Francuzów (nigdy Francji) w Paryżu. Trzeba tutaj podkreślić że Pius VII miał nadzieję na jakieś ustępstwa w kwestiach dotyczących wyżej wspomnianych Artykułów Organicznych, dzięki którym Paryż kontrolował niemalże każdy ruch kościoła francuskiego.
Najważniejszym punktem zapalnym w relacjach pomiędzy Francją Bonapartego i Sedes Apostolicae stała się zawiązana w roku 1805 III koalicja antyfrancuska, efektem której było wprowadzenie przez Francję tzw. blokady kontynentalnej przeciwko Anglii. Papież odmówił przyłączenia się do niej. Pomimo gróźb i manipulacji ze strony francuskiej, Pius VII nie zmienił swojej orientacji politycznej. W konsekwencji Napoleon Bonaparte podjął decyzję ponownego zajęcia Rzymu (1808), uwieńczonego aneksją Państwa Kościelnego. W odpowiedzi Pius VII ekskomunikował wszystkie osoby biorące udział w agresji , łącznie z samym cesarzem Francuzów.
Szóstego czerwca 1809 roku Pius VII został aresztowany i osadzony w Savonie. Osamotniony i inwigilowany, papież (jako biskup tzw. „Wolnego Miasta Cesarskiego” (sic!) – po oficjalnym przyłączeniu Państwa Kościelnego do Cesarstwa) odmówił pensji przyznanej mu przez Francję (kwota dwóch milionów franków na rok). Trzeba tutaj wspomnieć, że cała sytuacja znacząco pogorszyła wizerunek Napoleona – w tym również w oczach jego politycznych sojuszników.
W roku 1812 roku papież został przeniesiony do Fontainebleau i osadzony w areszcie domowym.
Rozegrana w październiku 1813 roku bitwa pod Lipskiem, w której wojska francuskie poniosły klęskę, zmusiły Bonapartego do zmiany taktyki gróźb i nacisku wobec Ojca Świętego, obranej jeszcze w roku 1804. Teraz skruszony i coraz słabszy, w obliczu nadciągających w kierunku Paryża aliantów prosił Piusa VII o poparcie w zamian za przywrócenie samodzielnego Państwa Kościelnego. Papież odmówił, podkreślając że to posunięcie nie jest żadnym okazaniem łaski, a powrót Państwa Kościelnego na mapę Europy powinien stanowić naturalny akt zwykłej sprawiedliwości.
Ponownie przeniesiony do Savony w styczniu roku 1814, papież Pius VII został w końcu wypuszczony z niewoli napoleońskiej i odesłany do Włoch, pod opiekę austriacką.
Reasumując: odpowiedź na pytanie, które zadaliśmy na początku powyższego tekstu, nasuwa się sama. Napoleon Bonaparte nie wstrzymał procesu rewolucji (anty)francuskiej – co najwyżej nadał jej zdobyczom nową formę, którą poparł znacznie lepiej zorganizowaną strukturą państwa. Rozpowszechnił jej idee w całej niemal Europie dzięki plecakom swoich żołnierzy. Jego polityka wobec Papieża i Kościoła (jakże ważny papierek lakmusowy) nie była aż tak otwarcie wroga, niemniej jednak pomimo pozornego ocieplenia nie pozwoliła Kościołowi odzyskać pozycji, którą zajmował wcześniej i nadal dążyła do ograniczenia jego roli tak dalece, jak było to możliwe.
Z pewnością nie da się pogodzić katolicyzmu z bonapartyzmem.
Jest jednak bardzo znamienne, że kiedy nikt inny w Europie nie chciał mieć nic wspólnego z rodziną Bonapartych po zesłaniu Napoleona na wyspę Świętej Heleny, w swej dobroci i wielkości to właśnie papież Pius VII udzielił matce i siostrze byłego cesarza schronienia w Państwie Kościelnym.
Pius VII odszedł do Pana 20 sierpnia 1823 roku w wieku 81 lat.
Arkadiusz Jakubczyk
Kategoria: Arkadiusz Jakubczyk, Historia, Polityka, Publicystyka, Wiara
Dobry wywód, ale "bonaparstkiem" to Adolf Nowaczyński nazwał Józefa Piłsudskiego.
Dziękuję za korektę. W przyszłości będę bardziej wnikliwy. Już po „bonaparstku”…