Jak ptak, co uciekł z gniazda
Bóg w czwartym przykazaniu polecił czcić rodziców – „czcij ojca twego i matkę twoją, abyś długo żył na ziemi, którą Pan, Bóg twój, da tobie” (Wj 20,12). Zgodnie z Katechizmem Kościoła Katolickiego to przykazanie odnosi się również do ziemskiej ojczyzny (KKK 2199).
Człowiek wierzący nie wierzy w przypadki, ale wierzy w Opatrzność Bożą, która wszystkim kieruje. To Bóg, a nie przypadek decyduje o miejscu urodzenia. Poprzez fakt urodzenia się człowieka w określonym kraju przejawia się wola Boga względem tej osoby. On chce, żeby ktoś wzrastał w określonej kulturze, społeczeństwie i czasie. Miejsce wybrane przez Pana jest najlepszym, w którym ta osoba może się uświęcić i osiągnąć zbawienie. Kraj urodzenia zasługuje na szacunek i miłość ze względu na to, że został człowiekowi dany przez Boga. Wyrazem miłości do ojczyzny jest patriotyzm.
Chociaż człowiek sam podejmuje decyzję, któremu panu chce służyć i jakie wartości wyznawać, posiada jednak pewne predyspozycje, które ułatwiają bądź utrudniają mu dokonanie wyboru. Do wspomnianych predyspozycji należy na pewno system wartości wyniesiony z domu i mentalność panująca w rodzinie. Trudno wymagać od dziecka wychowanego w domu, w którym rozmawia się tylko o pieniądzach, by po wejściu w dorosłe życie stało się człowiekiem ideałów. Są oczywiście szlachetne osoby, które pomimo rodzinnych „niedoborów” dochodzą do prawdy poprzez własne poszukiwania, doświadczenie życiowe czy kontakty z innymi ludźmi. Ich przekonania, zbudowane w trudniejszych warunkach, często wypróbowane i wywalczone mają wielką wartość. Jednak korzeniem, na którym człowiek buduje swoje życie, są rodzice i dziadkowie, ewentualnie inni krewni. Jeśli korzeń jest słaby, trzeba włożyć więcej trudu, ponieważ to rodzice i dziadkowie uczą (bądź nie uczą) miłości do Ojczyzny, przede wszystkim poprzez własną postawę, a w drugiej kolejności przez słowa. Późniejsze środowiska i kontakty mogą wzmacniać lub osłabiać patriotyzm, ale w domu rodzinnym jest jego źródło.
W tym świetle trudno potępiać biednych, wynarodowionych ludzi, którzy chociaż urodzili się Polakami, nie czują się nimi, a Polska jest im obca i obojętna. To mentalni „bezpaństwowcy”. Polakami się nie czują, ale przecież nikim innym nie są i nigdy nie będą. Odrzucają to, co mają, a niczego innego nie dostaną. Polacy, którzy wyjechali do Francji, nie staną się Francuzami, ani ci, którzy wyemigrowali do Holandii, nigdy nie będą Holendrami. Dla miejscowych zawsze pozostaną obcymi i emigrantami – nierzadko tylko tolerowanymi ludźmi drugiej kategorii. Także w Polsce żyją ludzie, dla których polskość nic nie znaczy. Liczy się zapewnienie sobie dobrobytu i jakość konsumowanych dóbr. Obojętny jest im los innych Polaków, obojętne, kto będzie rządził i gospodarzył w Kraju, nieistotne, czy pracę dostaną u Polaka, czy u Niemca, byle dobrze płacił.
Na wykształcenie się takich postaw wpływa na pewno rozgoryczenie, wynikające z trudności życia codziennego w postkomunistycznej, demontowanej politycznie i gospodarczo Polsce, rozgoryczenie będące udziałem wielu osób. Nie zmienia to jednak faktu, że myślenie wyłącznie przez pryzmat swojego portfela i żołądka, nieumiejętność wzniesienia się w myśleniu ponad pewien pułap postrzegania rzeczywistości to wewnętrzna, duchowa nędza, okaleczenie mentalnie i ograniczenie intelektualne. To myślenie: stąd dotąd, a dalej nie, bo jeśli ktoś sięga myślą dalej, to znaczy, że jest „jakiś nienormalny”, „nie wiadomo o co mu chodzi” i „nie ma racji”.
Słabe korzenie osłabiają odporność na propagandę. Bardzo narażoną grupą są półinteligenci – ludzie „bez serc, bez ducha”, którzy chociaż zdobyli wykształcenie, pozostają na obrzeżach tego, co najistotniejsze w naszej kulturze. Ich wiedza nie została pogłębiona o wymiar duchowy. Są to biedni ludzie, określający swoją tożsamość za pomocą sformułowania: „Europejczycy”, czy też „młodzi wykształceni z wielkich miast”. Tym ludziom zrobiono krzywdę (podobnie jak krzywdą dla dziecka byłoby nauczenie go rachunków tylko w zakresie stu i wypuszczenie go z taką wiedzą w dorosłe życie). Pismo Święte mówi: „jak ptak, co uciekł z gniazda, tak człowiek, co uciekł z ojczyzny” (Prz 27,8). Biedny jest człowiek nawet wtedy, gdy nie wyjechał za granicę, a jego ucieczka polega tylko na wewnętrznym odcięciu się od Polski.
Leszek Podolski
Kategoria: Inni autorzy, Publicystyka, Religia, Wiara